Wielkie bogactwo społeczne

Homilia podczas Mszy św. w parku Los Samanes w Guayaquil (Ekwador) - podróż do Ameryki Łacińskiej 5-13.07.2015

Wielkie bogactwo społeczne

Papież Franciszek

Wielkie bogactwo społeczne

6 VII 2015 — Msza św. w parku Los Samanes w Guayaquil

W poniedziałek 6 lipca ok. godz. 10 Papież przybył do Guayaquil, największego miasta Ekwadoru, gdzie na lotnisku został powitany przez metropolitę i władze lokalne. Stamtąd udał się do sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie modlił się oraz skierował kilka słów do zgromadzonych 2 tys. wiernych. Następnie przewodniczył Mszy św. w intencji rodzin w parku Los Samanes. Uczestniczyło w niej ponad milion osób; na zakończenie metropolita Guayaquil abp Antonio Arregui Yarza skierował do Papieża przemówienie. Z parku Ojciec Święty udał się do jezuickiego kolegium Centrum Edukacyjnego Javier, gdzie spożył obiad, a po południu powrócił do Quito. Poniżej zamieszczamy papieską homilię z Mszy św.

Fragment Ewangelii, którego wysłuchaliśmy przed chwilą, jest pierwszym wymownym opisem znaku w Ewangelii św. Jana. Troska Maryi, która wyraziła się w prośbie skierowanej do Jezusa: «Nie mają wina» — mówi do Niego — i Jego odniesienie do «godziny» staną się zrozumiałe później, w opowiadaniu o męce.

Dobrze, że tak jest, bo pozwala nam to dostrzec pragnienie Jezusa, by nauczać, towarzyszyć, uzdrawiać i napełniać radością, poczynając od tego wezwania Jego Matki: «Nie mają wina».

Wesele w Kanie powtarza się w każdym pokoleniu, każdej rodzinie, w każdym z nas i w naszych wysiłkach, aby nasze serca znalazły równowagę w miłości trwałej, miłości płodnej i miłości radosnej. Zróbmy miejsce dla Maryi, «Matki», jak mówi ewangelista. I pójdźmy teraz wraz z Nią szlakiem Kany.

Maryja jest uważna, jest uważna na tym rozpoczętym już weselu, troszczy się o potrzeby nowożeńców. Nie zamyka się w sobie, w swoim świecie, przeciwnie, Jej miłość sprawia, że jest «dla innych». Nie szuka też przyjaciółek, żeby skomentować to, co się dzieje, i skrytykować słabą organizację wesela. A będąc czujna, dzięki swojej przenikliwości zdaje sobie sprawę, że brakuje wina. Wino jest znakiem radości, miłości, obfitości. Iluż naszych nastolatków i ludzi młodych dostrzega, że w ich domach już od dawna brakuje tego wina. Ileż kobiet samotnych i zasmuconych zadaje sobie pytanie, kiedy miłość odeszła, kiedy miłość odeszła z ich życia. Ileż osób starszych czuje, że są wykluczone ze świąt swoich rodzin, że zostały usunięte do kąta i są pozbawione pokarmu codziennej miłości dzieci, wnuków, prawnuków! Brak tego wina może być również następstwem braku pracy, chorób, trudnych sytuacji, z jakimi zmagają się nasze rodziny na całym świecie. Maryja nie jest matką «roszczeniową», a tym bardziej nie jest teściową, którą cieszy nasz brak doświadczenia, błędy lub nieuwaga. Maryja jest po prostu matką! Jest obecna, czujna i troskliwa. Jakże wspaniale to słyszeć: Maryja jest matką. Czy spróbujecie to powiedzieć wszyscy razem ze mną? Odwagi: Maryja jest matką! Jeszcze raz: Maryja jest matką! Jeszcze raz: Maryja jest matką!

Lecz Maryja, w momencie kiedy dostrzegła, że brakuje wina, zwróciła się z ufnością do Jezusa. To znaczy, że Maryja się modli. Idzie do Jezusa, modli się. Nie idzie do gospodarza wesela — przedstawia kłopot nowożeńców bezpośrednio swojemu Synowi. Odpowiedź, którą otrzymuje wydaje się zniechęcająca: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? [Czyż] jeszcze nie nadeszła godzina moja?» (J 2, 4). Ona jednak złożyła ten problem w ręce Boga. Jej troska o potrzeby innych przyspieszyła «godzinę» Jezusa. I Maryja jest częścią tej godziny, od żłóbka po krzyż. Ta, która potrafiła «przemienić stajnię dla zwierząt w dom Jezusa, ze skromnymi pieluszkami i z olbrzymią czułością» (adhort. apost. Evangelii gaudium, 286), przyjęła nas jako swoje dzieci, gdy miecz przeniknął Jej serce. Uczy nas Ona powierzania naszych rodzin w ręce Boga; uczy nas modlitwy, umacniając nadzieję, która wskazuje, że nasze troski są również troskami Boga.

Modlitwa wyrywa nas zawsze ze sfery naszych trosk, sprawia, że wznosimy się ponad to, co nam sprawia ból, co nas niepokoi lub czego nam brakuje, i pomaga nam zwrócić się ku naszym bliźnim, wczuć się w ich położenie, «włożyć ich buty». Rodzina jest szkołą, w której modlitwa przypomina nam również, że istnieje «my», że mamy bliźniego w najbliższym otoczeniu, którego widzimy: który żyje pod tym samym dachem, dzieli z nami życie i jest w potrzebie.

I, na koniec, Maryja działa. Jej słowa: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie» (J 2, 5), skierowane do sług, są także zachętą dla nas, byśmy oddali się do dyspozycji Jezusowi, który przyszedł nie po to, aby Mu służono, lecz aby służyć. Służba stanowi kryterium prawdziwej miłości. Ten, kto miłuje, służy, oddaje się na służbę innych. A uczymy się tego szczególnie w rodzinie, w której stajemy się dla siebie sługami z miłości. W rodzinie nikt nie jest wykluczony; wszyscy mają jednakową wartość.

Pamiętam, że kiedyś zapytano moją mamę, które ze swoich pięciorga dzieci kocha najbardziej — bo było nas pięcioro rodzeństwa. A ona powiedziała [Ojciec Święty pokazał rękę] — «To tak jak z palcami, jeśli ukłuję się w jeden, to boli mnie tak samo, jak kiedy ukłuję się w drugi». Matka kocha dzieci takie, jakimi są. A w rodzinie bracia i siostry kochają się tacy, jakimi są. Nikogo się nie odrzuca.

To w rodzinie «uczymy się prosić o pozwolenie, nie popadając w serwilizm, mówić 'dziękuję', dając wyraz szczeremu docenieniu tego, co otrzymujemy, opanowania agresji lub chciwości, i» to w niej uczymy się także «proszenia o przebaczenie, gdy wyrządzimy jakieś zło», kiedy się pokłócimy. Bo w każdej rodzinie są kłótnie. Problemem jest proszenie potem o przebaczenie. «Te małe gesty szczerej uprzejmości pomagają budować kulturę życia dzielonego z innymi i szacunku dla tego, co nas otacza» (enc. Laudato si', 213). Rodzina jest najbliższym szpitalem: kiedy ktoś jest chory, tam się go leczy, dpóki można. Rodzina jest pierwszą szkołą dla dzieci, niezbędnym punktem odniesienia dla ludzi młodych, najlepszym schronieniem dla osób starszych. Rodzina jest wielkim «bogactwem społecznym», którego inne instytucje nie mogą zastąpić. Musi być wspomagana i umacniana, aby nigdy nie utraciły właściwego znaczenia usługi, które społeczeństwo świadczy swoim obywatelom. Bowiem usługi, które społeczeństwo świadczy swoim obywatelom, nie są jakąś formą jałmużny, ale prawdziwym «długiem społecznym» wobec instytucji rodziny, która ma podstawowe znaczenie i wnosi tak wiele do wspólnego dobra.

Rodzina tworzy także mały Kościół — nazywamy ją «Kościołem domowym» — który wraz z życiem przekazuje czułość i miłosierdzie Boga. W rodzinie wiara miesza się z mlekiem matki: doświadczając miłości rodzicielskiej, odczuwamy bliskość miłości Boga.

To w rodzinie — wszyscy jesteśmy tego świadkami — dokonywane są cuda z tym, co posiadamy, z tym, czym jesteśmy, z tym, co mamy pod ręką... i nieraz nie jest ona idealna, nie jest tym, o czym marzymy, ani tym, czym «powinna być». Jest pewien szczegół, który powinien pobudzać nas do myślenia: nowe wino, to bardzo dobre wino, jak mówi starosta weselny w Kanie Galilejskiej, rodzi się w stągwiach służących do oczyszczenia, czyli miejscu, w którym wszyscy zostawili swój grzech... rodzi się z tego, co najgorsze: «Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska» (Rz 5, 20). To w rodzinie każdego z nas oraz we wspólnej rodzinie, jaką wszyscy tworzymy, niczego się nie odrzuca, nic nie jest bezużyteczne. Przed rozpoczęciem Jubileuszowego Roku Miłosierdzia Kościół odbędzie Zwyczajny Synod Biskupów poświęcony rodzinie, aby dojrzało prawdziwe duchowe rozeznanie oraz aby znaleźć rozwiązania i konkretną pomoc dla wielu trudnych i poważnych wyzwań, z jakimi rodzina musi się dzisiaj zmierzyć. Zachęcam was do wzmożenia modlitwy w tej intencji, aby nawet to, co uważamy za nieczyste, jak woda w stągwiach — co nas gorszy lub przeraża, Bóg — włączając to w swoją «godzinę» — zechciał przekształcić w cud. Rodzina dziś potrzebuje tego cudu.

Cała ta historia zaczęła się, ponieważ «nie mieli wina», i wszystko to mogło się dokonać, ponieważ Niewiasta — Dziewica — była czujna, potrafiła złożyć w ręce Boga swoje troski oraz postąpiła mądrze i odważnie. Jest jednak pewien szczegół, równie ważny jest rezultat końcowy: skosztowali najlepszego z win. I to jest dobra wiadomość: najlepsze wino zostanie dopiero podane, dopiero nadejdzie to, co najpiękniejsze, najgłębsze i najwspanialsze dla rodziny. Nadchodzi czas, w którym zakosztujemy codziennej miłości, w którym nasze dzieci odkryją na nowo wspólną przestrzeń, a osoby starsze będą miały udział w codziennych radościach. Najlepsze wino jest przedmiotem naszej nadziei, pojawi się dla każdej osoby, która decyduje się na ryzyko miłości. A w rodzinie trzeba podjąć ryzyko miłości, trzeba postawić wszystko na miłość. A najlepsze z win pojawi się, nawet jeśli wszystkie dane i statystyki będą mówiły co innego. Najlepsze z win pojawi się niebawem dla tych, którzy dziś widzą, że wszystko się wali. Szepczcie sobie te słowa, aż w nie uwierzycie: najlepsze wino dopiero się pojawi — i powtarzajcie je zrozpaczonym i za mało kochanym: bądźcie cierpliwi, miejcie nadzieję, postępujcie jak Maryja, módlcie się, działajcie, otwierajcie serce, bo najlepsze z win niebawem się pojawi. Bóg zawsze znajduje się blisko peryferii tych, którym zabrakło wina, którzy muszą pić tylko strapienia; Jezus woli nalewać najlepszego z win tym, którzy z tego czy innego powodu czują, iż rozbiły się im wszystkie stągwie.

Tak jak zachęca nas Maryja, czyńmy «wszystko, cokolwiek Pan nam powie». Czyńcie to, co On wam mówi. I bądźmy wdzięczni, że w tym naszym czasie i w tej naszej godzinie nowe wino, to najlepsze, pozwala nam odzyskać radość z bycia rodziną, radość życia w rodzinie. Amen.

Po zakończeniu Mszy św. Papież powiedział:

Niech Bóg wam błogosławi, niech wam towarzyszy. Modlę się za rodzinę każdego z was, a wy naśladujcie Maryję. I proszę was, nie zapominajcie modlić się za mnie. Do widzenia.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama