Betlejem w każdym domu

Tradycja wykonywania szopek nie ginie!

Tradycja wykonywania szopek nie ginie — i całe szczęście. Można wprawdzie obawiać się komercjalizacji, ale przecież i tak każda szopka prowadzi do żłóbka, do Betlejem, do tajemnicy wiary.

Czy wyrafinowana szopka neapolitańska czy też prosta szopka z drewna czy łupin orzecha kokosowego albo może zwykła masowo produkowana szopka papierowa — każda z nich ma jeden cel, o którym nie powinniśmy zapomnieć. Ma nam pokazać ten ogromny cud, że Bóg przyjął postać człowieka z miłości do nas.

Franciszek buduje szopkę

Tradycję budowania szopek bożonarodzeniowych przypisuje się św. Franciszkowi, jednak to nie on je wymyślił. Szopka to w ogóle nieadekwatne słowo i pojawiło się stosunkowo niedawno. Przez wiele wieków stosowano nazwę „jasełka” bądź misterium ,a najwcześniejsze szopki niewiele miały wspólnego ze współczesnymi. Kilka wieków przed św. Franciszkiem cesarzowa Helena wydała polecenie ustawienia kamiennego żłobu w Betlejem (potem wybudowano tam stajenkę) i stworzyła misterium religijne. W X wieku popularne było wystawianie misteriów w okresie Bożego Narodzenia we Francji, Szwajcarii, Niemczech, Belgii i Północnej Italii. Znany jest list papieża Innocentego III do arcybiskupa Gniezna z 1207 roku, w którym papież przestrzega przed zbyt śmiałym zachowaniem kleru podczas przedstawień Bożego Narodzenia. Wygląda na to, że dawano upust wyobraźni, zamiast kontemplować samo wydarzenie.

W 1223 roku św. Franciszek obchodził święta Bożego Narodzenia w Greccio. To niewielka mieścina położona na zboczu góry, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Rzymu. To tam pokazał, jak należy obchodzić misterium, łącząc je z celebracją Mszy Świętej. Pięć lat później wydarzenie to opisał Tomasz z Celano, pierwszy biograf świętego: „Należy ze czcią zachować w chwalebnej pamięci to, co trzeciego roku przed dniem swej chwalebnej śmierci, w pobliżu Greccio, uczynił Franciszek — w dzień narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa. Żył w owej ziemi mąż, zwany imieniem Jan, dobrej sławy i jeszcze lepszego życia, którego błogosławiony Franciszek kazał do siebie przywołać prawie na 15 dni przed Bożym Narodzeniem i powiedział mu: Jeśli pragniesz, byśmy w Greccio obchodzili nadchodzące święto Pana, pospiesz się przygotować i to, co ci powiem, spełnij pilnie. Pragnę bowiem uczcić pamięć owego Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Dziecięce niewygody i wyrzeczenia, jakie Pan znosił, gdy został złożony w żłobie i gdy leżał położony na sianie w obecności wołu i osła, pragnę ukazać, na ile to będzie możliwe, dla cielesnych oczu.

Słysząc to, mąż dobry co prędzej pobiegł i wszystko na wskazanym miejscu przygotował, jak nakazał Święty. Nadszedł dzień radości, dzień wesela. Z wielu miejsc zostali wezwani bracia. Mężowie i niewiasty owej ziemi z radością serca przygotowali, wedle możności, świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, która błyszczącą gwiazdą oświetliła wszystkie dni i lata. Przybył wreszcie Święty Boży, a znalazłszy wszystko przygotowane, ucieszył się. Przygotowano żłób, kładąc w nim siano, a do groty wprowadzając wołu i osła. Prostota otoczona jest czcią, wywyższone zostaje ubóstwo, zalecona wszystkim pokora, a Greccio staje się jakby nowym Betlejem.

Noc, oświetlona jak dzień, staje się radosna dla ludzi i zwierząt. Przybywają ludzie i przeżywają nową radość przy nowym misterium. Las wypełnia się głosami, a radującym się odpowiadają skały. Śpiewają bracia, oddając należną chwałę Panu, cała noc pełna jest radości.

Święty Boży stoi przed żłobem, pełen wzruszenia, przeniknięty uniesieniem i prawdziwą radością. Na żłobie odprawia się uroczysta Msza Święta, w czasie której kapłan doznaje niezwykłej radości.

Franciszek, ubrany w dalmatykę, gdyż był diakonem, dźwięcznym głosem śpiewa świętą Ewangelię. Jego głos jest żarliwy, słodki, jasny, zachęcający wszystkich do niebieskich pragnień. Głosi następnie stojącemu wokół ludowi kazanie — o narodzeniu ubogiego Króla i o małym mieście Betlejem wyraża się ze słodyczą.

A pewien cnotliwy mąż miał dziwne widzenie. Widział w żłóbku leżące Dzieciątko, bez życia, ale kiedy święty Boży zbliżył się doń, Ono jakby ożyło i zbudziło się ze snu. To widzenie nie jest nieodpowiednie, gdyż w wielu sercach Dziecię Jezus zostało zapomniane. Dopiero Jego łaska, za pośrednictwem sługi świętego Franciszka, sprawiła, że zostało w nich wskrzeszone i utrwalone w kochającej pamięci”.

Szopka przygotowana przez św. Franciszka w Greccio związana była z celebracją Eucharystii, bowiem Franciszek pragnął pokazać, że ten sam Jezus, który urodził się w Betlejem, ponownie rodzi się podczas każdej Eucharystii. Po tym pamiętnym wydarzeniu z 1223 roku bracia franciszkanie szczególnie upodobali sobie w ten właśnie sposób świętowanie Bożego Narodzenia. Już 11 lat po śmierci Franciszka z Asyżu ta tradycja rozprzestrzeniła się w Polsce! Do dziś najpiękniejsze i największe szopki budują w swoich kościołach właśnie franciszkanie na całym świecie, przypominając tym samym wydarzenie z Greccio.

Pasterze się kłaniają

Najstarsze w Polsce zachowane figury jasełkowe — bowiem nazwa „szopka” zaczęła funkcjonować dopiero w XIX wieku — znajdują się w Krakowie, w klasztorze Sióstr Klarysek. Są to dwie drewniane, polichromowane postaci — pozostałości po komplecie jasełkowym podarowanym przez córkę Władysława Łokietka, królową Elżbietę w imieniu swego syna Ludwika Węgierskiego. Datowane są na II połowę XIV wieku. Wystawiane były w kościele, natomiast pierwsze jasełka domowe w domach mieszczańskich pojawiły się w wieku XVII. Składały się z kilku, a nawet kilkudziesięciu drewnianych figurek o wielkości kilku lub kilkunastu centymetrów. W centrum każdej szopki zawsze jest żłóbek i Mała Dziecina w kolebce, obok stoją Maryja z Józefem, przed Nimi pasterze z darami, a w górze aniołowie. W ciągu wieków wygląd i wystrój szopki się zmieniał, ale ten układ stanowił zawsze obowiązującą klasykę.

Wkrótce zaczęły powstawać małe rodzinne warsztaty, które specjalizowały się w wytwórstwie szopek. Szczególnie dużo było ich na Śląsku i właśnie stamtąd pochodzą najsłynniejsze kościelne szopki. Trudno się dziwić, bowiem często tworzyli je znani artyści lub twórcy ludowi. Aby szopka była jeszcze okazalsza, zastanawiano się, w jaki sposób można ją ożywić. Powstawały szopki poruszane mechanizmem stosowanym w zegarach sprężynowych czy uruchamiane kołem napędowym wykorzystywanym w młynach i tkalniach. Często podłączano do nich katarynki, a później gramofony. Bardzo duża liczba warsztatów, które specjalizowały się w produkcji szopek skrzynkowych, istniała w okolicach Kłodzka, pomiędzy Górami Stołowymi a Górami Sowimi. Dziś już takie szopki są niespotykane: za szklanymi drzwiami w drewnianych skrzyniach montowane były figurki umiejscowione wśród dolnośląskiego krajobrazu. Było to Betlejem z górskim pejzażem, z pałacami w tle i ludźmi prowadzącymi normalne, codzienne życie.

Wielką sławę zdobyła barokowa szopka bardzka, która działała jeszcze w latach 50. Natomiast do dziś można oglądać i podziwiać szopkę z Wambierzyc — jest to najstarsza i największa ruchoma szopka w Polsce. Zbudował ją zegarmistrz Longin Wittig, który tworzył szopki małe i duże dla własnej przyjemności. Mówi się, że gdy umarła jego żona, postanowił pocieszyć syna, budując mu ruchomą szopkę. Konstruował ją w sumie przez 28 lat, co roku dodając kolejne postaci, tak że w efekcie jest ich aż 800, z czego 300 ruchomych! Oprócz Dzieciątka i Świętej Rodziny oraz wydarzeń ewangelicznych, Wittig pokazał także sceny świeckie, takie jak na przykład przekrój dawnej kopalni, gdzie pod ziemią pracują górnicy.

Szopka z pazłotka

Niewątpliwie najsłynniejszą formą polskiej szopki jest szopka krakowska. Od 1937 roku do dzisiaj, w pierwszy czwartek grudnia na Rynku Głównym w Krakowie, odbywa się konkurs na najpiękniejszą szopkę krakowską. Był to pomysł dr. Jerzego Dobrzyckiego, ówczesnego dyrektora Muzeum Historycznego, który zresztą wcale nie spodziewał się aż takiego odzewu. W pierwszym konkursie wzięło udział 86 szopek! Jedno jest pewne: takich szopek nie ma nigdzie na świecie i każdy kolekcjoner marzy, by mieć taki egzemplarz.

Pierwsze szopki krakowskie powstały na przełomie XVIII/XIX wieku, a wytwarzali je krakowscy cieśle i sprzedawali w okresie, w którym mieli mniej pracy. Oryginalny pomysł tych twórców polegał na umieszczeniu Świętej Rodziny w architekturze zainspirowanej krakowskimi zabytkowymi budowlami. Ale to nie wszystko, ważny był bowiem materiał, który stosowano. Otóż oblepiano taki budynek z elementami Barbakanu, Sukiennic czy kościoła Mariackiego kolorowymi pazłotkami, tak że cała budowla przypominała raczej jakiś wschodni pałac. Początkowo budowano dwa rodzaje szopek: małe — przeznaczone do stawiania w domach, pozbawione scen lalkowych, oraz naprawdę duże, wysokie nawet do kilku metrów. Władysław Ludwik Anczyc, opisując w 1862 roku krakowską szopkę zanotował, że miała ona 2 metry wysokości i tyle samo szerokości, a głęboka była na 80 cm. Połowę z tego zajmowało proscenium, na którym kukiełki odgrywały przedstawienie szopkowe na tle stajenki. Środkową część zajmował wielopoziomowy wysmukły budynek z błyszczącym dachem. Taka szopka zbudowana była z lekkich, nietrwałych materiałów, z obowiązkowym błyszczącym staniolem. Oszklone okna oświetlano świecami, a całą szopkę obsługiwało od 4 do 7 osób! Wytworzenie takiej szopki było bardzo kosztowne, ale i jej cena była odpowiednia. Tradycja szopkarska jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dziś nie trzeba być mistrzem murarskim albo cieślą, może ją zrobić każdy, kogo tylko zainspirują święta Bożego Narodzenia. Dobrze jest też umieć spojrzeć na Kraków jak na pełną fantazji bajkę i połączyć umiejętnie te dwie rzeczywistości. Efekty wciąż można oglądać na kolejnych corocznych konkursach na najpiękniejszą szopkę krakowską.

Presepi

Podobną sławą na świecie co szopki krakowskie cieszą się włoskie szopki neapolitańskie. Wytwórstwem presepi zajmują się we Włoszech całe rodziny, kultywując tę tradycję od wieków, jednak największym kunsztem odznaczają się szopki neapolitańskie. Choć wytwarzano je od wielu stuleci, największą popularnością cieszyły się w XVIII wieku: pokazywano je na dworach, w domach mieszczańskich i ubogich chatach. Podczas gdy krakowskie szopki przetwarzały gotycką miejską architekturę, szopki neapolitańskie nie mogłyby się obyć bez typowo południowowłoskiego pejzażu. Ich autorami byli często najlepsi włoscy architekci, rzeźbiarze i złotnicy, a efekt ich pracy i sposoby, dzięki którym osiągali głębię i uzyskiwali iluzję przestrzeni, zachwyca do dzisiaj. Narodziny Jezusa ukazane są na tle codziennego życia włoskiego miasta. Obok Maryi i Józefa znajdziemy rzeźników, garncarzy, tkaczy, którzy pracują w swoich warsztatach, uśmiechają się, krzywią, jedzą, gestykulują. Ich szaty uszyte są z najlepszych materiałów, złocenia wykonane z prawdziwego złota, a przy produkcji szopek stosuje się terakotę i koral. W Neapolu szopkarskie warsztaty przy Via San Gregorio Armeno są dzisiaj czynne przez cały rok i dostępne dla turystów, bo to całkiem niezły biznes.

Szopki popularne są na całym świecie. Każda misja katolicka ukazywała tubylcom tradycję ich budowania na chwałę Bożą. Kolekcjonerzy posiadają w swoich zbiorach szopki pochodzące ze wszystkich kontynentów, a każda kultura wypracowała własną tradycję i specyfikę. Budowniczy szopek zgodnie mówią, że praca przy jej tworzeniu to forma modlitwy.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama