Odpowiedzi na pytania księży

Odpowiedzi na pytania zadane podczas spotkania z duchowieństwem diecezji Belluno-Feltre i Treviso 24.07.2007

24 lipca 2007 podczas letnich wakacji we włoskich Dolomitach Ojciec Święty spotkał się w kościele św. Justyny w Auronzo di Cadore z miejscowym duchowieństwem, należącym do diecezji Belluno-Feltre i Treviso. Podczas spotkania Benedykt XVI odpowiadał na pytania księży. Poniżej zamieszczamy wybrane pytania i odpowiedzi.

Ks. Claudio: Ojcze Święty, chciałbym zapytać o sprawę kształtowania sumień, zwłaszcza u młodych pokoleń, bo kształtowanie spójnego sumienia, sumienia prawego wydaje się dziś coraz trudniejsze. Myli się dobro i zło z dobrym i złym samopoczuciem, ujmując rzecz w aspekcie raczej emocjonalnym. Co Ojciec Święty może nam poradzić?

Ekscelencje, drodzy bracia, przede wszystkim chciałbym wyrazić radość i wdzięczność za to wspaniałe spotkanie. Biskupom Andrichowi i Mazzocatowi dziękuję za zaproszenie. Serdecznie dziękuję wam wszystkim za to, że tak licznie przybyliście w tym wakacyjnym okresie. Widok kościoła pełnego kapłanów napawa otuchą, bo pokazuje, że nie brak kapłanów. Kościół żyje, choć w naszych czasach i w naszym zachodnim świecie mamy coraz większe problemy. Kościół wciąż żyje, a mając kapłanów, którzy naprawdę pragną głosić Królestwo Boże, rozwija się i radzi sobie z tymi problemami, które napotykamy w naszej aktualnej sytuacji kulturowej. A teraz, jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to odzwierciedla ono w pewnej mierze sytuację kultury na Zachodzie, bowiem w ostatnich dwóch stuleciach zasadniczo zmieniło się pojęcie sumienia. Dziś panuje przekonanie, że jedynie to, co wymierne, jest racjonalne. Wszystko inne, czyli kwestia religii i moralności, nie należy do sfery rozumu powszechnego, bo nie podlega weryfikacji, czy jak się niekiedy mówi, nie można ich dowieść w sposób doświadczalny. W takiej sytuacji, gdy moralność i religia są niemal wyłączone ze sfery rozumu, jedynym ostatecznym kryterium moralności, a także religii jest podmiot, subiektywna świadomość, dla której nie istnieją inne instancje. I ostatecznie jedynie podmiot, w oparciu o swoje odczucia, doświadczenia, ewentualnie kryteria, które udało mu się znaleźć, o wszystkim rozstrzyga. Ale w ten sposób podmiot staje się rzeczywistością wyizolowaną, a jego punkty odniesienia zmieniają się, jak ksiądz powiedział, z dnia na dzień. W tradycji chrześcijańskiej sumienie oznacza «wspólną wiedzę» (con-scientia), czyli że my, nasza istota jest otwarta, może słuchać głosu samego bytu, głosu Boga. A zatem głos wielkich wartości jest zapisany w naszym bycie, i wielkość człowieka polega właśnie na tym, że nie jest zamknięty w sobie, nie ogranicza się do rzeczy materialnych, wymiernych, ale jest wewnętrznie otwarty na rzeczy istotne, zdolny do słuchania. W głębi naszej istoty możemy słuchać nie tylko o potrzebach danej chwili, o sprawach materialnych, ale możemy usłyszeć głos samego Stwórcy i dzięki temu wiemy, co jest dobre, a co złe. Ale oczywiście tę zdolność słuchania trzeba kształtować i rozwijać. Na tym właśnie polega zadanie głoszenia, które wypełniamy w Kościele: rozwijać tę wielką, daną człowiekowi przez Boga umiejętność słuchania głosu prawdy, i tym samym głosu wartości. A zatem powiedziałbym, że w pierwszej kolejności powinniśmy uświadamiać ludziom, że w naszej naturze zawiera się pewne przesłanie moralne, przesłanie Boże, które trzeba odczytać i które możemy stopniowo coraz lepiej poznawać, otwierając się wewnętrznie i rozwijając naszą zdolność słuchania. A teraz konkretnie, jak uczyć słuchania, co zrobić, aby człowiek potrafił słuchać pomimo całego współczesnego ogłuszania, jak przywrócić mu ów słuch, jak sprawić, żeby odzyskał ową zdolność słuchania, która byłaby naprawdę wielkim wydarzeniem, owym chrzcielnym Effata, otwarciem wewnętrznych zmysłów. Ja, patrząc na sytuację, w jakiej się znajdujemy, zaproponowałbym rozwiązanie na wpół świeckie, na wpół religijne — drogę wiary. Wszyscy dziś widzimy, że człowiek jest zdolny zniszczyć podstawę swego życia, swą ziemię, a zatem, nie możemy już dalej robić z tą ziemią, z rzeczywistością, która została nam powierzona, tego, co nam się podoba i co w danym momencie wydaje się nam użyteczne i obiecujące, ale musimy szanować wewnętrzne prawa stworzenia, tej ziemi, poznać te prawa i ich przestrzegać, jeśli chcemy przeżyć. A zatem owo posłuszeństwo głosowi ziemi, istnienia, jest ważniejsze dla naszego przyszłego szczęścia niż aktualne tendencje, chwilowe zachcianki. Tak więc pierwszym kryterium, które trzeba brać pod uwagę, jest fakt, że samo istnienie, nasza ziemia do nas mówi, a my, jeśli chcemy przeżyć, musimy słuchać i zrozumieć to przesłanie ziemi. A jeśli powinniśmy być posłuszni głosowi ziemi, to tym bardziej powinniśmy być posłuszni głosowi ludzkiego życia. Mamy nie tylko dbać o ziemię, ale także szanować drugiego człowieka, innych ludzi. Zarówno drugiego w jego jedyności jako osobę, jako mojego bliźniego, jak i innych jako wspólnotę, która żyje w świecie i która musi żyć razem. I widzimy, że jedynie gdy w pełni szanujemy to Boże stworzenie, ten Boży obraz, jakim jest człowiek, tylko gdy szanujemy współistnienie na ziemi, możemy iść naprzód. I w ten sposób przekonujemy się, że potrzebujemy wielkich doświadczeń moralnych ludzkości, które zrodziły się ze spotkania z drugim, ze wspólnotą, potrzebujemy doświadczenia, że ludzka wolność jest zawsze wolnością dzieloną z innymi i może istnieć tylko wtedy, gdy korzystamy z naszych wolności, szanując wartości, które są wspólne nam wszystkim. Wydaje mi się, że w ten sposób można ukazać, że konieczne jest posłuszeństwo głosowi bytu, respektowanie godności drugiego, liczenie się z koniecznością przeżywania razem naszych wolności jako wolności wszystkich, i że z tych względów trzeba uświadomić sobie, jaką wartość ma stworzenie możliwości, by ludzie żyli godnie we wspólnocie. W ten sposób, jak już wspomniałem, dochodzimy do wielkich doświadczeń ludzkości, w których wyraża się głos bytu, a przede wszystkim do doświadczeń tej wielkiej pielgrzymki Ludu Bożego poprzez dzieje, która rozpoczęła się od Abrahama, w której nie tylko odkrywamy podstawowe ludzkie doświadczenia, ale możemy, poprzez te doświadczenia, usłyszeć głos samego Stworzyciela, który nas kocha i który z nami rozmawiał. I w tym kontekście, gdy szanuje się ludzkie doświadczenia, które wskazują nam drogę na dziś i na jutro, wydaje mi się, że Dziesięć Przykazań zawsze posiada pierwszorzędne znaczenie, a to dlatego, że są dla nas wielkimi drogowskazami. Dziesięć Przykazań, odczytanych na nowo i realizowanych w świetle Chrystusa, w świetle życia Kościoła i jego doświadczeń, wskazuje pewne istotne i podstawowe wartości: czwarte i szóste przykazanie mówią o znaczeniu naszego ciała, przestrzeganiu praw ciała, płciowości i miłości, wartości wiernej miłości, rodziny; piąte przykazanie wskazuje na wartość życia, także na wartość życia wspólnego; siódme przykazanie wskazuje na wartość dzielenia się dobrami ziemi, sprawiedliwego podziału tych dóbr, zarządzanie Bożym stworzeniem; ósme przykazanie ukazuje wielką wartość prawdy. Jeśli zatem w czwartym, piątym i szóstym przykazaniu mowa jest o miłości bliźniego, w siódmym jest mowa o prawdzie. A wszystko to nie sprawdza się w praktyce bez komunii z Bogiem, bez poszanowania Boga i bez obecności Boga w świecie. W świecie, w którym nie ma Boga, zawsze panuje samowola i egoizm. Tylko wtedy, gdy pojawia się Bóg, jest światło, jest nadzieja. Nasze życie ma sens, którego nie musimy sami tworzyć, bo on nas poprzedza, prowadzi nas. A zatem, w ten sposób, powiedziałbym, podejmujemy razem drogi, które dziś nawet człowiek o świeckiej świadomości może z łatwością zobaczyć, i staramy się kierować ku głosom głębszym, do prawdziwego głosu sumienia, który przemawia w wielkiej tradycji modlitwy, moralnego życia Kościoła. W ten sposób, jak sądzę, dzięki cierpliwemu wychowaniu wszyscy możemy się uczyć, jak żyć i jak znaleźć prawdziwe życie.

Ks. Daniele: Do regionu Veneto napływa bardzo wielu imigrantów, w tym znaczna ilość niechrześcijan. Ta sytuacja rodzi potrzebę nowej ewangelizacji w naszych diecezjach. Z tym jednak wiążą się pewne trudności, ponieważ musimy pogodzić wymóg głoszenia Ewangelii z wymogiem pełnego szacunku dialogu z innymi religiami. Jakie wskazówki duszpasterskie może nam dać Wasza Świątobliwość?

Wy oczywiście znacie tę sytuację lepiej ode mnie, z bliska. I dlatego nie mogę chyba dać wam wielu praktycznych rad, ale mogę powiedzieć, że podczas wszystkich wizyt ad limina, zarówno biskupów azjatyckich, afrykańskich, latynoamerykańskich, jak i z całych Włoch, zawsze jestem informowany o tych sytuacjach. Jednolity świat już nie istnieje. Zwłaszcza u nas na Zachodzie są obecni przedstawiciele wszystkich kontynentów, innych religii, innych stylów życia. Przeżywamy nieustanne spotkanie, co upodabnia nas chyba do Kościoła antycznego, w którym występowała taka sama sytuacja. Chrześcijanie byli niepokaźną mniejszością — ziarnkiem gorczycy, które zaczynało rosnąć — otoczoną najróżniejszymi religiami i żyjącą w najróżniejszych warunkach. Powinniśmy zatem na nowo nauczyć się tego, co było doświadczeniem pierwszych pokoleń. Św. Piotr w Pierwszym Liście, w trzecim rozdziale, napisał: Musicie być zawsze gotowi «do uzasadnienia tej nadziei, która w was jest». W ten sposób mówił zwykłemu człowiekowi swoich czasów, zwykłemu chrześcijaninowi, o konieczności łączenia dialogu z głoszeniem. Nie powiedział w sposób formalny wszystkim: «Głoście Ewangelię». Powiedział: «Musicie umieć, być gotowi uzasadnić nadzieję, którą macie w sobie». Wydaje mi się, że to jest owa niezbędna synteza dialogu i głoszenia. Po pierwsze, w nas samych owa nadzieja musi być zawsze uzasadniona. Musimy być ludźmi, którzy żyją wiarą i o niej myślą, znają ją «od wewnątrz». W ten sposób w nas samych wiara zyskuje uzasadnienie, staje się rozumna.

Już samo rozważanie Ewangelii, a w tym wypadku głoszenie, homilia, katecheza, które uczą ludzi myśleć o wierze, stanowią istotny element tego połączenia dialogu i głoszenia. My sami musimy myśleć według wiary, żyć wiarą i jako kapłani znajdować różne sposoby na to, by ją uobecniać, tak aby nasi katolicy, chrześcijanie nabrali przekonania, stali się gotowi i zdolni uzasadniać swą wiarę. To głoszenie, przez które przekazuje się wiarę świadomości współczesnego człowieka, musi odbywać się w rozmaitych formach. Homilia i katecheza to niewątpliwie podstawowe formy głoszenia, ale oprócz nich istnieją jeszcze inne okazje do spotkania — seminaria na temat wiary, ruchy świeckich itp. — kiedy mówi się o wierze i uczy się jej. Dzięki temu potrafimy przede wszystkim stawać się naprawdę bliźnimi niechrześcijan; tutaj przeważają prawosławni i protestanci, ale są też wyznawcy innych religii, muzułmanie i inni. Pierwsza rzecz to żyć z nimi, uznając ich za bliźnich, naszych bliźnich. A zatem przeżywać miłość bliźniego jako wyraz naszej wiary. Sądzę, że samo to jest już bardzo wyraźnym świadectwem, a także formą głoszenia: żyć naprawdę miłością bliźniego w stosunku do tych innych, uznać ich za naszych bliźnich, aby mogli się przekonać, że to dla nich jest przeznaczona ta «miłość bliźniego». I jeśli tak jest, to łatwiej przychodzi nam ukazać źródło takiego postępowania — tej naszej postawy, czyli to, że miłość bliźniego jest wyrazem naszej wiary. A zatem w dialogu nie możemy od razu podejmować dyskusji o wielkich tajemnicach wiary; jakkolwiek muzułmanie mają pewną wiedzę o Chrystusie, negującą Jego bóstwo, uznają Go przynajmniej za wielkiego proroka. Żywią miłość do Matki Bożej. A sprawą praktyczną, możliwą do urzeczywistnienia i konieczną, jest dążenie do zasadniczej zgody w kwestii wartości, według których trzeba żyć. Również w tym wypadku mamy wspólny skarb, ponieważ wywodzą się z religii Abrahamowej, na nowo zinterpretowanej i przeżywanej na nowe sposoby, które wymagają jeszcze analizy, a do których będziemy musieli się w końcu ustosunkować. Ale wielkie podstawowe doświadczenie, jakim jest Dziesięć Przykazań, jest aktualne, i to wydaje mi się sprawą, którą należy pogłębić. Przejście do wielkich tajemnic wydaje mi się niełatwym krokiem, którego nie dokonuje się podczas wielkiego spotkania. Ziarno powinno zakorzenić się w sercu, aby mogła dojrzewać odpowiedź wiary w bardziej specyficznych dialogach. Natomiast to, co możemy i powinniśmy robić, to dążyć do porozumienia w kwestii podstawowych wartości, zawartych w Dziesięciu Przykazaniach, streszczających się w miłości bliźniego i miłości Boga, i w ten sposób przejawiających się w różnych dziedzinach życia. Idziemy przynajmniej wspólną drogą do Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Boga, który ostatecznie jest Bogiem o ludzkim obliczu, Bogiem obecnym w Jezusie Chrystusie. Ale o ile tego ostatniego kroku trzeba dokonać w bliskich, osobistych spotkaniach czy w małych grupach, o tyle dążenie do tego Boga, od którego pochodzą te wartości umożliwiające wspólne życie, wydaje mi się możliwe również podczas większych spotkań. A zatem mamy tu do czynienia, jak mi się wydaje, z pewną formą głoszenia pokornego, cierpliwego, które czeka, ale które już teraz ukazuje w sposób konkretny nasze życie według sumienia oświeconego przez Boga.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama