Miłość i poświęcenie dla idei kapłaństwa

"O Kapłaństwie, Eucharystii i Kościele" - wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr



Miłość i poświęcenie dla idei kapłaństwa
wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
Ignacy Posadzy TChr
Dzieła. Tom I.
O Kapłaństwie, Eucharystii i Kościele
ISBN: 978-83-60214-31-X

Książka otwierająca czterotomową serię publikacja, w której zebrano konferencje, kazania, przemówienia, listy oraz modlitwy nawiązujące do kapłaństwa, Eucharystii i Kościoła autorstwa o. Ignacego Posadzego, współzałożyciela Towarzystwa Chrystusowego. Wydanie źródłowe tekstów o. I. Posadzego zostało opracowane przez ks. Bogusława Kozioła, a bazę stanowiły materiały zebrane w trakcie procesu beatyfikacyjnego i znajdujące się w Archiwum Postulatora w Puszczykowie. Wyd. I. Tom I.
Wybrane fragmenty:

Miłość i poświęcenie dla idei kapłaństwa

Źródło: Archiwum Postulatora
I. Posadzy. Konferencje. Kapłaństwo, t. I, s. 22-26

Jakież tedy pierwsze następstwo wypływa wtedy z tego pojęcia, jakie nam Paweł św. przekazał o kapłaństwie? Pytanie to rozwiązuje się łatwo: skoro bowiem kapłan jest Mężem Bożym — Homo Dei — w ścisłym i praktycznym tego słowa znaczeniu, skoro jest tak wywyższony, że w pewnym względzie góruje nad Anioły, nie jestże rzeczą widoczną, że całą siłą miłości powinien on ukochać swój stan, że mu się poświęcić powinien i sercem, i czynem, słowem stać się całopalną ofiarą swojej wzniosłej idei?

Tego dowodzić nie trzeba, bo jeśli wierzymy, że interes nieba i ziemi spoczywa w rękach kapłana, możesz mu się nie oddać sercem niepodzielnym, możesz zdradzać Boga i ludzkość służbą połowiczną, niewierną? O, kto by siły tego wniosku nie uczuł, dałby sobie smutne świadectwo, że nic nie rozumie z idei kapłaństwa albo że ją pojmuje w sposób najemniczy — jako źródło zysku i chleba. Życie św. Pawła jest najwyższą szkołą w tym względzie, bo kto patrzył na misją kapłańską z wyżyny Homo Dei, mógłże jej nie ukochać całą potęgą duszy, mógłże stanąć z sobą w sprzeczności, mógłże nie wziąć sobie za hasło tego zaszczytnego słowa, które po wszystkie czasy będzie nauką i podziwem kapłanów: immolo?!

I. Wielkie dusze i wielkie idee mają jakąś szczególną względem siebie sympatię, jakieś instynktowne powinowactwo. Kiedy ludzie pełzają w pyle ziemskim i lada czym gaszą pragnienie swego serca, ludzie wyższego ducha podnoszą się w strefy nadziemskie i w świecie niewidomym, w krainie natchnień i myśli szukają dla siebie pokarmu. Toteż skoro spotkają ideę swoim usposobieniom pokrewną, lgną do niej całą siłą uczucia, łączą się z nią jakby ślubem duchowym i odtąd całym szczęściem, rozkoszą i treścią ich życia jest miłość i ofiara dla obranej idei. Jest to coś na podobieństwo owego handlarza pereł, o którym mówi przypowieść ewangeliczna, co znalazłszy w obiegu jedną najpiękniejszą i cenną, oddał za nią całe swoje mienie. Istotnie, taki człowiek rzuca wszystko dla swojej idei, zapomina o sobie, bierze ją, że tak powiem, za oś całego życia, około której skupia wszystkie swoje myśli, pragnienia, troski, zabiegi, nadzieje — słowem staje się niewolnikiem, ofiarą. Rzewny nieraz i bolesny widok przedstawia taki człowiek wyższą oczarowany myślą, zapoznanie i szyderstwo od ludzi, nędza materialna i tortury duszy rodzącej są najczęściej jego udziałem. Ale to nie jest zdolne przygasić w nim ognia miłości dla poślubionej myśli ani go popchnąć na drogę apostazji i zdrady.

Otóż takim Prometeuszem w kapłaństwie, taką ofiarą idei, był wielki Apostoł narodów. Zrozumiawszy powołanie kapłańskie w rozmiarach wyżej określonych, poczuwszy głęboko w swej duszy co to jest — Homo Dei i jak olbrzymie cele łączą się z misją kapłańską, uległ on niepojętemu czarowi tej myśli i całe swoje życie, całą swoją istotę przelał w jedno uczucie miłości, w jeden akt poświęcenia się dla niej. Skoro go głos Zbawiciela powołał pod murami Damaszku, skoro przejrzał na duszy i zrozumiał te słowa: vas electionis est mihi iste ut portet nomen meum, już od tej chwili ginie w nim Paweł, ginie człowiek, ginie civis romanus, a zostaje więzień idei kapłaństwa — vinctus Christi — jak się sam cudnie nazywał. Zostaje narzędziem wielkiej misji krzyża, na której ołtarzu składa całopalenie swoich myśli i uczuć, swoich prac i widoków, swoich rozkoszy i cierpień, słowem — życia i śmierci.

Słuchajmy, jak tę swoją miłość dla idei kapłaństwa, to wszechstronne poświęcenie się dla niej głosi on własnymi ustami i niech te słowa utkwią nam żywo w sercu. Zaprawdę, to cały dekalog kapłana i gdyby nas pytano, co ma być ciągłym przedmiotem rozmyślań kapłańskich lub co przede wszystkim wpajać należy młodzieży duchownej, wskazalibyśmy bez żadnego wahania na tę spowiedź św. Pawła. Brzmi ona tak w mowie ognistej: Nos stulti propter Christum — nos infirmi — nos ignobiles — esurimus et sitimus — nudi sumus et colaphis caedimur — maledicimur — a wszystko to dla celów kapłaństwa, wszystko to dla sprawy krzyża — propter Christum.

Oto jest ogólny obraz poświęceń Apostoła dla swojego zawodu, obraz jego własną naszkicowany ręką. Jakież to olbrzymie rozmiary, jakie rysy wydatne, jaki ognisty koloryt, jak wszystko dziwne dla naszej źrenicy, co nawyka do samych mierności! Miłość św. Pawła dla idei kapłaństwa objawia się przez zupełne oddanie jej serca w najściślejszym słowa znaczeniu. Serce to całe spłonęło na ołtarzu celów kapłańskich — serce to jakby nieustanną uniesione ekstazą, nic nie znało, nie widziało, nie kochało na ziemi — nisi Iesum et hunc crucifixum. Jezus ukrzyżowany i Jego sprawa, to cała treść życia Apostoła — słowem to dusza Jego duszy, która w nim utrzymuje puls życia: mihi vivere Christus!

Poddajmy to serce choć pobieżnej analizie. Serce człowieka zdradza się pragnieniami. Pragnienia to znaczna część życia ludzkiego, a ich natura i kierunek są probierczym kamieniem gruntu naszego serca. Czegóż tedy pragnęło, do czego tęskniło serce Apostoła? Czy do ziemi i ziemskich widoków? Nie, ono całe gorzało ogniem jednego uczucia, tj. pociągnąć świat wszystek pod sztandar Chrystusowy, choćby kosztem własnego zbawienia. Testis est mihi Deus, quomodo cupiam vos omnes in visceribus Iesu Christi. Taką to miłość dla idei kapłaństwa nosił w sercu swoim Apostoł narodów. Wszystko, czym człowiek żyje — wszystkie pragnienia, cele, radości, nadzieje — skupił on u swego zadania, wszystkie struny serca na jeden hymn poświęcenia nastroił, wszystkie prądy swojego ducha ku jednej sprawie skierował: propter Christum lucri faciam! Tym jednym tylko żyje, oddycha, istnieje — mihi vivere Christus! Jakiż człowiek, jaki olbrzym miłości, jaki przykład dla wszystkich kapłanów! Jak rzeka wezbrana występuje za linią brzegów, tak też wielka ta miłość nie mogła się uwięzić w samej strefie uczucia. Sięgnęła ona dalej, przemówiła praktycznym językiem i dała sobie świadectwo jeszcze innym, bardziej wymownym rysem: rysem krwawych i niezliczonych cierpień, jakie podjęła dla sprawy Chrystusowej: Oblubieńcem krwi tyś mi jest!

Kiedy mowa o cierpieniach św. Pawła poniesionych na służbie Ewangelii, komuż nie staje w myśli Izajaszowy „vir dolorum”, z którym tak słusznie porównać go można? Ach tak, był on „mężem boleści” i jakkolwiek w długim szeregu kapłanów, co już dziewiętnaste opasuje stulecie, wiele jest mężów odzianych purpurą męczeństwa. Cierpieć — to jego hasło od początku aż do końca zawodu, to treść jego żywota, to jego chleb powszedni, i możemy powiedzieć, że całe dzieje wielkiego Apostoła zawierają się w słowach, które o nim wyrzekł Zbawiciel: vas electionis est mihi iste, ego enim ostendam illi quanta oporteat eum pro nomine meo pati. Policzmy jego kroki, przejdźmy całe pasmo dni jego, począwszy od murów Damaszku, aż do miejsca trzech źródeł, a łatwo się przekonamy, że to jeden łańcuch cierpienia, jedna, że powiem, rana. Jakiż olbrzymi, jaki tragiczny obraz! Damaszek, Ikonium, Listra, Efez, Filippi, Korynt, Jerozolima i Rzym — oto są jego rany, a kamienie, więzy, rózgi i topór Nerona to jego treść i koloryt.

Żeby więc uzupełnić nasz obraz i nadać mu choć odrobinę ciepła, dołączamy doń komentarz z własnych słów św. Pawła, w którym on sam szkicuje krwawy dramat swojego żywota. Jest to jakby spowiedź przed niebem i ziemią z przebytych kolei, jakby sprawozdanie przed Mistrzem z misji apostolskiej: quod accepi a Domino Iesu, jakby zresztą testament dla wszystkich, którzy sięgną po zaszczyt kapłaństwa. Posłuchajmy: Ministri Christi, plus ego: in laboribus plurimis, in carceribus abundantius, in plagis supra modum, in mortibus frequenter! A Iudaeis quinquies quadragenas, una minus, accepi. Ter virgis caesus sum, semel lapidatus sum, ter naufragium feci die et nocte in profundo maris fui. In itineribus saepe, periculis fluminum, periculis latronum, periculis ex genere, periculis ex gentibus, periculis in civitate, periculis in solitudine, periculis in falsis fratribus! In labore et aerumna in vigiliis multis, in fame et siti, in ieiuniis multis, in frigore et nuditate! Deus quod non mentior! A teraz patrzmy na zakończenie dramatu, patrzmy na ostatnią ofiarę, którą wielki Apostoł, jakby królewską koroną, miłość swoją dla idei kapłaństwa uwieńczył. Tu właśnie owa miłość doszła do szczytu potęgi i sprawdziła na sobie to orzeczenie Pisma: Fortis ut mors dilectio nec flumina obruent illam!

II. A teraz zwróćmy się do siebie, tj. przenieśmy oczy jeszcze pałające wrażeniem tego cudownego obrazu, na nasze własne życie, i z całą bezstronnością sędziego postawmy sobie pytanie: czy nasza miłość dla idei kapłaństwa jest równie pałająca i czynna? Czy wielka ta idea jest i dla nas ołtarzem ofiarnym, na którym poświęcamy całą naszą istotę, nasze myśli, uczucia, bóle, nadzieje i trudy? Czy osią naszego życia, naszych trosk i zabiegów, naszych cierpień i znojów, od wschodu słońca do nocy, od pierwszych dni wyświęcenia do poważnej siwizny, jest jak u świętego Pawła „Iesus crucifixus”, tj. sprawa kapłaństwa? Czymże jest tedy nasza przykładna gorliwość w służeniu widokom kapłaństwa, czym nasze poświęcenie dla sprawy Chrystusowej? Czy jest ono istotnie ofiarą całopalną, owym heroicznym i pełnym złożeniem u stóp krzyża wszystkich momentów życia, wszystkich poruszeń myśli, wszystkich uderzeń serca, jak to widzimy w dziejach Apostoła? Niestety, taki stopień ofiary nie powstał nawet nam w marzeniu, a jeśli się gdzieniegdzie przejawia, to w wyjątkach bardzo nielicznych! Nasza zwykła miłość kapłaństwa, którą nazywamy przykładną, ogranicza się tylko na zewnętrznej stronie powołania, na posługach duchownych, o które jesteśmy proszeni, na prowadzeniu aktów i usunięciu z kościoła rażących nieporządków. Reszta zaś sił i czasu, tj. większa połowa życia, większa połowa serca, idzie na ofiarę dla siebie, na ofiarę marnych stosunków i przeróżnych drobnostek, które wplatamy w pasmo naszego życia.

III. Zgasła w nas miłość dla idei kapłańskiej, zginął duch poświęcenia, i kiedy gmach wiary upada, kiedy krzyż Zbawiciela, jeśli wolno mówić po ludzku, chwieje się w samej podstawie, tj. w sercu ludzkości, my patrzymy na to bezczynnie! Omnes declinaverunt simul inutiles facti sunt non est qui faciat bonum non est usque ad unum! Budźmy się więc, Mężowie — Bracia, z letargu, ogrzejmy lód z naszego serca i na wzór naszego serca i na wzór Apostoła narodów, którego miłość dla misji kapłańskiej widzieliśmy w powyższym obrazie, oddajmy się całkowicie, niepodzielnie, wyłącznie świętemu zawodowi! Ach tak, kapłanowi nie wolno nosić innych więzów miłości jak więzy Chrystusowe: Ego Paulus, vinctus Christi!

Płacząc więc pokornie i rzewnie nad naszym przeniewierstwem, weźmy do rąk ów bicz Chrystusowy, którym wyganiał znieważycieli świątyni, i wypędźmy z serca, z życia, to wszystko, co nie jest w związku z ideą kapłaństwa, co nas dzieli, osłabia, zabija, co ściąga na nas ów zarzut bolesny, jakby pchniecie sztyletu: pastores praevaricati sunt in me et prophetae idola secuti sunt!

Niech serca wasze, wchodząc głęboko w siebie, odzyskują to dziewictwo miłości, a usta nasze, cisnąc się do stóp Mistrza, niech ponowią śluby oblubieńcze z ideą kapłańską, owym rzewnym zaklęciem: si oblitus fuero tui, oblivioni detur dextera mea; adhaereat lingua mea faucibus meis, si non meminero tui! Kończę ją i żeby siebie i braci skłonić do tej całopalnej miłości dla idei kapłańskiej, jedną tylko przytoczę pobudkę: vos amici mei estis! O Mężowie — Bracia, jakaż wszechmocna pobudka! Vos amici mei estis!



opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama