O ważnych sprawach, których nie można zaniechać [N]

Współczesny świat uległ technizacji - to groźna krótkowzroczność. Nie da się żyć samą techniką, potrzebne jest coś, co nadaje jej sens

Abp Józef Michalik

W świecie i Europie obserwuje się systematyczny spadek poziomu przekazywanej uczniom wiedzy. Wszystko tłumaczy się tzw. technizacją i koniecznością specjalizacji życia. Tak naprawdę chodzi o pozbawienie społeczeństw ludzi świadomych i stojących na straży świata aksjologii. Do grona tych państw dołącza ostatnio intensywnie i nasz rząd, chcąc jakby nadrobić „zaległości” z lat poprzednich, kiedy to przyszli inteligenci nocami wertowali książki, które cenzura wykreśliła z listy ogólnie dostępnych i można je było czytać tylko na słabych wówczas technicznie odbitkach ksero. Przykładem są „Zapiski więzienne” sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego.

Jesteśmy świadkami krótkowzroczności kulturowej rządu i tych wszystkich, którzy są zaangażowani w proces formacji, wykształcenia, pogłębiania kultury, którzy są odpowiedzialni za postęp duchowy i kulturowy naszego narodu. Krótkowzrocznością i subiektywizmem jest patrzenie np. na Podkarpacie przez pryzmat cyfr, które sobie pani minister wyliczyła w Warszawie czy w Gdańsku. Jeśli w tym roku w Birczy (archidiecezja przemyska) likwiduje się cztery szkoły naraz, to jest to skandal, bo to oznacza, że jednym posunięciem zostały zgaszone cztery ogniska kultury.

Bezbronni

Są i inne dziedziny życia, które umierają, wystawiając nas na łatwą zdobycz ze strony odradzających się imperializmów. Gdyby nie było to smutne, byłaby to wiadomość wprost humorystyczna. Mówi się bowiem, że polskie obiekty wojskowe, w których dawniej byli żołnierze, obecnie są chronione przez firmy ochroniarskie. Wmawia się nam frazesy o tzw. armii zawodowej, a tak naprawdę jesteśmy bezbronni. W latach tzw. zimnej wojny polska armia liczyła 450 tys. żołnierzy. Potem stan liczebny wojska utrzymywał się w przedziale 180-200 tys. W roku 1991 armia liczyła 160 tys. żołnierzy i — jak opowiada pewien emerytowany oficer — pojawiły się poważne problemy z obsadzeniem placówek wartowniczych. Obecnie nasza obronność to 120 tys. żołnierzy, z których część po godzinach pracy wraca do domów. Dalej — poprzedzone wielką akcją propagandową wydarzenie zakupu myśliwców F-16 w praktyce ujawniło — o czym się nie mówi — że żaden z nich nie doleciał do Polski jednym kursem. Wszystkie musiały lądować awaryjnie. Poza tym nie ma w Polsce lotnisk dla tych myśliwców. Zanim wystartują, na pas startowy wjeżdżają duże odkurzacze, które usuwają drobiny piasku, bo inaczej nie można rozpocząć manewru startu. Wyobraźmy sobie, że oto zbliża się nieprzyjacielska eskadra, a my odkurzamy lotnisko... Zakupione za duże pieniądze okręty podwodne nie mogą sięgnąć dna Bałtyku głębokiego na 60-80 metrów, ponieważ się rozszczelniają...

Zjawisko atomizacji życia poprzez likwidowanie małych ośrodków życia kulturalnego i społecznego niesie wielkie zagrożenia. Świat do dzisiaj nie może otrząsnąć się z wydarzenia w Norwegii. To bezprecedensowe, niezrozumiałe zachowanie młodego człowieka ujawniło kilka prawd o bogatej Norwegii. Oto 22 proc. Norwegów systematycznie zażywa środki psychotropowe — to 1/5 społeczeństwa, czyli ok. 900 tys. ludzi! Dobrobyt zamyka ludzi na siebie nawzajem i zastraszająco spada tam liczba zawieranych małżeństw. Ludzie zamykają się w swojej samotności. Pytany sąsiad terrorysty nie umiał powiedzieć niczego konkretnego o kimś, kto mieszkał obok niego.

Gdzie jest prawda?

Kolejna obserwacja jest taka, że dzisiaj młodzież jest karmiona fałszem. Nastąpiło odejście od tej starogreckiej zasady św. Tomasza i filozofii średniowiecznej, zasady ewangelijnej, że prawda jest prawdą, dobro jest dobrem, piękno pięknem — zawsze, bezwzględnie. Owocuje natomiast filozofia Nietzschego, Comte'a, relatywizm, nihilizm Sartre'a, marksizm — to wszystko zmierza do relatywizacji prawdy, dobra i piękna. Dziś już wszystko da się „wytłumaczyć”, wszystko wolno, kryteria etyczne próbuje się przesuwać siłą, subiektywizując je. Jaka jest linia formacji przez informację? To linia relatywizmu w telewizji, w internecie — tam znajdziesz wszystko bezkarnie, tam wszystko wolno. Tylko się pilnujemy, czyśmy nie przekroczyli prawa stanowionego, a i to jedynie ze strachu przed karą. Krytykuje się dotychczas obowiązujące zasady. Choćby zasady moralne albo spojrzenie na patriotyzm, na wolność, na godność narodową, na potrzebę opanowania siebie, samodyscypliny, na nierozerwalność małżeństwa, na życie od poczęcia do naturalnej śmierci, na związki jednopłciowe. To niemoralne myślenie jest obecne w telewizji, internecie — obecne w tej linii, którą idzie dzisiejszy tzw. nowoczesny świat. Nie ma miejsca dla Boga w życiu publicznym, jest za to szerokie miejsce dla pieniądza, egoizmu, własnej sławy, własnego interesu — kto mocniejszy, ten się przebije. Efekt jest taki, że strzela się do ludzi, którzy są wyimaginowanymi wrogami — to owoc relatywizmu. Norwegia przyjmuje migrantów nie dlatego, że jest miłym, altruistycznym państwem, ale dlatego, że musi to robić, bo naród rodzimy wymiera. Podobnie dzieje się w Niemczech i innych państwach — jest konieczność przyjmowania migrantów, zwłaszcza do wykonywania prostych prac, których rodowici mieszkańcy nie chcą już wykonywać. Imigranci nie są więc ich wrogami, ale tymi, którzy pomagają im żyć. Trzeba sobie postawić pytania o to, dlaczego nie szanujemy pracy, dlaczego wymierają narody europejskie, dlaczego cywilizacja europejska, chrześcijańska, umiera. Dlatego że pomija się podstawowe zasady etyczne, dlatego że w konstytucji europejskiej nie ma już miejsca nawet na wspomnienie o chrześcijańskich korzeniach. Konsekwencje wszyscy widzimy. Zaradzenie tej chorobie nie będzie polegało na osądzeniu przestępcy, ale na szerszym spojrzeniu, na odwadze stanięcia w prawdzie wobec sytuacji, w której jesteśmy, którą sami powodujemy i akceptujemy.

Twórczy wypoczynek

W zdrowym, obiektywnie rządzonym społeczeństwie inicjatywy Kościoła, takie jak: Ruch Światło-Życie, Ruch Apostolstwa Młodzieży, Domowy Kościół, neokatechumenat, Akcja Katolicka, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży i wszystkie ruchy promujące wspólnotowość, powinny być bardzo doceniane, ponieważ mają za zadanie budzić człowieka w człowieku i uczyć odpowiedzialnego życia we wspólnocie. Tymczasem widać, że są one zaledwie tolerowane. Nie można się zamykać na nowoczesność, nowoczesność jest tworzona przez człowieka i powinna służyć człowiekowi, ale nie może odrzeć go z bogactwa, które on nosi w sobie. Należy dążyć do rozwoju całego człowieka, a człowiek nie rozwinie się bez relacji wspólnotowej, bo potem we wspólnocie rodziny, sąsiedztwa nie będzie umiał się poruszać, będzie tym, który rani, kuleje, przewraca się, bo nie nauczył się poruszać w sposób umiejętny i godny.

Dzisiaj pęd do świata imaginacji, fantazji, nieprawdy jest bardzo mocny. Widzimy, jak trudno jest dzieciom oderwać się od internetu, telewizora. Tymczasem życie urzeczywistnia się w relacji z drugim człowiekiem i wtedy dopiero można mówić o lekcji, o szkole życia, kiedy człowiek nie boi się samotności, kiedy zdobywa się na pokonywanie siebie samego i potrafi współpracować, i dzielić się z innymi ludźmi. Dlatego, patrząc na niemały wysiłek w diecezjach, aby podczas wakacji umożliwić tysiącom ludzi przeżycie tygodniowych lub dwutygodniowych rekolekcji, trzeba przyznać, że jest to wielka edukacyjna pomoc. Wrażliwość, którą człowiek odkrywa w sobie podczas takich spotkań, powinna obudzić i zachęcić do pokonywania egoizmu, pogłębiania wiary związanej z życiem, kontynuowania związku z innymi ludźmi, uczenia się życia we wspólnocie, zauważania drugiego człowieka, brania od niego i dawania z siebie. Przez ten kontakt dojrzewamy, konfrontujemy swoje poglądy, swój sposób myślenia, weryfikujemy swoją wizję życia, pogłębiamy ją. Rekolekcje wakacyjne to wielka i dobra okazja, szkoła życia — nie tyle odpoczynek, ile mądry i twórczy odpoczynek. Jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy tę służbę społeczną i religijną, służbę ludziom i Panu Bogu wcielają w czyn w czasie wakacji i w czasie całego roku.



opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama