Dziecko w ramionach Boga Ojca

Rozmowa z siostrą klaryską-kapucynką o modlitwie

Od kilku lat jest Siostra w zakonie zamkniętym i kontemplacyjnym. Czym jest modlitwa, skoro stanowi ona istotę kontemplacyjnego powołania?

- Modlitwa jest potrzebą mojego serca i wypełnia moje życie, podtrzymuje mnie w istnieniu i nadaje mu sens. Nie potrafię wyobrazić sobie życia zakonnego i tego, co robię i gdzie jestem, bez modlitwy. Gdy przestaję się modlić, to gubię się i jakoś wewnętrznie obumieram. Kontemplacja to dar, tak więc nie mogę powiedzieć, że oto dzisiaj będę na modlitwie kontemplować. Jeśli Pan Bóg wybiera kogoś do prowadzenia modlitwy kontemplacyjnej, to przynajmniej w zaczątkach udziela tego daru. Ja mogę tylko taką łaskę przyjmować, rozwijać i robić wszystko, aby w duszy pozwolić działać Panu Bogu.

Wspomniała Siostra o tym, że odkąd pamięta, to zawsze modliła się do Pana Boga. To znaczy, że w życiu Siostry nie było kryzysów modlitwy?

- Każdy ma chwile odejścia od Boga, chociażby przez grzech, a wówczas modlitwa wygląda nieco inaczej. Modliłam się zawsze, ale nie za każdym razem z taką samą świadomością Pana Boga. Co prawda w życiu nie miałam poważniejszych odejść od Boga, ale z gorliwością na modlitwie bywa różnie. Kiedyś przez wiele miesięcy modliłam się dla siebie o Miłosierdzie Boże. Tak bardzo potrzebowałam Miłosierdzia Bożego, że prosiłam o nie przez wiele miesięcy i otrzymałam je, W doświadczeniu miłosierdzia odkryłam Boga jako Ojca, a siebie samą jako Jego dziecko. Odtąd modlę się inaczej niż do tej pory.

Jak to jest czuć się córką w ręku Boga Ojca?

- Kiedyś podczas rekolekcji doświadczyłam, że jestem dzieckiem w ramionach Boga Ojca. Od tamtego momentu jestem przed Panem Bogiem „bardziej" i tak po prostu „na serio". Przed Bogiem chcę być cała, czyli taka, jaką jestem, a takie podejście wyzwala mnie ze wszystkiego, co mnie jeszcze wewnętrznie ogranicza. Bogu jako Ojcu mogę i chcę powierzyć wszystko, nic nie ukrywając. To jest największe i najpiękniejsze doświadczenie mojego życia.

Skoro Siostra na modlitwie czuje się dzieckiem, to doświadcza duchowych pociech?

- Pociechy to nieliczne chwile modlitwy. Najczęściej trudzę się, słuchając i wtedy nieoczekiwanie rodzi się pociecha. Odkryłam, że moją pociechą jest pokój serca. To taka pociecha trochę stabilna i bez egzaltacji. Jeśli w moim życiu pociechy pojawiają się rzadko, to tylko dlatego, abym przetrzymała czas próby, a ten bywa długi.

Czego dotyczą próby i trudności w życiu modlitwy...

- Zwykła sprawa, jak zmęczenie, od którego trzeba się uwalniać i tak czynić, aby być zdolnym do modlitwy. Przeszkadza w modlitwie wewnętrzny chaos, który często sami sobie stwarzamy, a wtedy trwanie przed Bogiem może stać się tylko pustym siedzeniem. Często w modlitwie pojawia się zniechęcenie, które prowadzi do tego, że człowiek szybko rezygnuje z modlitwy. Również rozproszenia to nierzadkie zjawisko. Panu Bogu oddaję braki na modlitwie i mówię Mu o nich.

Zauważyłem, że często Siostra modli się śpiewem. Śpiew to lepsza forma modlitwy w myśl powiedzenia: kto dobrze śpiewa, ten podwójnie się modli?

- Modlę się tak, jak w danym momencie czuję i jak tego potrzebuję. Śpiew jest elementem bardzo ciekawym, ponieważ wyraża dobitniej to, co czuje moje serce. Myślę, że śpiew jest potrzebny na modlitwie. W modlitwie wyrażam siebie Bogu i nie traktuję jej jako coś wyniosłego i wielkiego, lecz jako codzienną rozmowę z moim Bogiem. Na modlitwie, kiedy chcę płakać, to czynię to, a kiedy cieszę się, to mówię o tym Stwórcy. Powierzam się Bogu jako Ojcu, a Ojcu wszystko można powiedzieć... Po takiej modlitwie przychodzi w sercu pokój i harmonia.

Jak odczytywać w życiu mowę Pan Boga i modlić się w codzienności?

- Pamiętać o Panu Bogu i cokolwiek się czyni, to robić to dla Niego, choćby wiele mnie to kosztowało, np. poddanie swojej woli. Podczas zajęć modlę się krótkimi słowami, jak: Jezu ufam Tobie! Pamięć o Bogu jest siłą mojego życia i sprawia radość w ciągu dnia. Również Liturgia Godzin to w ciągu dnia „swoisty oddech". W psalmach odkryłam wielką pomoc dla osobistej zażyłości z Bogiem. Psalmy są modlitwami serca, dlatego kocham brewiarz, a Księga Psalmów jest mi tak bliska, że w modlitwie nią się posługuję.

Modlę się nie tylko będąc w kaplicy, ale staram się czynić to całym życiem, codziennością i napotkanym trudem podczas wykonywania pracy. Modlitw codziennością staram się nie marnować, wiedząc, że one mają ogromną wartość w oczach Pana Boga, chociaż mam wielki szacunek do modlitw ustnych i nimi się posługuję. Życie kontemplacyjne polega na tym, aby modlić się wszystkimi okazjami, także cierpieniem, które ma ogromną wartość.

Może Siostra podać przykłady własnych wysłuchanych modlitw?

- Często ludzie mówią mi o wysłuchanych modlitwach zanoszonych w ich intencjach do Boga. To jest niesamowite doświadczenie, kiedy ktoś przychodzi do nas i dziękuje za modlitwę. W takich momentach przypominają mi się słowa, że moje powołanie jest darem.

Pięknym doświadczeniem jest to, kiedy ludzie piszą, zapewniając, że modlą się za nas. To dla mnie jest ogromną podporą. Panuje przekonanie, że siostry kontemplacyjne modlą się za cały świat, a tu okazuje się, że część tego świata modli się za siostry kontemplacyjne. Mnie to motywuje do modlitwy. U nas siostry codziennie prosi się o modlitwę, a później dziękuje za nią. Ta prośba motywuje nas, ażeby więcej się modlić. Modlenie się za siebie nawzajem rodzi wspólnotę, zbliża nas do siebie i przekonuje, że ta konkretna modlitwa jest bardziej skuteczna. Ja w to wierzę i tego codziennie doświadczam.

Jak to jest, kiedy ktoś mieszka z Panem Jezusem pod jednym dachem?

- Po kilku latach naszego wspólnego zamieszkania jestem trochę do tego przyzwyczajona. Na początku bardzo mnie to fascynowało i radowało. Jestem blisko Jezusa i inaczej wygląda moja modlitwa, kiedy jestem przed Najświętszym Sakramentem czy nawet przed zamkniętym tabernakulum, a inaczej, kiedy modlę się w celi czy w ogrodzie. Najświętszy Sakrament to nasz przywilej. Niekiedy jest we mnie potrzeba, by być zupełnie samą, a Jezus i tak obok mnie jest i mnie słyszy, widzi i jestem w Jego obecności. To jest szczególne przeżycie, kiedy każdego dnia i o każdej porze mogę iść do kaplicy, a Jezus tam już jest obecny.

Ktoś powiedział, że kiedy jesteśmy przed Najświętszym Sakramentem to tak, jakbyśmy byli przed słońcem, nie wiedząc, kiedy ono opala nas swoimi promieniami. Również podczas adoracji Jezus nas zmienia.

- Adoracji trzeba się uczyć. Nie jest łatwo trwać przed Panem Bogiem. Czasami jest się fizycznie obecnym, ale duchowo nie. Jezusowa obecność coś w nas zmienia, a my nie wiemy nawet, kiedy to następuje. Zresztą jest powiedzenie: Kto z kim przestaje, takim się staje. Podczas modlitwy częściej jest tak, że to ja przychodzę do Niego po pociechę. Ale kiedy słyszę czy widzę jakieś zło, to uświadamiam sobie, że to rani Jezusa. Wtedy pocieszam Go w taki sposób, że Jemu coś ofiaruję.

Kiedyś św. Jan Vanney, proboszcz z Ars, spotkał parafianina, który od dłuższego czasu klęczał w świątyni. Człowiek ten, zapytany przez św. Jana o to, co robi, odpowiedział wskazując na tabernakulum: Ja patrzę na Jezusa, a On patrzy na mnie. Kontemplacja to miłosna zażyłość podobna do relacji, którą przeżywają zakochani?

- Owszem, tylko że do takiego przeżywania modlitwy trzeba przebyć bardzo długą drogę. Nie da się tego jakoś zaplanować, ponieważ kontemplacja jest owocem modlitwy. Dla mnie to doświadczenie jest rzadkie, aczkolwiek pojawia się. Kontemplacja jest darem, a ja ze swojej strony mogę się o niego modlić i taką modlitwę pielęgnować.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama