Złoto z piasku

O zyskach producentów procesorów i innych elementów



Ciekawostki | Dvd,Mp3 | Ebiznes | Gry komputerowe | Internet | Kościół i Internet | Oprogramowanie | Słownik pojęć | Sprzęt |


Ryszard Sobkowski

Złoto z piasku



Przemiana czegoś powszechnie dostępnego w złoto była jednym z marzeń ludzkości przez wiele pokoleń. Przemiana taka miała się odbywać za pomocą abstrakcyjnej substancji, ochrzczonej mianem kamienia filozoficznego. Poszukiwania kamienia filozoficznego zajęły wiele wieków doświadczeń alchemików i nierzadko uwieńczone bywały spaleniem badacza na stosie przez zaniepokojoną Inkwizycję.

 Alchemików, którzy dali ludzkości kamień filozoficzny, było w istocie wielu, wielu z nich przeszło do historii dzięki odkryciom, których dokonali "mimochodem" w trakcie swoich poszukiwań. Prawdziwy jednak sukces, polegający na przemianie piasku w złoto, nastąpił dopiero w drugiej połowie dobiegającego właśnie końca stulecia. Kamień filozoficzny, który wynalazł Jack Kilby, budując w firmie Texas Instruments pierwszy układ scalony, pozwolił w końcu na przekształcenie zwykłego piasku nie tyle w złoto, ile w znacznie bardziej wartościową substancję. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że drobny kawałek krzemu - skądinąd najpospoliciej w skorupie ziemskiej występującego pierwiastka, na którego powierzchni wytworzono układ scalony - wielokrotnie przerasta swoją wartością wartość takiego samego kawałka złota.

 Dane, ujawnione ostatnio przez TSMC (Taiwan Semiconductor Manufacturing Corporation) pozwalają oszacować, że sama tylko produkcja półprzewodnikowych chipów przynosi przeszło 80% zysku w stosunku do kosztów produkcji, a przecież TSMC jest tanim producentem. Biorąc pod uwagę gigantyczne nakłady inwestycyjne, jakich wymaga nowoczesny FAB (tym mianem przyjęło się nazywać zakłady, zajmujące się obróbką krzemowych wafli) i równie ogromne koszty nieustannej modernizacji, wymuszanej przez prawo Moore'a, biznes musi być rzeczywiście złotodajny. A trzeba jeszcze uwzględnić to, że końcowy nabywca płaci często dużo, dużo więcej niż wynosi sam koszt produkcji. Wystarczy porównać np. cenę karty graficznej z liczącym 23 mln tranzystorów układem GeForce, z ceną zawierającego podobną liczbę tranzystorów Pentium III.

Bezpośredni koszt produkcji obu chipów jest podobny, a do kosztu karty z GeForce dochodzi jeszcze niebagatelna cena pamięci i wykonania całości. Widać wyraźnie, że półprzewodnikowy biznes, choć wymagający ogromnych inwestycji, nie ma sobie równych, jeśli chodzi o dochodowość, może z wyjątkiem monopolu spirytusowego i narkotyków, chociaż różnią się one raczej jedynie wysokością kosztów inwestycyjnych.

Jack Kilby dał więc ludzkości wyczekiwany od wieków kamień filozoficzny. Jednak przemiana piasku w złoto jego metodą wymaga od tych, którzy chcą z niej czerpać zyski, oprócz inwestycji także ogromnego wkładu intelektualnego. Jeśli wziąć pod uwagę, jak wielki ładunek ludzkiego wysiłku intelektualnego tkwi wewnątrz większości krzemowych cudów, którymi posługujemy się na co dzień, tajemnica kamienia filozoficznego staje się jasna. Jest nim po prostu sam intelekt, a technologia półprzewodnikowa jest alchemicznym tyglem, przekształcającym go w złoto.

Wydawać by się mogło, że tak wartościowe odkrycie zostanie odpowiednio uhonorowane - i rzeczywiście, już po około 40 latach od swojego pionierskiego projektu, siedemdziesięcioośmioletni Jack Kilby doczekał się uznania, wyrażonego w postaci nagrody Nobla. Lepiej późno niż wcale, ale trzeba było tych paru dziesiątków lat, by można było naprawdę docenić wielkość człowieka, który jako pierwszy zaproponował, by kilka tranzystorów "mieszkało" na tym samym, niepociętym na pojedyncze elementy, kawałku krzemu.

Trzeba było, prawdę mówiąc, doczekać tego, by kilka tranzystorów zmieniło się w kilkadziesiąt milionów tak, by mogły pomieścić robiący rzeczywiście wrażenie ładunek intelektu.

Dziś - kiedy wiadomo już, że "tędy droga" - nad technologiami przyszłości pracują liczne laboratoria, a liczba tranzystorów na najbardziej zaawansowanych chipach już dawno przekroczyła sto milionów. Jednak nieśmiało zaczyna dochodzić do głosu pewien, dotychczas zupełnie pomijany problem: czy wystarczy nam intelektu, aby wykorzystać stawiane przez technologię możliwości?

Jeśli popatrzyć na to, co dzieje się w laboratoriach i co prezentują wielcy oraz wschodzące gwiazdy krzemowego świata (przy okazjach takich, jak np. niedawne Microprocessor Forum), to nie ma obawy - możliwości intelektualnych starczy nam jeszcze na wiele, wiele lat zygzakowatej drogi postępu.

opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama