Od wieży Babel do Wieczernika

Związek wieży Babel i Wieczernika z integracją europejską jest zapewne dla wielu zaskakujący...

Związek wieży Babel i Wieczernika z integracją europejską jest zapewne dla wielu zaskakujący i mało zrozumiały. Przyznać trzeba, że spojrzenie na integrację w perspektywie biblijno-teologicznej odbiega również daleko od obowiązujących schematów myślenia o Unii Europejskiej. Być może jeszcze bardziej szokujące czy wręcz niezrozumiałe jest wiązanie aktualnej rzeczywistości unijnej z perspektywą biblijną, która wielu ludziom kojarzy się z zamierzchłą przeszłością. Stąd czuję się zobowiązany do poczynienia kilku wstępnych uwag.

Paradygmat wieży Babel i jedność planu biblijnego

Opowiadanie o rozproszeniu ludzkości przy budowie wieży Babel (tradycja J) ma wszystkie znamiona paradygmatu etiologicznego (hebr. bâlal oznacza mieszać). Niezależnie od silnych historyczno-kulturowych uwarunkowań polemika z dominującym w Babilonie kultem boga Marduka, ku którego czci budowano potężne wieże — ziggurati (których ruiny do dziś dnia budzą podziw), niesie pewne ogólnoludzkie przesłanie dla wszystkich pokoleń, ludów i języków, także dla ludzi przełomu XX i XXI w. Pierwszych 11 rozdziałów Księgi Rodzaju szkicuje religijną historię ludzkości w aspekcie podwójnej jedności. Rodzaj ludzki jest jednością, bo pochodzi od jednego Boga i jednej pary ludzkiej. Podstawą jedności jest respektowanie immanentnych praw natury, będących dziełem Boga, i prawa Bożego opartego na słowie Boga. Zewnętrznym znakiem duchowej jedności jest jeden język, którym posługują się ludzie (lista narodów wskazuje na to, że ludzie już wcześniej mówili różnymi językami, por. Rdz 10, 5. 20. 31). Rozproszenie ludzkości po całej ziemi jest znakiem Bożego błogosławieństwa tak długo, jak długo ludzie respektują porządek świata i prawo ustanowione przez Boga.

Wieża Babel symbolizuje załamanie się porządku ustanowionego przez Boga, zerwanie więzów wspólnoty z Bogiem, a w następstwie także i naruszenie jedności międzyludzkiej. Pod wpływem zwyczajów panujących w pogańskiej krainie Szinear, uniesieni pychą jej mieszkańcy wykorzystują własne poczucie jedności przeciw Bogu, pragnąc dorównać Jego wszechmocy, «aby nic z tego, czego zapragną, nie było niemożliwe» (por. Rdz 11, 6). Chęć zrównania się z Bogiem stanowi faktycznie negowanie fundamentalnej prawdy o panowaniu i władztwie jedynego Boga. Przez grzech człowiek zrywa więź z Bogiem, który jest źródłem jedności. Władza panowania nad ziemią w imieniu samego Boga (por. Rdz 1, 28) ulega zniekształceniu. W miejsce jedności pojawiają się rozłamy i rozdarcia: w małżeństwie — przez poligamię i rozwody (por. Rdz 4, 19; Pwt 24, 1), we wspólnocie braterskiej — przez bratobójcze morderstwo (por. Rdz 4, 6 nn. 24), ale także rozłamy społeczne, w których znakiem zerwania jedności, duchowej więzi i wspólnoty jest poróżnienie języków.

Mieszkańcy Babilonu ulegli tej samej pokusie, co pierwsi rodzice — zapragnęli być w pełni autonomiczni i niezależni od Boga. «Miasto i wieża Babel», zamierzone jako znak jedności i stanowiące szczyt materialnych możliwości tamtych czasów, stały się faktycznie symbolem buntu i niezależności od Boga (por. Rdz 11, 4). Tak więc rozproszenie ludzkości po całej ziemi, które miało być błogosławieństwem, na skutek zerwania duchowych więzów z Bogiem stało się przekleństwem. Wspaniała kultura materialna starożytnego świata mezopotamskiego, budząca podziw i zachwyt, rozpadła się bezpowrotnie. Zabrakło więzi duchowej, duchowego spoiwa, które potrafiłoby scalić kulturę materialną i zapewnić jej trwałość. Jego miejsce zajął egoizm zbiorowy, będący przeciwieństwem przykazania miłości. Pomieszanie języków, które uniemożliwiało wzajemne porozumienie ludzi, stało się «antyznakiem», świadczącym o braku duchowych więzi pomiędzy ludźmi. To, co miało stanowić ich tworzywo i zapewnić trwałość relacji międzyludzkich, stało się źródłem podziałów, a w następstwie także rozproszenia.

W opowiadaniach biblijnych jedność traktowana jest jako kategoria ściśle religijna i teologiczna: «Bóg z jednego [człowieka] wywiódł cały rodzaj ludzki» (Dz 17, 26). Dla św. Pawła ta właśnie jedność ludzkości jest także fundamentem soteriologii: «Jak przestępstwo jednego [Adama] sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na wszystkich łaska Boża (...) przez jednego Człowieka Jezusa Chrystusa» (Rz 5, 15; por. też Rz 5, 12. 19).

Wieża Babel posiada swój antytyp w Nowym Testamencie, a jest nim zesłanie Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie. Uważna lektura opisu tego wydarzenia pozwala dostrzec w Kościele zrodzonym z tchnienia Ducha Świętego literackie przeciwstawienie i treściowe przeciwieństwo opowiadania o wieży Babel. Co grzech rozproszył, tchnienie Ducha Świętego uczyniło jednością i wspólnotą. Objęło ono nie tylko «Żydów i prozelitów ze wszystkich narodów pod słońcem, ale także Partów, Medów, Elamitów, mieszkańców Judei, Kapadocji, Pontu, Frygii, Pamfilii, Libii, Cyreny, przybyszów z Rzymu, Kreteńczyków, Arabów, mieszkańców Azji, Egiptu i Mezopotamii» — czyli cały ówczesny zamieszkany świat, tzn. oikumene (por. Dz 2, 5-10).

Antytypiczny charakter posiada także cud ognistych języków, będący dziełem Ducha Bożego, który sprawił, że «każdy słyszał apostołów przemawiających we własnym, ojczystym języku» (Dz 2, 6), a apostołowie, napełnieni Duchem Świętym, zaczęli mówić obcymi językami (por. Dz 2, 4).

Zdumienie i podziw, jakie wzbudziło to niezwykłe wydarzenie, wyjaśnia św. Piotr — wskazując na wypełnianie się przepowiedni mesjańskich, zapowiadających pełnię wylania Ducha Świętego (por. Dz 2, 16-21) i pełnię czasów mesjańskich, wyrażającą się we wskrzeszeniu Chrystusa z martwych, i poświadczoną przez naocznych świadków (por. Dz 2, 32-34).

Z analizy powyższych tekstów biblijnych wypływają następujące wnioski dla naszego tematu:

Faktycznym sprawcą wspólnoty Kościoła jest Duch Święty. Pierwsza wspólnota Kościoła składała się z Żydów i prozelitów, ze wszystkich krajów pod słońcem. Jej poszerzenie dokonywało się przez świadectwo wiary o zmartwychwstaniu Chrystusa, wspierane mocą Ducha Świętego (por. Rz 8, 11).

Zewnętrznym wyrazem duchowej jedności jest zdolność wzajemnego zrozumienia, którego narzędziem jest język.

Wiara rodzi się ze słyszenia i przyjęcia słowa Bożego (por. Dz 2, 15. 22). Nauczanie apostołów zostaje dopełnione świadectwem, że Jezus został wskrzeszony ze śmierci i żyje (por. Dz 2, 24. 32-33). Wiara jest konieczna, aby dostrzec «wielkie dzieła Boże» (Dz 2, 11). Brak wiary pozwala na diametralnie różne tłumaczenie przeżywanej rzeczywistości: «Upili się młodym winem» (Dz 2, 13).

Wydarzeniom zbawczym towarzyszą znaki: szum wiatru, ogień, dar języków. Odczytane w świetle wiary, stają się narzędziem Bożego działania. Wiara pozwala widzieć i słyszeć Boga mówiącego przez ludzi (por. Dz 2, 34), i doświadczyć działania mocy Ducha Świętego.

Zmartwychwstanie oznacza, że Chrystus żyje i jest obecny w Kościele i w dziejach ludzkich. Dostęp do Niego daje także «cud języków», który w nieco zmienionej formie trwa i urzeczywistnia się zawsze od nowa. Dzisiaj, dzięki niezliczonym tłumaczeniom, każdy może słuchać Boga mówiącego w słowach Pisma Świętego również we własnym, ojczystym języku i doświadczać w wierze wielkich dzieł Bożych (por. Ps 78 [77], 7). Sobór Watykański II przypomina, że sprzyja temu również uważne odczytywanie współczesnych znaków czasu w świetle wiary (KDK, 4).

Dzieje zbawienia trwają

Dzieje zbawienia nie skończyły się wraz z wniebowstąpieniem Chrystusa. Bóg nadal kieruje losami narodów i ludzi. Także nasze czasy są objęte zbawczym planem, który urzeczywistnia się mocą Ducha Świętego. W Liturgii Eucharystycznej modlimy się: «Ojcze Święty, Stwórco świata i Źródło życia. Ty nie zostawiasz nas samych na drodze życia, ale pośród nas żyjesz i działasz. Twoją potężną mocą prowadziłeś lud błądzący na pustyni, a dziś przenikasz swój Kościół pielgrzymujący na świecie światłem i mocą Ducha Świętego» (V Modlitwa Eucharystyczna).

Duch Święty, dany Kościołowi w dniu Pięćdziesiątnicy, który scalił ludzi ze wszystkich narodów pod słońcem (por. Dz 2, 5) i uczynił z nich nową jakość, nie jest darem jednorazowym. Jest on zasadą i źródłem jedności Kościoła, jego żywotności i dynamizmu we wszystkich czasach. Zgodnie z obietnicą Chrystusa, daną apostołom: otrzymacie moc Ducha Świętego i będziecie moimi świadkami (por. Dz 1, 8), objawia się On w szczególnej jedności i mocy świadków Ducha Świętego, jak mówią Dzieje Apostolskie: wszyscy mieli jedno serce i jednego ducha (por. Dz 4, 32). Zewnętrznym znakiem tej jedności była nawet jednomyślność, zaświadczona w listach apostolskich (por. Dz 2, 46; 4, 24; 15, 25; 1 Kor 12, 13; Ef 4, 3).

Pomimo odległości w czasie Kościół w Polsce doświadczył tej samej mocy za naszych dni, za pośrednictwem Jana Pawła II. Już podczas swej pierwszej pielgrzymki w r. 1979 w Gnieźnie — w «Wieczerniku naszego Narodu» — jak nazwał to miasto Papież, skierował on płomienny apel do pobratymczych, sąsiednich ludów i narodów, ujarzmionych przemocą komunistycznej władzy. W imię Chrystusa i Ducha Świętego pytał: «Czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten Papież-Polak, Papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu?» W profetycznych słowach wyznał równocześnie: «Tak. Chrystus tego chce. Duch Święty tak rozrządza, ażeby to zostało powiedziane teraz, tutaj w Gnieźnie, na ziemi piastowskiej, w Polsce, przy relikwiach św. Wojciecha i Stanisława, wobec wizerunku Bogarodzicy Dziewicy, Pani Jasnogórskiej i Matki Kościoła».

Temu «zrządzeniu Ducha Świętego» towarzyszyły od początku również profetyczne wołanie i modlitwa:

«Niech zstąpi Duch Twój!

I odnowi oblicze ziemi.

Tej ziemi!»

To wołanie skierowane do Boga na placu Zwycięstwa dnia 2 czerwca 1979 r. Papież powtarzał w Warszawie przy kolejnych pielgrzymkach, 9 czerwca 1991 r. i 13 czerwca 1999 r. Płomienna modlitwa do Ducha Świętego o duchową wolność i jedność była stałym elementem wszystkich kolejnych pielgrzymek Jana Pawła II do naszej Ojczyzny.

«Odsłonięcie duchowej jedności chrześcijańskiej Europy» polegało na przypomnieniu zapoznanej przez chrześcijan i zwalczanej przez komunistów podstawowej prawdy, że: «najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów»; oraz na uświadomieniu sobie, że w rozumieniu chrześcijańskim jedność ma swoje najgłębsze korzenie w działaniu Ducha Świętego. Mocą Ducha Świętego zostaje odpuszczony i zniszczony grzech, który jest korzeniem wszystkich podziałów.

Kiedy 18 lat później, w 1997 r. Jan Paweł II stanął ponownie na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, nawiązał raz jeszcze do homilii wygłoszonej w 1979 r., mówiąc o niej, że stała się poniekąd «programem pontyfikatu» oraz «pokornym odczytywaniem zamierzeń Bożych, związanych z ostatnim 25-leciem naszego milenium». Powtórzył raz jeszcze pytanie: «Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza?» Tym razem, po tym jak runął już mur dzielący Europę i skończyło się jej półwieczne rozdzielenie, dodał: «Tutaj, u grobu św. Wojciecha, składam dziś Bogu wszechmogącemu dziękczynienie za dar wolności, jaki otrzymały narody Europy». Posłużył się przy tym słowami psalmisty: Wielkie rzeczy uczynił nam Pan (por. Ps 126 [125], 2-3).

Dokładnie jak w wydarzeniu pierwszej Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie, Jan Paweł II dostrzegł oczyma wiary w odzyskanej wolności i suwerenności Europy Środkowej i Wschodniej wielkie magnalia Dei. Oceniając rzeczywistość w aspekcie wiary, nie zapomniał o zobowiązaniach, które z tak rozumianych faktów i wydarzeń wynikają dla ludzi wierzących. «Dla odbudowania jedności europejskiej — mówił — nie wystarcza odzyskanie prawa do samostanowienia oraz poszerzenie swobód politycznych i ekonomicznych (...). Nie będzie jedności Europy, dopóki nie stanie się ona wspólnotą ducha».

Drogą ku przywróceniu tej jedności jest burzenie murów w ludzkich sercach, murów zbudowanych z lęku, agresji, braku zrozumienia, uprzedzeń, oraz nowa ewangelizacja, która zaczyna się od wewnętrznego posłuchu i wierności wobec słowa Bożego.

W rozumieniu św. Pawła religijny i teologiczny wymiar wspólnoty znajduje swoje wypełnienie w Kościele, który stanowi jakby sakramentalne przedłużenie osobowej wspólnoty Ojca, Syna i Ducha Świętego, stając się widzialną świątynią niewidzialnego Boga (por. 1 Kor 3, 16-17; Ef 2, 21-22).

Ten rodzaj sakramentalnej wspólnoty nie ma oczywiście bezpośredniego przeniesienia na społeczność w znaczeniu cywilnym. Chrześcijanie jednak, żyjąc pośród tego świata, mogą i powinni stać się «zaczynem» pełniejszej międzyosobowej więzi w społeczeństwie, na wzór samego Chrystusa i Jego Oblubienicy — Kościoła (por. Ef 5, 25-27).

Religijny i teologiczny wymiar dziejów w niczym nie przeciwstawia się «świeckiemu» zrozumieniu historii, a przeciwnie, pogłębia je i daje religijną motywację zobowiązaniom, które wypływają z dostrzeżenia obecności Boga i doświadczenia Jego działania.

Specyfiką chrześcijaństwa jako religii Boga Wcielonego jest ścisłe powiązanie spraw Boga i człowieka. Historyk zajmuje się horyzontalnym wymiarem dziejów, łącząc przyczynowo wydarzenia i skutki działania ludzkiego. Spojrzenie biblijne nie przekreśla takiej opcji, ale ją pogłębia. Ukazuje bowiem Boga — i Jego działanie — jako pierwszego, a w pewnym sensie nawet jedynego Sprawcę całych dziejów ludzkich. Stąd, jak trafnie nadmienia znany autor biografii Jana Pawła II George Weigel: «Pytanie o człowieka jest nieuchronnie pytaniem o Boga. Próba odczytania biegu historii bez Boga jest jej odczytaniem płytkim, ponieważ Boże poszukiwanie człowieka i ludzka na nie odpowiedź są centralną rzeczywistością historii. Zapytać, czym jest człowiek i jak działa on w historii, oznacza stanąć w obliczu Boga. Prawdziwa antropologia, prawdziwy humanizm mówią o Bogu i człowieku».

Takie właśnie spojrzenie jest typowe dla Jana Pawła II. Patrząc więc w perspektywie historiozbawczej na procesy zjednoczeniowe w Unii Europejskiej, pozostajemy wierni zarówno tradycji biblijnej, jak i pogłębionemu spojrzeniu na historię Jana Pawła II. Dla ludzi wierzących jest to jedynie słuszne i pełne spojrzenie.

Babel i anty-Babel a przełom XX i XXI w.

Wydarzenia nazwane przez Papieża «zrządzeniem Ducha Świętego», rozumiane w kategoriach wiary, są jakby antytypem wieży Babel XX w. Stanowią one wyraźne przeciwieństwo zarówno współczesnych form duchowego zniewolenia i bałwochwalstwa, szczególnie przewartościowania wartości moralnych, jak i samej materii, którą marksizm stawiał ponad duchem.

W kontekście nowej rzeczywistości Europy, która ponownie usiłuje określić swoją tożsamość i szuka fundamentalnych norm i zasad, na których ma się opierać ład polityczny i gospodarczy poszerzonej Unii Europejskiej, nie uniknie się odwiecznego pytania: czy miarą wszystkich rzeczy ma być sam człowiek, a zatem przyszły ład należy budować na porządku laickim, w którym brak jakiegokolwiek odniesienia do transcendencji i do sacrum, czy też należy ten ład budować na wypróbowanych wartościach humanizmu chrześcijańskiego, który jest jednocześnie humanizmem europejskim?

Jego przeciwieństwem były ideologie totalitarne, absolutyzujące rasę czy klasę jako najwyższe i ostateczne wartości, którym przyporządkowano wszystkie inne wartości z człowiekiem włącznie. Dyktator i tyran, który postawił się na miejscu Boga, przywłaszczył sobie Boże prawo decydowania o życiu i śmierci nie tylko poszczególnych ludzi, ale całych narodów. Tragicznym skutkiem tej nowej formy bałwochwalstwa była śmierć milionów niewinnych ludzi.

Opowiadanie o wieży Babel zawiera także poważne ostrzeżenie, że nawet najwspanialsze dzieła ludzkie, tworzone bez szacunku dla praw Bożych, lub nawet jako znak samowystarczalności człowieka wbrew Bogu, nie ostają się i są skazane na ruinę. Psalmista przypomina: «Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą» (Ps 127 [126], 1).

Psalmista doskonale zdawał sobie sprawę, że żaden dom nie będzie zbudowany «osobiście» przez Boga Jego własnymi rękami. Jeżeli mówi o budowaniu przez Boga, ma na myśli budowę wznoszoną z Bożym błogosławieństwem, z poszanowaniem fundamentalnych praw ustanowionych przez Boga. Jednocześnie przestrzegał, że nierespektowanie czy wręcz odrzucenie tych praw nie przyczyni się do powstania dzieła, które miałoby znamię trwałości.

Preambuła Karty Podstawowych Praw stwierdza: «Unia zbudowana jest na niepodzielnych i uniwersalnych wartościach: godności człowieka, wolności, równości i solidarności». Jeżeli jednak nie uzna się godności człowieka za jedyną i niepowtarzalną wartość, nie pochodzącą z nadania, lecz zakotwiczoną w akcie Stwórcy — Boga; a solidarność za cnotę wyrastającą z międzyosobowych więzów ludzkich, tak jak to ukazuje encyklika Centesimus annus (n. 49), istnieje realne niebezpieczeństwo, że szczytne słowa preambuły zachowają charakter jedynie czysto deklaratywny.

Współczesny, w dużym stopniu zsekularyzowany świat, który usiłuje eliminować Boga i sacrum z życia publicznego i kultury, nie jest bynajmniej wolny od niebezpieczeństwa przewartościowania dóbr materialnych, takich jak: dobrobyt, wygoda, pieniądz, czy wreszcie samego człowieka, który pragnie być miarą wszystkich rzeczy.

Nie jest tajemnicą, że w Unii Europejskiej istnieje silne lobby antychrześcijańskie. Wymownym wyrazem antychrześcijańskich tendencji była interwencja premiera Francji Lionela Jospina, który grożąc odmową jej podpisania, zażądał usunięcia z preambuły Karty Podstawowych Praw UE zapisu o «duchowo-religijnym dziedzictwie» europejskim. Chociaż Karta Podstawowych Praw nie odwołuje się wprost do chrześcijaństwa, wiadomo powszechnie, że chodzi o te wartości, na których Europa opierała się od zarania swego istnienia.

«Europeizacja Europy» — jak z naciskiem podkreśla Jan Paweł II, nie może ograniczać się wyłącznie do struktur organizacyjnych, określenia kompetencji i współzależności, i zasad współdziałania poszczególnych instytucji Unii Europejskiej, jak Rada Europy, Komisja Europejska, Parlament, ale musi określić także podstawowe wartości, na których ma się opierać, i zadania, którym ma służyć. Unia Europejska nie jest celem samym w sobie, lecz środkiem do zbudowania trwałej jedności pośród ogromnego kulturowego, etnicznego, gospodarczego zróżnicowania i poważnych różnic politycznych.

«Europa w dążeniu do ustanowienia nowego porządku instytucjonalnego — stwierdza Jan Paweł II — nie może lekceważyć swojego dziedzictwa chrześcijańskiego, ponieważ to, co stworzyła w dziedzinie prawa, sztuki, literatury i filozofii, w znacznej mierze zrodziło się pod wpływem przesłania ewangelicznego». Nie oznacza to ani «powielania wzorców z przeszłości», ani też kwestionowania «świeckości instytucji publicznych», ale stanowi niezbędny warunek, aby ludzie wierzący mogli się zaangażować w budowanie Europy jako wspólnoty ducha i poczuli się u siebie, we własnym domu.

Zarówno Kościół instytucjonalny, który rozumie siebie jako «sakrament i znak wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego» (KK, 1), jak i poszczególni chrześcijanie mają obowiązek obrony podstawowych wartości «religijno-moralnych», na których opierał się przez wieki ład społeczno-moralny Europy, promowania ich i świadczenia o nich własnym życiem. Poszerzona Europa nie może być kontynentem moralnej próżni i duchowego chaosu, gdyż przestałaby być po prostu tą Europą, którą była dotychczas.

Od zarania cywilizacji europejskiej fundamentalnym odniesieniem dla określenia dobra i zła była Biblia ze swoim podstawowym prawem miłości i Dekalogiem. Nie wystarczy zatem odwołanie się do dziedzictwa «duchowo-moralnego». Do tego dziedzictwa nawiązują także wszystkie sekty. Trudno spotkać sektę, która wprost przyznaje, że zasady, którymi się kieruje, są niemoralne. Przy skrajnie subiektywnej i indywidualistycznej interpretacji, bez odniesienia do obiektywnych kryteriów prawdy, dobra i zła, przyjmowane normy łatwo obracają się nie tylko przeciwko człowiekowi, ale i ładowi społecznemu.

Przykład mieszkańców Mezopotamii, którzy na szczycie zbudowanej przez siebie wieży usiłowali umieścić świątynię lokalnego bóstwa, jako «znak własnej wszechmocy», jest niczym innym, jak zmaterializowaną formą absolutyzacji wartości ziemskich, doczesnych, nade wszystko samego człowieka, jako ostatecznego odniesienia wszelkiego «dobra i zła».

Kryzys wartości współczesnego świata, stawianie pod znakiem zapytania wartości absolutnych i transcendentnych sprawia, że współczesny człowiek nie jest wolny od pewnych, być może bardziej subtelnych, form bałwochwalstwa. Egoizm indywidualny i zbiorowy, a także rozbieżne interesy poszczególnych grup społecznych i państw oraz przemoc stanowią ogromne zagrożenie jedności w każdym wymiarze — lokalnym, europejskim i światowym.

W tym kontekście budowanie Europy jako «wspólnoty ducha» to najważniejsze zadanie Kościołów i wspólnot religijnych. Wynika ono z pierwszego i ciągle najważniejszego przykazania miłości.

«Zmierzanie do jedności narodów — pisze ks. prof. R. Sobański — to zadanie wynikające z samego 'bycia chrześcijaninem': nie da się przestrzegać przykazania miłości bliźniego bez przekroczenia granic narodów, ras, klas społecznych. Chrześcijaństwo stało się 'ze swej natury' najmocniejszym czynnikiem więzi duchowej i spójni społecznej. Stało się tym czynnikiem pośrednio, niejako 'ubocznie', gdyż chodzi o jedność w Bogu, ale zarazem też 'ze swej natury', gdyż nie da się pomyśleć jedności ludzi i ludów w Bogu bez ich jedności społecznej (por. Mt 5, 23-25)».

Dzieje Apostolskie zaświadczają, że w dzień Pięćdziesiątnicy Duch Święty w postaci ognistych języków spoczął na wszystkich i na każdym z osobna (por. Dz 2, 3-4). Wyraża to trwałą rzeczywistość Kościoła, z której wypływa zobowiązanie do świadczenia o mocy Ducha Świętego, znajdującej swój zewnętrzny wyraz w jedności wszystkich ochrzczonych. Przez tę nadprzyrodzoną jedność stają się oni równocześnie znakiem i bodźcem do duchowej jedności społeczeństwa, do którego przynależą. W czasie wizyty biskupów polskich ad limina Apostolorum Jan Paweł II przypomniał, że nasze zadanie w odniesieniu do Europy nie różni się od tego, które mamy w domu ojczystym. «To, czym Polska może i powinna usłużyć Europie — mówił wówczas Papież — jest w zasadzie identyczne z zadaniem odbudowywania wspólnoty ducha, opartej na wierności Ewangelii, we własnym domu».

Jednakże przyznać trzeba, że ani teologiczna prawda o jedności rodzaju ludzkiego, ani też Kościół jako sakramentalna wspólnota Boga i ludzi nie mają bezpośredniego przełożenia na społeczność w znaczeniu socjologicznym. «Prawda o jedności rodzaju ludzkiego ma bowiem charakter eschatologiczny, faktyczna jedność nie obejmuje wszystkich ludzi, jest ona ciągłym zadaniem ludzkości, chrześcijanie są jej zapoczątkowaniem, zalążkiem, znakiem, przypomnieniem, narzędziem. Tam, gdzie żyją, mają to zadanie realizować zgodnie z zasadami obecności ich i Kościoła w świecie współczesnym. Dla nich nieważne są narodowość, rasa, język czy różnice społeczne, wszyscy są dziećmi jednego Ojca i tworzą jeden rodzaj ludzki, genus humanum. Ta prawda wywiera także skutki społeczne i polityczne, jeśli — z jednej strony — znajduje wyraz w autentycznym zaangażowaniu chrześcijan oraz — z drugiej strony — trafia na podatny grunt».

Królestwo Boże nie jest z tego świata, ale realizuje się pośród świata, w którym chrześcijanie spełniają rolę twórczego «zaczynu» (por. Mt 13, 33). Głównym Sprawcą jakościowej odnowy i przemiany jest Duch Święty, dzięki któremu trwa rzeczywistość Pięćdziesiątnicy.

Ostateczny, eschatologiczny wymiar zbawionej ludzkości ukazuje św. Jan we wspaniałej wizji: wielkiego tłumu, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem (por. Ap 7, 9), który był zabity, a jednak żyje (por. tamże, 1, 18; 5, 6).

Historia ludzkości, oglądana oczyma wiary, dzięki jedynemu Panu i Władcy dziejów, ludów i narodów ma więc swój kierunek, swoją dynamikę, swój cel i kres. Ich pełnią jest zbawiona ludzkość. Zbawienie to realizuje się jednak w każdym czasie i we wszystkich zakątkach ziemi. Wizja ta powinna być źródłem inspiracji dla wszystkich, w których sercach jest obecne nie tylko pragnienie nowej ziemi i nowego nieba (por. Ap 21, 1), ale także lepszego, bardziej ludzkiego świata. Chrześcijaństwo bowiem — jako religia wcielenia — przypomina, że to, co jest prawdziwie Boże, jest zarazem i ludzkie, a to co jest ludzkie, ma zawsze także wymiar Boży. Trwała obecność Ducha Świętego i jego uświęcające działanie w Kościele sprawia, że wizja Apokalipsy św. Jana w wymiarze sakramentalnym realizuje się ustawicznie wszędzie tam, gdzie żyje i działa Duch Boży. Ta właśnie prawda jest także źródłem optymizmu i niezłomnej chrześcijańskiej nadziei na lepszego zbawionego człowieka, a to oznacza także — na lepszy, bardziej sprawiedliwy i piękniejszy świat.

Abp Henryk Muszyński

Metropolita gnieźnieński

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama