Święty Antoni z Padwy. Żywot, nowenna, pieśni

Być może nie wszyscy wiedzą, że nasz święty, chociaż jest znany jako Antoni Padewski, nie pochodził z Padwy

Święty Antoni z Padwy. Żywot, nowenna, pieśni

Stefano Dell’Orto

Święty Antoni z Padwy

Żywot, nowenna, pieśni

PROMIC - Wydawnictwo Księży Marianów
rok: 2011
ISBN: 978-83-7502-288-9
stron: 76
Format książki: 110 x 180 mm


fragment książki

Ferdynand z Lizbony

Być może nie wszyscy wiedzą, że nasz święty, chociaż jest znany jako Antoni Padewski, nie pochodził z Padwy. Nie był nawet Włochem, lecz Portugalczykiem, zaś na chrzcie nie otrzymał imienia Antoni, lecz Ferdynand. Było to imię dobrze znane, nosili je cesarze, królowie i książęta. Imię to nadano synowi szlacheckiej rodziny z Lizbony, w której nasz święty przyszedł na świat 15 sierpnia 1195 roku.

Ród Bulhoes (Buglione) mógł być dumny, mając wśród swoich przodków Gotfryda de Bouillon, słynnego wodza, uczestnika pierwszej wyprawy krzyżowej (1096–1099), który został pierwszym chrześcijańskim królem Jerozolimy. Była to więc rodzina o chlubnej przeszłości, zaliczana do najbardziej wpływowych i dostojnych rodów w Lizbonie.

Ojciec Ferdynanda, Martin Vicencio de Bulhoes, rycerz władcy portugalskiego Alfonsa II, był człowiekiem odważnym, wspaniałomyślnym, o szlachetnej duszy. Cechy te odziedziczył po ojcu także Ferdynand – czyli nasz Antoni.

Matka, Maria Teresa Taveira, pochodząca także ze szlacheckiego rodu, poświęciła syna Maryi Dziewicy już w dniu, w którym się urodził, to znaczy w święto Wniebowzięcia.

Dzieciństwo

Od pierwszych lat życia wpajano Ferdynandowi cnoty chrześcijańskie: miłosierdzie, troskę o ubogich i cierpiących, nabożeństwo do Jezusa i Maryi.

Gdy był jeszcze małym chłopcem, matka zwykła brać go ze sobą do kościoła. Gdy pokazywała mu ołtarz, tabernakulum i obraz Matki Bożej, Ferdynand pytał: „Kim jest ta Pani na obrazie? Co znajduje się za tymi małymi drzwiczkami?”. Ona zaś, prostymi słowami, jakie podpowiadała jej matczyna miłość, wprowadzała syna w tajemnice wiary. Chrześcijańskie wychowanie, przepojone miłością i umacniane dobrym przykładem, przygotowały w Ferdynandzie żyzny grunt pod działanie łaski Bożej, która zakwitła, przynosząc obfite owoce świętości.

Z wczesnego dzieciństwa Ferdynanda znamy jednak zaledwie kilka szczegółów, a i te są spowite mgłą legendy.

Młodość

W Lizbonie Ferdynand uczęszczał do szkoły przykatedralnej, a jego nauczycielem był jego wuj i imiennik, wielebny Ferdynand. Poza tym, będąc synem rycerza, ćwiczył się w jeździe konnej, polowaniu, szermierce, uprawiał więc dyscypliny, których w szkole z pewnością nie uczono.

Ojciec Ferdynanda, wciąż walcząc przeciwko Maurom, poświęcał synowi niewiele czasu. To jednak on wprowadzał go w arkana życia rycerskiego, zabierając ze sobą na turnieje, polowania oraz przyjęcia, nawet do pałacu królewskiego. Młody Ferdynand miał okazję poznać dostojników i rycerzy, księżniczki i damy, mógł słuchać historii, które podczas przyjęć opowiadali bajarze i trubadurzy, a które fascynowały jego żywy umysł i poruszały wyobraźnię. Doświadczenie to przybliżyło mu kulturę tamtych czasów oraz pozytywnie wpłynęło na jego umiejętności kaznodziejskie, podnosząc zdolność porywania słuchających go tłumów wiernych.

Mając do wyboru rzemiosło rycerskie i kaznodziejstwo, Ferdynand wybrał to drugie i wykonywał je po mistrzowsku.

Wstąpienie do klasztoru

Ferdynand dorastał, dzieląc czas między naukę w szkole katedralnej a przepych światowego życia i wydawało się, że jest mu pisana błyskotliwa kariera rycerska. Jednak w rzeczywistości w swoim sercu krył już pragnienie porzucenia tego przyziemnego świata zgiełku, kolorów, broni i uczt, a poświęcenia się nauce i kontemplacji. Matka znała zamiary syna; pewnego dnia podzieliła się wiadomością z mężem, ten jednak wyraził sprzeciw. „Nie chcę zostać rycerzem króla, choć byłby to dla mnie wielki zaszczyt – pewnego dnia Ferdynand powiedział ojcu. – Pragnę być rycerzem Chrystusa, giermkiem Matki Bożej, obrońcą ubogich i Ewangelii”. Reakcja ojca była ostra, ale niewzruszona okazała się też postawa syna. W końcu, dzięki interwencji matki, Ferdynand uzyskał ojcowskie błogosławieństwo: „Nie sprzeciwiam się twemu wyborowi, a w twej stanowczej decyzji dostrzegam dumę rodu Buglione – będziesz godny naszej rodziny. I chociaż zawiodłeś me nadzieje, nie mogę sprzeciwiać się woli Boga. Błogosławię ci, mój synu. Idź w pokoju!”.

W 1210 roku, mając zaledwie piętnaście lat, Ferdynand opuścił rodziców, dom, bogactwa oraz przyjaciół i wstąpił do klasztoru San Vicenzo de Fora, przywdziewając habit Kanoników Regularnych św. Augustyna.

Po dwu latach spędzonych na nauce, modlitwie i pokucie, lecz niepokojony ciągłymi odwiedzinami rodziców, postanowił przenieść się do Coimbry, spokojnego miasteczka, położonego w odległości dwustu kilometrów na północ od Lizbony, do cichego klasztoru Świętego Krzyża. Dopiero tutaj mógł ostatecznie rozwinąć i spożytkować swoje zalety intelektualne: żelazną wolę, dobrą pamięć, bystry i otwarty umysł oraz wyjątkową intuicję. Intensywnemu studiowaniu Pisma Świętego i teologii towarzyszyło żarliwe życie duchowe oraz mądrość ewangeliczna, które pomogły mu rozwinąć miłość ku Bogu i bliźnim.

W Coimbrze Ferdynand pozostał osiem lat. Tam też przyjął święcenia kapłańskie. Miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, a już powszechnie mówiło się o jego mądrości i świętości. Ta ostatnia była poparta pierwszymi cudami.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama