Wszyscy powołani na decydujące spotkanie

fragmenty książki "Kim jestem jako człowiek i chrześcijanin"

Wszyscy powołani na decydujące spotkanie

Jan Charytański SJ, Czesława Margarita Sondej OSU

KIM JESTEM JAKO CZŁOWIEK I CHRZEŚCIJANIN

Rozważania w oparciu o Katechizm Kościoła Katolickiego

ISBN: 83-7318-776-6

wyd.: WAM 2006



WSZYSCY POWOŁANI NA DECYDUJĄCE SPOTKANIE

Uczestnicząc w Eucharystii, możemy nie zauważać, jak często pojawia się w tej liturgii wspomnienie przyjścia Chrystusa w chwale w dniu ostatecznym. Jednocześnie przypominamy sobie słowa Wyznania Wiary: „Przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. A zarazem z Ewangeliach synoptycznych staje przed nami budzący grozę symbolami apokaliptycznymi dzień Pański, dzień zniszczenia i kary. Spróbujmy jednak przemyśleć tę tajemnicę naszej wiary w świetle Katechizmu.

Mówiąc o powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa, Katechizm poucza nas, że „Będzie to «godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego; a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia, ci, którzy pełnili złe czyny — na zmartwychwstanie potępienia» (J 5, 28-29)” (KKK 1038). Życie każdego człowieka — według autorów Katechizmu — będzie sprawiedliwie ocenione przy końcu czasów. „W obliczu Chrystusa, który jest prawdą, zostanie ostatecznie ujawniona prawda o relacji każdego człowieka z Bogiem. Sąd ostateczny ujawni to, co każdy uczynił dobrego, czego każdy zaniedbał w czasie swego ziemskiego życia, łącznie ze wszystkimi tego konsekwencjami” (KKK 1039).

O nadejściu Chrystusa w chwale decyduje tylko Ojciec. „Przez swego Syna Jezusa Chrystusa wypowie On wówczas swoje ostateczne słowo w całej historii. Poznamy ostateczne znaczenie dzieła stworzenia i ekonomii zbawienia oraz zrozumiemy przedziwne drogi, którymi Jego Opatrzność prowadziła wszystko do ostatecznego celu. Sąd Ostateczny objawi, że sprawiedliwość Boga triumfuje nad wszystkimi niesprawiedliwościami popełnionymi przez stworzenia i że Jego miłość jest silniejsza od śmierci” (KKK 1040). W kolejnych numerach Katechizm odkrywa przed nami pełen nieskończonej miłości zamysł Boga.

„Na końcu świata Królestwo Boże osiągnie swą pełnię (...). Uwielbieni w ciele i duszy będą królować na zawsze z Chrystusem, a sam wszechświat będzie odnowiony” (KKK 1042). „Pismo święte nazywa to tajemnicze odnowienie, które przekształci ludzkość i świat, «nowym niebem i nową ziemią» (2 P 3, 15). Będzie to ostateczna realizacja zamysłu Bożego, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach i to, co na ziemi» (Ef 1, 10)” (KKK 1043). „Dla człowieka to wypełnienie będzie ostatecznym urzeczywistnieniem jedności rodzaju ludzkiego zamierzonej przez Boga od stworzenia, a której Kościół pielgrzymujący był «niejako sakramentem» (KK 1). Ci, którzy będą zjednoczeni z Chrystusem, utworzą wspólnotę odkupionych, «Miasto Święte» Boga (Ap 21, 2), «Oblubienicę Baranka» (Ap 21, 9). Nie będzie ona już zraniona przez grzech, nieczystość, miłość własną, które niszczą lub ranią ziemską wspólnotę ludzi. Wizja uszczęśliwiająca, w której Bóg ukaże się w sposób niezgłębiony przed wybranymi, będzie nie kończącym się źródłem radości, pokoju i wzajemnej komunii” (KKK 1045). „Słowa o «nowym niebie i nowej ziemi» podkreślają głęboką wspólnotę losu świata materialnego i człowieka” (KKK 1046). Ten wspaniały zamysł Boga dotyczy nie tylko człowieka, ale również całego stworzenia. „Wszechświat widzialny jest więc również przeznaczony do przemienienia, «by... przywrócony do pierwotnego stanu, służył już bez żadnej przeszkody sprawiedliwym» [św. Ireneusz], uczestnicząc w ich chwale w Jezusie Chrystusie Zmartwychwstałym” (KKK 1047).

Wyczekiwanie na wypełnienie się ostatecznego zamysłu Boga nie może być bierne, nie może hamować naszej aktywności w rozwoju dóbr materialnych w duchu Chrystusowym. „Oczekiwanie jednak nowej ziemi nie powinno osłabiać, lecz raczej pobudzać zapobiegliwość, aby uprawiać tę ziemię, na której wzrasta ciało nowej rodziny ludzkiej, mogące dać pewne wyobrażenie nowego świata. Przeto, choć należy starannie rozróżniać postęp ziemski od wzrostu Królestwa Chrystusowego, to przecież dla Królestwa Bożego nie jest obojętne, jak dalece postęp ten może przyczynić się do lepszego urządzenia społeczności ludzkiej” (KK 39; cyt. za KKK 1049). «Jeśli krzewić będziemy na ziemi w Duchu Pana i według Jego zlecenia ... wszystkie dobra natury oraz owoce naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem na nowo, ale oczyszczone ze wszystkiego brudu, rozświetlone i przemienione, gdy Chrystus odda Ojcu wieczne i powszechne Królestwo»” (KK 2), (KKK 1050).

Według Katechizmu, życie Kościoła, ale również życie każdego chrześcijanina, przebiega między Paschą Chrystusa a Jego przyjściem w chwale. Odkrywając decydujące znaczenie tego ostatecznego wydarzenia, winniśmy myśleć o nim z powagą a nawet z lękiem. Jednocześnie jednak Katechizm budzi w nas radosne i pełne nadziei oczekiwanie na tę pełnię objawienia odwiecznej miłości Boga oraz pełnię zbawienia, obejmującego cały wszechświat. Nie jest to jednak bierne oczekiwanie. Na mocy zjednoczenia z Chrystusem w sakramencie chrztu i obdarowani Duchem Świętym jesteśmy, jako cząstki Ciała Chrystusa, powołani i uzdolnieni, aby współdziałać z Nim w budowaniu królestwa Bożego i prowadzenia całej ludzkości na ostateczne spotkanie z Panem. Tajemnica paruzji wyraźnie wskazuje nam wymiar społeczny i komunijny naszego bycia chrześcijaninem.

Medytowaliśmy sformułowania Wyznania Wiary. Otworzyliśmy się na tajemnicę Boga. Odkrywaliśmy Go przede wszystkim w Jego działaniu. Objawił się nam jako potęga i mądrość w dziele stworzenia. W wydarzeniach historii narodu wybranego objawił się jako Bóg dla człowieka, bliski człowiekowi, wierny swym obietnicom. W wydarzeniach życia i słowach swego Wcielonego Syna objawił się jako odwieczna miłość Ojca, Syna i Ducha Świętego, a jednocześnie jako uprzedzająca i bezwarunkowa Miłość, obejmująca każdego człowieka z wielomiliardowej rzeszy, powołująca go do wiecznej wspólnoty ze sobą. W ofiarniczej śmierci Jezusa Chrystusa objawia się jako Ojciec miłosierdzia, ratujący człowieka przed tragedią grzechu i śmierci, mocą zmartwychwstania wprowadzający człowieka w nowe życie, w którym dzięki zjednoczeniu z Chrystusem i darowi Ducha Świętego człowiek może odkryć najgłębszy sens swego życia i osiągnąć wieczną wspólnotę z Bogiem Trójjedynym. Po wniebowstąpieniu Bóg działa dalej dla dobra człowieka. Ojciec wraz z Synem posyłają Ducha Świętego Kościołowi, który jest Ciałem Chrystusa i Jego sakramentem. W Kościele i przez Kościół pozwala nam coraz głębiej rozumieć przekazane nam Objawienie, a przez sakramenty pogłębia naszą wiarę, nadzieję i miłość. Kieruje członków Kościoła z misją do całej ludzkości, by dążyła na spotkanie z Chrystusem przychodzącym w chwale na końcu czasów. Bóg nasz jest Bogiem historii zbawienia, która realizuje się wśród historii ludzkości naznaczonej grzechem, nienawiścią, cierpieniem i śmiercią. Toteż chrześcijanin jest człowiekiem wiary i nadziei, ponieważ w swym życiu ustawicznie spotyka kogoś, kto umiłował go jeszcze przed jego zrodzeniem, wybrał i powołał do wspólnoty ze sobą, i nie opuszcza go nawet w najtrudniejszych chwilach życia. Na tych przedziwnych drogach historii Boga z człowiekiem Bóg pozwala nam odkryć również tajemnicę człowieka, którego stworzył jako istotę rozumną i wolną. Stworzył go bowiem z miłości dla niego samego i powołał do dialogu miłości, którego warunkiem jest wolny wybór człowieka. Nie ma bowiem miłości bez wolności. Dzięki stworzeniu na obraz i podobieństwo Boże człowiek jest dzieckiem Boga. W szczególny sposób stajemy się dziećmi Bożymi dzięki dziełu zbawienia. Zjednoczeni z Chrystusem przez chrzest stajemy się synami w Synu, a to synostwo ukryte w nas objawi się w całej pełni w życiu wiecznym w Bogu. Przez całą historię zbawienia, a szczególnie w Jezusie Chrystusie, Bóg wzywa i uzdalnia człowieka do świętości, do naśladowania Go w doskonałości, zwłaszcza do uprzedzającej i bezwarunkowej miłości wszystkich ludzi, naszych sióstr i braci, nawet nieprzyjaciół. Bóg przez naszą miłość pragnie obejmować swą miłością wszystkich ludzi. Bóg powołuje człowieka do współdziałania również w dziele stworzenia. Człowiek obdarzony rozumem jest otwarty na cały świat. Może odkrywać prawa przyrody i współżycia ludzi, by czynić ten świat bardziej sprzyjającym życiu godnym człowieka, by przyczyniać się do wspólnego dobra. Współdziałanie z Bogiem w realizacji Jego planów nabiera nowego wymiaru dzięki Jezusowi Chrystusowi. Jako członkowie Kościoła, Ciała Chrystusa, jesteśmy powołani i uzdolnieni na mocy chrztu i bierzmowania do udziału w misji Chrystusa Pośrednika, i Arcykapłana. Mamy budować królestwo Boże na ziemi przez czynienie dobra oraz pomagać innym na drodze zbawienia głoszeniem Słowa i świadectwem życia. Należymy więc do Kościoła, sakramentu powszechnego zbawienia, nie tylko dla własnego dobra, ale by współdziałać z Chrystusem mocą Ducha Świętego w prowadzeniu ludzkości do jej ostatecznego celu.

Dotychczasowe rozważania otwierają nas na bardzo ważny rys bycia człowiekiem i chrześcijaninem. Nigdy nie jesteśmy samotną wyspą. I nie chodzi w tym przyypadku o związek z najbliższymi, rodzicami, rodzeństwem czy narodem. Wszyscy ludzie, wszelkich kultur i szerokości geograficznych, są stworzeni przez tego samego Ojca. Łączy nas ta sama natura i ten sam ostateczny cel. Nową więź uzyskujemy w Jezusie Chrystusie. Odwieczny Syn Boży, przyjmując w łonie Przeczystej Dziewicy ludzką naturę, zjednoczył się z każdym człowiekiem. Stał się naszym Bratem, a my wszyscy w Nim siostrami i braćmi, rodziną dzieci Bożych. Stajemy się wzajemnie odpowiedzialni za siebie mimo wszystkich dzielących nas różnic. Ta jedność ukryta w czasie trwania naszej drogi do Ojca objawi się w pełnym blasku, gdy Chrystus w swym powtórnym przyjściu obdarzy nas zmartwychwstaniem i wprowadzi do wiecznej komunii-wspólnoty Boga Trójjedynego i wszystkich zbawionych. Toteż w całym życiu indywidualnym, rodzinnym, zawodowym i międzynarodowym winniśmy pielęgnować w sobie świadomość naszego społecznego powołania oraz społecznej odpowiedzialności.

Ta rzeczywistość naszego twórczego współdziałania z Bogiem jest zagrożona przez tragiczny cień grzechu. Gdy przygotowujemy się do spowiedzi, skrupulatnie liczymy nasze grzechy. Możemy jednak dostrzegać je jako coś poza nami. Tymczasem rozważanie treści Wyznania Wiary ukazuje tajemnicę głęboko dotykającą naszej istoty. Już opowiadanie o pierwszym grzechu, a zarazem o każdym grzechu, wskazuje nam zuchwałe pragnienie człowieka „być jak Bóg”, być jedynym kryterium oceny dobra i zła, absolutnie wolnym od wszelkiego autorytetu. Jesteśmy głęboko przeniknięci egoizmem i to tak w stosunku do Boga — Miłości jak i ludzi, naszych sióstr i braci. Dążymy do osiągnięcia zaplanowanych przez nas korzyści, nie licząc się ani z Bogiem, ani z bliźnimi. Egoizm, chęć panowania potrafi zniszczyć współżycie nawet z tymi, których kochamy. Na dnie każdego grzechu nieraz odnajdujemy ukrytą miłość własną. Może ona zniszczyć nasze życie społeczne. W dobie dążenia ludzkości do jedności ustawicznie dostrzegamy jej zagrożenie przez egoizmy grup społecznych. Ukryta miłość własna zamyka nas przede wszystkim jednak na Boga i Jego zaproszenie do wiecznej miłości. To właśnie Wcielony Syn Boży gładzi nasze grzechy i jedna nas z Ojcem w najdoskonalszym akcie miłości swej Ofiary na krzyżu. Dlatego chętnie uczestniczmy w Eucharystii, w której uobecnia się Jego Ofiara, i staramy się wypełniać Jego wezwanie „miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem” (por. J 15, 12). Chrześcijanin nie może być człowiekiem egoizmu ale miłości.

Czy nie wydaje się nam, że w naszych rozważaniach zostawiliśmy jakby na boku rys istotny dla życia człowieka a jeszcze bardziej chrześcijanina: radość. Dziecku pozbawionemu radości ogniska domowego trudniej wyrosnąć na pożytecznego i twórczego człowieka. Załamanie się radości życia często staje się źródłem chorób, a czasem przyczyną samobójstwa. Człowiek radosny staje się natomiast ośrodkiem życia społecznego i źródłem radości. Niestety, nieraz różne dziedziny życia dostarczają namiastek radości albo nawet złudną radość, np. sukces, alkohol czy narkotyki. Ponadto zdajemy sobie sprawę, że przy końcu każdej radości musimy się spotkać z nieuniknionym załamaniem, ze śmiercią. To też w naszych rozważaniach stajemy wobec ważkiego dylematu: chrześcijaństwo a radość. Zarzuca się nam, że jesteśmy pesymistami wobec ciągle grożącego nam odrzucenia — piekła.

Zgłębiając prawdy wiary mogliśmy nie dostrzec, że cała Biblia przepojona jest elementem radości. Radosny jest Abraham, posłuszny wędrowiec, gotów złożyć w ofierze swego jedynego syna, opierając się na nadziei spełnienia się Bożych obietnic. Radosny jest król Dawid i jego syn Salomon. Ustawicznie do radości wzywają prorocy, budząc nadzieję spełnienia się obietnic Pana. Wreszcie hymnem radosnym rozbrzmiewa noc betlejemska, w której narodził się Syn Boży w ludzkim ciele. Spokojną radością pulsowało życie w ubogim domku nazaretańskim. Odważyłbym się powiedzieć, że radością była przepojona chwila rozstania Syna i Matki. Radowali się oboje, że nadszedł czas wypełnienia zadania, dla którego stanął wśród nas Syn Boży: głoszenia i budowania królestwa Bożego. Jezus z Nazaretu powoli odsłania tajemnicę Boga Trójjedynego, który jest Miłością i pragnie doprowadzić do tej Miłości całą ludzkość. Toteż Jezus obejmuje swą troską wszystkich, a zwłaszcza dotkniętych złem i grzechem. Swoim działaniem i słowem objawia nam, że Bóg pragnie dzielić się swym szczęściem. Bóg powołał do życia człowieka, by go doprowadzić do radości wiecznej. Radosna miłość Boga objawia się najdoskonalej w posłaniu i wydaniu swego Jedynego Syna jako Ofiarę pojednania, przywrócenia synostwa Bożego człowiekowi i otwarcia drogi do radości wiecznej. Charakterystyczne jest jednak, że ta Radosna Nowina najpełniej została objawiona w czasie Ostatniej Wieczerzy w przeddzień bolesnej męki i śmierci na drzewie krzyża. Uderzające jest również, że to Objawienie przybliżył nam w sposób najbardziej wzruszający w swym Liście umiłowany uczeń (1J), który w czasie tej Wieczerzy złożył głowę na piersi Syna Człowieczego, jakby wsłuchując się w puls Jego serca. Objawienie wiecznej radości i ludzka klęska Jezusa Chrystusa łączą się ze sobą.

Również i nasze życie przebiega między chwilami prawdziwej radości a chwilami smutku, a może nawet rozpaczy. Stawiamy sobie pytanie, czy nadzieja wiecznej radości jest tylko oczekiwaniem przyszłości, czy też ma związek z naszymi przeżyciami w doczesności?

Nasze zgodne i radosne pożycie małżeńskie oraz rodzinne jest zapoczątkowaniem radości wiecznej i możemy je składać jako ofiary duchowe w czasie Eucharystii. Również radość spełniania swego zawodu i osiągane sukcesy odniesione do Boga przyczyniają się w pewien sposób do budowania Królestwa Bożego, przemienione odnajdziemy je w radości wiecznej. Żyjemy w społeczności, pełnimy jakieś funkcje, może nawet w życiu politycznym. One również mogą być przedmiotem ofiar duchowych, o ile spełniamy je w duchu Jezusa Chrystusa przekazanym w nauce społecznej Kościoła. Razem z Chrystusem budujemy królestwo Boże. Naszymi staraniami będziemy się cieszyć w radości wiecznej.

Nie zawsze jednak nasze życie układa się pomyślnie. Tragedie niedobranych małżeństw, smutek niekochanych dzieci, niepowodzenia w pracy zawodowej, niszczenie przez innych naszych wysiłków i osiągnięć w tworzeniu dobra, cywilizacji miłości. A przede wszystkim tragedia choroby, cierpienia i śmierci zakłóca nasze poczucie radości. Może opuszczać nas radość doczesna, a pojawiać się poczucie krzywdy, zniechęcenia, a czasem nawet rozpaczy. Bóg włączył cierpienie w dzieło budowania swego królestwa. Wszak Jezus Chrystus otworzył nam drogę do radości wiecznej przez swą ofiarę. Dokonał tego wśród wzgardy, cierpienia, a wreszcie przez śmierć na drzewie hańby. Jego apostoł —Paweł szczyci się, że głosi Chrystusa ukrzyżowanego i raduje się swymi cierpieniami, których tak wiele wymienia w swoich listach. Cierpienie jest probierzem miłości. Droga do zmartwychwstania prowadzi przez krzyż. Jezus Chrystus, wzywając nas do naśladowania, włącza w tę drogę również większe i mniejsze cierpienia. Dlatego trzeba je łączyć z cierpieniami Chrystusa. Dziękczynienie w czasie Eucharystii winno obejmować również nasze współcierpienie. Święty Paweł wzywa nas do „dopełnienia udręk” Jezusa Chrystusa. Tym bardziej nasze współofiarowanie w czasie Eucharystii winno zawierać dobrowolnie przyjmowane cierpienie i niepowodzenie. Święty o. Pio, mimo długotrwałych cierpień fizycznych i duchowych ze względu na niezrozumienie ze strony przełożonych, potrafił zachować wewnętrzną radość i ukazywać pogodną twarz, a nawet stać się inicjatorem powstania wspaniałego szpitala dla cierpiących.

Między radością wieczną a radościami doczesnymi nie ma przepaści nie do przebycia.

Od momentu chrztu jesteśmy zjednoczeni z Chrystusem, mieszka On w nas i sprawia, że nasze drobne radości doczesne i nasze ludzkie cierpienia oraz zawody nabierają wartości wiecznej. Już tu, na ziemi, współdziałamy z Bogiem w radości i smutku, które będą stanowiły jeden z elementów radości wiecznej. Dlatego chrześcijanin nie może być człowiekiem smutnym. Winien promieniować radością.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama