O piekle i porzuceniu wiary

Fragmenty książki "Nieoczekiwana droga" - Nawrócenie z buddyzmu na katolicyzm

O piekle i porzuceniu wiary

Paul Williams

NIEOCZEKIWANA DROGA

Nawrócenie z buddyzmu na katolicyzm

ISBN: 83-7318-470-8
© Wydawnictwo WAM, 2005


O piekle i porzuceniu wiary

Jedną rzecz muszę jasno powiedzieć. Z buddyjskiego punktu widzenia (przynajmniej doktrynalnie) prawie na pewno czeka mnie najniższe z piekieł, i to na długi okres czasu. Oczywiście, buddyjskie piekła (bardzo liczne i wszystkie szalenie nieprzyjemne) nie są dosłownie wieczne. Po odrodzeniu się w piekle znowu umiera się tam, i w końcu jest się przeniesionym gdzie indziej. Ale życie w piekle jest bardzo długie, a w najniższym z piekieł jest naprawdę bardzo, bardzo długie.

Przeszedłem z chrześcijaństwa na buddyzm, a potem z buddyzmu z powrotem do religii, której doktryna dokładnie odpowiada temu, co buddyści nazywają „niewłaściwym spojrzeniem”. A niewłaściwe spojrzenia są istotnie niewłaściwe. I chociaż nie jest to w żadnym razie dominujący w buddyzmie pogląd, jednak czasem utrzymuje się, że samo żywienie niewłaściwych poglądów jako takie powoduje nieszczęśliwe odrodzenia. Ponieważ niewłaściwe poglądy, zgodnie z paradygmatem, są przykładem „ignorancji” (albo „niewiedzy”, avidya), mogą powodować odrodzenia jeśli nawet nie w piekle, to przynajmniej w postaci nierozumnego zwierzęcia. W końcu jestem głupi jak koza! Nie jestem tylko odstępcą od wiary. Porzuciłem szczególną formę buddyzmu tybetańskiego, zobowiązującego wyznawcę do regularnych praktyk rytualnych (tantrycznych). Stan bycia wtajemniczonym w te ezoteryczne praktyki powoduje, że w przypadku niewypełnienia zobowiązań następuje bardzo, bardzo długi pobyt w najniższym z piekieł (avici).

Być może moi buddyjscy przyjaciele żywią nadzieję, że nie wyląduję w piekle. Być może mają nadzieję, że powrócę do praktyki buddyjskiej i oczyszczę się z błędów. Byłoby jednak dla mnie bardzo trudne oczyścić się z takich błędów. Poza tym nigdy nie byłem dobrym buddystą. Byłem beznadziejny. Moi przyjaciele buddyści muszą stawić czoło faktowi, że zmierzam do piekła. To zupełnie pewne. A oni nie mogą się modlić, by złożyć mój los w rękach kochającego i miłosiernego Boga. Wątpię, by Buddowie i bodhisattwowie mogli interweniować na prośbę moich przyjaciół, by ocalić mnie od rezultatów moich uczynków. Sam stworzyłem swoje przeznaczenie.

Jednakże, skoro byłem tak beznadziejnym buddystą, tak czy inaczej przygotowywałem sobie pobyt w piekle. Nie zdołałbym osiągnąć w tym życiu oświecenia, nawet gdybym żył milion lat. Ja tak miałem. Shinran mówił, że co do niego, to praktyki religijne zawsze sprawiały mu wiele trudności (pomimo, że naprawdę mocno się starał), że z pewnością czekałoby go piekło. Nie miał nic do stracenia. Porzucił nauki, jakie dawał mu jego mistrz Honen, zawierzając się zbawczej mocy Buddy Amitabhy (Amidy), wyzwalającego wszystkich, którzy prawdziwie ufają w jego moc. Wybawia on grzeszników, a nawet tych, którym pomóc najtrudniej — aroganckich i zarozumiałych dobroczyńców, „cnotliwych”. Shinran był stosunkowo łatwy do zbawienia; był grzesznikiem. Shinran nie miał nic do stracenia.

Ani ja nie mam. Ileż w tym ironii. Przeciwnicy często zarzucają chrześcijanom wysyłanie do piekła wszystkich tych, którzy się z nimi nie zgadzają, wszystkich, których wiara jest inna niż ich własna konkretna odmiana chrześcijaństwa. Ale: „Kościół rzymskokatolicki [...] nigdy nie powiedział, że ktokolwiek, nawet Adolf Hitler czy Eichmann poszedł do piekła. Niektórzy teologowie [...] wierzyli, że w końcu wszyscy pójdą do nieba, nawet sam szatan”. Co więcej, Kościół katolicki nie powiedział także nigdy oficjalnie, że każdy, kto nie jest członkiem widzialnego Kościoła, Kościoła katolickiego jako historycznej instytucji, jest przez to potępiony. Chrześcijanie mogą zostawić kwestię piekła miłosierdziu i sprawiedliwości Boga, ufając, że zaprawdę wielu będzie zbawionych.

Ja nie mam nic do stracenia. Jako chrześcijanin mam nadzieję, że zostanę zbawiony, i jest to nieskończenie więcej, niż zasługuję. Ale jeśli będę zbawiony, mam nadzieję i ufam, że ujrzę także wielu buddystów oraz wielu z moich buddyjskich przyjaciół, w tym cudownym miejscu, które przekracza wszelkie nasze wyobrażenia.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama