Dorastanie: 12-18 lat

Fragmenty książki "Intymność"

Dorastanie: 12-18 lat

Henri J. M. Nouwen

Intymność

ISBN: 978-83-60703-34-2

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007


fragmenty dostępne na naszych stronach:


Od magii do wiary

Dorastanie: 12—18 lat

W okresie dorastania wchodzimy w krytyczną fazę swojego rozwoju. Niektórzy mogą doświadczyć nagłej i dramatycznej zmiany, inni wchodzą stopniowo w nową rzeczywistość, ledwo to zauważając.

Stopniowo lub nagle stajemy przed faktem, że nie tylko życie na zewnątrz nas jest bardzo skomplikowane, ale życie wewnętrzne jest równie, o ile nie bardziej trudne. Dotychczas wszystko wokół nas interesowało, wszystko, co nowe, było ekscytujące; teraz zaczynamy doznawać silnych, często dziwnych i niepokojących uczuć. Odbieramy nowe, nierzadko ponure i niezrozumiałe dla nas bodźce. Ogarnia nas uczucie radości i szczęścia tak wielkie, że nie wiemy, co ono znaczy, lub stajemy się ofiarami pragnienia, aby umrzeć, zabić, zranić, zniszczyć. Rozdzierają nas czasami skrajnie sprzeczne uczucia i idee; miłość i nienawiść, pragnienie uścisku i chęć zabijania; potrzeba dawania i brania.

Prawdopodobnie stoimy wtedy na jednym z najważniejszych rozdroży naszego rozwoju religijnego. Pytanie brzmi: czy potrafimy zaakceptować i zrozumieć konflikty wewnątrz nas tak, aby ich rozwiązywanie stawało się źródłem dojrzewania naszej religijności? Rzadko się nam to udaje. Bardzo często religia jest identyfikowana z nieskazitelnością, czystością, życiem idealnym — każde uczucie, które rzuca cień na tę nieskazitelność, wydaje się antyreligijne. W takiej sytuacji nie pozwalamy sobie na odczuwanie silnych potrzeb seksualnych, okrutnych fantazji czy agresywnych pragnień, którym religia stanowczo mówi: „Nie!”. Nie wolno przeklinać, kraść, zabijać, masturbować się, obmawiać, nie wolno, nie wolno, nie wolno... W końcu nauczyciele, którzy każą nam być grzecznymi, posłusznymi i kochającymi, zaczynają nas bezgranicznie irytować. Wydaje się, że nikt tak naprawdę nie rozumie tego dziwnego świata wewnętrznych uczuć, które sprawiają, że czujemy się tak podniośle wyjątkowi, a równocześnie tak przerażająco samotni.

Wielu z nas pamięta, jak bardzo pragnęliśmy zrozumienia, jak trudno było nam wyrazić to, co czujemy, i jak naprawdę mało osób wówczas nas wspierało. Uczucia wstydu i winy sprawiały, że czuliśmy się strasznie samotni i uważaliśmy się za hipokrytów, których nikt by nie kochał, gdyby znał nasze prawdziwe uczucia. W tym okresie wszystko może się zdarzyć. Mogliśmy mieć wrażenie, że religia była zbyt wielkim przymusem oraz powodowała skłonność do depresji. Była tak bardzo odległa od innych naszych doświadczeń, tak autorytarna oraz negująca, że jedynym sposobem rozwiązania tego konfliktu były ucieczka i zerwanie. Niektórzy nie mogli wytrzymać krzyków księdza z ambony, inni nigdy nie znajdowali zrozumienia dla swoich niepokojących uczuć lub nie mogli dłużej znosić hipokryzji wielu wiernych, wielu więc odeszło — jedni powoli, inni w otwartym sprzeciwie.

Możliwa jest jednak inna reakcja, być może bardziej szkodliwa. Jest to tendencja do wypierania i drastycznego powstrzymywania swojej drugiej mrocznej strony pragnień i niechcianego cienia. Mówimy wówczas: „Mimo wszystko jestem czysty, nieskazitelny, bezgrzeszny i chcę, aby mój rejestr pozostał bez skazy”. Chcemy całkowicie siebie kontrolować, nie mieć nigdy złych myśli, nie przeklinać, nigdy się nie upić, nie ponieść porażki, zawsze pozostać idealnym, świętym i w pewnym sensie zadowolonym, że nie pozostawiamy Bogu niczego do wybaczenia. W obawie, że coś się nam wymknie spod kontroli, kroczymy przez życie wyprostowani i sztywni, jakbyśmy połknęli wielkanocną świecę.

Taka reakcja jest może nawet gorsza niż otwarty bunt, ponieważ blokuje drogę do religijnej dojrzałości. Jest też taka możliwość, że powiemy sobie: „Zgoda, mam słabe punkty, ale to nie znaczy, że jestem słaby. Mam niedobre myśli, ale to nie znaczy, że jestem zły”. Jest to świadomość, że wyhodowanie dorodnej pszenicy wymaga tolerowania chwastów. Jeśli spróbujemy wyrwać wszystkie chwasty, możemy przy okazji zniszczyć cenne zboże. Człowiek, który nigdy nie wpada w złość, nie potrafi również niczemu się poświęcić z pasją. Człowiek, który nigdy nie traci równowagi, prawdopodobnie nie ma nic wartościowego do stracenia; ktoś, kto nigdy nie jest przygnębiony, rzadko odczuwa przyjemność. Ktoś, kto nie podejmuje ryzyka, nie poniesie porażki, ale również nigdy nie pozna, czym jest sukces.

Wszystkim nam trudno uwierzyć w słowa Chrystusa: „Nie przyszedłem powoływać prawych, ale grzeszników”. Żaden psycholog nie przywiązywał chyba tak dużej wagi do konieczności samoakceptacji w procesie samorealizacji jak Carl Jung. Dla Junga samorealizacja oznaczała integrację z cieniem. Jest to rosnąca zdolność do uświadamiania sobie ciemnych stron swojej osobowości; w ten sposób udaje się zapobiegać życiu jednostronnemu, w którym tylko to, co zewnętrzne, jest uznawane za rzeczywistą część osobowości. Aby osiągnąć wewnętrzną jedność i pełnię osobowości, trzeba zaakceptować i przyjąć każdą część własnego „ja”. Światło w nas reprezentuje Chrystus, ale On został ukrzyżowany pomiędzy dwoma łotrami i nie możemy o tym zapominać, tak jak nie możemy z pewnością zanegować łotrów żyjących w nas samych.

To zadanie na całe życie, jednak w czasie dojrzewania mamy prawdziwą szansę, aby sprawdzić nasze religijne uczucia pod tym kątem. Konflikt jest oczywisty; rozwiązaniem nie jest bunt ani tłumienie, lecz integracja.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama