Dziennik życia wewnętrznego

Jej Dziennik przez prawie dwa wieki pozostawał pogrzebany w klasztornym archiwum. Gdy na przełomie XIX i XX wieku jej entuzjastyczni wielbiciele zdecydowali się na jego opublikowanie, słusznie dali mu tytuł Ukryty skarb.

Po raz pierwszy został zaprezentowany polskiemu Czytelnikowi wybór z dziennika XVII-wiecznej mistyczki i stygmatyczki dokonany przez kandydata na ołtarze o. Leona Veutheya, pozwala zapoznać się z najpiękniejszymi fragmentami tego niezwykłego dzieła.

Gdy Pius IX po raz pierwszy czytał Dziennik św. Weroniki Giuliani, czyli Relację z jej życia, zawołał: „Ależ to nie święta, to niezwykła święta!”. Istotnie, Weronika to gigant świętości. Przyzwyczajeni do dzisiejszej duchowości i hagiografii, do pojęcia łatwej duchowości, która ma wprawdzie fundament w Ewangelii, zaczęliśmy w praktyce pomijać inny aspekt Ewangelii, ten, który przypomina o konieczności niesienia krzyża i zadawaniu sobie gwałtu, koniecznego do wejścia do królestwa niebieskiego: „Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27). „Królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni” (Mt 11,12).

Ewangelia jest miłością, zaufaniem i zdawaniem się na dobroć Jezusa, który zbawia, Ojca, który w swym wielkim miłosierdziu i miłości przyjmuje swego powracającego marnotrawnego syna. W reakcji na jansenistyczny rygoryzm dzisiejsza duchowość Serca Świętego, droga duchowego dziecięctwa Teresy od Dzieciątka Jezus, słusznie nam o tym przypomina. Jest jednak inny jeszcze aspekt Ewangelii, o którym nasza natura wrogo nastawiona do wysiłku, ofiary i gwałtu krzyża, zbyt skłonna jest zapominać, zadowolona ze znalezienia usprawiedliwienia i sprzymierzeńca w nowym, bardziej jej odpowiadającym pojęciu świętości, w którym krzyż znikałby pod kwiatkami sentymentalizmu. I nie chce wiedzieć, że nie ma świętości bez krzyża i ofiary, bez umartwienia i śmierci; że święta Teresa od Dzieciątka Jezus wprawdzie pokrywa kwiatami miłości drogę do nieba, ale pod tymi kwiatami zawsze jest krzyż i że mała wielka święta prowadziła życie pełne ofiar i wielkich umartwień. Święta Weronika stanowi żywą ilustrację heroicznego aspektu Ewangelii, krzyża, królestwa niebieskiego, które zdobywane jest przez gwałtowników. Jednak, podobnie jak święta Terenia, będzie nam ukazywała i dawała odczuć miłość, która sprawia, że krzyż jest słodki, a brzemię lekkie. W cechującym w dzisiejszych czasach wielu chrześcijan i osób konsekrowanych klimacie przeciętności, sentymentalizmu i tendencji do unikania większych wysiłków lektura jej Dziennika stanowi silny bodziec, który ponownie umieszcza nas w sferze chrześcijaństwa męskiego, heroicznego i głębokiego, świętości krzyża i miłości gwałtownej i upajającej, miłości nadludzkiej, która dosięga trynitarnego źródła jedynej miłości zdolnej zaspokoić nieskończenie spragnione serce człowieka.

Weronika Giuliani jest olbrzymem świętości przez swą wierność gotową do ponoszenia wszelkich ofiar, przez umartwienia nie mające może sobie równych w historii chrześcijańskiej ascetyki, przez otrzymane łaski, a przede wszystkim jedyne, niepowtarzalne doświadczenie Rzeczywistości Bożej i przez przekazaną nam w Dzienniku wzniosłą duchową doktrynę. Mimo to Weronika nie jest znana, nikt prawie o niej nie wie. Nie mówią o niej autorzy historii duchowości. Jej Dziennik przez prawie dwa wieki pozostawał pogrzebany w klasztornym archiwum. Gdy na przełomie XIX i XX wieku jej entuzjastyczni wielbiciele zdecydowali się na jego opublikowanie, słusznie dali mu tytuł Ukryty skarb. Pomimo jednak tej publikacji Dziennik nadal pozostawał ciągle tym „ukrytym skarbem”. Rozpoczęte jego publikowanie zatrzymało się na pierwszych tomach. Ukazało się tylko jedno jego pełne wydanie, ale jeszcze dzisiaj leży w magazynach wydawcy, albo pokryte pyłem zalega biblioteki. Niewielu miało odwagę przeczytać te dziesięć grubych tomów. A ci, którzy przeczytali, czuli się trochę zagubieni prze rozwlekłe, powtarzające się i często nużące opisy faktów i fenomenów dzisiaj mniej interesujących i budzących raczej podejrzenia i nieufność. Natomiast rzeczywisty skarb, czyli doświadczenie rzeczywistości Bożej, solidnej i pewnej doktryny ascetycznej i mistycznej, żywego kontaktu z nieskończoną miłością, niemal dla wszystkich pozostawało „ukryte”. A ten „skarb ukryty” stanowią owe wielkie bryłki złota schowane w piasku nadzwyczajnych fenomenów, które wydobyliśmy i ukazaliśmy w tym tomie, i które pokażą nową Weronikę, bardziej autentyczną, taką, która dla wszystkich może być cudownym źródłem prawdy i energii, drogą do światła i nieskończonej miłości.

Duchowa doktryna św. Weroniki

Po uwolnieniu od nieistotnych nadbudówek, życie i doktryna św. Weroniki Giuliani przedstawia się nam jako czysty klasyczny wyraz ascetyki i mistyki chrześcijańskiej, ascetyki ewangelicznej uczącej ofiarności, odrywania się od siebie samego, umartwienia i krzyża, które umożliwiają nam życie z Chrystusem i w Chrystusie oraz kierowanie się wielkim przykazaniem miłości: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”4. Charakterystyczne dla Weroniki są tylko pełnia, gwałtowność i radykalizm w realizowaniu ewangelicznych przykazań wyrzeczenia i absolutnej miłości, które są nieodzownymi warunkami świętości. Życie i nauka Weroniki zdecydowanie przypominają to pokoleniu niezbyt skłonnemu do ofiary, nawykłemu do przeciętności i redukowania umartwienia do minimum, a tym samym skazanemu na nieznajomość wielkiej miłości, którą się zdobywa jedynie za cenę radykalnego krzyżowania siebie i całkowitego ogołocenia umożliwiającego życie w Bogu, samym Bogiem i przez samego Boga.

Inną cechę charakterystyczną duchowości Weroniki stanowi aspekt ze swej istoty nadprzyrodzony. W przeciwstawieniu do współczesnej duchowości, która pokłada duże zaufanie w naturze i jej siłach, Weronika przypomina podstawową zasadę ascetyki ewangelicznej: Jezusowe „beze Mnie nic nie możecie uczynić”, zgodnie z którą życie nadprzyrodzone nie opiera się na siłach przyrodzonych, tak jakby one mogły same z siebie czegoś dokonać i osiągnąć doskonałość do pewnego stopnia, po którym ciąg dalszy byłby już dziełem łaski. Doskonałość nadprzyrodzona opiera się nie na naturze, lecz na Jezusie, któremu dusza powinna pozostawiać w sobie miejsce, unicestwiając się w Nim przez pokorę, umartwienie i całkowite wyrzeczenie się siebie samej.

Duchowość naturalistyczna każe wzrastać, natomiast duchowość nadprzyrodzona każe się umniejszać i robić tym samym miejsce Jezusowi i Jego działającej w nas mocy: „Trzeba, żeby On wzrastał, a ja żebym się umniejszał”. Duchowość św. Weroniki jest wysiłkiem ogołacania siebie, biernego poddawania się działaniu Bożemu, oddawania się Jezusowi i zawierzenia Jego działaniu w nas. W ten sposób nabywa się wszystkie cnoty, które nie są naszymi cnotami, lecz cnotami Jezusa w nas, i dlatego nie powinniśmy się nimi pysznić, lecz uważać siebie za nicość. W ten sam sposób zdobywa się też miłość, prawdziwą nadprzyrodzoną miłość, która jest uczestniczeniem w miłości Jezusa w nas, w Duchu, który czyni nas w Jezusie dziećmi Ojca, w którym wołamy: „Abba, Ojcze!”. Weronika wie, że sama z siebie nie jest zdolna do miłości nadprzyrodzonej, czuje jednak, że powinna kochać, i będzie kochać, ale tylko wtedy, gdy Jezus będzie kochał przez nią i w niej, a ona w Nim: „ażeby kochać, zjednoczyć się, mieć [miłość] i działać z czystą miłością, potrzebujemy samej miłości Bożej”. Taka będzie stała doktryna Weroniki, doktryna tworzona najpierw pod wpływem nadprzyrodzonego instynktu odczuwanego przez nią jako jej nieskończone pragnienie miłości, które będzie mogło zostać zaspokojone tylko wtedy, gdy będzie kochać nieskończoną miłością samego Boga. Doktryna ta później poszerzona zostanie przez doświadczenie, w którym Weronika będzie czuła, że Bóg rzeczywiście dokonuje w niej wszystkiego: zjednoczenia, posiadania, każdego dobrego czynu i samej miłości, którą kocha Boga, oraz że jest to miłość, którą sam Bóg kocha siebie w niej, a ona w Nim, w jedności; w trynitarnej jedności Miłości nieskończonej. Ona zaś będzie doświadczać, że ta trynitarna jedność Miłości nieskończonej jest osiągalna w jedności z Jezusem, w Jezusie, który jest drogą, prawdą i życiem duszy. „Zrób ze mnie jedną rzecz z Tobą – mówi Weronika Jezusowi – ażebym mogła kochać Twoją Miłością”. Jest to droga jedności, na którą wchodzi się przez bierne poddawanie się działaniu Bożemu, w całkowitym zdaniu się na wolę Boga, na Jego działanie w nas i w naszym otoczeniu: „Dobro dusz polega na tym rzeczywistym powierzeniu się Bogu”. Nie znaczy to, że Weronika sprzyja kwietyzmowi. Jej zasada brzmi następująco: „Całe działanie należy do Boga, potrzebne jest jednak nasze współdziałanie”.

Bóg czyni wszystko, jednak nic nie zrobi bez naszej aktywnej, dobrowolnej zgody: „Nie powinnam już być działającą, ale powinnam pozwolić działać Działającemu, którym jest Bóg, przy moim współdziałaniu we wszystkich Jego dziełach”. Bóg czyni wszystko, jednak nie robi niczego bez naszej współpracy, bez naszej walki z sobą samym, która umożliwi nam życie w Nim. Ziarno pszeniczne powinno obumrzeć, ażeby przynieść owoc nowego życia; powinno zostać zmielone, żeby się stało mąką na hostię, która zostanie przemieniona w Jezusa: „Panie, zmiel mnie, skrusz mnie. Jestem Twoja. Zrób ze mnie, co zechcesz”. Weronika uczy nas, że chcąc żyć w zdaniu się na Boga, w biernym poddawaniu się działaniu Bożemu, musimy umrzeć sobie samemu, ‘musimy iść pod prąd’, czyli przeciwstawiać się we wszystkim naturalnym tendencjom; ‘iść pod prąd’, opierając się wszystkim złym tendencjom natury; ale trzeba też ‘iść pod prąd’ uśmiercając samą naturę, ażeby żyć życiem nadprzyrodzonym. Istotnie, kto – nawet nie godząc się na grzech – słodko oddaje się życiu przyrodzonemu, bez wysiłku, bez ofiar i umartwienia, ten może być cnotliwy, ale będzie żył nie w Bogu, lecz w sobie; nigdy nie osiągnie życia Bożego, które nabywa się przez ofiarę, wysiłki, walkę i śmierć. Kto chce unikać walki, nie będzie ani zimny, ani gorący, ale tylko letni, którym Pan brzydzi się i wyrzuca z ust swoich – bo On sam oddaje się z miłością nieskończoną temu, kto chce płonąć Jego Boskim ogniem; schyla się jak ojciec do grzesznika, który pragnie miłości także kiedy grzeszy i który tylko potrzebuje przewodnika, żeby się nie oddalić od źródła. Kierując się tymi zasadami, Weronika będzie – jak zobaczymy w Dzienniku – krokami olbrzyma podążała drogą doskonałości, ażeby się wspiąć na najwyższe szczyty miłości, zjednoczenia i życia Bożego. Umartwia swe ciało, ażeby oddalić pokusę, uniknąć niebezpieczeństwa życia czysto naturalnego, naśladować Jezusa i ratować dusze w zjednoczeniu z Jego odkupieńczym cierpieniem. Umartwia pychę, własną wolę, które są największymi przeszkodami życia w Bogu.

„Pragnę tylko wzgardy. Jaki jest sposób czynienia woli Bożej? Pierwszym z nich jest pozbycie się własnej woli”. Pragnie usilnie cierpienia, pragnie upokorzeń i śmierci własnej woli nie dlatego, żeby gardziła życiem i ludzką godnością, lecz z umiłowania prawdziwego życia, prawdziwej godności, Miłości i drogi miłości. „Daj mi poznać, że nie ma droższej rzeczy niż cierpienie, ponieważ czyste cierpienie daje czystą miłość”. „Powinnam żyć, umierając. Ale ta śmierć powinna być drogą miłości. Drogą miłości są cierpienia”. Cierpienia nie mają jednak żadnej wartości bez miłości. To właśnie miłość wszystko przemienia i wszystkiemu nadaje wartość: „Przez miłość w mgnieniu oka dokonuje się kroków olbrzyma na drodze doskonałości, jednak robimy je nie my jako tacy, lecz wtedy, gdy Bóg działa i współdziała razem z nami. Wszelkie dobro jest Jego dobrem”. Miłość dokonuje wszystkiego, a bez miłości nie zrobi się niczego, ponieważ Bóg dokonuje wszystkiego, a tylko z miłością, umierając sobie samemu, żyje się w Bogu: „Życie jest wtedy prawdziwe, kiedy miłuje się Boga i zapomina o sobie”. Nadprzyrodzona doskonałość jest dziełem Boga; polega ono na zastąpieniu naszego działania przez działanie Boga, a dokonuje się to wtedy, kiedy nasze działanie osiągnie jedność z Jego działaniem, z chwilą, gdy umrzemy dla siebie samych i zjednoczymy się z Nim w miłości i nasza wola zespoli się z Jego wolą.

Doskonałość nadprzyrodzona jest uczestniczeniem Boga w naszych działaniach przez nasze uczestniczenie w Jego działaniu, przez miłość w nas i w łonie Trójcy. To jest ten wzniosły kres, do którego zmierzają nasza bierność poddająca się działaniu Bożemu i nasze uczestnictwo w tym działaniu, będącym ze swej istoty działaniem miłości. „Ponieważ Bóg kocha siebie samego w duszy, dlatego gdy znajduje się w Bogu, dusza kocha Boga tą samą miłością, którą On kocha siebie samego w naszej duszy”. Jest to przedziwne określenie sensu zamieszkiwania Boga w człowieku i natury łaski uświęcającej. Możliwe, że żaden mistyk nie doświadczył w tak jasny sposób życia łaski w duszy: łaska jest uczestniczeniem w życiu Bożym, nieskończoną wymianą miłości Trójcy, wymianą dwustronną, która stała się samym życiem duszy nieskończenie miłującej, ponieważ sam Bóg kocha siebie w duszy, ona zaś kocha tą samą nieskończoną miłością w Nim, przez uczestnictwo w jedności: „Znajduję już w sobie nie siebie, lecz Boga we mnie, a ja jestem cała w Bogu”.

Do tego życia, do tej nieskończonej miłości powołani są wszyscy: „O Boże! Chciałoby się iść przez cały świat, wołając ludzi i szukając dusz, ażeby wszyscy pokochali Najwyższe Dobro, wszyscy radowali się i uczestniczyli w Bogu Trójjedynym, który cały jest miłością nieskończoną, niezmierzoną, niepojętą, ukrytą dla wszystkich i której nikt nie kocha, jak należy. To nieskończone Dobro jest przed nami i w nas, my jednak żyjemy jak ślepcy”. Żeby móc zobaczyć tę miłość, żeby nią żyć, wystarczy szukać już nie siebie samego, lecz Boga w sobie i we wszystkich naszych czynach. „Najważniejsza ma być następująca czynność: uwolnić się od siebie samego. Dokonuje się to przez stałe ćwiczenie się w samozaparciu, przez niekosztowanie już niczego i rozsmakowanie się wyłącznie w Bogu”. Warunkiem osiągnięcia tego jest zrezygnowanie z własnej woli oraz zdawanie się biernie i czynnie na wolę Bożą. „Nie ma innego dobra oprócz woli Bożej; nie ma innego pokoju oprócz woli Bożej, nie ma innego sposobu zjednoczenia się z Bogiem poza Jego najświętszą wolą”. Zdana w ten sposób na wolę Bożą, dusza nie prosi, nie odczuwa smaku ani niesmaku, lecz trwa w stanie obojętności; jest zadowolona pod każdym względem. Chcąc jednak dojść do radowania się w Bogu, do życia i odczuwania w Nim na Boski sposób, trzeba też zrezygnować z ludzkich sposobów radowania się, życia i odczuwania, w wyniku których pozostajemy jeszcze w sobie. „Bóg nie znajduje się w pociechach, lecz w stanach oschłości, opuszczenia, znużenia i udręki. W nich człowiek uczy się autentycznego sposobu życia Bożego, pozostając całkowicie w Bogu, cały w Nim ukryty. Żyje się Bogiem i jest się w Bogu, z Bogiem doznaje się rozkoszy, ale cała ta rozkosz znajduje się w Bogu”. Tutaj doświadcza się smakowania w bezsmaku, bo w ten sposób kosztuje się Boga nie w sposób niedoskonały i po ludzku, w nas samych, lecz na sposób Boski, w Bogu. „Miłość Boża zawładnęła duszą, ona zaś utożsamiła się z Bogiem”. Jest to kres Bożej ascezy; po zakosztowaniu Boga w sobie dusza – po kolejnych stanach oschłości i śmierci – zaczyna kosztować Boga w Bogu, co jest jedynym sposobem rzeczywistego kosztowania Boga i życia życiem Bożym, ponieważ nasze skończone jestestwo nie może pomieścić w sobie sposobu nieskończonego, i trzeba wyjść z siebie, zapomnieć o sobie i znaleźć się w Bogu, ażeby żyć na sposób Boży i w ten sposób zaspokajać nieskończone pragnienie dane przez Boga stworzonej duszy, ażeby mogła uczestniczyć w Jego własnym życiu.

„Tej nocy wśród ciemności mojej nicości znalazłam się w prawdziwym świetle Boga nieskończonego i niepojętego. Tak w nim byłam, że rozkoszowałam się i miałam upodobanie w byciu w Bogu”. „Żyję w sobie, nie dla siebie: Bóg żyje w tej duszy; Bóg jest życiem mojej duszy”. Jest to pełnia życia, w której żyje się Bogiem, życiem Bożym, kocha się Miłością samego Boga: do kochania potrzebna jest Miłość: Miłość kocha Miłość”. Gdy kocham, „składam Bogu dar Boży”. Jest to najwznioślejszy przejaw miłości w Bogu, we wzajemnym, nieskończonym dawaniu się sobie; przejaw samego życia Trójcy i życia w Niej duszy. Najwznioślejszy przejaw nieskończonej Miłości, Boga, który kocha samego siebie, i miłości duszy, która kocha tą samą miłością i w tej samej miłości. „W duszy działa miłość; są to rzeczy, których nie da się wyrazić w słowach; dlatego my, najnędzniejsze stworzenia, niczego nie zrozumiemy i tylko trwamy w Bogu potężnym, mądrym i miłosiernym. W ten sposób zatracamy się w Nim, jesteśmy w Nim jednym i tym samym jestestwem; i gdy On sam działa w nas, a my utożsamiamy się z Jego chceniem, wtedy spoczywamy, ponieważ Działający jest absolutnym Panem wszystkiego, a my – oderwani od wszystkich rzeczy przemijających i pozbawieni ich – nie myślimy o niczym innym poza Bogiem”. Od pierwszych stopni ascezy, przechodząc przez rozkosze życia wewnętrznego i przez rozmaite ogołocenia i oderwania, przez kolejne śmierci będące dziełem miłości, Weronika Giuliani prowadzi nas krok za krokiem do przemiany duszy w Bogu; od życia Boga w duszy do uczestniczenia w życiu Boga w Bogu, w tym życiu niewysłowionym, którego żaden ludzki język nie może wyrazić: „Tutaj nie potrafię niczego wyjaśnić… Powiem tylko, że kiedy Bóg udzieli duszy tej łaski, znajduje się ona w niezmierzonym i nieskończonym morzu Bożej miłości… Bóg wlewa w nią swoją czystą miłość, tak że dusza kąpie się w tej miłości. Gdy uczestniczy w miłości Bożej, ta sama Miłość napełnia ją boskimi przymiotami… Udzielanie i jednoczenie się w tej miłości, którą mają w sobie trzy osoby Boże, dawane jest także kochającym duszom i one w niej partycypują, a Bóg w duszach, swych wiernych oblubienicach, dokonuje tych samych dzieł miłości, jakie są między osobami Bożymi”. Do tych wzniosłych wyżyn Miłości i boskiej jedności nieskończonej Miłości wszyscy jesteśmy powołani; jest to normalny rozwój łaski, która jest „uczestniczeniem w naturze Bożej”. Św. Weronika w swym Dzienniku ukazuje nam prowadzącą do tego drogę. Posłuchajmy jej! Pójdźmy za nią świetlistą drogą, przyciągani przez promienny jej kres, do którego zaprasza nas wszystkich: do pełnego rozwoju nasienia złożonego w nas na chrzcie, do pełnego rozwoju łaski, do pełni życia i miłości w Bożej jedności.

Jest to fragment książki: św. Weronika Giuliani, "Dziennik życia wewnętrznego. Miłość pozwoliła się odnaleźć", Wydawnictwo M, którą można znaleźć tutaj>>

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama