Wielcy starcy z Optyny

Starzec Leonid (1768-1841), starzec Makary (1788-1860), starzec Ambroży (1812-1890)

Leonid był prostym człowiekiem, zarabiał na życie handlując na jarmarkach. Pewnego dnia, z bliżej nieznanych powodów, wstąpił jako nowicjusz do Optyny. Monaster optyński, po długich latach zaniedbania, był w tym czasie przebudowywany. Nie było w nim miejsca dla kolejnego mnicha. Leonid przeniósł się więc do monasteru Biełyje Bieriega. Tam poznał starca Teodora. Widząc, jak blisko jest on Boga, zapragnął go naśladować. Udali się wspólnie do leśnej pustelni, by w samotności poświęcić się modlitwie. To pustelnicze życie nie trwało długo. Sława świętego starca Teodora przyciągnęła kolejnych mnichów. Niespodziewane towarzystwo niezbyt radowało Teodora i Leonida. Czym prędzej ruszyli więc w poszukiwaniu bardziej odludnego miejsca. Na jakiś czas osiedli monasterze w Waałam (tereny dzisiejszej Finlandii), a następnie udali się do klasztoru Aleksandryjsko-Swirskiego. Wszędzie na spotkanie z nimi czekał sznur pielgrzymów.

Po śmierci Teodora Leonid udał się z powrotem do Pustelni Optyńskiej, gdzie pozostał do ostatnich swoich dni. Bardzo szybko zjednał sobie mnichów prostotą i szczerością. Wkrótce i do niego — jak wcześniej do Teodora — zaczęli przychodzić mnisi po radę i wsparcie. Ale na rozmowę czekali także prości ludzie — to właśnie chłopi najbardziej ukochali Leonida. W jego celi zawsze panował tłok, przez cały dzień przyjmował pątników i rozmawiał z mnichami. Jak przystało na starca, nawet gdy rozmawiał z ludźmi czy rozważał słowo Boże, nigdy nie przestawał pleść sznurów.

Jego wygląd mógł budzić szacunek. Nie bez powodu nosił imię Leonid (lew): był bardzo wysoki i barczysty, nosił długie szarożółte włosy i brodę, przypominające lwią grzywę; emanował z niego spokój i majestatyczna siła. Ta wewnętrzna moc przyciągała ludzi. Niekiedy Leonid pokazywał „lwi pazur”. Oto pewnego dnia przybył do Optyny zamożny ziemianin. Nie szukał rady jak inni pątnicy, chciał tylko się przyjrzeć sławnemu starcowi. Był niezwykle dumny i hardy, toteż być może z tego powodu nie był u spowiedzi siedemnaście lat. Żył z kobietą bez ślubu, ale wcale nie uważał, żeby ktokolwiek mógł go krytykować. Gdy tylko stanął wśród pielgrzymów w celi Leonida, ten srogo zaczął się w niego wpatrywać. Po chwili rzekł: „Oto bęcwał przyszedł popatrzeć na grzesznego Leonida, a sam, szelma, siedemnaście lat nie był u spowiedzi”. Zarozumiały ziemianin przeraził się tonem wypowiedzi, na jaki dotąd nikt wobec niego sobie nie pozwolił. Przestraszony, zapragnął się wyspowiadać. Starzec zgodził się, pod warunkiem, że dziedzic zerwie związek z konkubiną. Tak też się stało.

Leonid był nie tylko niezrównanym przewodnikiem duchowym, ale posiadał wyjątkowy dar uzdrawiania i wypędzania złych duchów. Rosnąca sława mędrca i uzdrowiciela przysparzała mu wielu kłopotów. Miejscowym popom a nawet mnichom nie podobały się jego kontakty ze świeckimi, dlatego mu ich zakazano. Lud jednak nie przejmował się tym i gdy tylko nadarzała się okazja, otaczał starca, prosząc o radę i błogosławieństwo. Kiedy zwrócono mu uwagę, że narusza zakaz, opowiedział z typową dla siebie swadą: „Róbcie ze mną, co chcecie! Choćbyście mnie posłali na Sybir, zostanę tym samym Leonidem! Popatrzcie na tych chorych — czy mogę im odmówić modlitwy, która według ich wiary i oddania Matce Bożej daje im uzdrowienie?”.

Nigdy nie rozstawał się z ikoną Matki Boskiej Włodzimierskiej. Zmarł wieczorem 11 października 1841 r., wpatrując się w Jej wizerunek.

 

 

starzec Makary (1788-1860) rozmawiający z kwiatami

Po śmierci Leonida na jego następcę jednogłośnie wybrano Makarego. Urodzony w rodzinie szlacheckiej, chciał najpierw zostać urzędnikiem, ale po śmierci ojca zrezygnował z kariery w administracji, aby zająć się rodzinnym majątkiem. Jako gospodarz nie wywiązywał się ze swoich obowiązków — zamiast doglądać gospodarstwa, grał na skrzypcach i czytał książki religijne. Bracia próbowali znaleźć mu żonę, z nadzieją, że się ustatkuje. Bezskutecznie. W 1810 r. Makary odbył pielgrzymkę do Pustelni Płoszczańskiej i zdecydował się pozostać tam na stałe. Tam też spotkał jednego z uczniów Paisjusza, Atanazego, który został jego kierownikiem duchowym. Wkrótce jednak zmarł. Makary poczuł się bardzo osierocony. Usilnie modlił się, by Bóg przysłał mu człowieka posiadającego dar rozeznawania duchowego. W tym czasie w pustelni zatrzymał się przejazdem o. Leonid. Tak rozpoczęła się wspólna duchowa wędrówka Leonida i Makarego.

Między starcem i uczniem zrodziła się wkrótce wyjątkowa przyjaźń i współpraca, pomimo dzielących ich różnic. Leonid, nie tylko z wyglądu, ale i zachowania, przypominał chłopa, Makary był wątły, wręcz cherlawy. Leonid był prostym człowiekiem, Makary zaś wykształconym szlachcicem. Różnice te pomagały im dopełniać posługę, którą pełnili wśród ludzi. Gdy do Leonida garnął się prosty lud, Makary przyciągał inteligencję, ludzi nauki, pisarzy i filozofów. Wśród nich był Iwan Kirejewski, krytyk literacki, publicysta i filozof. To z nim, po jednej z licznych rozmów, Makary postanowił wydać drukiem rękopisy Paisjusza i dzieła Ojców Kościoła. Tak powstało wydawnictwo optyńskie. Pustelnia, dzięki działalności wydawniczej, stała się centrum duchowego życia całej Rosji.

Makary słynął z miłości do roślin i zwierząt. Wiosną codziennym rytuałem starca była przechadzka po ogrodzie, w czasie której rozmawiał z każdym napotkanym kwiatem.

 

starzec Ambroży (1812-1890) czyli Zosima z „Braci Karamazow”

 

Najwspanialszy okres w dziejach Optyny przypada na starczestwo Ambrożego. Nic w jego młodym życiu nie zapowiadało, że zostanie mnichem. Co prawda wstąpił do seminarium, ale marzyła mu się kariera wojskowa. Na rok przed ukończeniem studiów ciężko zachorował i wszyscy spodziewali się, że wkrótce umrze. On jednak tak bardzo pragnął żyć, że złożył ślub: jeśli tylko wyzdrowieje, to zostanie mnichem. Udało mu się wyjść z choroby, ale nie był w stanie wypełnić przyrzeczenia, nie czuł w sobie siły, by podjąć trud mniszego życia.

Przez jakiś czas był nauczycielem, lecz sumienie nie dawało mu spokoju. Starzec Iłarion, do którego zwrócił się o radę, polecił mu, żeby udał się do Optyny, bo tam jest potrzebny. Ambroży przybył do pustelni w 1839 r. Życie mnisze rozpoczął od pracy w kuchni. Ojciec Leonid od początku dostrzegł w nim niezwykłe dary duchowe, ale, swoim zwyczajem, nie dał tego po sobie poznać, wręcz przeciwnie — publicznie krytykował go i łajał, kazał mu np. chodzić w welonie mniszki. W ten sposób uczył Ambrożego pokornie znosić przeciwności i cierpienia, aby przygotować go do trudnych zadań, jakie miał pełnić w przyszłości. Po śmierci Leonida Ambroży został uczniem i najbliższym współpracownikiem Makarego. Później kontynuował jego dzieło: rozwinął działalność wydawniczą i prowadził niezwykle bogatą korespondencję. Starzec wywarł wielki wpływ na elitę intelektualną ówczesnej Rosji. Ambroży był kierownikiem duchowym m. in. Lwa Tołstoja. Po jednym ze spotkań ze starcem, pisarz wyszedł wstrząśnięty, powtarzał wielokrotnie: „Jestem poruszony, jestem poruszony”. W celi starca gościł również Mikołaj Gogol, filozof Konstanty Leontiejew i Fiodor Dostojewski. Ten ostatni udał się do Optyny w poszukiwaniu pocieszenia po śmierci ukochanego syna Aloszy. Jak wspomina jego żona Dostojewskiego, pisarz: „wrócił z Pustelni Optyńskiej wewnętrznie ukojony i znacznie spokojniejszy, widać było wyraźnie, jakim głębokim znawcą serc był ten czcigodny starzec”. Dostojewski, zafascynowany osobowością starca, uwiecznił jego postać w „Braciach Karamazow”. Starzec Zosima, duchowy przewodnik Aloszy Karamazowa, to właśnie mnich Ambroży.

Powszechnie uznaje się, że w Ambrożym najpełniej urzeczywistnił się ideał rosyjskiego starca. Pod jego celą wyczekiwali zarówno chłopi, jak i ludzie wykształceni. Przyciągała ich sława niezwykłego starca, który czytał w ludziach jak w otwartych księgach: wiedział, z czym przychodzi do niego penitent, zanim ten zdążył wypowiedzieć choćby słowo. Mimo że często niedomagał, nikt z pątników nie wychodził od niego bez pocieszenia. Nawet kiedy był już bardzo chory i nie opuszczał celi, nie przestawał przyjmować potrzebujących. Do końca wypełniał pouczenie swojego nauczyciela o. Leonida: „Nikogo z przychodzących nie pozostawiaj bez pociechy”.

Ambroży spoczął po śmierci obok Leonida i Makarego.

oprac. Marcin Jakubionek

opr. aw/aw

List
Copyright © by Miesięcznik List 03/2006

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama