Wigilia paschalna

Nie ma go tutaj, Zmartwychwstał - Homilie i przemówienia wygłoszone w Wielkim Tygodniu w pierwszym roku pontyfikatu - fragmenty

Wigilia paschalna

Benedykt XVI / Józef Ratzinger (papież)

Nie ma go tutaj, Zmartwychwstał

Homilie i przemówienia wygłoszone w Wielkim Tygodniu w pierwszym roku pontyfikatu

ISBN: 978-83-60703-02-1

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007



Wigilia paschalna

Bazylika Świętego Piotra

Wieka Sobota 15 kwietnia 2006 roku

Homilia

„Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu” (Mk 16, 6). Tymi słowami posłaniec Boga, odziany w światło, zwraca się do kobiet, które szukają ciała Jezusa w grobie. W tę świętą noc Ewangelista zwraca się jednak również do nas: Jezus nie jest kimś, kto należy do przeszłości. On żyje i jako żyjący idzie przed nami; wzywa nas, abyśmy podążali za Nim i w ten sposób znaleźli drogę życia.

„Powstał, nie ma Go tu”. Kiedy Jezus po raz pierwszy mówił uczniom o krzyżu i o zmartwychwstaniu, ci, schodząc z Góry Przemienienia, pytali siebie nawzajem, co to znaczy „powstać z martwych” (por. Mk 9, 10). W Wielkanoc cieszymy się, gdyż Chrystus nie pozostał w grobie, Jego ciało nie uległo zepsuciu; Chrystus należy do świata żywych, a nie do świata umarłych; cieszymy się, gdyż On — jak to głosimy w czasie obrzędu poświęcenia paschału — jest Alfą i zarazem Omegą, a zatem istnieje nie tylko wczoraj, ale również dzisiaj i na całą wieczność (por. Hbr 13, 8). W pewien sposób zmartwychwstanie pozostaje jednak tak bardzo poza naszym horyzontem, tak bardzo poza wszelkimi naszymi doświadczeniami, że w swoim wnętrzu nadal prowadzimy rozmowę uczniów: na czym właściwie polega „zmartwychwstanie”? Co oznacza dla nas, dla świata i dla całej historii? Pewien niemiecki teolog stwierdził ironicznie, że cud ożywionego trupa — jeśli tak rzeczywiście było, w co on sam nie wierzył — byłby ostatecznie bez znaczenia, gdyż nie miałby z nami żadnego związku. W istocie, jeśli tylko ktoś jeden został kiedyś wskrzeszony, to w jaki sposób miałoby to dotyczyć nas? Zmartwychwstanie Chrystusa jest jednak czymś więcej, jest czymś innym. Jest ono — jeśli możemy w tym przypadku użyć języka teorii ewolucji — największą „mutacją”, absolutnie decydującym skokiem w całkowicie nowy wymiar, czymś, co nigdy się nie zdarzyło w długich dziejach życia i jego rozwoju: skokiem w całkowicie nowy porządek, który dotyczy również nas i całych dziejów.

Dyskusja, którą rozpoczęli uczniowie, dotyczyłaby zatem następujących pytań: Co się wówczas zdarzyło? Co to znaczy dla nas, dla całego świata i dla mnie osobiście? Przede wszystkim: Co się zdarzyło? Jezusa nie ma w grobie. Przeszedł do nowego życia. Jak mogło się to jednak dokonać? Jakie moce tutaj działały? Decydujące jest to, że Jezus nie był sam, że nie był zamknięty we własnym „Ja”. Był zjednoczony z żyjącym Ojcem, był z Nim zjednoczony tak głęboko, że stanowili jedną istotę. Znajdował się w ramionach Tego, który jest samym życiem, a gest ten nie tylko wyrażał uczucia, lecz obejmował całe Jego istnienie. Jego życie nie należało tylko do Niego, lecz było egzystencjalną komunią z Bogiem i z istnieniem w Bogu; dlatego nie mógł zostać całkowicie pozbawiony życia. Powodowany miłością, mógł siebie wydać na śmierć, ale właśnie w ten sposób ostatecznie ją pokonał, gdyż obecna była w Nim pełnia życia. Był zjednoczony z niezniszczalnym życiem, tak że poprzez śmierć życie to rozkwitło na nowo. Popatrzmy na to jeszcze z innej strony. Jego śmierć była aktem miłości. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus, wyprzedzając swoją śmierć, przemienił ją w dar z siebie. Konkretnie — Jego egzystencjalna komunia z Bogiem była egzystencjalną komunią z Bożą miłością, a ta miłość jest mocą, która jest silniejsza od śmierci. Zmartwychwstanie było niejako eksplozją światła, eksplozją miłości, która rozerwała nierozdzielny dotąd splot „stawania się i śmierci”. Stała się początkiem nowego wymiaru bycia i życia, w który została włączona również przemieniona materia i poprzez który powstaje nowy świat.

Jest rzeczą oczywistą, że wydarzenie to nie jest czymś przeszłym, czymś, co ostatecznie pozostawałoby dla nas bez znaczenia. Jest to jakościowy skok w dziejach „ewolucji” i całego życia — skok ku nowemu, przyszłemu życiu, ku nowemu światu, który od momentu pojawienia się Chrystusa przenika już nasz świat, przemienia go i pociąga ku sobie. Jak się to dzieje? Jak wydarzenie to może rzeczywiście dotknąć mojej osoby i pociągnąć moje życie ku temu, co wyższe? Odpowiedź, która na pierwszy rzut oka jest być może zaskakująca, chociaż całkowicie zgodna z prawdą, brzmi tak: Wydarzenie to dotyka mnie poprzez wiarę i chrzest. Dlatego chrzest jest częścią Wigilii Paschalnej, co podkreśla fakt, że również podczas tej celebracji udzielimy sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego dorosłym osobom pochodzącym z różnych krajów. Chrzest oznacza właśnie to, że nie mamy tu do czynienia z wydarzeniem z przeszłości. Jakościowy skok w dziejach powszechnych dotyka mnie i pociąga. Chrzest jest czymś odmiennym od socjalizacji eklezjalnej, od nieco już niemodnego i skomplikowanego rytuału przyjmowania ludzi do Kościoła. Jest też czymś więcej niż zwykłe obmycie, nie jest tylko oczyszczeniem i upiększeniem duszy. Jest rzeczywiście śmiercią i zmartwychwstaniem, odrodzeniem, przemienieniem w nowe życie.

Jak możemy to pojąć? Myślę, że to, co dokonuje się w chrzcie, stanie się dla nas jaśniejsze, gdy popatrzymy na małą biografię duchową, którą Święty Paweł zostawił nam w Liście do Galatów. Kończy się ona słowami, które wyrażają jej sedno: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). Żyję, ale już nie ja. Ja, istotna tożsamość człowieka — tego człowieka, czyli Pawła — została zmieniona. Paweł istnieje nadal i jednocześnie nie istnieje. Przeszedł przez to „nie” i nadal trwał w owym „nie”: Ja, ale już „nie” ja. Paweł nie opisuje tu doświadczenia mistycznego, które być może było jego udziałem i które mogłoby nas interesować najwyżej z historycznego punktu widzenia. Nie, owe słowa są wyrazem tego, co dokonało się we chrzcie. Moje własne „Ja” zostaje mi zabrane i włączone w nowy, większy podmiot. A zatem moje „Ja” nadal istnieje, ale w sposób przemieniony, przeobrażony, otwarty poprzez włączenie w Innego, w którym otrzymuje nową przestrzeń swego istnienia. Święty Paweł pokazuje nam tę samą rzecz z innego punktu widzenia, kiedy w trzecim rozdziale Listu do Galatów mówi o „obietnicy”, stwierdzając, że została ona dana tylko jednemu — Chrystusowi. Tylko On niesie w sobie całą „obietnicę”. Co zatem dzieje się z nami? Staliście się kimś jednym w Chrystusie — odpowiada Święty Paweł (por. Ga 3, 28). Nie jedną rzeczą, lecz kimś jednym, jedynym — jedynym nowym podmiotem. To wyzwolenie naszego „Ja” z jego izolacji, owo odnalezienie się w nowym podmiocie jest odnalezieniem szerokości Boga i włączeniem się w życie, które już teraz wyszło poza kontekst „stawania się i śmierci”. Wielka eksplozja zmartwychwstania dotknęła nas w chrzcie, aby nas pociągnąć. Tym samym zostaliśmy przyjęci do nowego wymiaru życia, w który — pośród udręk naszego czasu — w pewien sposób zostaliśmy już włączeni. Znaczenie bycia ochrzczonym, bycia chrześcijaninem polega właśnie na przeżywaniu własnego życia jako nieustannego wkraczania w tę otwartą przestrzeń. Na tym właśnie polega radość wigilii wielkanocnej. Zmartwychwstanie nie przeminęło, lecz dotknęło nas i porwało. Uchwyciliśmy się zmartwychwstałego Pana i wiemy, że On trzyma nas równie mocno nawet wówczas, gdy nasze ręce słabną. Trzymamy się Jego ręki, a w ten sposób wszyscy trzymamy się za ręce, stajemy się jednym podmiotem, nie tylko jedną rzeczą. Ja, ale już „nie” ja — to jest formuła chrześcijańskiej egzystencji, która płynie ze chrztu, formuła zmartwychwstania wewnątrz czasu. Ja, ale już „nie” ja — to formuła, która sprzeciwia się wszelkim ideologiom przemocy, i program, który przeciwstawia się zepsuciu i dążeniu do władzy i posiadania.

„Ja żyję i wy żyć będziecie” — w Ewangelii według Świętego Jana Jezus mówi te słowa do swoich uczniów, czyli do nas (14, 19). Będziemy żyli poprzez egzystencjalną komunię z Nim, poprzez włączenie w Tego, który jest samym życiem. Życia wiecznego, nieśmiertelności nie mamy w nas i dzięki nam, lecz dzięki relacji — poprzez egzystencjalną komunię z Tym, który jest Prawdą i Miłością, jest wieczny, jest samym Bogiem. Sama niezniszczalność duszy nie mogłaby nadać sensu życiu wiecznemu, nie mogłaby uczynić z niego prawdziwego życia. Życie otrzymujemy dzięki miłości Tego, który jest Życiem; otrzymujemy je dzięki życiu z Nim i miłowaniu z Nim. Ja, ale już „nie” ja: jest to droga krzyża, która „krzyżuje” egzystencję zamkniętą we własnym „Ja” i w ten sposób prowadzi nas do prawdziwej i trwałej radości.

Przepełnieni radością, możemy zatem śpiewać wraz z Kościołem słowa Exultetu: „Weselcie się już, zastępy aniołów (...), raduj się, ziemio”. Zmartwychwstanie jest wydarzeniem kosmicznym, które obejmuje niebo i ziemię i łączy je ze sobą. Wraz z Exultetem możemy głosić: „Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały (...) oświeca ludzkość swoim światłem i z Tobą żyje i króluje na wielki wieków”.

Amen!

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama