Iść za Chrystusem znaczy przyswajać sobie Jego styl życia

Homilia podczas Nieszporów w Mariazell - podróż do Austrii 7-9.09.2007


Benedykt XVI

8 września — Mariazell. Nieszpory w sanktuarium dla duchowieństwa, zakonników i seminarzystów

Iść za Chrystusem znaczy przyswajać sobie Jego styl życia

8 września o godz. 16.50 Ojciec Święty spotkał się w sanktuarium w Mariazell z kapłanami, zakonnikami, osobami konsekrowanymi i seminarzystami i wspólnie z nimi odprawił Nieszpory ze święta Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Nieszpory poprzedziła krótka liturgia światła, poprzez którą uczestnicy nabożeństwa pragnęli wyrazić duchową jedność z uczestnikami III Europejskiego Zgromadzenia Ekumenicznego, które od 2 do 8 września odbywało się w Sybinie w Rumunii. Diakon zapalił paschał, a od niego zapalił swą świecę przedstawiciel niekatolickich Kościołów i Wspólnot kościelnych i zaniósł ją Papieżowi. Następnie od tego samego paschału — ustawionego przy katedrze Następcy Piotra — zapalili świece wszyscy uczestnicy liturgii. Po Nieszporach Papież poprowadził procesję do kaplicy cudownej figurki, gdzie odśpiewano Litanię Loretańską. Poniżej zamieszczamy papieską homilię wygłoszoną w czasie Nieszporów.

Czcigodni i drodzy Współbracia w posłudze kapłańskiej, drogie Osoby konsekrowane, drodzy Przyjaciele!

Zgromadziliśmy się w czcigodnej bazylice naszej Magna Mater Austriae w Mariazell. Od wielu pokoleń ludzie modlą się tutaj, aby uzyskać pomoc Matki Bożej. Również i my czynimy to dzisiaj. Pragniemy wraz z Nią sławić ogromną dobroć Boga i wyrazić Panu naszą wdzięczność za wszystkie doznane dobrodziejstwa, zwłaszcza za wielki dar wiary. Chcemy Jej również powierzyć sprawy, które nam leżą na sercu: chcemy prosić Ją o opiekę nad Kościołem, wypraszać za Jej wstawiennictwem dar dobrych powołań dla naszych diecezji i wspólnot zakonnych; pragniemy prosić Ją o pomoc dla rodzin oraz o miłosierną modlitwę za wszystkich ludzi szukających wyzwolenia z grzechu oraz nawrócenia i wreszcie chcemy powierzyć Jej matczynej opiece wszystkich chorych i osoby w podeszłym wieku. Oby wielka Matka Austrii i Europy pomogła nam wszystkim dokonać głębokiej odnowy wiary i życia!

Drodzy przyjaciele, jako kapłani, zakonnicy i zakonnice służycie misji Jezusa Chrystusa. Podobnie jak dwa tysiące lat temu Jezus powołał ludzi, by poszli za Nim, tak i dzisiaj, słysząc Jego wezwanie, młodzi mężczyźni i kobiety podejmują drogę, zafascynowani Jego Osobą, i powodowani pragnieniem ofiarowania swojego życia w służbie Kościoła, oddają je, by pomagać ludziom. Mają odwagę pójść za Chrystusem i chcą być Jego świadkami. Życie będące naśladowaniem Chrystusa jest w istocie ryzykownym przedsięwzięciem, ponieważ zawsze zagraża nam grzech, brak wolności oraz pokusa odejścia. Dlatego wszyscy potrzebujemy Jego łaski, podobnie jak Maryja, która otrzymała ją w pełni. Uczmy się zawsze patrzeć na Chrystusa, jak czyniła to Maryja, Jego obierając za wzór. Możemy uczestniczyć w uniwersalnej misji zbawienia Kościoła, którego On jest Głową. Pan wzywa kapłanów, zakonników, zakonnice i świeckich, by szli do świata, wchodzili w jego złożoną rzeczywistość, by w nim współpracować w budowaniu Królestwa Bożego. Czynią to na wiele różnorakich sposobów: przez głoszenie słowa, budowanie wspólnoty, przez rozliczne posługi duszpasterskie, przez czynną miłość i praktykowanie miłosierdzia, przez wiedzę i badania naukowe podejmowane w duchu apostolskim, przez dialog z kulturą środowiska, przez krzewienie upragnionej przez Boga sprawiedliwości oraz w nie mniejszym stopniu przez oddawanie się w skupieniu kontemplacji Boga Trójjedynego i wspólnotowe oddawanie Mu chwały.

Pan zachęca was do włączania się w pielgrzymowanie Kościoła «jego drogą przez dzieje». Zachęca was, byście razem z Nim stali się pielgrzymami i uczestniczyli w Jego życiu, które dzisiaj nadal jest Drogą Krzyżową i drogą Zmartwychwstałego przez Galileę naszego życia. Jest to jednak zawsze jeden i ten sam Pan, wzywający nas do jednej wiary na mocy jednego chrztu. Pójście Jego drogą oznacza zatem dwie rzeczy: wymiar krzyża — z niepowodzeniami, cierpieniami, niezrozumieniem, a nawet z pogardą i prześladowaniem — ale także doświadczenie głębokiej radości w Jego służbie oraz doznanie wielkiej pociechy, jaką daje spotkanie z Nim. Podobnie jak cały Kościół, tak i poszczególne parafie, wspólnoty oraz każdy ochrzczony chrześcijanin wywodzą swoją misję z doświadczenia Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.

Istotą misji Jezusa Chrystusa i wszystkich chrześcijan jest głoszenie Królestwa Bożego. Dla Kościoła, kapłanów, zakonników i zakonnic, jak również dla wszystkich ochrzczonych owo głoszenie w imię Chrystusa oznacza bycie w świecie Jego świadkami. Królestwo Boże bowiem to sam Bóg, który staje się obecny pośród nas i za naszym pośrednictwem króluje. Dlatego budowanie Królestwa Bożego dokonuje się, gdy Bóg żyje w nas, a my niesiemy Boga światu. Wy czynicie to, dając świadectwo o «sensie» zawartym w stwórczej miłości Bożej i przeciwstawiającym się wszelkiemu bezsensowi i wszelkiej rozpaczy. Jesteście wśród tych, którzy mozolnie szukają tego sensu; jesteście wśród tych, którzy pragną nadać życiu konkretny kształt. Modląc się i prosząc, stajecie się orędownikami tych, którzy szukają Boga, którzy są w drodze do Boga. Dajecie świadectwo nadziei, która wbrew wszelkiej, niemej lub jawnej, rozpaczy wskazuje na wierność i pełną miłości troskę Boga. Dzięki temu jesteście z tymi wszystkimi, którzy uginają się pod ciężarem losu i nie potrafią uwolnić się od jego jarzma. Dajecie świadectwo tej Miłości, która oddaje się za ludzi i w ten sposób zwyciężyła śmierć. Jesteście z tymi, którzy nigdy nie zaznali miłości, którzy nie potrafią już wierzyć w życie. W ten sposób przeciwstawiacie się rozlicznym formom ukrytej lub jawnej niesprawiedliwości, jak również szerzącej się pogardzie dla ludzi. Tak więc, drodzy bracia i siostry, całe wasze życie powinno być, podobnie jak życie Jana Chrzciciela, wielkim, żywym wskazywaniem na Jezusa Chrystusa, wcielonego Syna Bożego. Jezus powiedział o Janie, że był «lampą, co płonie i świeci» (J 5, 35). Bądźcie również i wy takimi lampami! Niech wasze światło świeci w społeczeństwie, w polityce, w świecie ekonomii, w świecie kultury i badań naukowych. Nawet jeśli jest to nikłe światło pośród wielu błędnych ogni, czerpie ono swoją siłę i blask od wielkiej Gwiazdy Zarannej, zmartwychwstałego Chrystusa, którego światło jaśnieje — pragnie jaśnieć poprzez nas — i nigdy nie zagaśnie.

Iść za Chrystusem — a my pragniemy iść za Nim — iść za Chrystusem znaczy w coraz większym stopniu podzielać uczucia Jezusa i przyswajać sobie Jego styl życia. Mówi nam o tym List do Filipian: «To dążenie niech was ożywia, ono też [było] w Chrystusie» (2, 5). Mottem tych dni są słowa: «Patrzeć na Chrystusa». Patrząc na Niego, wielkiego Mistrza życia, Kościół odkrył trzy charakterystyczne cechy, widoczne w zasadniczej postawie Jezusa. Te trzy charakterystyczne cechy — zgodnie z Tradycją nazywamy je «radami ewangelicznymi» — stały się decydującymi elementami życia będącego radykalnym pójściem za Chrystusem; są to ubóstwo, czystość i posłuszeństwo. Zastanówmy się teraz nad tymi cechami.

Jezus Chrystus, będąc bogaty we wszelkie bogactwo Boga, stał się dla nas ubogim, jak mówi św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian (por. 8, 9). Są to niewyczerpane słowa, nad którymi powinniśmy się wciąż zastanawiać. A w Liście do Filipian czytamy: «Ogołocił samego siebie i uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci krzyżowej» (por. 2, 7 nn.). On, który stał się ubogim, nazwał ubogich «błogosławionymi». Św. Łukasz w swojej wersji Błogosławieństw daje nam do zrozumienia, że to stwierdzenie — nazwanie ubogich błogosławionymi — odnosi się niewątpliwie do ludzi ubogich, naprawdę ubogich w Izraelu w tamtych czasach, gdzie istniała rażąca różnica między bogaczami a ubogimi. Jednakże św. Mateusz w swojej wersji Błogosławieństw wyjaśnia nam, że zwykłe ubóstwo materialne jako takie samo nie gwarantuje jeszcze bliskości Boga, ponieważ serce może być twarde i pełne żądzy bogactwa. Mateusz — podobnie jak całe Pismo Święte — daje nam do zrozumienia, że w każdym wypadku Bóg jest z ubogimi w szczególny sposób. Tak więc staje się jasne: chrześcijanin dostrzega w nich Chrystusa, czekającego na niego, oczekującego na jego zaangażowanie. Kto pragnie iść za Chrystusem w sposób radykalny, musi wyrzec się dóbr materialnych. Musi jednak przeżywać to ubóstwo na wzór Chrystusa, stając się wewnętrznie wolnym dla bliźniego. Dla wszystkich chrześcijan, a zwłaszcza dla nas kapłanów, dla zakonników i zakonnic, dla pojedynczych osób oraz dla całych wspólnot sprawa ubóstwa i ubogich powinna być zawsze na nowo przedmiotem poważnego rachunku sumienia. Uważam, że właśnie w naszej sytuacji, kiedy nie powodzi się nam źle, gdy nie jesteśmy ubodzy, powinniśmy zastanowić się w szczególności nad tym, jak szczerze przeżywać to powołanie. Chciałbym to polecić waszej — naszej — uwadze przy rachunku sumienia.

By dobrze zrozumieć, co znaczy czystość, za punkt wyjścia powinniśmy przyjąć jej właściwy sens. I znów odkrywamy go jedynie patrząc na Jezusa Chrystusa. Życie Jezusa było ukierunkowane dwojako — na Ojca i na ludzi. W Piśmie Świętym poznajemy Go jako osobę, która się modli, spędza całe noce na rozmowie z Ojcem. Modląc się, włączał On swoje człowieczeństwo oraz człowieczeństwo nas wszystkich w synowską relację z Ojcem. Ten dialog stawał się następnie zawsze nowym posłaniem do świata, do nas. Misja prowadziła Go do czystego i niepodzielnego oddania się ludziom. W świadectwach zawartych w Piśmie Świętym nie ma w Jego życiu ani jednej chwili, w której w Jego postępowaniu wobec ludzi można by zauważyć jakiś ślad osobistego interesu lub egoizmu. Jezus kochał ludzi w Ojcu, począwszy od Ojca — i tak kochał ich w tym, czym rzeczywiście są, w ich prawdziwej istocie, w ich rzeczywistości. Wniknięcie w te uczucia Jezusa Chrystusa — w Jego życie w pełnej komunii z żywym Bogiem oraz w czystej komunii z ludźmi, bycie bez reszty do ich dyspozycji — to wniknięcie w uczucia Jezusa Chrystusa zainspirowało Pawła do teologii i praktyki życia odpowiadających słowom Jezusa o bezżeństwie ze względu na Królestwo niebieskie (por. Mt 19, 12). Kapłani, zakonnicy i zakonnice nie są w życiu pozbawieni międzyludzkich relacji. Przeciwnie, czystość oznacza — i od tego chciałem zacząć — intensywną relację. Konkretnie jest to relacja z żywym Chrystusem, a tym samym — również z Ojcem. Dlatego przez ślub czystości w celibacie nie oddajemy się indywidualizmowi czy życiu w izolacji, lecz uroczyście przyrzekamy, że oddamy całkowicie i bez zastrzeżeń w służbę Królestwu Bożemu — i konsekwentnie w służbę ludziom — głębokie relacje, do których jesteśmy zdolni i które otrzymujemy w darze. W ten sposób kapłani, zakonnice i zakonnicy stają się ludźmi nadziei: licząc całkowicie na Boga i tym samym pokazując, że Bóg jest dla nich rzeczywistością, tworzą w świecie przestrzeń dla Jego obecności — dla obecności Królestwa Bożego. Wy, drodzy kapłani, zakonnicy i zakonnice, wnosicie znaczący wkład: pośród całej zachłanności, całego egoizmu, który nie umie czekać, żądzy konsumpcji, wobec kultu indywidualizmu staramy się żyć bezinteresowną miłością do ludzi. Żyjemy nadzieją, która pozostawia Bogu zadanie urzeczywistnienia, ponieważ wierzymy, że On ją spełni. Co by się stało, gdyby w dziejach chrześcijaństwa nie istniały postaci będące drogowskazami dla ludu? Co by się stało z naszym światem, gdyby nie było kapłanów, gdyby nie było kobiet i mężczyzn w zakonach i wspólnotach życia konsekrowanego — osób, które swoim życiem dają świadectwo nadziei na pełniejsze zaspokojenie ludzkich pragnień oraz świadczą o miłości Bożej, przewyższającej wszelką ludzką miłość. Właśnie dzisiaj świat potrzebuje naszego świadectwa.

Przejdźmy teraz do posłuszeństwa. Jezus przez całe życie, od lat przeżywanych w ukryciu w Nazarecie aż do chwili śmierci na krzyżu, żył wsłuchując się w Ojca, w posłuszeństwie wobec Ojca. Weźmy, na przykład, noc na Górze Oliwnej. «Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie». Przez tę modlitwę Jezus włącza w swoją synowską wolę uparty opór nas wszystkich, przemienia nasz bunt w swoje posłuszeństwo. Jezus był mężem modlitwy. Przy tym wszystkim umiał jednak słuchać i być posłusznym: stał się «posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej» (Flp 2, 8). Chrześcijanie zawsze doświadczali tego, że zdając się na wolę Ojca, nie gubią się, lecz znajdują w ten sposób drogę do głębokiej tożsamości oraz wewnętrznej wolności. W Jezusie odkryli, że odnajduje samego siebie ten, kto się daje; staje się wolnym ten, kto wiąże się przez posłuszeństwo mające fundament w Bogu i ożywione poszukiwaniem Boga. Słuchanie Boga i bycie Mu posłusznym nie ma nic wspólnego z zewnętrznym przymusem i traceniem samego siebie. Jedynie pełniąc wolę Bożą, odkrywamy naszą prawdziwą tożsamość. Dawanie świadectwa o tym jest dzisiaj potrzebne światu właśnie ze względu na jego pragnienie «samorealizacji» i «samostanowienia».

Romano Guardini opowiada w swojej autobiografii, jak w krytycznym momencie swojej drogi, kiedy wiara jego dzieciństwa zaczynała się chwiać, została mu dana zasadnicza decyzja całego życia — nawrócenie — w spotkaniu ze słowem Jezusa, zgodnie z którym odnajduje samego siebie tylko ten, kto traci swe życie (por. Mk 8, 34 n.; J 12, 25). Bez powierzenia się, bez zatracenia siebie nie można odnaleźć samego siebie, nie ma samorealizacji. Ale potem nasuwa mu się pytanie: w jakim sensie wolno mi się zatracić? Komu mogę się oddać? Stało się dla niego jasne, że możemy oddać się całkowicie tylko wtedy, jeżeli czyniąc to, wpadamy w ręce Boga. Tylko w Nim możemy się ostatecznie zatracić i tylko w Nim możemy odnaleźć samych siebie. Potem jednak stanęło przed nim następne pytanie: Kim jest Bóg? Gdzie jest Bóg? I wtedy zrozumiał, że Bóg, któremu możemy się zawierzyć, to Bóg, który stał się konkretny i bliski w Jezusie Chrystusie. Ale na nowo zrodziło się pytanie: Gdzie znajdę Jezusa Chrystusa? Jak mogę oddać się Mu naprawdę? Odpowiedź, jaką Guardini znalazł po mozolnych poszukiwaniach, brzmi: Jezus jest obecny dla nas w sposób konkretny jedynie w swym ciele — w Kościele. Dlatego też posłuszeństwo woli Boga, posłuszeństwo Jezusowi Chrystusowi w praktyce powinno być bardzo konkretnie pokornym posłuszeństwem Kościołowi. Uważam, że również w odniesieniu do tego powinniśmy stale na nowo dokonywać głębokiego rachunku sumienia. Wszystko to zawiera się w modlitwie św. Ignacego Loyoli — w modlitwie, która zawsze wydaje mi się zbyt wielka, do tego stopnia, że niemal nie ośmielam się jej wypowiadać, a którą powinniśmy jednak stale na nowo, choć z trudem, odmawiać: «Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę, wszystko, co mam i co posiadam. Ty mi to, Panie, dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej woli. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy, o nic więcej nie proszę» (Ćwiczenia duchowne, 234).

Drodzy bracia i siostry! Teraz wrócicie do waszego środowiska życia, do miejsc waszej działalności kościelnej, duszpasterskiej, duchowej i ludzkiej. Nasza wielka Orędowniczka i Matka Maryja niech wyciągnie do was pomocną dłoń i otoczy opieką waszą działalność. Niech wstawia się za wami u swojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Wyrażając wdzięczność za waszą modlitwę i pracę w winnicy Pańskiej, proszę Boga, aby chronił i darzył pomyślnością was wszystkich, wszystkich ludzi, zwłaszcza młodych, tutaj w Austrii i w różnych krajach, z których wielu z was pochodzi. Z całego serca wszystkim błogosławię.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama