Z cierpienia Krzyża, jakim czasem bywa umieranie, abdykować nie można

"Ostateczny los człowieka" - fragmenty

Z cierpienia Krzyża, jakim czasem bywa umieranie, abdykować nie można

Stanisław Mrozek SJ

OSTATECZNY LOS CZŁOWIEKA

ISBN: 978-83-7505-359-3

wyd.: WAM 2009



4. Z cierpienia Krzyża, jakim czasem bywa umieranie, abdykować nie można

Marco Politi — znawca i wnikliwy obserwator Watykanu — odważył się napisać książkę o umieraniu Jana Pawła II. Otwarcie opowiedział o tym, czego nie chciał ukrywać i sam Papież — o starości i chorobie. O samotnym zmaganiu się ze słabością, o problemie abdykacji [rezygnacji — przyp. autora], o zgodzie na niedołężność. A oto fragment jego książki:

„W zgiełku życia, na którym skupiała się uwaga mediów, niewielu ludzi poznało prywatnego Wojtyłę, mistyka, który potrafi ł pogrążać się na sześć, siedem godzin dziennie w głębiach modlitwy. Modlił się, pisząc encykliki. Modlił się w samolocie i papamobile. Mistyczne natchnienie wspierało Papieża w ostatnich latach pontyfi katu, kiedy jego ciało ugięło się pod niszczącym działaniem choroby Parkinsona i w następstwie licznych operacji. Wielu zastanawiało się, czy abdykuje. Odpowiedzią Jana Pawła II była niezłomność.

Cierpienie oznaczało dla Niego udział w męce Chrystusa. A przecież z cierpienia Krzyża abdykować [rezygnować — S.M.] nie można” (Marco Politi, Papa Wojtyła. Pożegnanie, przeł. J. Mikołajewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008). Warto uczyć się od papieża umierania. Zachęcam do przeczytania wspomnianej książki (Wydawnictwo Literackie, ul. Długa 1, Kraków).

5. Chrześcijańskie umieranie i odchodzenie

Osobiście patrzę na śmierć jako na ostatni akt pokuty i zadośćuczynienia za grzechy. A także ostatni akt ufności i miłości do Boga na tym świecie połączony z darem złożonym z własnego życia. Chrystusowe Słowa na krzyżu: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję (powierzam) mojego ducha” (Łk 23, 46).

Wciąż jestem pod wrażeniem pięknego odchodzenia z tego świata pewnego inżyniera.

Działo się to w bytomskiej klinice. Opowiadał mi ks. kapelan, że wezwał go ów chory inżynier i tak motywował swą prośbę: „Ponieważ kończę pracę na ziemi, zrobiłem i remanent sumienia, proszę o spowiedź”. Po świętej Spowiedzi zwrócił się jeszcze z prośbą: „Bardzo proszę, abym mógł przez 3 dni przyjąć Komunię św., bo w pierwszej pragnę sam na sam podziękować Panu Bogu za wiele łask i porozmawiać o tym, co mam w sercu. Drugą Komunię pragnę ofiarować w intencji mojego Anioła Stróża. Tak! Jest nim moja kochana Żona. Ona opiekowała się mną i pomagała być dobrym. Trzecią pragnę ofiarować w intencji tych, z którymi cierpiałem, pracowałem i z którymi spotykałem się”. Człowiekiem, który tak pięknie kończył trudną drogę życia, był mgr inż. Józef Teschlik, zastępca naczelnego dyrektora śląskiej Huty „Baildon”.

Dodajmy i to, iż chrześcijańskie umieranie i odchodzenie, najczęściej prowadzi nie tylko do komunii z Chrystusem — naszym Zbawicielem, ale i do wesela z nowego narodzenia i czekającego lepszego życia. Śmierć bowiem jest świętem podobnym do narodzin bądź zawarcia małżeństwa — bo to też początek nowej drogi życia. Dlatego pierwsi chrześcijanie na płytach nagrobnych w katakumbach umieszczali napis: dies natalis („Dzień narodzin”).

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama