W domu pocieszenia

Homilia podczas Mszy św. na stadionie w Tbilisi - podróż do Gruzji i Azerbejdżanu, 30.09.2016

W domu pocieszenia

W sobotę 1 października rano Papież Franciszek odprawił na Stadionie im. Micheila Meschiego w Tbilisi Mszę św. dla katolickiej wspólnoty gruzińskiej, do której należą wierni trzech obrządków — łacińskiego, ormiańskiego i asyryjsko-chaldejskiego. Z tymi ostatnimi spotkał się poprzedniego dnia wieczorem w ich kościele pw. św. Szymona bar Sabby, gdzie odmówił modlitwę w intencji Syrii i Iraku — krajów, w których są oni najliczniejsi — a przed świątynią wypuścił gołębia na znak pokoju. Były to pierwsze w dziejach odwiedziny papieża w miejscu kultu chaldejskiego. Na rozpoczęcie i zakończenie Mszy św. na stadionie Ojciec Święty przeszedł w procesji przez ustawione tam Drzwi Święte Miłosierdzia. Eucharystię koncelebrowało z nim około 30 biskupów, z których 11, obrządku chaldejskiego, ze swoim patriarchą Louisem Raphaëlem I Sakiem, oraz około 70 kapłanów. Wśród koncelebransów byli także kardynałowie, biskupi i księża towarzyszący Papieżowi w podróży. Pod koniec Mszy św. — na którą przybyli przedstawiciele władz, różnych wyznań chrześcijańskich i islamu — przemówienie wygłosił administrator apostolski Kaukazu bp Giuseppe Pasotto. Poniżej zamieszczamy homilię Papieża.

Wśród wielu skarbów tego wspaniałego kraju wyróżnia się wielki walor kobiet. Jak pisała św. Teresa od Dzieciątka Jezus, której wspomnienie dzisiaj obchodzimy — «więcej kobiet niż mężczyzn kocha (...) Boga» (Rękopisy, Kraków 1997, s. 146). Tutaj, w Gruzji, jest wiele babć i matek, które nadal zachowują i przekazują wiarę, zasianą na tej ziemi przez św. Ninonę, i wnoszą świeżą wodę Bożego pocieszenia w wiele sytuacji pustyni i konfliktów.

To pomaga nam zrozumieć piękno tego, co Pan mówi w dzisiejszym pierwszym czytaniu: «Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę» (Iz 66, 13). Tak jak matka bierze na siebie ciężary i trudy swoich dzieci, tak i Bóg bierze chętnie na siebie nasze grzechy i nasze niepokoje. On, który nas zna i nieskończenie miłuje, jest wrażliwy na naszą modlitwę i potrafi otrzeć nasze łzy. Za każdym razem gdy patrzy na nas, wzrusza się i rozczula, z dogłębną miłością, ponieważ niezależnie od zła, do jakiego jesteśmy zdolni, zawsze jesteśmy Jego dziećmi. Pragnie wziąć nas w ramiona, chronić nas, uwalniać od niebezpieczeństw i od zła. Pozwólmy, aby w naszym sercu rozbrzmiewały te słowa, które dziś do nas kieruje: «Jak matka, Ja was pocieszać będę».

Pocieszenie, jakiego potrzebujemy pośród burzliwych wydarzeń życia, to właśnie obecność Boga w sercu. Jego obecność w nas jest bowiem źródłem prawdziwego pocieszenia, które trwa, które uwalnia od zła, niesie pokój i przymnaża radości. Dlatego, jeśli chcemy żyć jako ludzie pokrzepieni, musimy w swym życiu zrobić miejsce Panu. A żeby Pan zamieszkał w nas na stałe, trzeba Mu otworzyć drzwi, a nie trzymać Go na zewnątrz. Istnieją bramy pocieszenia, które muszą być zawsze otwarte, ponieważ Jezus lubi przez nie wchodzić: codzienne czytanie Ewangelii i noszenie jej zawsze ze sobą, milcząca i adorująca modlitwa, spowiedź, Eucharystia. Przez te bramy wchodzi Pan i nadaje rzeczom nowy smak. Ale kiedy brama serca się zamyka, Jego światło nie dochodzi i pozostajemy w ciemności. Wtedy przyzwyczajamy się do pesymizmu, do tego, co nie funkcjonuje, do rzeczywistości, które nigdy się nie zmienią. W końcu zamykamy się w smutku, w otchłaniach udręki, sami w sobie. Jeśli natomiast otwieramy szeroko drzwi pociechy, wchodzi światło Pana!

Ale Bóg pociesza nas nie tylko w sercu; za pośrednictwem proroka Izajasza faktycznie dodaje: «w Jerozolimie doznacie pociechy» (66, 13). W Jerozolimie, czyli w mieście Boga, we wspólnocie — kiedy jesteśmy zjednoczeni, kiedy jest między nami komunia, wówczas działa pocieszenie Boga. W Kościele znajdujemy pocieszenie, jest on domem pocieszenia — w tym miejscu Bóg pragnie pocieszać. Możemy zadać sobie pytanie: czy ja, który jestem w Kościele, niosę innym pocieszenie Boga? Czy potrafię przyjąć drugiego jako gościa oraz pocieszyć tych, których postrzegam jako zmęczonych i rozczarowanych? Chrześcijanin, nawet wtedy, gdy doznaje utrapień i zamknięcia, jest zawsze wezwany, by rozbudzać nadzieję w ludziach zrezygnowanych, dodawać otuchy zniechęconym, nieść światło Jezusa, ciepło Jego obecności, pokrzepienie Jego przebaczenia. Wiele osób cierpi, doświadcza prób i niesprawiedliwości, żyje w niepokoju. Potrzeba balsamu serca, tej pociechy Pana, która nie usuwa problemów, ale daje moc miłości, która potrafi znosić cierpienie w pokoju. Przyjmowanie i niesienie Bożego pocieszenia: ta misja Kościoła jest pilna. Drodzy bracia i siostry, czujmy się do tego powołani — żebyśmy nie zasklepiali się w tym, co wokół nas źle działa, czy też nie smucili się jakimiś rozbieżnościami, jakie dostrzegamy między nami. Niedobrze jest przyzwyczajać się do zamkniętego «mikroklimatu» kościelnego; dobrze, jeśli podzielamy szerokie horyzonty, otwarte horyzonty nadziei, odważnie otwierając drzwi i wychodząc z naszych ograniczeń.

Jest jednak pewien zasadniczy warunek, by otrzymać pocieszenie Boga, o którym przypomina nam dzisiaj Jego słowo: trzeba stać się małymi jak dzieci (por. Mt 18, 3-4), być «jak niemowlę na ręku swej matki» (por. Ps 130, 2). Aby przyjąć miłość Boga, konieczna jest ta uniżoność serca: bowiem tylko jako mali możemy być trzymani przez mamę w ramionach.

Jezus nam mówi, że kto się uniży jak dziecko, ten «jest największy w królestwie niebieskim» (Mt 18, 4). Prawdziwa wielkość człowieka polega na uniżeniu się przed Bogiem. Boga bowiem nie poznaje się za pomocą wzniosłych myśli i przez długie studiowanie, ale dzięki uniżeniu serca, pokornego i ufnego. Aby być wielkimi wobec Najwyższego, nie trzeba gromadzić zaszczytów i prestiżu, dóbr i sukcesów światowych, ale ogołocić się z siebie. Dziecko to właśnie ktoś, kto nie ma nic do dania, a wszystko musi otrzymać. Jest kruche, zależne od taty i mamy. Kto się uniża jak dziecko, staje się ubogim w siebie, a bogatym w Boga.

Dzieci, które nie mają problemów ze zrozumieniem Boga, mogą nas wiele nauczyć: mówią nam, że czyni On wielkie rzeczy z tymi, którzy się Mu nie opierają, z ludźmi prostymi i szczerymi, wolnymi od obłudy. Ukazuje to Ewangelia, gdzie dokonywane są wielkie cuda za pomocą małych rzeczy: kilku chlebów i dwóch ryb (por. Mt 14, 15-20), ziarnka gorczycy (por. Mk 4, 30-32), ziarna pszenicy, które obumiera w ziemi (por. J 12, 24), jednego podanego kubka wody (por. Mt 10, 42), dwóch pieniążków ubogiej wdowy (por. Łk 21, 1-4), pokory Maryi, Służebnicy Pańskiej (por. Łk 1, 46-55).

Oto zadziwiająca wielkość Boga — Boga pełnego niespodzianek i lubiącego niespodzianki: nigdy nie utraćmy pragnienia i zaufania do Bożych niespodzianek! Warto też, abyśmy pamiętali, że jesteśmy zawsze i przede wszystkim Jego dziećmi — nie panami życia, ale dziećmi Ojca; nie autonomicznymi i samowystarczalnymi dorosłymi, ale dziećmi, zawsze potrzebującymi, żeby ktoś wziął nas na ręce, potrzebującymi otrzymać miłość i przebaczenie. Błogosławione są wspólnoty chrześcijańskie, które żyją tą autentyczną prostotą ewangeliczną! Ubogie w środki, bogate są Bogiem. Błogosławieni pasterze, którzy nie gonią za logiką sukcesu światowego, ale idą za prawem miłości: gościnność, słuchanie, służba. Błogosławiony Kościół, który nie polega na kryteriach funkcjonalizmu i efektywności organizacyjnej i nie zwraca uwagi na to, jaki będzie jego obraz. Umiłowana mała trzódko Gruzji, która tak bardzo poświęcasz się działalności charytatywnej i wychowawczej, przyjmij zachętę Dobrego Pasterza, powierz się Jemu, który bierze cię na ramiona i pociesza!

Chciałbym podsumować te myśli kilkoma słowami św. Teresy od Dzieciątka Jezus, którą dziś wspominamy. Ona ukazuje nam swoją «małą drogę» ku Bogu, «ufność małego dziecka, co bez obawy zasypia w ramionach Ojca» (Rękopisy, Kraków 1997 r., s. 191), bo «Jezus nie domaga się wielkich czynów, lecz jedynie tego, by zdać się na Niego i być wdzięcznym» (tamże, s. 192). Niestety jednak — pisała wówczas, ale jest to prawdą również dzisiaj — «Bóg mało znajduje serc, które oddają Mu się bez reszty, które pojmują, jak czuła jest Jego nieskończona Miłość» (tamże). Natomiast ta młoda święta i doktor Kościoła była ekspertem w «wiedzy Miłości» (tamże) i uczy nas, że «miłość doskonała polega na tym, by znosić wady innych, by nie dziwić się wcale ich słabościom, by budować się najdrobniejszym dobrym czynem, który się u nich dostrzeże» (tamże, s. 242). Przypomina nam również, że «miłość nie może pozostawać zamknięta w głębi serca» (por. tamże). Prośmy dzisiaj wszyscy razem o łaskę prostego serca, które wierzy i żyje w łagodnej mocy miłości; prośmy o możliwość życia ze spokojną i całkowitą ufnością w miłosierdzie Boże.

Na zakończenie Mszy św. Papież Franciszek powiedział:

Jestem wdzięczny bpowi Pasottowi za uprzejme słowa skierowane do mnie w imieniu wspólnoty łacińskiej, ormiańskiej i asyryjsko-chaldejskiej. Pozdrawiam patriarchę Saka i biskupów chaldejskich, abpa Minassiana i osoby przybyłe z sąsiedniej Armenii oraz was wszystkich, drodzy wierni z różnych regionów Gruzji. Dziękuję panu prezydentowi, władzom, drogim przyjaciołom z Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego i wyznań chrześcijańskich tutaj zgromadzonych, a w sposób szczególny tu obecnym wiernym Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. Prosząc was o modlitwę za mnie, zapewniam, że będę pamiętał o was wszystkich, i ponawiam moje podziękowania: Didi madloba! [Bardzo dziękuję!]

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama