Iluzja łatwego szczęścia

Skąd bierze się kryzys psychologiczny i moralny u młodych ludzi?

Zdumiewamy się faktem, że w czasach, w których - przynajmniej formalnie - doczekaliśmy się demokracji, tolerancji i respektowania praw człowieka, w tym praw dziecka, obserwujemy kryzys dzieci i młodzieży na niespotykaną dotąd skalę. Jeszcze nigdy w historii Polski i Europy nie było tylu, co obecnie ludzi młodych, którzy popadają w uzależnienia, choroby psychiczne, stany samobójcze, przemoc, przestępczość, a także w najbardziej dramatyczną chorobę, jaka może dotknąć człowieka, czyli w obojętność na własny los.

 

Powtarzanie pierworodnego dramatu

Głównym źródłem kryzysu młodego pokolenia jest uleganie mitowi o istnieniu łatwego szczęścia, a zatem szczęścia osiągniętego spontanicznie, „na luzie”, bez wysiłku, bez czujności i dyscypliny, bez współpracy z Bogiem, bez zasad moralnych i obowiązków, bez miłości i prawdy, bez wierności i odpowiedzialności. W świetle empirycznych faktów obietnica tego typu łatwego szczęścia jest oczywistą iluzją, fikcją, absurdalną utopią. Właśnie dlatego tego typu obietnica to najgroźniejsza pułapka, jaką człowiek może zastawić na samego siebie lub w jaką może być wciągnięty przez innych ludzi. Dla ludzi niedojrzałych i nieszczęśliwych najbardziej kuszące są bowiem miłe iluzje i naiwne ideologie.

Uleganie iluzji łatwego szczęścia to nic nowego. To powtarzanie dramatu grzechu pierworodnego. Pierwsi ludzie uwierzyli, że własną mądrością odróżnią to, co ich rozwija, od tego, co ich krzywdzi i że poradzą sobie z życiem bez Boga, a nawet wbrew Bogu. Zdecydowali, że jeśli będą się w tej sprawie z kimś konsultować, to na pewno nie z Bogiem, ale z jakimś „syczącym” głosem z zupełnie innego drzewa, niż rajskie drzewo odróżniania dobra od zła. Co więcej, uwierzyli, że jeśli przekroczą Boże przykazania, to sami staną się „bogami”. Oto pułapka łatwego szczęścia w postaci najbardziej radykalnej i pierwotnej. Obecnie takie syczące, toksyczne głosy i podpowiedzi ludzie młodzi mogą usłyszeć w wielu programach telewizyjnych czy radiowych, wyczytać w czasopismach i na plakatach reklamowych, a nawet usłyszeć z ust nieodpowiedzialnych wychowawców.

 

Przejawy iluzji łatwego szczęścia

Obserwujemy bardzo wiele przejawów podążania za iluzją łatwego szczęścia. Popatrzmy na niektóre z nich. Czytelnym przykładem w tym względzie jest szukanie łatwych pieniędzy, a zatem takich, które nie zdobywamy poprzez uczciwą pracę, lecz poprzez cwaniactwo, korupcję, kradzież, sprzedawanie własnego ciała i sumienia (np. prostytucja) albo poprzez wzbudzanie litości umiejętnie „wyeksponowaną”, choć zwykle jedynie udawaną biedą (np. „zawodowi” żebracy). Podobną filozofią życia kierują się ci, którzy szukają łatwej kariery. Nie dążą ono do osiągnięcia wysokiego poziomu kompetencji, pracowitości i odpowiedzialności, ale chcą awansować w życiu zawodowym i społecznym w oparciu o znajomości, łapówki i rezygnację z podstawowych zasad moralnych.

Inny przejaw podążania za iluzją łatwego szczęścia to „łatwy” seks, czyli współżycie seksualne oderwane od miłości i odpowiedzialności. Mimo, że znaczna część tego typu zachowań prowadzi do przemocy i przestępstw (np. gwałt, molestowanie seksualne), a nawet śmierci (choroba AIDS, aborcja), to mit o istnieniu łatwego seksu trwa nadal. Z mitem tym wiąże się dążenie do zapewnienia sobie łatwego „bezpieczeństwa”. W sferze seksualnej dążenie to przejawia się poprzez wiarę, że antykoncepcja czy prezerwatywa zapewni „bezpieczny” seks, alkohol czy narkotyk zapewni bezpieczne samopoczucie, a polisa na życie zapewni szczęśliwą starość i spokojne umieranie.

Kolejny typowy przejaw iluzji łatwego szczęścia to mit o istnieniu łatwych więzi. Przejawia się on w budowaniu więzi, które nie są oparte na miłości, wierności i odpowiedzialności, ale na „partnerstwie”. W ten sposób współczesny człowiek łudzi się, że relacje międzyludzkie, które mogą być wystarczającą podstawą współpracy w handlu, przemyśle czy sporcie, mogą też być wystarczającą podstawą życia w małżeństwie i rodzinie.

Niemniej toksyczne mity to przekonanie, że istnieją łatwe wartości, łatwa moralność czy łatwa uczciwość. Mit ten przejawia się w twierdzeniu, że wartościowe jest to, co dana osoba sobie ceni (nawet jeśli to jest narkotyk czy przemoc), że moralne jest wszystko, co robi tak zwana większość społeczeństwa czy że każdy człowiek (także morderca lub złodziej) jest uczciwy, dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem sądowym.

Kolejnym przejawem szukania łatwego szczęścia jest łatwe „usprawiedliwianie” własnych błędów. Typowe obecnie strategie w tym względzie to twierdzenie, że nie przekroczyłem prawa, że inni też postępują podobnie czy że moje słabości lub uzależnienia są „wrodzone”. Doszliśmy już do tego punktu, w którym politycy, dziennikarze, a nawet wychowawcy tworzą łatwy i przyjemny język, w którym wszystko jest pozytywne i dobre, tylko „inaczej”: kłamstwo to prawda inaczej, zniewolenia to wolność inaczej, zabijanie to ochrona życia inaczej, a kradzież to uczciwość inaczej.

Uleganie iluzji łatwego szczęścia prowadzi ostatecznie do sytuacji, w której najważniejszą zasadą staje się szukanie doraźnej przyjemności. W ten sposób postępowanie typowe dla niemowląt, małych dzieci czy ludzi skrajnie niedojrzałych staje się obecnie ideałem i miarą „postępowości”. Dzieje się tak mimo oczywistego faktu, że kierowanie się doraźną przyjemnością jest najkrótszą drogą do uzależnień, przestępstw i dramatycznych krzywd, wyrządzanych samemu sobie i innym ludziom.

Przyczyny mody na mit o łatwym szczęściu

Podstawową przyczyną podążania współczesnych ludzi za mitem o istnieniu łatwego szczęścia jest naiwność i słabość z jednej, a cynizm i manipulacja z drugiej strony. W każdych czasach ludzie marzyli o łatwym szczęściu i część z nich ulegała iluzji, że takie szczęście naprawdę na tej ziemi istnieje. Symbolem tego typu ludzi naiwnych i niedojrzałych jest syn marnotrawny z przypowieści Jezusa, który opuszcza kochającego ojca, naiwnie licząc na to, że sam ma lepszy, bo łatwiejszy pomysł na osiągnięcie radości i szczęścia. Równie naiwni okazują się współcześni rodzice, którzy starają się kochać swoje dzieci, ale nie stawiają im wystarczająco jasnych i stanowczych wymagań. Wielu z tych rodziców to ostatnie pokolenie tych, którzy słuchali swoich rodziców i pierwsze pokolenie tych, którzy słuchają swoich dzieci. W konsekwencji przegrywają na tym obie strony.

Obecnie mamy jednak do czynienia ze znacznie bardziej niebezpieczną niż dawnej sytuacją, gdyż toksyczny wychowawczo mit o istnieniu łatwego szczęścia jest podtrzymywany nie tylko przez naiwnych i niedojrzałych młodych ludzi czy niektórych równie naiwnych rodziców. Mit ten stał się „poprawną” politycznie ideologią dominującej kultury. Niestety nawet liczni pedagodzy i psycholodzy — a zatem ci, którzy z definicji powinni uczyć realizmu i zdrowego rozsądku - obiecują iluzję łatwego szczęścia, zachęcając do tak zwanego „pozytywnego” myślenia (czyli do zamiast myślenia realistycznego) oraz do tak zwanego „pozytywnego” obrazu samego siebie (zamiast obrazu realistycznego, czyli zróżnicowanego). Ponadto tego typu psycholodzy i pedagodzy obiecują, że pomogą swoim wychowankom w osiągnięciu lepszego samopoczucia psychicznego bez konfrontowania ich z własną sytuacją życiową i bez mobilizowania do modyfikowania tych zachowań, przez które dany człowiek wyrządza krzywdę sobie lub innym ludziom. Część (anty)wychowawców zeszła już na tak niski poziom demagogii i populizmu pedagogicznego, że podtrzymują absurdalne mity o spontanicznej samorealizacji, wychowaniu bezstresowym czy szkole neutralnej światopoglądowo.

Najważniejszą przyczyną obecnej mody na mit o łatwym szczęściu nie jest jednak ludzka naiwność czy słabość, ale świadomie zaprogramowane działania ze strony cynicznych dorosłych. Chodzi tu zwłaszcza o niektórych polityków i ludzi biznesu. Motywem ich działania jest chęć zdobycia łatwej władzy i łatwego zysku. Ludzie ci wiedzą, że najłatwiej rządzić i manipulować tymi, którzy są naiwni, uzależnieni i nieszczęśliwi. Na takich ludziach można też najwięcej i najszybciej zarobić, gdyż ludzie naiwni i nieszczęśliwi kupią najbardziej nawet toksyczne towary i usługi (np. alkohol, narkotyk, nikotynę, pornografię, prostytucję, antykoncepcję czy usługi terapeutyczne) w poszukiwaniu namiastki szczęścia i ulgi. Z tego właśnie względu cyniczni politycy obiecują w kampaniach przedwyborczych, że zapewnią wszystkim łatwe szczęście i że dadzą im pełną „wolność” w życiu osobistym, rodzinnym i obyczajowym, łącznie z „wolnością” zabijania własnych nienarodzonych dzieci czy własnych rodziców - staruszków. Podobnie twórcy reklam obiecują, że kupno określonej rzeczy z pewnością zapewni kupującemu trwałe szczęście. W konsekwencji drugą — obok syna marnotrawnego — ikoną współczesnego człowieka jest biblijny Józef egipski, sprzedany do niewoli przez własnych braci, którzy zazdrościli mu jego snów i aspiracji, a jednocześnie chcieli na nim zarobić.

Konsekwencje mitu o łatwym szczęściu

Utopia łatwego szczęścia to oficjalny program ponowoczesności, a zwłaszcza znacznej części polityków, ludzi biznesu, a także ludzi związanych ze światem filmu, teatru, rozrywki i środków masowego przekazu. W konsekwencji współczesna cywilizacja promuje egoistyczny indywidualizm i hedonizm, naiwny subiektywizm, cyniczny relatywizm oraz pustkę aksjologiczną.

Nieuchronną konsekwencją podążania za iluzją łatwego szczęścia jest ucieczka od prawdy i rzeczywistości w świat subiektywnych przekonań. Prawda bowiem otwiera nam oczy na oczywisty fakt, że na tej ziemi musimy wybierać między trudnym szczęściem (poprzez miłość i odpowiedzialność) a łatwym nieszczęściem (poprzez kierowanie się doraźną przyjemnością). Właśnie dlatego iluzja łatwego szczęścia prowadzi do zastępowania prawdy subiektywnymi przekonaniami. Okazuje się, że w systemach totalitarnych ludzie boją się mówić to, co myślą, a w „nowoczesnych” demokracjach ludzie boją się... myśleć. Boją się myśleć zwłaszcza o własnym postępowaniu i o jego naturalnych konsekwencjach. Uleganie iluzji łatwego szczęścia prowadzi zatem do tchórzostwa wobec prawdy i do kierowania się w życiu samobójczą strategią typu: róbcie, co chcecie.

Równie dramatyczną konsekwencją ulegania iluzji łatwego szczęścia jest ucieczka od miłości. Mądra i wierna miłość, za którą najbardziej tęsknimy, stawia nam bowiem twarde wymagania. Jest nie tylko szczytem dobroci, ale też szczytem inteligencji i roztropności. Zamiast miłości, której uczy nas Chrystus, naiwny człowiek proponuje sobie tak zwane „wolne” związki. Tymczasem „wolne” związki nie istnieją, podobnie jak nie istnieje sucha woda czy kwadratowe koło. To wewnętrznie sprzeczne wyrażenie oznacza w rzeczywistości związki niewierne, nietrwałe i niepłodne. Do „wolnych” związków odwołują się jedynie ci, którzy nie wierzą, że istnieje chociaż jeden człowiek, który mógłby ich pokochać miłością wierną i nieodwołalną i że oni sami mogliby pokochać kogoś taką właśnie miłością.

W konsekwencji podążania za iluzją łatwego szczęścia i kierowania się doraźną przyjemnością, gwałtowanie rośnie liczba ludzi młodych, którzy są niezdolni do kierowania się prawdą i miłością, którzy nie doświadczają radości życia, którzy popadają w śmiertelne uzależnienia, rozpacz i obojętność na własny los, tworząc cywilizację naiwności, egoizmu i śmierci.

 

Boża miłość i prawda drogą do rozwoju i szczęścia

Zarówno ludzka naiwność, jak i cynizm niektórych ludzi nie zna granic. Na szczęście nie zna granic również miłość i cierpliwość Boga wobec człowieka. W swojej fantazji miłości Bóg Ojciec posłał do nas swojego Syna, aby odsłonić nam do końca prawdę, która wyzwala nas z ignorancji i iluzji oraz miłość, która nas przemienia i która jest sensem naszego życia. Syn Boży nie tylko objawił nam prawdę i miłość, ale ustanowił też Kościół, by chronić człowieka przed jego wewnętrzną słabością i naiwnością oraz przed cynizmem i okrucieństwem ze strony innych ludzi. Podstawowym zadaniem Kościoła jest uczyć myśleć i kochać, jak Chrystus oraz demaskować wszystkie karykatury prawdy i miłości. To właśnie dlatego chrześcijaństwo jest tak bardzo atakowane zarówno przez ludzi naiwnych, jak — jeszcze bardziej — przez ludzi cynicznych. W sposób szczególnie agresywny zachowują się ci, którzy próbują manipulować społeczeństwem i zarabiać na ludzkiej słabości. Tacy ludzie będą zawsze odnosić się z agresją i przewrotnością do tej religii, która uczy człowieka trzeźwo myśleć i mądrze kochać.

Drugim — obok demaskowania naiwności i cynizmu — zadaniem wierzących w Chrystusa jest nieustanne powracanie do źródeł, czyli ponowna konfrontacja samych siebie i współczesnego świata mądrością Ewangelii, a także odczytywanie znaków czasu w świetle słów i czynów Jezusa. Naiwne i nieodpowiedzialne wychowanie to nowa forma braku miłosierdzia dorosłych wobec dzieci i młodzieży. Dojrzały wychowawca chrześcijański to ktoś, kto dosłownie ratuje życie młodemu pokoleniu, gdyż chroni wychowanków przed iluzją łatwego szczęścia i kieruje się pedagogiczną mentalnością zwycięzcy, czyli proponuje dzieciom i młodzieży wyłącznie optymalną drogę życia: w prawdzie i miłości do Boga, samego siebie i bliźniego. Taki wychowawca przyprowadza młodych do Chrystusa, gdyż wie, że tylko On może w pełni objawić człowieka człowiekowi i nauczyć go tej miłości, za którą każdy z nas tęskni najbardziej.

Uwaga - jest to druga wersja tekstu, poprawiona i uzupełniona przez Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama