Tajemnica miłości trynitarnej. Sekret św. Franciszka Salezego

Na ścieżkach nawiedzenia. Poszukiwanie woli Bożej w codziennych spotkaniach z ludźmi

Copyright © Wydawnictwo WAM 2002



Homilia druga

TAJEMNICA MIŁOŚCI TRYNITARNEJ

SEKRET ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

Sekret św. Franciszka Salezego

Ks. prałat, który jako proboszcz parafii katedralnej gościł nas u Świętego Piotra, dzisiaj przyjmuje nas w przepięknym kościele Świętego Maurycego1. Dziękujemy mu również za przykład jedności duszpasterskiej — opiekuje się on trzema dawnymi parafiami, połączonymi w jedną, która skupia ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców.

Kościół Świętego Maurycego przypomina nam nie tylko inicjację chrześcijańską Franciszka, który przystąpił tutaj do pierwszej Komunii św. i został bierzmowany w 1575 r., ale również nauczanie ludzi katechizmu oraz jego płomienne kazania.

W pierwszym czytaniu (Dz 5, 17-26) pojawia się bardzo znamienne wyrażenie: „Ale w nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia (gdzie zamknięto apostołów) i wyprowadziwszy ich powiedział: «Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie słowa tego życia»” (w. 19-20). Polecenie anioła jest powtórzeniem polecenia, które dał Jezus w zakończeniu Ewangelii według św. Mateusza: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego...” (Mt 27, 19). Jest to polecenie nauczania ludzi w okolicznościach wcale nie łatwych, prawie z ryzykiem utraty życia.

Franciszek był zawsze posłuszny temu poleceniu i głosił Ewangelię ludziom, choć grożono mu śmiercią.

Rzecz znamienna, że jego nauki i kazania — w przeciwieństwie do tekstów innych wybitnych kapłanów i biskupów tamtej epoki — jeszcze dzisiaj czyta się z przyjemnością. W czym tkwi cały ten ich urok? Dlaczego jego książki, jego listy, egzorty są nam bliskie?

Spróbujmy odkryć ich sekret.

W czym kryje się cały ten urok?

— Urok tekstów Franciszka bierze się przede wszystkim stąd, że wiele jest w nich obrazów, tak biblijnych, jak zaczerpniętych ze świata natury, pojmowanej wedle wiedzy z jego epoki. W kazaniach Franciszka pojawiały się kwiaty, rośliny, zwierzęta, które widział dokoła na tle wspaniałych krajobrazów tego miejsca. Wiedział, że do ludzi trzeba przemawiać metaforycznie, obrazowo i zawsze starał się znaleźć jakiś obraz lub porównanie dla tego, co chciał przekazać. Był to zatem język przypowieści.

— Ale jest też i druga znamienna przyczyna. Franciszek instynktownie wyczuwa historyczny wymiar zbawienia, i dlatego w jego wykładzie wiary prymat posiada element narracji. My, jak się zdaje, odkrywamy na nowo ów prymat w ostatnich latach, ale dla Franciszka historyczny wymiar zbawienia był czymś oczywistym.

Kiedy, na przykład, przygotowywał dzieło mistyczne Teotym, tak zwierzał się z tego niektórym osobom: „opisuję niezwykłe życie pewnej wielkiej świętej”2 (świętej miłości). Pisał Teotyma jako dzieło historyczne, jako pewną historię, którą można by opowiedzieć:

Zamierzyłem sobie przedstawić tylko z całą prostotą i prawdziwością, bez sztuczności, a tym bardziej bez ozdóbek — historię narodzin, dorastania, zmierzchu, działań, właściwości, pożytków i najwznioślejszych przymiotów Bożej miłości3.

Myślę, że także i Traktat o miłości bliźniego, który zamierzał napisać, miałby formę narracyjną, formę bardzo sugestywną oraz odpowiadającą stylowi i duchowi Pisma Świętego. Zatem narracyjność to drugi sekret jego przystępnego języka.

— Trzeci sekret wiąże się jakoś z tym, że miał on mało czasu na opracowanie swoich pism: redagował je dorywczo, kosztem snu. Oczywiście, przygotowywał się, jednak nie przywiązywał zbytniej uwagi do retoryki, nie dbał o sukces; pisał to, co dyktowało mu serce.

I być może to właśnie uchroniło jego styl od napuszoności, afektacji, od retoryczności tak charakterystycznej dla jego czasów.

— Ostatni sekret uroku, który nie przestaje emanować z dzieł Franciszka Salezego, ma swoje źródło w prawdzie jego miłości do Boga. Franciszek angażuje się, wyraża swoje uczucia, nie zachowuje dystansu, odsłania się w swoich zdaniach i mówi dokładnie o tym, co leży mu na sercu: o Bożej miłości. Odczytujemy w jego słowach nadmiar miłości człowieka świętego.

Ikona Bożej miłości

Fragment Ewangelii, który słyszeliśmy podczas Mszy św. (J 3, 16-21), przedstawia nam spotkanie Jezusa z Nikodemem. Zaczyna się ten fragment od słów: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (w. 16).

Boża miłość przenikała Franciszka całkowicie; nieprzerwanie ją Franciszek kontemplował i z niej zaczerpnął pomysł na herb Zakonu Nawiedzenia: Serce Chrystusa. Serce Chrystusa, które miało objawić się w wizjach św. Małgorzaty Marii Alacoque i jakby przypieczętować intuicję Ojca wizytek.

Znalazł on zatem ikonę Bożej miłości. Ja zaś, nie mogąc obszerniej skomentować przebogatego fragmentu Ewangelii św. Jana, chciałbym zacytować przynajmniej kilka zdań, w których św. Franciszek ujmuje tę tajemnicę w świetle trynitarnym:

Bóg jest pierwszą i nieskończoną ekstazą „która z siebie samej i przez samą siebie jest skierowana ku wspólnocie (w tajemnicy Boga znalazł samo źródło miłości). „Tak jak odwiecznie jest w Bogu istotowa wspólnota”, tak też odwiecznie boska łaskawość postanowiła, że „że Jego najwyższa słodycz będzie przekazywana tak doskonale również na zewnątrz, przekazywana stworzeniu, oraz że natura stworzona i natura boska zachowując każda właściwe sobie przymioty, zjednoczą się aż do tego stopnia, że będą jedną Osobą”4.

Inny tekst świętego pokazuje, że jego łatwość mówienia o miłości Bożej i kontemplacji tajemnic Trójcy we Wcieleniu i w życiu — nie bierze się z jakiegoś uczuciowego usposobienia, ponieważ doświadczał on również oschłości oraz nocy wiary.

Chciałbym nie tyle odczuwać radość mojej wiary, mojej nadziei i miłości, co raczej być zdolnym powiedzieć w zgodzie z prawdą, że nawet gdyby zabrakło smaku i uczuć, wolałbym umrzeć, niż stracić moją wiarę, nadzieję i miłość. Zadowolić się samymi aktami, nagimi, suchymi, bez odczuwania czegokolwiek, i wykonywać je ze wznioślejszych pobudek — to najwyższy stopień świętej rezygnacji5.

Zrozumiał on zatem, w jaki sposób wewnętrzne oczyszczenie uczuć człowieka owocuje całkowitym przylgnięciem do woli Bożej, które objawia się wtedy właśnie, gdy jest uczuciowa posucha.

Innymi słowy, św. Franciszek Salezy wgłębił się w tajemnicę Bożej woli i prawdy poza tą uczuciowością, która może wydać się przesadna w jego pismach, ale jest znamienna dla stylu jego epoki. Wgłębił się dlatego, ponieważ mocno wierzył w Boga, który „tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16).

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama