Nazaret w życiu bł. Karola de Foucauld

Nazaretański okres życia bł. Karola de Foucauld (1858-1916)

Karol de Foucauld przybył do Nazaretu 5 marca 1897 r. późnym wieczorem i poszukiwał schronienia w Casa Nova, klasztorze ojców franciszkanów. Naoczni świadkowie wspominają, że był bardzo głodny i skrajnie wyczerpany, a jego stopy obtarte rzemieniami sandałów krwawiły. Odbył pieszo podróż z Jerozolimy do Nazaretu, przechodząc przez Samarię (ok. 175 km), ubrany jak najbiedniejszy z biednych. Jednak brata Jeana, podówczas przełożonego klasztoru Casa Nova, nie zmylił ubiór przybysza. Rozpoznał w nim szlachetnego człowieka, pobożnego pielgrzyma, który kilka lat wcześniej hojnie rozdawał jałmużnę, gdziekolwiek się pojawił. (Karol de Foucauld po raz pierwszy pielgrzymował do Ziemi Świętej od końca listopada 1888 r. do lutego 1889 r., posłuszny woli swego kierownika duchownego. Tak o tym pisał do swojej kuzynki Marii de Bondy: «Znasz owo nieskończone i z niczym nieporównywalne dobro, jakim była dla mnie pielgrzymka do Ziemi Świętej przed dwunastu laty i jaki dobroczynny wpływ miała na moje życie» [5 lipca 1901 r.]). Brat Jean powitał Karola serdecznie i pomimo jego sprzeciwów podał mu posiłek.

Następnego ranka, gdy Karol dowiedział się, że klaryski w tym dniu obchodzą święto swej reformatorki, św. Kolety, postanowił spędzić pierwszy dzień w Nazarecie przed Jezusem Eucharystycznym. Udał się do małej, prowizorycznej kaplicy i trwał tam w głębokiej adoracji przed tabernakulum aż do południa.

Obecne w niej miejscowe kobiety, widząc nędznie ubranego obcokrajowca, podśmiechiwały się i robiły pod jego adresem znieważające uwagi, które Karol, znający język arabski, rozumiał. Przyjmował te upokorzenia, dziękując Bogu za to, że może je dzielić z «umiłowanym Bratem i Panem, Jezusem».

Nazaretański styl życia

Jednemu z franciszkanów, o. Voisinowi, wyznał, że chciałby pozostać w kraju Świętej Rodziny i zamieszkać przy jakiejś wspólnocie zakonnej jako jałmużnik. O. Voisin poradził mu wówczas, by zwrócił się do przeoryszy klarysek, co też niezwłocznie uczynił. Nie chciał żadnych pieniędzy, prosił tylko o kawałek suchego chleba w południe i wieczorem. Matka przełożona próbowała wymusić na nim, by przyjął przynajmniej miskę zupy na obiad, jednak bezskutecznie. Jedyne, czego naprawdę chciał, to «czasu na modlitwę».

Przeorysza, która dostrzegła wspaniałość duszy pod pozorami nędzarza, w odprawianym tego wieczoru nabożeństwie do św. Józefa nie omieszkała podziękować opiekunowi Świętej Rodziny za świętego, który do nich przybył.

Wspólnota posiadała mały kawałek ziemi niedaleko klasztoru, na której stała opuszczona szopa. Tam miał zamieszkać Karol; otrzymał siennik i koc. Gdy siostra, która go tam zaprowadziła, zaczęła przepraszać za opłakany stan owego schronienia, de Foucauld odpowiedział jej z radością: «Ależ siostro! Nigdy nie miałem piękniejszego!» Tak powstała mała pustelnia brata Karola od Jezusa (jak zaczął się odtąd podpisywać), poświęcona Matce Bożej Nieustającej Pomocy.

Tak oto Karol de Foucauld opuścił zakon trapistów, w którym spędził siedem lat, by w Nazarecie prowadzić życie na wzór Jezusa. Pracował u klarysek jako służący. Robił dla nich zakupy w mieście i wykonywał proste prace fizyczne. Za dnia pracował, a w nocy modlił się, adorując Jezusa w Eucharystii i pisząc medytacje na temat Ewangelii (trzy czwarte jego pism pochodzi z okresu nazaretańskiego). Nazaret był mu domem. Pragnął, aby inni wraz z nim — i tak jak on — poszli za Jezusem, obierając styl Jego życia. Właśnie w Nazarecie (w dzień Pięćdziesiątnicy 1897 r.) napisał te prorocze słowa : «Wyobraź sobie, że musisz ponieść śmierć jako męczennik, odarty ze wszystkiego, rozciągnięty na ziemi, nagi, nie do poznania, pokryty krwią i ranami, uśmiercony przemocą i torturami, i że chcesz, by to się stało dziś!» I rzeczywiście tak się stało. Nie w Nazarecie, ale na południowych krańcach Sahary, w Tamanrasset, 1 grudnia 1916 r.

Trzy lata spędzone w Nazarecie wywarły wielki wpływ na życie Karola de Foucauld, choć sam napisał: «Czy mam się przywiązywać do tego życia w Nazarecie? Nie, nie bardziej niż do czegokolwiek innego. Nie przywiązuj się do niczego z wyjątkiem woli Boga, Boga samego». Nazaret pozostanie znakiem szczególnym jego misji, o czym sam tak pisał w 1905 r.: «Życie nazaretańskie można wieść gdziekolwiek: żyj w ten sposób tam, gdzie to przyniesie najwięcej korzyści twojemu bliźniemu».

By ludzie poznali Jezusa

Dla brata Karola Nazaret oznaczał życie z Jezusem, Zmartwychwstałym i Żyjącym, w nieustannym odniesieniu do znaku i rzeczywistości Jego czynnej obecności: Eucharystii.

Nazaret to życie z Jezusem, który już w Nazarecie był Zbawicielem wszystkich ludzi. Życie Jezusem i Jego Ewangelią, naśladowanie Go we wszystkim, podążanie za Jego słowem w prawdzie, bez zapominania o realiach tego świata.

Nazaret to życie pośród zwykłych ludzi, życie wspólne wszystkim chrześcijanom, którzy modlą się z miłości do swego Pana, «miłowanego ze względu na Niego samego», modlą się do Niego również poprzez swe codzienne radości, trudy, spotkania. I w tym nazaretańskim życiu już są misjonarzami, bo pragną, by na podstawie ich codziennego życia według Ewangelii ludzie mogli poznać Jezusa. Nazaret to miejsce tak bardzo «ludzkie», pełne pokoju i zrozumienia, gdzie żaden biedak nie poczuje się obcy, gdzie nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że ktoś mógłby mu odmówić kromki chleba.

W końcu Nazaret to nie tylko miejsce: to także znak, niewyczerpane źródło siły. Ktokolwiek przyjmuje nazaretański styl życia, zaczyna szukać najbardziej opuszczonych i docierać do nich z wszelką możliwą pomocą. Ktokolwiek decyduje się na takie życie, jest jak Karol de Foucauld — pragnie nieustannie nieść Jezusa wszystkim i sprawić, by Go poznano, a zwłaszcza, by poznali Go ci «najbardziej od Niego oddaleni».

Czym był ów dzień 5 marca 1897 r., kiedy to brat Karol od Jezusa rozpoczął swoją wielką ewangeliczną przygodę, trwającą aż do jego męczeńskiej śmierci, ukazują słowa, które zapisał w swoim notatniku podczas odprawianych w listopadzie 1897 r. rekolekcji, słowa nawiązujące do znanego powiedzenia św. Augustyna: «Kochaj i rób, co chcesz. Jeśli milczysz, milcz z miłości. Jeśli krzyczysz, krzycz z miłości. Niech zakorzeni się w tobie miłosierdzie. Tylko z takiego korzenia może bowiem wyrosnąć dobro».

Br. Gian Carlo Sibilia
Przełożony Małych Braci Jezusa

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama