Super misjonarz

Francisco de Jaso y Azpilicueta przeszedł do historii jako św. Franciszek Ksawery i największy z misjonarzy od czasów św. Pawła z Tarsu.

Francisco de Jaso y Azpilicueta przeszedł do historii jako św. Franciszek Ksawery i największy z misjonarzy od czasów św. Pawła z Tarsu. Przyszedł na świat w Hiszpanii w 1506 roku jako syn doktora filozofii uniwersytetu bolońskiego. Jako 19-latek został wysłany na studia do paryskiej Sorbony, gdzie poznał Pierre'a Fabra, a przez niego Ignacego Loyolę. Choć miał możliwość zrobienia kariery akademickiej, postanowił zostać kapłanem i wyjechać na misje.

Razem z wymienionymi przyjaciółmi, z którymi w dodatku w czasie studiów mieszkał w jednej celi (dziś byśmy powiedzieli, że w jednym pokoju w akademiku), oraz trzema innymi absolwentami Sorbony w latach trzydziestych XVI stulecia powołali do życia zakon jezuitów, który został zatwierdzony przez papieża Pawła III w 1540 roku. Ojcowie - założyciele jezuici w 1534 roku złożyli śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, a także obietnicę podróży do Ziemi Świętej, by tam nawracać muzułmanów. A jeśli to okazałoby się z obiektywnych przyczyn niemożliwe - oddania się w służbę papieżowi. W 1541 roku Franciszek został wysłany do Indii Portugalskich w charakterze nuncjusza apostolskiego i wysłannika króla Portugalii Jana III. Podróż do Indii okazała się jednak pełna niespodzianek i to niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu.

W drodze do Goa

Po pierwsze ich statek o mały włos nie dotarł do Brazylii. Gdy dobił wreszcie do Mozambiku, potrzebny żaglom wiatr zniknął na tak długo, iż Franciszek ze swym młodym, zakonnym pomocnikiem postanowili oddać się posłudze miejscowym chorym. Trudy podroży i zabójczy klimat wpędził też naszego super - misjonarza w tak poważne problemy zdrowotne, że ten omal nie umarł. Ponowny długi postój żaglowca, spowodowany oczekiwaniem na pomyślne wiatry przytrafił się Świętemu na Półwyspie Arabskim, gdzie z kolei, jezuita wykorzystał ten czas na posługę opuszczonej wspólnocie chrześcijańskiej. Po trwającej niemal dokładnie 13 miesięcy podróży, Franciszek dotarł wreszcie do jej celu, czyli portu Goa, miasta nazywanego Rzymem Wschodu. W ciągu kolejnych lat wyruszył z Goa na dzisiejsze tereny Tamilnadu, stamtąd na przylądek Komoryn, następnie dotarł na Cejlon, a później na ziemie współczesnej prowincji Madras, gdzie notabene odwiedził miejsce męczeństwa św. Tomasza Apostoła. Kolejnym punktem jego misyjnej wyprawy była indonezyjska wyspa Celebes, a następnie miasto Malakka na Sumatrze. Głosił Ewangelię także między Wyspami Moluckimi a wyspą Ambon. Poza tym budował kościoły i zakładał kolegia jezuickie jak choćby w Kochinie i Basejnie.

Kierunek: Japonia

Kiedy rozgłaszał Dobrą Nowinę po wyspach Oceanu Indyjskiego, niejaki Anjirō, Japończyk, został oskarżony o morderstwo i musiał uciekać ze swojej ojczyzny. Czas pokazał, że nie przypadkiem, znalazł schronienie w Malakce, gdzie usłyszał o niezwykłym jezuickim misjonarzu i natychmiast zapragnął go poznać. Jego marzenie spełniło się w 1547 roku, kiedy Anjirō był już ochrzczony, miał nowe imię: Paulo de Santa Fe i zdążył nauczyć się wystarczająco portugalskiego. Wart podkreślenia jest również fakt, że Anjirō stał się pierwszym chrześcijaninem w Japonii. Urzeczony świętością misjonarza i niezwykłością nauki chrześcijańskiej Anjirō ubłagał Franciszka Ksawerego, by zaniósł światło wiary także do Kraju Wschodzącego Słońca. Święty spełnił jego życzenie i w ten sposób został nie tylko pierwszym jezuitą, który ewangelizował Japonię, ale także pierwszym chrześcijańskim misjonarzem na wyspach japońskich. W czasie pobytu w Japonii, korzystał z gościny rodziny Anjirō w Kagoshimie na wyspie Kiusiu. Po pozyskaniu dla Chrystusa Kraju Kwitnącej Wiśni, Franciszek postanowił wyruszyć na „podbój” potężnych Chin. Niestety, kraj ten był wówczas nastawiony niezwykle wrogo do przybyszów z Portugalii, którą reprezentował nasz święty, mimo, że z pochodzenia był Hiszpanem. Przenikający przez chińskie granice Portugalczycy byli aresztowani, więzieni i zagrożeni karą śmierci za pojawienie się na chińskich ziemiach. Franciszek robił co mógł by dostać się do Chin i zapewne by się dostał przy determinacji i odwadze jaką wykazywał, jednakże nieoczekiwanie zachorował nagle na wyspie Sancian i wkrótce zmarł na niej w wieku 46 lat. Zasługi naszego super - misjonarza nie ograniczały się tylko do tego, że głosił Chrystusa na najdalszych krańcach ówczesnego świata. Franciszek Ksawery przygotował również owe odległe tereny, wówczas całkowicie pogańskie, na utworzenie na nich normalnej administracji kościelnej. Szacuje się, że ochrzcił około trzydziestu tysięcy Azjatów.

Show dla shoguna

Do dnia dzisiejszego zachowały się również przekazy dotyczące ciekawego doświadczenia Franciszka z ewangelizacji Japonii. Otóż w czasie misji w tym kraju, która zabrała Franciszkowi Ksaweremu około dwóch lat, władze japońskie pod karą śmierci zakazały przyjmowania chrztu. Franciszek chcąc kontynuować głoszenie Dobrej Nowiny, musiał każdorazowo prosić o zgodę na to, zwierzchników danej prowincji, jednak oni patrzyli na niego z dziwną niechęcią, która jak wydawało się misjonarzowi, że była wcale tożsama z niechęcią do chrześcijaństwa. Dopiero po pewnym czasie święty zorientował się skąd owa niechęć japońskich elit do niego wypływa. Okazało się, że cnota ubóstwa, którą reprezentował sobą Franciszek Ksawery i która na Starym Kontynencie zjednywała sobie zaufanie tak wiernych, jak i kandydatów na nich, w Japonii postrzegana była jako gorsząca, budząca pogardę i utwierdzająca nieufność tubylców. Ubogi zakonnik, w zgrzebnej, podniszczonej sutannie nie miał po prostu szans niczego załatwić. Nie był przez nikogo traktowany poważnie. Kiedy więc Franciszek został już oświecony w tej kwestii, postanowił w związku ze spotkaniem z szogunem Yoshitane Ashikagi z Kioto, zorganizować mały, lecz pełen przepychu show. W ruch poszły wspaniałe odzienia dla misjonarzy i europejskie kosztowne podarki dla szoguna. I metoda na „show” zadziałała. Shogun dał misjonarzowi pełną swobodę w apostołowaniu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama