Dokumenty Soborów Powszechnych, t.I: Sobór Chalcedoński - List papieża Leona do Flawiana

Fragment książki: Dokumenty Soborów Powszechnych (325-757), t. I, Wydawnictwo WAM 2001

Dokumenty Soborów Powszechnych, t.I: Sobór Chalcedoński - List papieża Leona do Flawiana

ks. Arkadiusz Baron, Henryk Pietras SJ (opr.)

Dokumenty Soborów Powszechnych, t. I (325-787)

tom/numer: XXIV
Tekst grecki, łaciński, polski
ISBN: 83-7097-928-9
format: 156x232 mm
stron: 400
rok wydania: 2001

Uwaga: Wersja papierowa zawiera tekst oryginalny, wstęp, szczegółowe przypisy, bibliografię itp.
Zobacz także: Ks. prof. Tomasz Jelonek, Recenzja "Dokumentów Soborów powszechnych"


Sobór Chalcedoński (451)

Wprowadzenie

To największe w starożytności zgromadzenie biskupów zostało zwołane przez cesarza Marcjana dla odwołania postanowień tak zwanego „Soboru zbójeckiego”. Tenże został zwołany przez Teodozjusza II na 1 lipca 449 roku do Efezu, w sprawie Eutychesa, potępionego za głoszenie dwóch natur Chrystusa przed wcieleniem, a jednej po Wcieleniu(!).

Sobór Chalcedoński miał rozpocząć się 1 IX 451 w Nicei, przeniesiony jednak został do Chalcedonu i otworzył obrady 8 X. Potępiono na nim ustalenia „soboru zbójeckiego”, pozbawiono urzędu i skazano na zesłanie Dioskorosa z Aleksandrii, który mu przewodniczył, odczytano list Leona Wielkiego adresowany do Flawiana z Konstantynopola już w roku 449 i włączono go do akt soborowych. Prowadzono także dyskusję nad nowym wyznaniem wiary, na żądanie cesarza Marcjana, nie uchwalono go jednak poprzestając na potwierdzeniu Credo NC. Główny dokument zawierał pewne precyzacje o dwóch naturach Chrystusa uzupełniające list Leona. Ułożono także kanony dyscyplinarne. Kanon 28 nie został podpisany przez legatów Leona Wielkiego, ani nigdy nie wszedł do zespołu kanonów zaaprobowanych przez Rzym, gdyż obawiano się tam, że mógłby on dać zbyt wielkie uprawnienia Kościołowi konstantynopolitańskiemu.

Bibliografia: ... Więcej w wydaniu papierowym


List papieża Leona do Flawiana,
biskupa Konstantynopola, o Eutychesie(1)

1. Po przeczytaniu listów Twojej miłości — a dziwimy się, że zostały wysłane tak późno — oraz po przejrzeniu według porządku sprawozdań z czynności biskupich, dowiedzieliśmy się wreszcie, jakie powstało u was zgorszenie przeciwko nienaruszalności wiary. To, co przedtem było ukryte, teraz ukazało się nam z całkowitą jasnością. Eutyches, który wydawał się godny czci jako prezbiter, okazał się wielce nieroztropny i za mało wykształcony. Można zastosować do niego słowa Proroka: „Nie chciał zrozumieć, aby dobrze czynić; nieprawość obmyślał na łożu swoim”(2). Czyż może być coś bardziej szkodliwego, niż wymyślać rzeczy bezbożne i nie ustępować przed mądrzejszymi i bardziej uczonymi? Lecz w taką głupotę popadają ludzie, którzy wówczas, gdy jakaś niejasność przeszkadza im w poznaniu prawdy, rozwiązania trudności nie szukają w pismach Proroków ani w listach Apostołów ani w autorytecie Ewangelistów, lecz zwracają się do samych siebie. Przeto stają się mistrzami błędu, ponieważ nie byli uczniami prawdy. Co za wykształcenie uzyskał ze świętych kart Nowego i Starego Testamentu ten, który nie zrozumiał nawet podstawowego znaczenia samego Symbolu? Serce tego starca nie przyjęło jeszcze tego, co po całym świecie jest wyznawane głosami ludzi mających dopiero przyjąć chrzest.

2. Skoro nie wiedział, co należy myśleć o wcieleniu Słowa Bożego, i nie chciał się trudzić studiowaniem obszernych ksiąg Pisma świętego, aby dostąpić światła zrozumienia, powinien był przynajmniej słuchać z uwagą owego wspólnego i jednomyślnego wyznania, jakie składa cała społeczność wiernych. Wyznaje ona, że wierzy w Boga, Ojca Wszechmogącego i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego a naszego Pana, który narodził się z Ducha Świętego i z Maryi Dziewicy. Te trzy twierdzenia rozbijają wymysły prawie wszystkich heretyków.

Gdy bowiem wierzy się w Boga: i Wszechmogącego i Ojca, wskazuje się tym samym na istnienie współwiecznego Mu Syna. Syn w niczym nie różni się od Ojca, ponieważ jest Bogiem z Boga, Wszechmogącym z Wszechmogącego, Współwiecznym — zrodzonym z Wiecznego. Nie jest późniejszym w czasie ani niższym potęgą, ani różniącym się chwałą ani oddzielonym istotą.

Ten sam odwieczny Jednorodzony odwiecznego Rodzica narodził się z Ducha Świętego i z Maryi Dziewicy. Narodziny doczesne owym narodzinom Bożym i odwiecznym niczego nie ujęły ani niczego nie dodały, ale całe zostały poświęcone dla naprawienia człowieka, który został oszukany. Swoją mocą miały zwyciężyć śmierć i zniszczyć diabła, który panował nad śmiercią(3). Nie moglibyśmy bowiem pokonać sprawcy grzechu i śmierci, gdyby —Ten, którego ani grzech nie mógł splamić, ani śmierć nie mogła zatrzymać —nie przyjął naszej natury i nie uczynił jej swoją.

Poczęty zaś został z Ducha Świętego w łonie Dziewicy — Matki, która tak go wydała na świat bez naruszenia swego dziewictwa, jak Go w nienaruszonym dziewictwie niegdyś poczęła.

Lecz jeśli nie mógł [Eutyches] zaczerpnąć jasnego zrozumienia z tego najczystszego źródła wiary chrześcijańskiej, ponieważ własne zaślepienie zaciemniało mu blask oczywistej prawdy, niechby się poddał nauce ewangelicznej Mateusza, który mówi: „Księga rodowodu Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama”(4). Powinien był sięgnąć do nauki Apostołów i przeczytać w Liście do Rzymian: „Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, powołany na apostoła; wybrany dla głoszenia Bożej ewangelii, którą Bóg w przeszłości zapowiadał przez proroków w świętych księgach o swoim Synu utworzonym dla Niego według ciała z potomka Dawidowego”(5). W pobożnej trosce powinien też był zwrócić się do kart pism prorockich, a znalazłby obietnicę Boga mówiącego do Abrahama: „W potomku twoim będą błogosławione wszystkie narody”(6). I aby nie mieć żadnych wątpliwości, co to za potomek, mógł pójść za słowami Apostoła: „Obietnice zostały dane Abrahamowi i potomkowi jego. I nie mówi: «i potomkom», co wskazywałoby na wielu, ale w liczbie pojedynczej: «i potomkowi», przez co wskazano na jednego, to znaczy Chrystusa”(7). Powinien też był wsłuchać się w swym wnętrzu w przepowiednię Izajasza, który mówi: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel”(8), „co się tłumaczy Bóg z nami”(9). Przeczytałby też wiernie słowa tego samego proroka: „Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Książę Pokoju, Ojciec przyszłego wieku”(10). Nie mówiłby wówczas zwodniczo, że Słowo stało się ciałem w ten sposób, że wydany na świat z łona Dziewicy Chrystus miał postać człowieka, ale nie posiadał prawdziwego ciała z matki.

Czy może dlatego uznał, że Pan Jezus Chrystus nie posiada naszej natury, ponieważ Anioł posłany do błogosławionej Maryi rzekł: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym”(11)? Skoro poczęcie Dziewicy było dziełem Bożym, to czy dlatego ciało poczętego nie będzie z natury poczynającej matki? Lecz nie w ten sposób powinny być rozumiane owe narodziny nadzwyczajnie cudowne i cudownie nadzwyczajne, jakoby przez nowość tego stworzenia miały zostać usunięte właściwości rodzaju. Płodność dał Dziewicy Duch Święty, a prawdziwość ciała wzięta została z Jej ciała. Kiedy Mądrość budowała sobie dom(12): „Słowo stało się ciałem i zamieszkało w nas”(13), to znaczy w tym ciele, które wzięło z człowieka i które ożywiło duchem życia rozumnego.

3. Przy zachowaniu własności każdej z dwu natur, które połączyły się w jedną osobę, majestat przyjął pokorę, moc — słabość, a wieczność — śmiertelność. Dla spłacenia długu naszej natury, natura nienaruszalna zjednoczyła się z naturą podlegającą cierpieniu, ponieważ wymagało tego nasze uleczenie. Przeto jeden i ten sam „pośrednik Boga i ludzi, człowiek Jezus Chrystus”(14), mógł umrzeć według jednej [natury] i nie mógł umrzeć według drugiej. W całkowitej i doskonałej naturze prawdziwego człowieka narodził się prawdziwy Bóg, cały w tym, co jest Jego i cały w tym, co jest nasze. «Naszym» nazywamy te właściwości, które Stwórca nadał nam na początku, a które podjął, ponieważ musiały zostać naprawione. Z tego bowiem, co wprowadził zwodziciel, a zwiedziony człowiek przyjął, w Zbawicielu nie było nawet śladu.

Poddał się [On] słabości wspólnej wszystkim ludziom, nie dlatego, że miał udział w naszych przewinieniach. Przyjął „postać sługi”(15) bez zmazy grzechu, wywyższając to, co ludzkie, nie umniejszając zaś tego, co Boże, ponieważ to uniżenie(16) — przez które niewidzialny objawił się jako widzialny, a Stwórca oraz Pan wszystkich rzeczy zechciał stać się jednym ze śmiertelnych — było pochyleniem się ku nam miłosierdzia a nie wyrzeczeniem się mocy.

Stąd Ten, który pozostając w postaci Bożej stworzył człowieka, w postaci sługi stał się człowiekiem; zachowuje bowiem swoje właściwości, bez żadnego braku, każda z Jego dwu natur i ani postać Boża nie niszczy postaci sługi, tak postać sługi nie umniejsza postaci Bożej.(17) Diabeł chełpił się, że człowiek, zwiedziony jego oszustwem, utracił Boże dary i obrabowany z wiana nieśmiertelności podległ twardemu wyrokowi śmierci. Znalazł pociechę w tym, że ma wspólnika w swoim przestępstwie i że podzieli swój los z niewiernym człowiekiem. Myślał, że Bóg, czyniąc zadość wymogowi sprawiedliwości, zmienił swój wyrok w stosunku do człowieka, którego stworzył w tak wielkiej godności. Dlatego potrzebne było, ażeby stosownie do swego planu nie dającego się zgłębić — niezmienny Bóg, którego wola nigdy nie może wyzbyć się łaskawości — dopełnił powziętego z miłości swego pierwotnego zamiaru wobec nas poprzez bardziej ukrytą tajemnicę, a człowiek, przewrotnością diabelskiej niegodziwości przywiedziony do grzechu, nie zginął wbrew Bożemu postanowieniu.

4. W ten sposób Syn Boży zstępuje z niebiańskiej stolicy na niskość tego świata, nie odstępując w nowym porządku od chwały Ojca, zrodzony w nowych narodzinach. W nowym porządku: ponieważ niewidzialny w swojej naturze stał się widzialny w naszej; niepojęty chciał być ogarniony; istniejący przed wiekami zaczął istnieć w czasie; Pan wszechświata przyjął postać służebną zasłaniając swój niezmierny majestat; nie podlegający cierpieniu Bóg nie zawahał się być człowiekiem podległym cierpieniu, a nieśmiertelny poddał się prawom śmierci. Zrodzony zaś w nowych narodzinach: ponieważ nienaruszone dziewictwo, nie znające pożądania, udzieliło Mu materii cielesnej. Z matki Pana została wzięta tylko natura, nie grzech; ta natura w Panu Jezusie Chrystusie, zrodzonym z łona Dziewicy, nie różni się od naszej, chociaż Jego narodziny były cudowne. On bowiem jest prawdziwym Bogiem i ten sam jest prawdziwym człowiekiem. W tej jedności nie ma żadnego kłamstwa, gdyż przenikają się wzajemnie niskość człowieka i wzniosłość Bóstwa. Tak samo bowiem jak Bóg nie zmienia się przez miłosierdzie, tak i człowiek nie niknie z powodu godności. Każda z dwu natur w łączności z drugą, wypełnia to, co do niej należy: Słowo czyni to, co należy do Słowa, ciało wykonuje to, co należy do ciała. Jedno z nich rozbłyskuje cudami, drugie podlega zniewagom. I tak jak Słowo nie odstąpiło od chwały równej chwale Ojca, tak samo ciało nie pozostawiło natury nowego rodzaju. Jeden bowiem i ten sam — i należy to często powtarzać — jest prawdziwie Synem Bożym i prawdziwie Synem Człowieczym. Bogiem jest przez to, że „na początku było Słowo i Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo”(18), człowiekiem zaś przez to, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”(19); Bogiem przez to, że „wszystko przez Nie się stało i bez Niego nic się nie stało”(20), człowiekiem znowu przez to, że „uczyniony jest z niewiasty, uczyniony pod Prawem”(21). Narodziny ciała są objawieniem natury ludzkiej, rodzenie Dziewicy jest znakiem mocy Bożej. Skromność kołyski(22) ukazuje niemowlęctwo dzieciątka, głosy Aniołów ogłaszają wielkość Najwyższego(23). Ten, którego Herod bezbożnie chce zabić(24), swoim dzieciństwem podobny jest do innych ludzi, lecz Ten, którego Magowie z radością i w pokorze adorują(25), jest Panem wszystkich.

Gdy przyszedł przyjąć chrzest od swojego poprzednika Jana, aby się ujawniło, że zasłoną ciała okryte jest Bóstwo, rozlegający się z Nieba głos Ojca powiedział: „Ten jest Syn mój umiłowany, w którym sobie bardzo upodobałem”(26). Przeto Jego jako człowieka chytrość diabelska wodzi na pokuszenie, Jemu jako Bogu służą Aniołowie(27). Odczuwać głód, pragnienie, zmęczenie i senność jest oczywiście rzeczą ludzką(28), lecz pięcioma chlebami nasycić pięć tysięcy ludzi(29) i udzielić Samarytance wody żywej, która sprawia, że pijący ją nie będzie więcej pragnął(30), stąpać po powierzchni morza(31), gdy stopy nie zapadają się w toń wody, powstrzymać wiatry i uspokoić burzę(32) bez wątpienia było dziełem Boga. Podobnie, pomijając wiele innych przykładów, nie należy do tej samej natury opłakiwać, z uczucia litości, zmarłego przyjaciela i tego samego przywrócić do życia rozkazem głosu, otworzywszy grób po czterech dniach od pogrzebu(33), albo zawisnąć na krzyżu, a dzień zamienić w noc i wstrząsnąć wszystkimi żywiołami(34) albo zostać przebitym gwoździami(35) i otworzyć bramy raju wiernemu łotrowi(36), tak też nie można tej samej naturze przypisywać słów: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”(37) oraz: „Ojciec większy jest niż Ja”(38). Chociaż w Panu Jezusie Chrystusie jedna jest osoba Boga i człowieka, skądinąd jednak bierze się w Niej powód wspólnego doznania zniewagi, skądinąd powód wspólnej chwały. Z nas ma bowiem mniejsze od Ojca człowieczeństwo, z Ojca zaś ma równą z Ojcem Boskość.

5. Ponieważ w obu naturach należy uznawać jedność osoby, czyta się, że Syn Człowieczy zstąpił z Nieba, chociaż to Syn Boży przyjął ciało z Dziewicy, z której się narodził. Znowu, mówi się, że Syn Boży został ukrzyżowany i pogrzebany, chociaż przecierpiał te rzeczy w słabej naturze ludzkiej, a nie w samej Boskości, w której Jednorodzony jest współwiekuisty i współistotny z Ojcem. Stąd wszyscy wyznajemy także w Symbolu, że Jednorodzony Syn Boży został ukrzyżowany i pogrzebany, według słów Apostoła: „Bo gdyby byli poznali, nigdy by Pana chwały nie byli ukrzyżowali”(39).

Nasz Pan i Zbawiciel, gdy kształcił w wierze swoich uczniów, zapytał: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”(40) Kiedy oni powtarzali różne opinie innych, zwrócił się do nich samych: „A wy za kogo Mnie uważacie?”(41) Mnie, który jestem synem człowieczym(42) oraz którego widzicie w postaci sługi(43) i w prawdziwym ciele — mówicie więc, że kim ja jestem? Wtedy błogosławiony Piotr, natchniony przez Boga(44) złożył wyznanie, które miało stać się oparciem dla wszystkich ludzi, mówiąc: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego”(45). Słusznie więc został nazwany przez Pana błogosławionym, i od słowa, które oznaczało pierwotnie skałę, wziął niewzruszoną stałość mocy oraz imię ten, który wyznał dzięki objawieniu Ojca, że Ten sam jest Synem Bożym i Chrystusem. Nie mogło bowiem pomóc do zbawienia przyjęcie jednego z nich bez drugiego i równie niebezpieczne było wierzyć, że Pan Jezus Chrystus to tylko Bóg bez człowieka, jak i to, że jest On tylko człowiekiem bez Boga.

Natomiast po Zmartwychwstaniu Pana — a dokonało się ono oczywiście w prawdziwym ciele, ponieważ nie kto inny został wskrzeszony jak Ten, który został ukrzyżowany i umarł — w ciągu owych czterdziestu dni(46) nasza wiara była oczyszczana od wszelkiej niejasności. Rozmawiał przeto ze swoimi uczniami, mieszkał z nimi, wspólne spożywał posiłki, pozwalał siebie dokładnie badać i ciekawie dotykać tym, których niepokoiły wątpliwości(47). Z tego samego powodu wchodził do uczniów przez zamknięte drzwi i swoim tchnieniem udzielał Ducha Świętego(48), dawał światło zrozumienia i objaśniał im tajemnice świętych Pism(49). Ten sam pokazywał uczniom ranę w boku, miejsca przebite gwoździami i wszystkie ślady niedawnej męki(50), mówiąc: „Popatrzcie na moje ręce i nogi, to Ja jestem. Dotknijcie mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”(51). Czynił to, aby można było rozpoznać, że pozostały w Nim odrębne własności natury Boskiej i natury ludzkiej i abyśmy w ten sposób wiedzieli, że Słowo nie jest tym samym, co ciało i abyśmy wyznawali, że Jeden Syn Boży jest i Słowem i ciałem.

Trzeba zatem uznać, że Eutyches jest zupełnie pozbawiony takiego rozumienia tej tajemnicy wiary: nie uznał naszej natury w Jednorodzonym Synu Boga ani w upokorzeniu śmierci ani w chwale Zmartwychwstania. Nie uląkł się wyroku błogosławionego Apostoła i Ewangelisty Jana, mówiącego: „Każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga; każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga i to jest duch Antychrysta”(52). Dzielić Jezusa oznacza bowiem oddzielać od Niego naturę ludzką, a tajemnicę, przez którą, jako jedyną, zostaliśmy zbawieni, znieważać najbezczelniejszymi wymysłami i czynić ją daremną. Zaślepiony co do natury ciała Chrystusa, z konieczności, przez tą samą ślepotę, niedorzecznie musi pojmować Jego mękę. Albowiem, jeśli krzyża Pana nie uważa za fałsz i nie wątpi, że prawdziwa była męka podjęta dla zbawienia świata, to powinien też uznać i ciało Tego, w którego śmierć wierzy. Niech nie zaprzecza, że był człowiekiem o takim samym ciele jak nasze, skoro wie, że podlegał cierpieniu, ponieważ zaprzeczenie prawdziwego ciała jest jednocześnie zaprzeczeniem cielesnego cierpienia. Jeśli więc przyjmuje wiarę chrześcijańską i nie odwraca się od nauczania Ewangelii, niech zobaczy, jaka natura przebita gwoździami(53) zawisła na drzewie Krzyża i niech zrozumie, patrząc na przebity włócznią żołnierza bok Ukrzyżowanego, skąd wypłynęła krew i woda(54), aby Kościół Boży mógł się obmyć [w chrzcie] i miał napój do picia [w eucharystii]. Niech słucha błogosławionego Piotra Apostoła, że uświęcenie Ducha staje się poprzez pokropienie krwią Chrystusa(55) i niech dokładnie przeczyta słowa tego samego Apostoła, który mówi: „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania, zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy”(56). Niech nie sprzeciwia się też świadectwu błogosławionego Apostoła Jana, który mówi: „Krew Jezusa, Syna Bożego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu”(57) i drugiemu: „Tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym? Jezus Chrystus jest tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha, nie tylko w wodzie, lecz w wodzie i we krwi. Duch daje świadectwo, bo Duch jest prawdą. Trzej bowiem dają świadectwo: Duch, woda i krew, a trzej są jednym”(58). Oczywiście, kiedy mówi się o Duchu uświęcenia, o krwi Odkupienia i o wodzie chrztu, przyjmuje się, że te trzy rzeczy są jednym i chociaż pozostają odrębne, to żadna z nich nie wyłącza się z wzajemnego związku. Kościół katolicki taką wiarą żyje i taką wiarą wzrasta; wierzy, że nie ma człowieczeństwa bez prawdziwej Boskości ani Boskości bez prawdziwego człowieczeństwa [w Jezusie Chrystusie].

6. Podczas badania, pytany przez was Eutyches, odpowiedział w ten sposób: «Wyznaję, że nasz Pan przed zjednoczeniem składał się z dwóch natur, zaś po zjednoczeniu wyznaję jedną naturę». Dziwię się, że oświadczenie tak niedorzeczne i przewrotne nie spotkało się z potępieniem sędziów, którzy tak przeszli nad tym bluźnierczym twierdzeniem, jakby w nim nie było nic obrażającego uszy. Tymczasem bezbożnością jest mówić, że Jednorodzony Syn Boży miał dwie natury przed wcieleniem i równą niegodziwością utrzymywać, że po tym, jak Słowo stało się ciałem(59), była w Nim jedna natura.

Aby Eutyches nie sądził, że jego słowa były słuszne i możliwe do przyjęcia, skoro żadnym waszym wyrokiem nie zostały odrzucone, upominamy Twoją miłość i zwracamy się do Twojej sumienności, Umiłowany bracie, abyś dołożył wszelkich starań dla oczyszczenia nieroztropnego i niedouczonego umysłu tego człowieka od zarazy podobnych przekonań — gdy sprawa za natchnieniem miłosiernego Boga dojdzie do pomyślnego zakończenia. Co prawda, jak widać z przebiegu rozprawy, zaczął on już szczęśliwie odchodzić od swoich przekonań, gdy przyparty waszym wyrokiem przyznał, że twierdzi to, czego przedtem nie utrzymywał i przyjął do wierzenia to, co przedtem było mu obce. Lecz ponieważ nie chciał zgodzić się na odrzucenie bezbożnego dogmatu, spostrzegliście, bracia, że on trwa w złej wierze i że godny jest wyroku potępienia. Jeżeli on szczerze i z pożytkiem nad tym boleje i uznaje — chociaż późno — że słusznie naraził się na gniew biskupów, jeżeli wszystko, co błędnie mniemał — dla pełnego zadośćuczynienia — żywym głosem i własnoręcznym podpisem potępi, to okazanie nawróconemu nawet największego miłosierdzia nie będzie rzeczą godną nagany. Przecież nasz Pan, prawdziwy i dobry Pasterz, który duszę swoją położył za owce swoje(60), który przyszedł, aby dusze ludzkie zbawić a nie zgubić(61), chce, abyśmy byli naśladowcami jego miłosierdzia. Wprawdzie grzeszących powściąga sprawiedliwość, ale nawróconych miłosierdzie nie odrzuca. Dopiero bowiem wtedy obrona prawdziwej wiary jest naprawdę pożyteczna, gdy błędne mniemania zostają potępione przez swoich zwolenników.

Dla przeprowadzenia całej sprawy z pobożnością i wiernością wyprawiliśmy w naszym zastępstwie braci naszych, Juliusza biskupa i kapłana kościoła pod wezwaniem świętego Klemensa, Renata, a także syna mego, diakona Hilarego. Daliśmy im jako towarzysza Dulcytiusza, naszego notariusza, którego wierność jest wypróbowana. Ufamy w Bożą pomoc, która sprawi, że ten, który zbłądził, zostanie ocalony od potępionej przewrotności swoich przekonań.

Ciebie, Bracie Najdroższy, niech Bóg zachowa w bezpiecznej opiece.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama