Inicjator

O św. Jacku

Od niepamiętnych czasów krakowscy dominikanie po odprawieniu gregoriańskich nieszporów i procesji przed obraz Matki Bożej, wspinają się po barokowych schodach do grobu św. Jacka, śpiewając przy tym antyfonę Ave Florum. Tradycja ta trwa do dzisiaj. Można zapytać, czy to tylko czcigodny zwyczaj, czy też postać XIII-wiecznego świętego nadal stanowi inspirację dla jego braci żyjących na początku trzeciego tysiąclecia.

Młodość

Święty Jacek urodził się prawdopodobnie w Kamieniu Śląskim pod koniec XII wieku. Pochodził z rodu Odrowążów i był spokrewniony z kanclerzem księcia krakowskiego Leszka Czarnego, późniejszym biskupem krakowskim Iwonem. Pokrewieństwo to wpłynęło bezpośrednio na jego życie. Nauki pobierał w Krakowie. Środowisko, w którym wzrastał, jak również przekazy . zawarte w jego żywotach, pozwalają przypuszczać, że studiował także za granicą. Nie znamy również historii powołania kapłańskiego Jacka Odrowąża. Możemy się jedynie domyślać, że zgodnie z ówczesnymi zwyczajami był przeznaczony do tego stanu od najmłodszych lat. Pewne jest natomiast, że przed rokiem 1220 był już kanonikiem kapituły krakowskiej.

Powołanie dominikańskie

Tradycja podaje, że biskup Iwo podczas pobytu w Rzymie, zachwycony działalnością nowo powstałego zakonu kaznodziejskiego oraz znając potrzeby swojej diecezji, zwrócił się do św. Dominika z prośbą, by przysłał do Polski braci. Mimo że od chrztu Polski minęło już ponad 200 lat, życie religijne Polaków wymagało ożywienia i pogłębienia. Założyciel zakonu braci kaznodziejów miał powiedzieć, że nie ma ludzi, których mógłby posłać, ale jeśli jacyś Polacy wstąpią do jego zakonu, to zostaną uformowani i odesłani do kraju jako dominikanie. Ze świty biskupa Odrowąża zdecydowały się na ten krok trzy osoby: kanonik krakowski Jacek, kustosz sandomierski Czesław i brat Herman. Wkrótce po obłóczynach dokonanych przez św. Dominika przeszli oni do Bolonii.

Św. Dominik podczas misji pośród Katarów na południu Francji wypracował metodę apostolską, której punktem wyjścia było łączenie modlitewnej kontemplacji z gruntownym studiowaniem Prawdy. Chodziło o to, by kaznodzieja głosił Chrystusa, którego osobiście spotkał na modlitwie, i by potrafił mówić o Nim tak, by sprostać pytaniom stawianym przez ludzi. Istotną rolę w dominikańskim przepowiadaniu odgrywał sposób głoszenia: przekaz musiał być dostosowany do tego, kim byli jego adresaci. Dominik starał się pogłębiać i umacniać wiarę ochrzczonych, korygować wiarę tych, którzy pod wpływem gnostyckich prądów odeszli od realizmu ewangelicznego Wcielenia, oraz docierać z Dobrą Nowiną do pogan, którzy jej jeszcze nie słyszeli.

Po roku formacji Jacek, Czesław i Herman wrócili do Ojczyzny. Szli do Polski zaopatrzeni w bullę papieża Honoriusza III, posyłającego ich do głoszenia Słowa, żebrając po drodze o chleb i wykorzystując każdą okazję do przepowiadania Ewangelii.

Pierwsze lata

Do Krakowa dotarli w uroczystość Wszystkich Świętych 1221 roku. Jan Długosz po latach zanotował, że „przyjął ich tenże Iwo, z wielkim szacunkiem i radością i pomieścił we własnej kurii biskupiej, poczem dał im i ich zakonowi kościół drewniany Świętej Trójcy". Ten parafialny kościółek obsługujący mieszkańców podgrodzia został szybko przebudowany, a obok niego powstał klasztor. W 1227 r. nowa fundacja, wspierana finansowo przez biskupa Iwona, została zatwierdzona przez Stolicę Apostolską. Oprócz wznoszenia murów świątyni i klasztoru Jacek dbał o nowe powołania, które zapewniły szybki wzrost wspólnoty. Owocem pracy kaznodziejskiej było założenie kolejnych klasztorów we Wrocławiu, Gdańsku i Kamieniu Pomorskim. Warto przy tym zaznaczyć, że do końca XIII wieku na ziemiach polskich powstało blisko trzydzieści klasztorów dominikańskich, co świadczy o dynamice, jaką nadał polskiej prowincji dominikanów jej założyciel.

Misje na Rusi i w Prusach

W 1228 roku Jacek podjął wyprawę na Ruś. Przynaglany gorliwością apostolską, podążył na Wschód, by otoczyć opieką duszpasterską mieszkających tam katolików, biskupów pozostających pod wpływem Bizancjum skłonić do jedności z Rzymem oraz podjąć próbę ewangelizacji mieszkających na obrzeżach kraju wyznawców innych religii. Istnieje legenda o tym, jak święty uciekał przed Tatarami przez Dniestr, niosąc w jednym ręku figurę Matki Boskiej, w drugiej monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Podczas najazdu Tatarów w 1240 roku Jacka nie było już jednak w Kijowie, a uciekając przed Tatarami, nie mógł przekraczać Dniestru, ponieważ historyczny Kijów leży na zachodnim jego brzegu. Trzeba też wiedzieć, że XIII-wieczni dominikanie nie mieli w kościołach figury Matki Bożej. Po pierwsze, zakazywały im tego kapituły generalne zakonu, po drugie zaś tradycja prawosławna, żywa na terenie ówczesnej Rusi i do dziś aktualna, nie uznaje figuratywnych przedstawień świętych. Ale w legendzie tkwi ziarno prawdy: Jacek Odrowąż oraz jego bracia zapisali się w pamięci jako ci, którzy szerzyli kult Maryi.

Przyczyna wycofania się Jacka z Kijowa nie jest dokładnie znana. Możemy się znowu tylko domyślać, że jednym z powodów było podjęcie przez dominikanów w roku 1232 misji w Prusach, czyli w kraju, którego mieszkańcy wyznawali jeszcze kulty pogańskie. Była to realizacja marzenia św. Dominika, który zawsze chciał wyruszyć na misje do Kumanów, bliżej nieznanego ludu pogańskiego, żyjącego poza granicami chrześcijańskiego świata. Prawdopodobnie Jacek wykorzystywał chwile pokoju w Prusach dla utwierdzania wiary tych, którzy ją przyjęli, oraz zdobywania dla niej kolejnych ludzi. Historycy twierdzą jednak, że dane też było Jackowi patrzeć, jak palą się pierwsze, wznoszone na ziemi pruskiej świątynie chrześcijańskie oraz obraca się w gruzy porozumienie duchowe, które udało mu się nawiązać z mieszkańcami tego kraju. Niejednokrotnie bowiem na terenach przygranicznych wybuchały wojny i potyczki, a ich konsekwencją była nieufność czy nawet wrogość wobec misjonarzy.

Ostatnie lata

Trudno powiedzieć, kiedy Jacek wycofał się z terenu Prus. Wiadomo tylko, że koniec życia spędził w Krakowie. Z tego okresu zachowały się podania o cudach dokonanych za wstawiennictwem świętego. Kronikarze zanotowali między innymi historię podniesienia zboża po gradobiciu, co zaowocowało późniejszą tradycją święcenia kłosów w dniu 17 sierpnia, gdy Kościół wspomina pierwszego polskiego dominikanina. Jacek umarł w 1257 roku, w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, i został pochowany w kościele Świętej Trójcy.

* * *

Czego zatem możemy się uczyć od św. Jacka? Po pierwsze, gotowości podejmowania nowych wyzwań. Jako kanonik, Jacek stał się zakonnikiem; jako jeden z pierwszych polskich dominikanów, gdy tylko zaczęły funkcjonować klasztory w Polsce, ruszył z misją na Ruś, a potem do Prus. Nigdzie nie osiadł, wszędzie, gdzie się pojawił, inicjował coś nowego. Po drugie, bezinteresowności. W działaniu świętego nie ma miejsca na jakąkolwiek troskę o siebie. Głosił Słowo, nie martwiąc się, czy z satysfakcją będzie oglądał owoce przepowiadania, czy też inni będą zbierać plon jego pracy. Wreszcie po trzecie, przedkładania apostolstwa nad honory i zaszczyty. Warto bowiem zauważyć, że św. Jacek, pomimo niezaprzeczalnego pierwszeństwa, nigdy nie został prowincjałem. Za jego życia godność przełożonego polskich dominikanów piastowało ośmiu innych braci. On wolał do ostatnich dni swego życia ewangelizować.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama