Słowo Boże tak samo jest ważne jak Ciało Chrystusa

Życie i działalność Cezarego z Arles

Copyright © Wydawnictwo WAM 2002



6.5. „Słowo Boże tak samo jest ważne jak ciało Chrystusa”

Pytam was bracia i siostry, powiedzcie mi, jak wam się wydaje: co jest ważniejsze, słowo Boże czy Ciało Chrystusa? Jeżeli chcecie odpowiedzieć zgodnie z prawdą, czyż nie to musicie przyznać, że słowo Boże tak samo jest ważne jak ciało Chrystusa? Jakże z wielką troską uważamy, aby wtedy, gdy udzielane nam jest Ciało Chrystusa, nic z niego nie upadło z naszych rąk na ziemię. Tak samo troskliwie starajmy się, aby słowo Boże, które jest nam podawane, nie zostało wyrwane z naszego serca wtedy, gdy albo o czym innym myślimy, albo mówimy. Taką samą bowiem winę poniesie ten, kto zaniedbuje słuchania słowa Bożego, jak ten, który dopuszcza, by przez jego niedbalstwo upadło na ziemię ciało Chrystusa.

6.6. „W kościele należy pozostać do modlitwy końcowej i błogosławieństwa”

Bracia! Msza święta nie wtedy jest sprawowana, gdy czytane są w kościele Boskie czytania, ale gdy ofiarowane są dary i konsekrowane jest Ciało oraz Krew Pańska. Przecież teksty czy to proroków, czy apostołów lub z ewangelii sami możecie przeczytać albo posłuchać w domu. Konsekrację Ciała i Krwi Chrystusowej możecie przeżyć tylko w domu Bożym: nigdzie indziej.

Kto zatem chce <przeżyć> z pożytkiem dla własnej duszy całą mszę, winien z umartwieniem ciała i ze skruszonym sercem pozostać w kościele aż do modlitwy końcowej i udzielenia ludowi błogosławieństwa. Gdyby bowiem znaczna część ludzi, albo co gorsza prawie wszyscy, wyszli z kościoła po skończeniu czytań, to do kogo by kapłan mówił <słowa> „W górę serca”? W jaki też sposób mogą odpowiadać, że mają serca <wzniesione> w górę, skoro tak ciałem, jak i sercem wychodzą na ulice? W jaki sposób z lękiem i jednocześnie radością zawołają „Święty, Święty, Święty. Błogosławiony, który przychodzi w imię Pana”?

Z kolei, gdy odmawia się Modlitwę Pańską, to kto z pokorą i zgodnie z prawdą zawoła: „Odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”? Ci, którzy pozostali w kościele, gdyby nie przebaczyli swoim winowajcom wypowiadaliby słowa Modlitwy Pańskiej raczej na swoje oskarżenie niż na swoje ocalenie. Wypowiadaliby ustami to, czego nie potwierdzają czynami i na próżno mówiliby: „Wyzwól nas od zła”, skoro sami nie przestają oddawać złem za zło.

Jeżeli zatem nawet ci, którzy pozostali wewnątrz, narażają się na niebezpieczeństwo, gdyby nie chcieli wypełnić tego, co przyrzekają, to cóż o sobie myślą ci, których do tego stopnia zniewala albo nienasycona żądza, albo miłość tego świata, że nie pozwala im nawet jednej godziny wystać w kościele? Im nie wystarczy, że cały tydzień oddają się obowiązkom, albo też — co jest bliższe prawdy — żądzy. Teraz najwyżej po jednej lub dwóch godzinach pokazują plecy kapłanom Bożym oraz ofierze i zwracają się z pośpiechem, by wziąć w swe ramiona żądzę tego świata. Z tego widać, że do kościoła przychodzą bardziej ciałem niż sercem. Nie zdają sobie sprawy z tego, co porzucają, a czego pożądają. Idą za ciemnościami, a opuszczają światło. Obejmują cień, a gardzą prawdą. Pozostawiają słodycz Chrystusa i poszukują goryczy świata. Miłośnicy marności i poszukiwacze kłamstwa! Rzeczywiście ten, kto śpiesznie z kościoła wychodzi, nie rozumie, jakie dobro dokonuje się podczas sprawowania Mszy świętej.

3. Chciałbym wiedzieć, czy gdyby tacy ludzie zostali zaproszeni na ucztę przez jakiegoś króla lub też inną osobistość, to czy ośmieliliby się wyjść, zanim się zakończy. Gdyby nawet nikt ich nie zatrzymywał, to strach ich zatrzyma. Dlaczego nie wychodzimy z przyjęcia przed jego zakończeniem, nawet gdy obawiamy się, aby przez łakomstwo nie napełnić żołądka bardziej niż wypada? Obawiamy się urazić człowieka? Dlaczego zaś szybko wychodzimy z duchowej i boskiej uczty? Boję się powiedzieć, aby przypadkiem ktoś się nie obraził, ale powiem ze względu na niebezpieczeństwo, które grozi zarówno wam, jak i mnie. Czynimy tak dlatego, bo nie zależy nam ani na pokarmie dla duszy, ani nie boimy się Boga, ani też nie szanujemy człowieka. Bogu dzięki, nie wszyscy w tej grupie są winni.

Wielu jest takich, którzy z wielką skruchą nie wychodzą z kościoła przed udzieleniem błogosławieństwa. Modlą się oni nie tylko za siebie, ale też za innych. Bóg im dał taką skruchę, żeby pozostali w kościele i nagrodzi ich także. Tych zaś, którzy pozostają obojętni, potępi sprawiedliwym sądem. Dlatego napominajcie bracia tych, którzy ani nie odmawiają Modlitwy Pańskiej, ani nie chcą otrzymać błogosławieństwa. Nie ustawajcie w karceniu, powtarzając im i stanowczo zapewniając, że nic im nie pomoże słuchanie Boskich czytań, jeżeli wychodzą, zanim zakończy się sprawowanie Boskich tajemnic. Nie możemy i nie powinniśmy obwiniać tych, którzy ze względu na publiczne obowiązki albo też z powodu własnej słabości nie mogą na to czekać. Niech jednak w swoim sumieniu zbadają, czy w grę wchodzi konieczność, czy też zła wola.

4. Jeszcze raz proszę i równocześnie wzywam, aby nikt w żadną niedzielę, a zwłaszcza w większe święta, nie wychodził z kościoła przed zakończeniem sprawowania Boskich tajemnic, o ile, jak już powiedzieliśmy wcześniej, albo wielka niedyspozycja, albo obowiązek publiczny mu w tym nie przeszkodzą. Prawdę powiedziawszy, jest rzeczą bardzo przykrą a nawet wielką bezbożnością, że chrześcijanie nie mają takiego szacunku dla dnia Pańskiego, jaki zauważa się u żydów w stosunku do szabatu. Podczas gdy owi nieszczęśnicy do tego stopnia przestrzegają szabatu, że nie ośmielają się w ten dzień wykonywać żadnej ziemskiej czynności, to o ile bardzie winni zważać na swoją wartość ci, którzy „nie srebrem ani złotem, lecz drogocenną krwią Chrystusa zostali odkupieni”. Czyż nie powinni oni w dzień Zmartwychwstania oddawać się Bogu oraz myśleć intensywniej o zbawieniu własnej duszy?

Grzeszymy przeciw Bogu ciężko, jeżeli zaniedbujemy poświęcić całego dnia Pańskiego na lekturę <Pisma Świętego> i modlitwę do Boga. Jak wielkim jest złem, jeżeli brakuje nam cierpliwości, by wystać w kościele jedną lub dwie godziny, gdy sprawowane są Boskie tajemnice? A jeszcze gorszą rzeczą jest to, że nas upaja miłość tego świata i to do tego stopnia, iż pociąga nas żądza pożądliwości światowych i ulotne cienie próżnej i fałszywej radości, która staje się źródłem prawdziwego cierpienia.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama