Na początku Bóg... był Ojcem

Każdy, kto tłumaczy, chcąc nie chcąc, zdradza oryginał. Niestety odnosi się to także do tłumaczeń słów Biblii.

Otwórzmy Księgę Rodzaju. Zatrzymajmy się na tym, jak Bóg się nam przedstawia na samym początku, zanim na świecie pojawił się pierwszy człowiek. To naprawdę istotne, jak Bóg sam mówi o sobie. W Nim nie ma żadnego fałszu. W Nim jest tylko prawda! I On od początku chce nam ją objawić, nie chce niczego ukrywać, przemilczać ani wprowadzać nas w błąd. Mówi, jak jest. Jakie to cudowne i uwalniające! Możesz po prostu słuchać i zachwycać się Nim bez zastanawiania się, co jest grzecznościową konwersacją wprowadzającą w poznanie Jego osoby, a co naprawdę odnosi się do tego, jaki jest. Porzuć filtr podejrzliwości, sito ostrożności, kalkę schematów i siatkę swoich wyobrażeń. Chłoń to, co mówi, całym sobą, pozwól podążać swojemu sercu za tym, jaki On jest.

Na początku Bóg... był Ojcem

Pewnego dnia otrzymałam tajemniczą przesyłkę z książką -kryminałem. Wszystko w tym „prezencie” było tajemnicze: sposób dostarczenia, brak imienia ofiarodawcy, nawet sama fabuła książki była oparta na zagadce. Najbardziej jednak tajemnicze były podkreślenia, których ktoś dokonał w tekście. Nie powiem, ta sprawa mnie zaintrygowała na parę godzin. Zaczęłam czytać i zastanawiać się, co ów tajemniczy ofiarodawca chce mi powiedzieć przez ten prezent. Wymyśliłam kilka możliwych wersji zarówno tożsamości skrytego darczyńcy, jak i tego, co chciał mi przekazać. Ale żadnej z nich nie byłam pewna, a im dłużej się nad nimi zastanawiałam, tym większe miałam wątpliwości. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie prozaiczna. Kolega, będąc przejazdem w Krakowie, przez przypadkowo spotkanego człowieka, który zdradził się, że pracuje w okolicach mojej pracy, oddał mi książkę, którą, jak mniemał, ode mnie pożyczył. Jednak nie była to ta książka, którą pół roku temu trochę samowolnie wyciągnął z półki u mnie w mieszkaniu, a zupełnie inna, całkowicie mi nie znana. Po prostu pomyłka. Nic wielkiego, a jednak zajmującego umysł. Wiele możliwości interpretacji kryło się pod zielonkawo-czarną okładką. Chciałam poznać ofiarodawcę i jego intencje i to pochłonęło mnie na jakiś czas.

A gdyby podobnie potraktować Słowo Boga? Jesteś w posiadaniu książki, która opisuje jej ofiarodawcę. I w przeciwieństwie do marnej jakości kryminału, tu każde słowo ma znaczenie, tu każdy wątek może ci coś powiedzieć o Bogu. I jeszcze jedno, co powinno sprawić, że rozszyfrowanie zagadki będzie przyjemniejsze: tu nie kryje się żaden podstęp, tu nie czyha na ciebie żadne niebezpieczeństwo. Ale Bóg, chociaż w tym, co mówi, nie kreuje się na kogoś, kim nie jest, nie łudzi nas, to jednak lubi mówić nie wprost. Lubi używać symbolu, mówić przez sytuacje, kryć się w głębi słów, których używa, by nam coś o sobie opowiedzieć. Bóg jest taki „bliskowschodni”! Im więcej spotykam ludzi zakorzenionych w kulturze, w której powstały księgi biblijne, tym bardziej zachwycam się sposobem, w jaki potrafią zakomunikować prostą rzeczywistość. Obraz, symbol, przywołanie jakiegoś zdarzenia, są tu na porządku dziennym. Często ich wypowiedź układa się w subtelną zagadkę, osłaniającą coś, co wypowiedziane wprost stałoby się banałem i zostałoby spłycone. O, jakie to Boże! Razem ze znajomym mamy takie powiedzenie odnoszące się do przekazu Bożych prawd: „Znowu zagadka!”. Czasami może się wydawać, że nasze życie jest utkane z takich właśnie tajemnic: tyle pytań, tyle znaków wymaga wyjaśnienia. Wiem, czasami wolelibyśmy wprost, bez symbolu, albo przynajmniej z objaśnieniem. Ale Bóg wybrał inny sposób. Chyba ma prawo mówić po swojemu?

Na początku Bóg... był Ojcem
fragment pochodzi z książki:

Maria Miduch

BIOGRAFIA BOGA OJCA

Tradutore é traditore2, mawiają Włosi. I mają rację. Każdy, kto tłumaczy, chcąc nie chcąc, zdradza oryginał. Niestety odnosi się to także do tłumaczeń słów Biblii. Ci, którzy zajmują się tłumaczeniami, doskonale wiedzą, jak trudno nieraz oddać intencje autora, jak trudno dobrać słowa, by być wiernym nie tylko tekstowi rozumianemu jako ciąg słów, ale i przesłaniu, które on niesie. To problem każdego tłumacza, a szczególnie tego, który przekłada z języków semickich. Jedno tłumaczenie danego słowa nie jest tu możliwe. Każde posiada kilka lub kilkanaście znaczeń. A do tego jeszcze wkomponowanie ich w struktury gramatyczne może całkowicie zmienić ich sens. Brzmi strasznie, prawda? Być może taka sytuacja jest zmorą spędzającą sen z powiek tłumaczom, ale dla tych, którzy szukają w Biblii oblicza Boga, jest nieprzebranym skarbcem, pozwalającym zbliżyć się do niewypowiadalnego. I znów zagadka! Nie do końca rozwiązana! Tajemnica Boga pozostaje tajemnicą.

Pewien Żyd z Jerozolimy, z którym kiedyś rozmawiałam, powiedział mi: „Wy, ludzie Zachodu, gdy spotykacie tajemnicę, chcielibyście ją opisać, rozpisać, wyjaśnić - zapisać całą stronę jej tłumaczeniem, zostawiając dla niej samej tylko margines. My robimy inaczej - dla tajemnicy jest strona, dla nas margines”. Spróbujmy w ten sposób spojrzeć na Boga, który już na pierwszych stronach Biblii mówi nam o sobie bardzo ważne rzeczy. Może nie zrozumiemy wszystkiego, ale znajdziemy się o krok bliżej Niewypowiedzianego.

2 „Tłumacz jest zdrajcą”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama