Dziękujemy za nowych świętych i 25 lat pontyfikatu

Homilia podczas Mszy św. na placu św. Piotra i spotkania Ojca Św. z Narodową Pielgrzymką Polaków, 19.05.2003

Drodzy Bracia i Siostry!

Niełatwo jest opisać rzeczywistość duchową umykającą naszej ludzkiej sprawdzalnej poprawności. Jak przedstawić duchowy związek nauczyciela i ucznia, jak sprawdzić, czy zrozumiał to wszystko, co mu przekazywał mistrz'? Można zrobić egzamin, powołać komisję, zastosować test. A Pan Jezus w bardzo prosty sposób wyjaśnił, o co chodzi, gdy mówił, ze jest «Krzewem winnym, a my latoroślami. Kto trwa w Nim, przynosi owoc obfity» (por J 15, 5), albo kiedy tłumaczył, w jaki sposób «zafunkcjonuje nowa rzeczywistosć», jaką założył, czyli Kościół «Ty jesteś Piotr — skała — i na tej skale zbuduję mój Kościół» (por Mt 16, 18)

Wiara i zjednoczenie z Jezusem są warunkiem owocności chrześcijańskiego życia, zjednoczenie to rodzi obfite owoce A ileż jest niepodważalnej mądrości w prostych słowach św. Jana «Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą» (1 J 3, 18).

Nie ma miłości prawdziwej bez czynów, bez ofiar. Czyn bowiem starcza za słowo, mówi inaczej, bardziej trwale, a przy tym wyraża to, co często jest niewyrażalne. "Czyniąc więcej, my możemy w końcu zrozumieć więcej, niż czynimy» (A. Heschel)

XXV rocznica pontyfikatu Jana Pawła II

Przybyliśmy do Rzymu, aby dziękować Panu Bogu za 25 lat czynnego, niezwykłego pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II, którego Duch Święty upatrzył i przygotował do tej posługi nad Wisłą, ale wskazał tu przy grobie św. Piotra, aby był jego następcą aby wziął klucze Królestwa Niebieskiego (por Mt 16, 19), aby związywał i rozwiązywał na ziemi to, co ma być związane i rozwiązane w niebie. To Piotr i jego następcy umożliwiają i nam, ochrzczonym, życiodajne wszczepienie w «prawdziwy krzew winny», jakim jest Chrystus, bez którego «nic uczynić nie mozemy» (por J 15, 5) Srebrny Jubileusz Pontyfikatu Jana Pawła II to 25 lat intensywnej posługi opartej na wierze i miłości tego niezwykłego człowieka do Chrystusa, do Kościoła, do świata i do każdego człowieka, niezależnie od tego, kim jest, co robi i w kogo wierzy Wkrótce Papież ma się udać do Mongolii, aby odwiedzie 171 katolików żyjących w tym kraju, a były tez podrożę do krajów muzułmańskich, gdzie chrześcijan jest jeszcze mniej Ten Papież wziął na serio polecenie Pana «idzcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody» (por Mt 28, 19) Wszystkie bez wyjątku, bez oczekiwania na sukces.

Przychodzimy podziękować Ojcu Świętemu za tych 25 lat przykładu odpowiedzialności za Kościół i ład moralny na świecie. Niestrudzony obrońca życia pokazuje i nam, ze nie jest próżnym trudem siew zdrowego ziarna. Kiedyś przyniesie plon, bo «kto trwa we Mnie, owoc przyniesie obfity» (por J 15, 5).

Jakże często misją Papieża było bronić człowieka i bronić świata przed nim samym, bo to przecież tu tkwi największe zagrożenie. Stało się to możliwe, bo ten Następca św. Piotra — jak każdy prawy papież — stoi mocno na opoce wiary Piotrowej, wierny Tradycji Kościoła Jest ona i będzie zawsze źródłem bezpiecznym i zdrowym Pontyfikat Jana Pawła II przypadł w okresie wielkich przemian na świecie, w którym nigdy nie zabrakło Jego głosu, mądrości i modlitwy. Pontyfikat ten pokazał wartość nauki Kościoła także w sprawach społecznych czy politycznych Zawsze uważaliśmy, ze polityka bez etyki, bez trwałych zasad, bez transcendencji i Boga jest niebezpieczna. Dzięki tym 25 minionym latom zobaczyliśmy na nowo, gdzie leżą nadzieje Kościoła i świata, nadzieje Polski i wszystkich narodów.

Wśród 100 zagranicznych podroży apostolskich Jana Pawła II były kilkakrotne odwiedziny Polski. Od pierwszego dnia, od pierwszego swego wystąpienia z balkonu Bazyliki św. Piotra Jan Paweł II stał się świadkiem miłości do swego «dalekiego kraju» Papież do Polski wracał z potrzeby serca, przynosząc za każdym razem świadectwo polskości i przywiązania do Ojczyzny, i to wobec całego świata. On w tę Polskę wierzył, gdy inni wątpili, On jej ufał, gdy wszyscy się wystraszyli. Tak było w stanie wojennym podczas pierwszych i następnych odwiedzin, podczas wszystkich spotkań tu w Watykanie z rodakami, których Papież nie unika, których tak chętnie przyjmuje i słucha. On jak nikt wie, w którym miejscu przykładać ucho, aby posłuchać, jak bije serce Polski. A bije w Częstochowie i Warszawie inaczej niż w Krakowie, Gdańsku czy Przemysłu, inaczej w Tatrach, a może «trudniej» bije jednakże w Bieszczadach

Wbrew wszystkiemu i wszystkim, a może wraz z wszystkimi głosi on, ze tę Polską ziemię można i trzeba kochać taką, jaka jest, czasem starą i zmęczoną, czasem chorą, potrzebującą pomocy, ale to jest nasza Ojczyzna, niezależnie, czy do nowych struktur europejskich wejdzie czy nie, Polskę trzeba szanować i wzmacniać rytm i wolę jej życia, jej autorytet, wiarę i kulturę, trzeba troszczyć się o moralność, ale i o dostatek jej obywateli.

Nowe kanonizacje ukazaniem zwycięskiego człowieczeństwa

Każdy papież jest przede wszystkim stróżem wiary prowadzącej do zbawienia. Jest świadkiem, że Chrystus zmartwychwstał i żyje. Jedną z cech pontyfikatu Jana Pawła II jest chrystocentryzm jego nauczania i posługi. To wokół Chrystusa koncentrują się dzieła tego Papieża, który z objawienia, z nauki i Tradycji Kościoła wydobywa rok po roku to, co najważniejsze.

A co jest najważniejsze w posłudze Kościoła? «Cała działalność Kościoła na tym świecie jest wielką pracą nad człowiekiem i dla człowieka" (bp J. Pietraszko). «Chwałą Boga jest żyjący człowiek» (św. Ireneusz). To dla zbawienia i odrodzenia człowieka Chrystus przyszedł na ziemie.

Czy się Kościołowi udaje ta praca nad człowiekiem i dla człowieka? — oto bardzo konkretne pytanie. Sam Kościół odpowiada na to pytanie w różny sposób, także poprzez kanonizacje i beatyfikacje swoich świętych. Refleksję Kościoła potwierdza Bóg poprzez cuda i nadzwyczajny kult świętego, będący szczególnym znakiem wiary.

Święty to człowiek, który przekroczył siebie, zdołał mocno oprzeć się na fundamencie, na skale, którą jest Chrystus. Po wczorajszej kanonizacji wrócimy do Polski, do naszych rodzin, utwierdzeni w przekonaniu, że świętość jest możliwa i dzisiaj, bo możliwe jest przekraczanie, czyli przezwyciężanie siebie, bo możliwe jest piękniejsze, pracowitsze i radośniejsze życie zakonnicy i biskupa, matki i ojca, chłopca i dziewczyny, życie każdego człowieka.

Józef Sebastian Pelczar (1842--1924) urodził się w Korczynie pod Krosnem, w gospodarskiej rodzinie, która znała trud pracy, ale ceniono w niej także inne wartości, ważne w starych polskich domach. Kościół i szkoła, czyli wiara i wykształcenie, zdrowy patriotyzm i kultura codziennego życia.

Zaprawiony do wysiłku chłopiec umiał przezwyciężać trudy, rozwijał swą wiedzę, wybijając się wśród kolegów. Nauczyciele potrafili w nim obudzić i ukierunkować zainteresowania, dzięki czemu radośnie szedł przez młodzieńcze życie, znaczone sukcesami na miarę jego wieku. Józef Sebastian zapisał w swoim życiorysie, że niejeden raz wracał do domu ze szkoły pieszo, bo tęskno mu było do swoich, a droga z Rzeszowa do Korczyny liczy przecież 70 km. Od dziecka żył atmosferą prostej, uczynnej pobożności do Matki Bożej i pozostał Jej wierny do końca życia, tworząc stowarzyszenia i bractwa poświęcone Matce Bożej Królowej Polski. Kult maryjny doprowadził go do odkrycia, czym jest bosko-ludzki wymiar miłości Zbawiciela, i dlatego stał się wielkim czcicielem Serca Jezusowego. Jedno z najpiękniejszych dzieł św. bpa Pelczara, siostry sercanki, zrodziło się właśnie z kultu Matki Bożej Częstochowskiej i Serca Jezusowego. Tym swoim córkom duchowym kazał wypisać na piersiach znak miłości, serce, i nieść je jawnie do ludzi na dowód ludzkiej czynnej miłości, bardzo prostej, ale natchnionej miłością Serca Jezusowego do każdego, nie pytając o nic, nie czekając na wzajemność.

Jakże są w tym sobie bliscy oboje dzisiejsi święci. Także m. Urszula swe nowe zgromadzenie ukierunkowuje na duchowość konającego Serca Jezusa.

Miłość jest bowiem wśród ludzi językiem najbardziej zrozumiałym i przekonującym, egzamin z miłości bywa trudny, ale często tylko ona jest skuteczna, miłość oszczędna w słowach, pozbawiona fanfar i reklamy, im cichsza, im bardziej anonimowa, tym piękniejsza, tym bardziej autentyczna.

Na tę drogę miłości Józef Sebastian wstępował coraz pełniej, i jako kleryk Przemyskiego Seminarium (Instytutu Teologicznego, jak się to pod zaborem austriackim nazywało), i jako ksiądz. Został wydelegowany przez przełożonych na wyższe studia do Wiednia, ale jego ciągnęło do Rzymu, do stolicy chrześcijaństwa, szczególnie że inny wielki gorliwiec Boży, także kandydat na ołtarze, ks. Piotr Semenenko, zmartwychwstaniec, zakładał Papieskie Kolegium Polskie i szukał kandydatów. Pierwszym na liście tej niezwykłej Instytucji był od r. 1865 ks. Józef Sebastian Pelczar. Okres studiów rzymskich przeżywał bardzo intensywnie. Biedował razem ze zmartwychwstańcami, ale ciągle rosła jego wiara i miłość do Chrystusa i Kościoła. Na całe życie zapamiętał spotkanie z bł. Piusem IX, który był wielkim przyjacielem Polaków i Kolegium Polskiego. Pelczar poświęcił temu papieżowi trzytomowe dzieło, tłumaczone nawet na obce języki. Po uzyskaniu dwóch doktoratów — z teologii i prawa kanonicznego — wrócił do Przemyśla, na wikariat w Samborze i Wojutyczach. Wkrótce został mianowany prefektem i profesorem seminarium (1869), skąd przeszedł do Krakowa na Wydział Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego (1877) jako profesor zwyczajny historii i prawa kanonicznego. Z tą znaną uczelnią zwiąże go gorliwa praca dydaktyczna, publikacje dzieł i opracowań naukowych oraz pełnione wielokrotnie funkcje dziekana i rektora. Uniwersytetowi Jagiellońskiemu zawdzięczał wiele, ale i jemu Uniwersytet zawdzięcza Collegium Novum (1883) i teren pod budowę klinik uniwersyteckich.

Jeszcze więcej zawdzięcza środowisku krakowskiemu. To tam nawiązał liczne kontakty i przyjaźnie kapłańskie i ludzkie, uczył się poruszania wśród ludzi i spraw i coraz szerzej otwierał swe serce na potrzeby uczelni, na kolegów profesorów i na tak często głodnych studentów.

W tych trudnych czasach w Krakowie żyło wielu świętych i niezwykłych ludzi. św. Brat Albert Chmielowski, bł. abp Józef Bilczewski, św. Józef Rafał Kalinowski, św. m. Urszula Ledóchowska, bł. Angela Truszkowska i inni

Był płodnym pisarzem, napisał 28 książek (nie licząc 630 artykułów), które wielokrotnie wznawiano, ale tez intensywnie pracował duszpastersko. Swoim księżom i założonemu Zgromadzeniu Służebnic Serca Jezusowego wyznaczał różnorodne zajęcia w zależności od potrzeb. Siostry młodego zgromadzenia posyłał do pracy katechetycznej wśród dzieci bieszczadzkich i do opieki duchowej nad emigrantami we Francji. Do końca życia systematycznie głosił siostrom konferencje ascetyczno--teologiczne, kładąc fundamenty pod teologie życia konsekrowanego, z której potem skorzystało bardzo wielu.

Ostatnie 25 lat życia wypełniła posługa biskupia w diecezji przemyskiej. Lata wielkiej gorliwości, która zaowocowała wszechstronnie formacją świeckich i promocją ponad 700 czytelni wiejskich, tworzeniem nowych parafii i budową szkół, kościołów i szpitalików parafialnych, a nade wszystko troską o seminarium, które bardzo rozbudował, i o duchową formacje księży. To z mysią o kapłanach nieustannie opracowywał podręczniki o życiu duchowym i pogłębiał motywacje do życia wiarą w zjednoczeniu z Bogiem. Jako jedyny polski biskup zwołał w tym czasie 3 synody diecezjalne, postulował przedłużenie do 5 lat okresu formacji seminaryjnej, wprowadził wykłady z medycyny pasterskiej i społecznej nauki Kościoła, jak to postulował w swych encyklikach Leon XIII, a równocześnie szeroko promował w parafiach dzieła i pomoc charytatywną. «On ludzi kochał i mówił to swoim życiem» (św Augustyn). Wrażliwy pasterz, był obecny wszędzie, gdzie widział zagrożenie dla swych owiec. Naraził się socjalistom, chociaż i on promował reformę rolną, ale przestrzegał przed socjalizmem ateistycznym w wydaniu sowieckim (wykład z 1922 r.). Bacznie obserwował życie i krytycznie oceniał prądy liberalne, jakie od czasów rewolucji francuskiej powstawały w Europie.

Zaprzyjaźniony z byłym członkiem masonem od czasów Kolegium Polskiego, znał siłę zagrożeń i z niepokojem patrzył na napływające do Polski liberalne poglądy społeczne, i dlatego, idąc za encykliką Leona XIII, napisał poczytną nie tylko w jego czasach książkę o masonerii.

Mądry Biskup wiedział, ze Kościół żyje w świecie, ze do zbawienia idzie, realizując zadania i wskazania czasów, i dlatego nie milczał jako senator ani jako biskup, swoim księżom zalecał tworzenie organizacji społeczno-katolickich. "Gorliwość kapłańska — mówił — ma objąć nie tylko dziedzinę ścisłych obowiązków, ale także szerokie pole prac i nędz społecznych, na których w wieku dwudziestym główna rozegra się walka» (Kronika diec. Przemyskiej, 1901). Troska o wykształcenie księży, o to, aby byli kapłanami nie tylko światłymi, ale i świętymi, uformowanymi w duchu Kościoła uniwersalnego, bardzo leżała biskupom Galicji na sercu. l dlatego, w porozumieniu ze św. Piusem X, bp Pelczar przy wsparciu arcybiskupa lwowskiego Józefa Bilczewskiego doprowadził do założenia i wyposażenia Papieskiego Instytutu Polskiego w Rzymie.

Niewątpliwie św. bp Józef Sebastian wyprzedzał swoją epokę, nie zawsze znajdował zrozumienie, ale Boga i człowieka kochał całym sercem, do końca. l dlatego stał się wielkim i mocnym kamieniem węgielnym Kościoła przemyskiego i Kościoła w Polsce, a dzisiaj cały Kościół Chrystusa poprzez wpisanie go do wykazu świętych odwzajemnia jego wielką ofiarną miłość.

Św. Urszula — Julia Ledóchowska (1865-1939) przychodzi dziś do Kościoła i do Polski z wielkim przesłaniem o wartości rodziny, o funkcji i zadaniach wychowawczych matki i ojca, mężczyzny i kobiety

Urodziła się w Austrii w znaczącej i wybitnej rodzinie ziemiańskiej, która jednocześnie była rodziną (w jakiś sposób) emigracyjną. Ledóchowscy mieli szerokie kontakty z ziemiaństwem Europy. Koligacje i różnorodne interesy nie przytłumiły w nich, ale ujawniały, oprócz wykształcenia i majątku, głęboką kulturę duchową, której pierwszymi fundamentami były wiara i głęboki związek z Kościołem. Te żywe związki przejawiały się w różnych sytuacjach. Jej pradziadek Antoni (+ 1835) po owdowieniu wstąpił do zakonu misjonarzy w Warszawie, dziadek Ignacy Hilary poszedł w ślady ojca i wstąpił do dominikanów w Klimontowie, stryj kard. Mieczysław Ledóchowski, prefekt Kongregacji Rzymskiej, zasłynął w obronie praw Polaków do polskości, brat Włodzimierz był generałem jezuitów (+ 1942) (często był wspominany przez starych rzymian jako postać wybitna), starsza siostra bł. MariaTeresa Klawerianka zasłynęła jako «Matka Czarnej Afryki».

Ledóchowscy wrócili do Polski, do Lipnicy Murowanej, z Austrii, kiedy Urszula miała już 18 lat. Wyróżniał ich niezwykły, ofiarny patriotyzm, który dlatego, że ofiarny, pełen pokory i troski o losy Polski i Polaków, budził szacunek i zdumienie sąsiadów, nie budził zazdrości ani sprzeciwu. Matka Julii, Szwajcarka, słabo mówiła po polsku. Po śmierci męża — jak opowiadał niejednokrotnie śp. abp Jerzy Ablewicz — troszczyła się nie tylko o własną rodzinę, ale o całą wioskę. Pozostała w opinii jej mieszkańców jako życzliwa opiekunka chorych.

Z domu rodzinnego Julia wyniosła bardzo dużo, wyniosła wiarę i poczucie obowiązku oraz przekonanie, ze wiary nie można w żaden sposób odłączyć od życia, od żadnej sytuacji życiowej.

Nic dziwnego, że z mocnym przekonaniem m. Urszula wpajała potem te zasady, promując oryginalny styl wychowania człowieka, styl pełen radości i optymizmu: nie wolno opuszczać rąk, bo «przyszłośc narodu nie tyle w rękach polityków, ile w rękach matek spoczywa» — mówiła.

Na drogę powołania wstąpiła wcześnie, zaraz po uzyskaniu pełnoletności. W pełnej łączności z przełożonymi podejmowała kolejne zadania. Gorliwe zakony zawsze tym się odznaczały, ze sięgały po pracę najtrudniejszą. Tak było i w tym wypadku. M. Urszula podjęła i realizowała pracę wśród katolików różnych narodowości w Rosji carskiej, w Szwecji, Finlandii i Danii. Usunięta przez władze carskie z Petersburga, spoza granic służyła dzieciom i młodzieży, była im siostrą i matką. Do przestrzegającego ją brata Włodzimierza pisała, ze nie może inaczej, bo kocha Polskę, kocha Polaków, ale kocha też Finlandię, kocha ten lud, i dlatego postanowiła nauczyć się tego trudnego języka, aby mu mówić o Bogu, uczyć katechizmu w jego własnym języku (do s. M. Teresy). Ale nade wszystko kocha dzieci i nie może zawrócić z tej drogi, która jest obecnością z nimi i dla nich. «Ty nie wiesz, jak ja te dzieci kocham i jak pragnę je dla Boga wychować" (do brata Włodzimierza, 1917 r.).

Duża część życia obojga naszych świętych przypada na czasy niewoli państwowej, czasy, w których polskie były tylko serca, tęsknoty i cierpienia. Nic przeto dziwnego, ze patriotami byli wtedy wszyscy. O Polskę i prawa Polaków zabiegał bp Pelczar, trudziła się dla niej i m. Urszula. Nie wstydziła się polskości i szczerze wyznawała «jestem zbyt gorąca, gdy chodzi o patriotyzm. Wszyscy mamy jedną prawdziwą ojczyznę i każdą narodowość Bóg jednakowo kocha» — pisała jako młoda dziewczyna do swej przyjaciółki Ilzy (1886). Jej patriotyzm wyrażał się w szacunku do innych narodów, w trosce o wolność Ojczyzny, w publikacjach książek, odczytach i międzynarodowych spotkaniach na temat polskiej kultury i życia polskiego Kościoła «Miłość Ojczyzny i miłość Kościoła — mówiła — wspierają się wzajemnie, bo jedno jest siłą drugiego». Pytana o swój stosunek do polityki już w wolnej Polsce, odpowiadała «moją polityką jest miłość». l konsekwentnie z wielką miłością służyła tej Polsce, którą tak kochała, budząc do życia twórcze inicjatywy społeczne.

Z Henrykiem Sienkiewiczem i z Ignacym Paderewskim pracowała w komitecie pomocy ofiarom wojny, była też w bliskim braterskim kontakcie z biskupem luterańskim z Uppsali, a także z Ignacym Daszyńskim, trybunem krakowskich socjalistów, mimo że ten deklarował się jako ateista.

Nie uznawała granic, jeśli chodziło o pomoc drugiemu człowiekowi, a zwłaszcza dziecku. Wtedy nie pytała o nic, ani o religię, ani o przekonania, ani o narodowość, wyszukiwała biednych, mówiąc «jestem przekonana, ze w dzisiejszych czasach ubogim należy oddać nasze najlepsze siły».

W 1928 r. papież Pius XI osobiście zlecił jej prace formacyjną w jednej z dzielnic Rzymu, gdzie siostry miały zamieszkać w najprostszych, trudnych warunkach, «aby uświęcać się na ulicy».

M. Urszula stworzyła oryginalną szkołę duchowości. Dała jej skrótowy schemat w pozostawionym testamencie Przypominała, ze "Największe dobro na ziemi to świętość. Naszym najważniejszym obowiązkiem jest staranie się o świętość (... ) nie tę, która do kanonizacji prowadzi, ale tę, która nie domaga się od nas rzeczy nadzwyczajnych, a jedynie wiernego spełniania obowiązków codziennego życia, bo świętość polega na cichym spełnianiu woli Bożej".

Obydwoje nowi święci odznaczali się szczerym nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny. Zresztą, który chrześcijanin nie modli się do Maryi, przecież to Ona najskuteczniej wprowadza nas na drogę świętości, czyli pełnienia woli Bożej.

«Przez Maryję do Jezusa — ( ) z różańcem w ręku i w sercu niczego się nie bój! Jezus i Maryja są z Tobą"! (Testament m. Urszuli)

Tym różańcem i tą naszą modlitwą dziękujemy za nowych świętych i otaczamy Ojca Świętego Jana Pawła II w rocznicę jego «podwójnych» urodzin, tych z 18 i tych z 13 maja, w XXV rocznicę Jego pontyfikatu. Amen

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama