Praca dla idei kapłaństwa

"O Kapłaństwie, Eucharystii i Kościele" - wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr



Praca dla idei kapłaństwa
wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
Ignacy Posadzy TChr
Dzieła. Tom I.
O Kapłaństwie, Eucharystii i Kościele
ISBN: 978-83-60214-31-X

Książka otwierająca czterotomową serię publikacja, w której zebrano konferencje, kazania, przemówienia, listy oraz modlitwy nawiązujące do kapłaństwa, Eucharystii i Kościoła autorstwa o. Ignacego Posadzego, współzałożyciela Towarzystwa Chrystusowego. Wydanie źródłowe tekstów o. I. Posadzego zostało opracowane przez ks. Bogusława Kozioła, a bazę stanowiły materiały zebrane w trakcie procesu beatyfikacyjnego i znajdujące się w Archiwum Postulatora w Puszczykowie. Wyd. I. Tom I.
Wybrane fragmenty:

Praca dla idei kapłaństwa

Źródło: Archiwum Postulatora
I. Posadzy. Konferencje. Kapłaństwo, t. I, s. 27-31

Tylko kapłan ogrzany tą wyłączną miłością dla swojego zadania jest ogromną potęgą moralną. Tylko kapłan, co wziął sobie za prawo: nihil, nisi Iesum! jest wielkim budowniczym Królestwa Bożego na ziemi. Tylko kapłan, co umarł absolutnie dla siebie, co cały się wcielił w ideę powołania, jest sługą użytecznym, jest kolumną granitu, która trzyma gmach wiary: faciam illum columnam in templo Dei mei. Kapłan zaś, który tej ofiary nie pojął, który w tym całopaleniu dopuszcza się łupiestwa, rapinam in holocausto, czymże będzie w swoim zawodzie? Odpowiedzmy językiem Pisma Świętego — solą zwietrzałą, drzewem bez liści, kędy nikt ochłody nie znajdzie, obłokiem bez rosy, gwiazdą bez promieni, najemnikiem bez duszy, słowem — trupem skostniałym, co ma tylko imię żyjących: nomen habes quod vivat.

Jakiż więc jest, zapytajmy, ów czynny, żywy obraz, którym miłość dla idei kapłańskiej przejawić się powinna? Możnaby ich wiele naliczyć, bo miłość jest płodną bez granic, miłość przemawia ciągle różnymi językami, w różne stroi się barwy, aż do barwy męczeńskiej. Ale skoro jest mowa o jej objawach zwykłych, pospolitych, codziennych, to wszystkie one streszczają się w tym żywym upomnieniu Apostoła narodów, w tym jego testamencie gorącym: in omnibus labora! Labora sicut bonus miles Christi Iesu!

I. Praca! Praca! — oto okrzyk powszechny, jakby z jednej piersi płynący, który w tajemniczych echach rozlega się po ziemi. Praca — oto hasło świata całego, które porusza miliony ramion. Praca — oto słowo magiczne, które z naszej ziemskiej siedziby czyni olbrzymi warsztat i olbrzymie mrowiska. Gdziekolwiek zwrócimy oko, wszędzie czoła potem zroszone i można by powiedzieć, iż ze wszystkich Bożych przykazań to przykazanie pracy: in sudore vultus tui, jak najściślej bywa spełnione. O ileż więc pomyślimy, potrzebniejszą jest praca w naszym zawodzie, o ile jej twarda konieczność staje się nam widoczną, kiedy oczami wiary popatrzymy z uwagą na obszar i na ważność kapłańskiego zadania?!

Ach, na ten wzniosły widok serce omdlewa z trwogi, a z uciśnionej piersi wyrywa się mimo woli ów krzyk przerażenia, jaki wydał Apostoł: vae mihi si non evangelizavero! Lecz może ten obraz ogólny kapłańskiego zadania niezupełnie jest jasny, więc dołączmy do niego ewangeliczny komentarz. Tu puer, propheta Altissimi vocaberis, mówił Zachariasz do pierwszego kapłana Nowego zakonu i tak mu w wielkich rysach naszkicował jego zadanie: praeibis enim parare vias Domini... dare scientiam salutis plebi eius... illuminare his, qui in tenebris sedent... et dirigere pedes in viam pacis...

Oto też i drugi komentarz, wyjęty z ust samego Zbawiciela: Spiritus Domini super me, propter quod unxit me: evangelizare pauperibus, contritos corde, praedicare captivis remissionem, caecis visum, praedicare annum Domini acceptum et diem retributionis.

Jakaż więc bezgraniczna arena otwarta dla kapłanów! Dość okiem wierzącym spojrzeć na krzyż Zbawiciela wołającego wymownie: attendite et videte, si est dolor, sicut dolor meus. Dosyć wsłuchać się w to przedśmiertne jego wołanie: sitio, w którym grają wszystkie struny niepokoju i troski o owoce krwawej ofiary, a zrozumiemy jasno, jak pilnie mamy chodzić koło celów kapłaństwa. Skoro bowiem nasze zadanie tak wielkie i rozległe, skoro cele kapłaństwa w nasze ręce złożone, tak ciężkie są i piekące, nie byłoby zdradą nad zdrady traktować je niedbale? Nie byłoby to zbrodnią, wołającą o pomstę, stać wobec nich ze zwieszonym ramieniem? Ach, kapłan, który by na te prawdy był ślepym, który by wedle słów Ewangelii był servus inutilis, ściągnąłby na swą głowę pioruny owej groźby: maledictus, qui facit opus Domini neglegenter!

II. Przyszliśmy więc do wniosku, że praca na polu powołania jest najświętszym naszym obowiązkiem, jakby drugim prawem natury. Toteż możemy do niej zastosować słowa, które św. Augustyn powiedział o pokorze, tj. możemy powiedzieć: jeśli pytasz, co jest pierwszym, drugim i trzecim w dekalogu kapłańskim, odpowiem bez wahania: że pierwszym, drugim i trzecim jest obowiązek pracy, czyli to wielkie prawo: in omnibus labora! Lecz cóż to jest owa praca kapłańska i na czym mianowicie istota jej polega?

Praca tedy kapłańska, uważana w najszczytniejszym swoim objawie, tj. jako pasterstwo, jako kontynuacja misji Chrystusowej w najdrobniejszej cząstce Jego owczarni, jestże to tylko każdodzienne odprawianie Mszy Świętej i spełnianie obowiązkowych funkcji religijnych? Jestże to tylko prowadzenie aktów parafialnych i zewnętrzny zarząd owczarnią, choćby doprowadzony do wysokiej perfekcji? Jestże to przestrzeganie litery prawa: co do nauk niedzielnych, co do wzniosłej powagi religijnych obrzędów lub pilnego czuwania nad porządkiem w świątyni? Jestże to, że spytam nareszcie, gotowość na posługi, stawianie się na wezwanie owieczek albo też troska o to, żeby nie dać umrzeć nikomu bez sakramentów świętych?

Nie, wszystko to nie jest jeszcze pracą kapłańską w ścisłym tego słowa znaczeniu. Są to raczej zatrudnienia kapłańskie, są to tylko zajęcia, są to obowiązki fachowe, których nazwać nie można pełnym wyrazem: pracy. Oczywiście święte są one i niezbędnie potrzebne jako część integralna naszego powołania, jako kanał zewnętrzny, przez który skarby wiary przelewamy na dusze; ale zawsze twierdzimy, że to tylko połowa wielkiej pracy kapłańskiej.

Cóż to więc jest praca kapłańska? Odpowiedź na to pytanie nie da się wcale zamknąć w formułkę definicji; określmy więc sobie tę pracę w sposób obrazowy, przez proste porównania.

Kiedyś pewien pochlebca, witając pewną królowę, wyraził się w te słowa: „niech sobie kto dowodzi, że ziemia koło słońca wiruje; nasze słońce krąży koło nas”. Otóż to powiedzenie, w owym razie przesadne, jest tylko ścisłą prawdą w stosunku do kapłana — mistrza. Tak powinien on być słońcem ruchomym swojej parafii — i to jest pierwszy obraz, w jakim praca kapłańska przedstawia się oku naszemu. Lecz jakże to porównanie rozumieć? Patrzmy na słońce i na jego dobroczynne działanie, a myśl tę odgadniemy z łatwością. Wszędzie ono zagląda, wszystko oświeca i grzeje, wszędzie nieci życie i rozwój i, jak pięknie mówi psalmista: nec est, qui se abscondat, a calore eius. To wysokie i szczytne prac kapłańskich pojęcie, możemy jeszcze oddać przez porównanie wyjęte z ust samego Zbawiciela. Vos estis sal terrae, mówi On do kapłanów, a słowa te to przecudny komentarz na naturę i rozciągłość tej pracy, jakąśmy podjąć winni dla celów powołania. Praca tedy pasterza winna sięgnąć dalej i głębiej, powinien on, jak sól zdrowa, rozpuścić się w znoju gorącym i wsiąknąć całkowicie w niwę swojej parafii. Powinien ściśle przeniknąć wszystkie jej zakątki, słowem — tak się zespolić z organizmem parafii, aby był jej krwią, sercem i siłą życiodawczą. Jeśli pasterz zamknie się w swoim domu i tylko węzły oficjalnych posług utrzyma z parafią, niestety, nie dźwignie on chorego, tj. słabej natury, nie wzniesie tam przeciw prądom skażenia, nie uświęci owczarni i owocem prac jego będzie — grób pobielany. Obok pozornego ruchu, parafia zawsze moralnie stanie się gniazdem pogan pod firmą chrześcijańską i sprawdzi się na niej dosłownie ów ustęp z przypowieści: cum autem dormirent homines, venit inimicus hominis et superseminavit... in medio tritici et abiit! Tak było, jest i będzie, bo taka logika życia.

III. Dzień więc upłynął, pasterz odpoczywa po trudach i na jego twarzy spokojnej nie wyczytasz bolesnego uczucia: diem perdidi! Czy mógłby kto przypuścić, że najświętszemu z zadań można służyć w ten sposób? Czy mógłby kto przypuścić, że na piekącym gruncie kapłaństwa, wobec rozwartych piekieł, wobec spisku nieprzyjaciół wiary i cnoty, można spać snem Jonasza na ginącym okręcie?

Quis credidit auditui nostro? Takie więc życie kapłańskie nie jestże raczej śmiercią? Jest to zdrada Pana i Mistrza, którego barwę nosi, bo złamanie zobowiązań najświętszych, jakie wziął na sumienie. Jest to jawne deptanie V przykazania: „nie zabijaj”, bo słusznie powiedziano: non posuisti, occidisti. Jest to w końcu szyderstwo z najprostszych zasad sprawiedliwości, bo jeśli się bierze zapłatę, jeśli się chleb Chrystusowy pożywa, jeśli często opływa się w dostatki na niwie parafii, nie jestże to niesprawiedliwością, wołającą o pomstę, niwy tej nie uprawiać? Lecz szczególnie pochylmy głowy nad tą klasyczną kartą Ezechiela, skierowaną wyłącznie do pasterzy — posągów, która zda się pisaną zygzakiem błyskawicy: Fili hominis, propheta de pastoribus Israhel. Haec dicit Dominus Deus: vae pastoribus Israhel, qui pascebant semet ipsos: nonne greges pascuntur a pastoribus? Lac comedebatis et lanis operiebamini, gregem autem meum non pascebatis. Quod infirmum fuit, non consolidastis et quod aegrotum non sanastis, quod fractum est non alligastis et quod abiectum erat non reduxistis. Et dispersae sunt oves meae, eo quod non esset pastor: et factae sunt in devorationem omnium bestiarum agri. Propterea pastores audite verbum Domini, vivo ego, dicit Dominus Deus, ecce ego ipse super pastores requiram gregem meum de manu eorum et cessare faciam eos, ut ultra non pascant gregem meum et non erit ultra eis in escam.

Na te słowa komentarz zbyteczny. Rzućmy okiem wokoło, idźmy od parafii do parafii, od pasterza do pasterza, szczególnie zatrzymajmy się dłużej pod strzechą własnego sumienia, a wszędzie zobaczymy to samo, wszędzie obok Chrystusa, pijącego kielich Ogrójca, znajdziemy apostołów obojętnych i śpiących. Et venit ad discipulos suos, et invenit eos dormientes...! To też ten sen zabójczy, to smutne zapoznanie obowiązku pracy kapłańskiej tłumaczy nam pewne zagadki, które jak sroga zmora męczą nasze serce i umysł. Dalej to nam objaśnia ową drugą zagadkę moralnego zapoznania, które jak chwast szatański, coraz bujniej i szerzej rozmnaża się po winnicy Kościoła. Kto z nas tego chwastu nie widzi, kto o nim nie mówi, kto na jego rozrost nie sarka? Zdaje się, że to dawny świat cezarów, zdaje się, że zapytać można z boleścią: Domine, nonne bonum semen seminasti in agro tuo? Unde ergo habet zizania? Niestety, ziarno czyste i święte, ale nieprzyjazny człowiek je zepsuł, bo narzucał kąkolu na rolę! A kiedyż to uczynił? W czasie snu robotników: cum autem dormirent homines! Sen tedy nasz i lenistwo oto wielka przyczyna tego zepsucia świata. Jakichże więc wrażeń bolesnych dusza nasza doznać powinna pod brzemieniem tych myśli? Wiara upada, świat wraca do pogaństwa, ziemia jak za dni Noego zalana występkami, dzieło Chrystusowe marnieje, drzewo Krzyża traci swą płodność, a wśród tego żałosnego cmentarza słychać chichot piekielny. To szatan obchodzi swój tryumf. Teraz dla całości obrazu dodajmy, że ten rydwan tryumfalny szatana, obok innych czynników, wlecze także nasze lenistwo. Wielki temat dla rozmyślań głębokich, jeszcze większy dla łez zawstydzenia i żalu.

IV. Przejąć się przede wszystkim tą ogólną zasadą, że jest się sługą Chrystusa, sługą w ścisłym znaczeniu, a więc swój czas, swoje zdrowie, zdolności uważać już jako Jego własność wyłączną, której pod karą zdrady dotykać nie wolno. Wszelki podział w tym względzie jest zbrodnią wiarołomstwa i żaden, żaden pretekst, ani potrzeba chleba, ani sprawy rodziny, ani co niewinnymi zowiemy rozrywkami, nie może nas upoważnić do tego. Jeśli komu, to kapłanom szczególnie, nie wolno służyć dwom panom. Dziwnie rzewnie i pięknie wyraził to wielki apostoł: ego Paulus, vinctus Christi — tylko, tylko Chrystusa!

Nareszcie ujmiemy jednym słowem to wszystko, co do pracy naszej należy, a co dotąd nie weszło w ramy tego obrazka. Nie cofać się przed niczym, co jest z chwała dla Boga, z pożytkiem dla owczarni i z chlubą dla kapłaństwa. Ta reguła jest zanadto ogólna, ale cudny na nią komentarz mamy w słowach św. Augustyna: ama et fac quod vis! Tak kochajmy naszą ideę, a miłość nas nauczy, cośmy dla niej czynić powinni.

Tak tylko rzeczywiście sprawie Bożej usłuży, jak tylko się przyczyni do triumfu wiary i cnoty, tak tylko zapytany u Stolicy Chrystusa o żądną nagrodę, będzie miał prawo zawołać Doktora Anielskiego słowami: „Nie innej Panie, nie innej, tylko Ciebie samego — non aliam Domine, nisi te ipsum!”.



opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama