Pan niestrudzenie puka do drzwi człowieka

Katecheza podczas audiencji generalnej 13.02.2013

Pan niestrudzenie puka do drzwi człowieka W rozpoczynającym się okresie Wielkiego Postu odnówmy w sobie pragnienie nawrócenia, stwarzając większą przestrzeń dla działania Boga
(@Pontifex_pl)

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś, w Środę Popielcową, rozpoczynamy liturgiczny okres Wielkiego Postu, czterdziestu dni, które przygotowują nas do obchodów święta Zmartwychwstania Pańskiego; jest to okres szczególnego zaangażowania na naszej drodze duchowej. Liczba czterdzieści w Piśmie Świętym powtarza się wiele razy. W szczególności, jak wiemy, nawiązuje do czterdziestu lat, podczas których lud Izraela wędrował po pustyni: był to długi okres formacji, by stać się ludem Bożym, ale również długi okres, w którym pokusa niedochowania wierności przymierzu z Panem wciąż była obecna. Czterdzieści dni wędrował również prorok Eliasz, zanim dotarł do góry Boga, Horebu; tyle samo Jezus przebywał na pustyni przed rozpoczęciem publicznej działalności, gdzie był kuszony przez szatana. W dzisiejszej katechezie chciałbym skupić się właśnie na tym momencie ziemskiego życia Pana, o którym będziemy czytali w Ewangelii w najbliższą niedzielę.

Przede wszystkim pustynia, na którą udaje się Jezus, jest miejscem ciszy, ubóstwa, gdzie człowiek jest pozbawiony materialnego wsparcia i staje wobec fundamentalnych pytań egzystencji, musi zająć się tym, co istotne, i właśnie dlatego łatwiej mu spotkać Boga. Pustynia jest jednak także miejscem śmierci, ponieważ tam, gdzie nie ma wody, nie ma i życia, i jest ona miejscem osamotnienia, w którym człowiek silniej odczuwa pokusę. Jezus udaje się na pustynię i tam zostaje wystawiony na pokusę opuszczenia drogi wskazanej przez Ojca, by pójść innymi drogami, łatwiejszymi i światowymi (por. Łk 4, 1-13). W ten sposób On bierze na siebie nasze pokusy, niesie z sobą naszą nędzę, by pokonać szatana i otworzyć nam drogę do Boga, drogę nawrócenia.

Refleksja nad pokusami, na które wystawiony jest Jezus na pustyni, stanowi wezwanie dla każdego z nas, by odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: co naprawdę liczy się w moim życiu? W pierwszym kuszeniu diabeł mówi Jezusowi, żeby zamienił kamień w chleb, by zaspokoić głód. Jezus odpowiada, że człowiek żyje również chlebem, ale nie samym chlebem: bez odpowiedzi na głód prawdy, na głód Boga człowiek nie może się zbawić (por. ww. 3-4). W drugim kuszeniu diabeł ukazuje Jezusowi drogę władzy: wiedzie Go w górę i proponuje Mu panowanie nad światem; nie jest to jednak droga Boża: dla Jezusa jest jasne, że to nie władza światowa zbawia świat, lecz moc krzyża, pokory, miłości (por. ww. 5-8). W trzecim kuszeniu diabeł proponuje Jezusowi, by rzucił się ze szczytu narożnika świątyni jerozolimskiej, ażeby Bóg Go uratował za pośrednictwem swoich aniołów, a więc by dokonał czegoś sensacyjnego, wystawiając na próbę samego Boga; lecz odpowiedź brzmi, że Bóg nie jest przedmiotem, któremu możemy narzucić nasze warunki: On jest Panem wszystkiego (por. ww. 9-12). Jaka jest istota trzech pokus, na które zostaje wystawiony Jezus? Jest to propozycja instrumentalnego posłużenia się Bogiem dla własnych korzyści, dla własnej chwały i własnego sukcesu. A więc, krótko mówiąc, chodzi o to, by zająć miejsce Boga i usunąć Go z własnego życia, sugerując, że jest zbędny. Każdy powinien zatem zadać sobie pytanie: jakie miejsce zajmuje Bóg w moim życiu? Czy to On jest Panem, czy ja?

Zwalczanie pokusy, by podporządkować Boga swoim interesom bądź by Go zepchnąć w kąt, i nawrócenie się na właściwą hierarchię priorytetów, przyznanie Bogu pierwszego miejsca to droga, na którą chrześcijanin musi wchodzić wciąż na nowo. «Nawróćcie się», wezwanie, które usłyszymy wielokrotnie podczas Wielkiego Postu, oznacza, że mamy iść za Jezusem w taki sposób, by Jego Ewangelia była w życiu konkretnym przewodnikiem; oznacza pozwolić, by Bóg nas przemienił, przestać myśleć, że jesteśmy jedynymi budowniczymi naszej egzystencji; znaczy uznać, że jesteśmy stworzeniami, że zależymy od Boga, od Jego miłości, i jedynie «tracąc» nasze życie w Nim, możemy je zyskać. Wymaga to od nas podejmowania decyzji w świetle Słowa Bożego. Dziś nie można już być chrześcijaninem po prostu dlatego, że żyje się w społeczeństwie, które ma chrześcijańskie korzenie: również ten, kto przychodzi na świat w rodzinie chrześcijańskiej i jest wychowywany w sposób religijny, musi codziennie odnawiać wybór, jakim jest bycie chrześcijaninem, a więc przyznawać Bogu pierwsze miejsce, stając w obliczu pokus, które zsekularyzowany świat wciąż mu podsuwa, w obliczu krytycznego osądu wielu współczesnych.

Próby, na które dzisiejsze społeczeństwo wystawia chrześcijanina, są bowiem liczne i dotyczą życia osobistego oraz społecznego. Nie jest łatwo dochować wierności chrześcijańskiemu małżeństwu, praktykować miłosierdzie w życiu codziennym, przeznaczyć czas na modlitwę i wewnętrzne wyciszenie; nie jest łatwo publicznie sprzeciwiać się wyborom, które wielu uważa za oczywiste, takim: jak aborcja w przypadku niepożądanej ciąży, eutanazja w przypadku poważnych chorób czy selekcja embrionów, by zapobiegać chorobom dziedzicznym. Pokusa, by «odłożyć na bok» własną wiarę, jest zawsze obecna, a nawrócenie staje się odpowiedzią daną Bogu, która musi być wielokrotnie potwierdzana w życiu.

Przykładem i bodźcem są dla nas wielkie nawrócenia, takie jak nawrócenie św. Pawła na drodze do Damaszku bądź św. Augustyna, ale również w naszej epoce «zaćmienia» poczucia sacrum, łaska Boża działa i czyni cuda w życiu bardzo wielu osób. Pan niestrudzenie puka do drzwi człowieka w społecznych i kulturowych kontekstach, które wydają się pogrążone w sekularyzacji, jak było w przypadku prawosławnego Rosjanina Pawła Florenskiego. Po otrzymaniu wychowania całkowicie agnostycznego, tak że odczuwał on autentyczną niechęć do tego, czego uczono na lekcjach religii w szkole, uczony Florenski w pewnym momencie zawołał: «Nie, nie można żyć bez Boga!», i zmienił kompletnie swoje życie, zostając mnichem.

Myślę też o postaci Etty Hillesum, młodej Holenderki żydowskiego pochodzenia, która umarła w Auschwitz. Początkowo była daleko od Boga, lecz gdy odkryła Go, patrząc w głąb samej siebie, napisała: «Jest we mnie bardzo głęboka studnia. I w tej studni jest Bóg. Czasami udaje mi się do Niego dotrzeć, częściej przykrywają Go kamienie i piasek: wówczas Bóg jest zasypany. Muszę Go wydobyć» (Dziennik, 97). W swoim życiu, rozproszonym i niespokojnym, odnajduje Boga właśnie w wielkiej tragedii XX w., w Szoah. Ta młoda kobieta, wrażliwa i nieusatysfakcjonowana, po przeobrażeniu przez wiarę staje się kobietą pełną miłości i wewnętrznego pokoju, która potrafi powiedzieć: «Żyję nieustannie w zażyłości z Bogiem».

Świadectwo zdolności przeciwstawiania się ideologicznym ułudom własnego czasu, by wybrać poszukiwanie prawdy i otworzyć się na odkrycie wiary, złożyła inna kobieta naszych czasów, Amerykanka Dorothy Day. W swojej autobiografii wyznaje otwarcie, że uległa pokusie rozwiązania wszystkiego przez politykę, stając się zwolenniczką marksizmu: «Chciałam maszerować z manifestantami, iść do więzienia, pisać, wywierać wpływ na innych i zostawić światu moje marzenia. Ileż ambicji i szukania samej siebie w tym było!» Droga do wiary w środowisku tak bardzo zeświecczonym była szczególnie trudna, lecz łaska działa mimo wszystko, jak podkreśla ona sama: «Z pewnością czułam częściej potrzebę, by pójść do kościoła, uklęknąć, schylić głowę na modlitwie. Ślepy instynkt, można by powiedzieć, ponieważ nie byłam świadoma, że się modlę. Szłam jednak, zanurzałam się w atmosferze modlitwy...» Bóg doprowadził ją do świadomego wstąpienia do Kościoła, a życie poświęciła potrzebującym.

W naszej epoce niemało jest nawróceń polegających na powrocie osób, które otrzymały wychowanie chrześcijańskie, być może powierzchowne, i na wiele lat oddaliły się od wiary, a potem odkryły na nowo Chrystusa i Jego Ewangelię. W Księdze Apokalipsy czytamy: «Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną» (3, 20). Nasz człowiek wewnętrzny musi przygotować się na to, że odwiedzi Go Bóg, i właśnie dlatego nie może pozwolić, by zawładnęły nim złudzenia, pozory, rzeczy materialne.

W tym okresie Wielkiego Postu, w Roku Wiary, odnówmy nasze zaangażowanie na drodze nawrócenia, aby przezwyciężyć tendencję do zamykania się w sobie, a zrobić miejsce dla Boga, patrząc Jego oczami na codzienną rzeczywistość. Alternatywa, jaką tworzy z jednej strony zamknięcie w naszym egoizmie, a z drugiej otworzenie się na miłość Boga i innych, można by powiedzieć, odpowiada alternatywie pokus Jezusa: a więc alternatywie władzy ludzkiej i miłości krzyża, odkupienia widzianego jako sam dobrobyt materialny i odkupienia jako dzieła Boga, któremu dajemy prymat w życiu. Nawrócić się znaczy nie zamykać się w dążeniu do sukcesu, prestiżu, pozycji, lecz zabiegać o to, by każdego dnia w małych rzeczach prawda, wiara w Boga i miłość stały się rzeczą najważniejszą.

po polsku:

Drodzy polscy pielgrzymi! Dziś, w Środę Popielcową, rozpoczynamy okres Wielkiego Postu. Liturgia poprowadzi nas ku tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania Bożego Syna. Jest to droga nawrócenia i uświęcenia dzięki łasce Bożej, która wyprzedza nasze osobiste wysiłki ku przemianie życia i wierności Chrystusowi. Pamiętajmy, że modlitwa, post, jałmużna, a szczególnie sakramenty święte są jej niewyczerpanym źródłem.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

 

Dobrowolnie zrezygnowałem z posługi Następcy św. Piotra

Na początku audiencji generalnej Benedykt XVI jeszcze raz publicznie powiedział o swojej rezygnacji z urzędu Następcy Piotra. Oto jego słowa:

Drodzy Bracia i Siostry!

Jak wiecie — dziękuję za waszą sympatię! — zdecydowałem się zrezygnować z posługi, jaką Pan mi powierzył w dniu 19 kwietnia 2005 r. Uczyniłem to zupełnie dobrowolnie dla dobra Kościoła, po długiej modlitwie i przemyśleniu wszystkiego przed Bogiem, zgodnie z własnym sumieniem, w pełni świadomy powagi tego aktu, ale równocześnie przekonany o swojej niemożności kontynuowania posługi Piotrowej z takimi siłami, jakich ona wymaga. Podtrzymuje mnie i umacnia pewność, że Kościół jest Chrystusa, który nie przestanie go prowadzić i troszczyć się o niego. Dziękuję wszystkim za miłość i modlitwę, którymi mnie wspieraliście. Dziękuję! W tych niełatwych dla mnie dniach czułem prawie fizycznie moc modlitwy, którą dają mi miłość Kościoła i wasza modlitwa. Módlcie się nadal za mnie, za Kościół, za przyszłego Papieża. Pan będzie nas prowadził.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama