Świadek zwyczajnego życia

Przesłanie Catherine de Hueck Doherty, założycielki Madonna House, jest szczególnie atrakcyjne dla współczesnych świeckich: to głęboka duchowość zanurzona w codzienności

     Od kilku lat nasze wydawnictwo publikuje książki służebnicy Bożej Catherine de Hueck Doherty, założycielki wspólnoty Madonna House. Jej myśl i przesłanie są chętnie przyjmowane również w naszej ojczyźnie. Na czym polega — jeśli można tak to określić — fenomen Catherine?

     Ks. R.: Powiedziałbym, że cechą charakterystyczną Catherine jest bardzo głęboka duchowość, zanurzona w codzienności. Nie jest to duchowość związana z życiem zakonnym, monastycznym, ale właśnie ze zwykłą codziennością ludzi żyjących „tu i teraz”.

     Książki Catherine i treści w nich zawarte są dla wielu czytelników inspiracją, jednak dla Was to coś więcej: to Wasza forma życia. We wspólnocie Madonna House żyjecie przesłaniem Catherine.

     N.: Nasze życie jest bardzo zwyczajne. Paul i ja mieszkamy w małym klasztorze w Belgii, we wspólnocie mieszanej (mężczyźni i kobiety). Nasz dom to swego rodzaju dom gościnny. Naszym najważniejszym zadaniem jest nieustanne wprowadzanie w życie przykazania wzajemnej miłości.

     P.: Jeśli kochamy się wzajemnie, wówczas możemy wychodzić do świata i nieść miłość Chrystusa poprzez nasze działanie. A to działanie to nic nadzwyczajnego: odwiedzanie chorych, samotnych, dzielenie się żywnością z tymi, którzy jej nie mają... Pracujemy też z pszczelarzami, uczymy się tego rzemiosła. Angażujemy się w grupy modlitewne. Ale przede wszystkim bardzo chętnie otwieramy nasz dom dla ludzi, którzy chcą przyjść i wypowiedzieć to, co jest w ich sercu.

     Ta zwyczajność, którą podkreślacie — bycie wiernym w małych rzeczach — dla nas, karmelitów, brzmi bardzo znajomo; jest to bliskie przesłaniu „małej drogi” św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Służebnica Boża Catherine często mówiła o Małym Przykazaniu. Czy moglibyście wyjaśnić, czym ono jest?

     Ks. R.: Kiedyś w latach sześćdziesiątych jeden z kapłanów ze wspólnoty Madonna House zapytał Catherine, czy kiedykolwiek otrzymała jakieś słowo od Pana. I wtedy pokazała mu tekst Małego Przykazania, wypisany na skrawkach papieru. W sercu duchowości Catherine leży zwracanie się do Chrystusa żyjącego w sercu każdego człowieka. Sam Pan powiedział w Ewangelii: „Przyszliście do Mnie, gdy byłem chory, gdy byłem w więzieniu, gdy byłem potrzebujący w drugim człowieku”. Podobnie

Catherine — nawiązując do tych ewangelicznych słów — mówi, że wszyscy odbywamy wielką podróż do serca drugiego człowieka. Słowa Małego Przykazania mówią o tym, jak stać się na tyle wolnym, aby tę podróż odbyć — by spotkać Chrystusa ukrytego w sercu bliźniego. Drugi punkt Małego Przykazania mówi o stawaniu się małym jak dziecko. Trzeba odsunąć od siebie myślenie człowieka dorosłego, które przeszkadza w tej prostocie dziecka, otwierającej nas na Boga. Kolejny punkt mówi o głoszeniu Ewangelii całym swoim życiem — i to bez kompromisu. Catherine pisała wiele książek, ale głównym przesłaniem jej samej i wspólnoty, którą założyła, jest miłość. Jezus powiedział w Ewangelii: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”. Po wzajemnej miłości ludzie poznają obecność Chrystusa i Jego miłość do nas wszystkich. Jako osoba, która wzrastała w tradycji chrześcijańskiego Wschodu, Catherine była bardzo wrażliwa na słuchanie Ducha Świętego, stąd w Małym Przykazaniu zostawia nam — ludziom Zachodu — także to wezwanie, aby wsłuchiwać się w Jego głos.

     Kolejny punkt mówi o czynieniu małych rzeczy niezwykle dobrze z miłości do Chrystusa. W samym centrum Małego Przykazania mamy wezwanie: „Kochaj, kochaj, kochaj, nie zważając na cenę”. My mierzymy naszą miłość, ale Catherine przypominała nam, że trzeba kochać tak jak Jezus, nie zważając na koszty. Następne wezwanie może nas nieco zdziwić: „Idź na targowisko i pozostań tam ze Mną”. Targowisko dla Catherine to wnętrze człowieka: to tam odbywa się kupowanie i sprzedawanie, tam ubija się różne interesy. A zatem chodzi o to, by nie bać się wejść we własne serce. Następnie Małe Przykazanie mówi: „Wstępuj bez bojaźni w głąb ludzkich serc”. Po pierwsze jest to wezwanie, by wchodzić w ludzkie serca — jak wspomniał Paul, w naszych domach bardzo dużo słuchamy — a po drugie przypomnienie, że potrzeba odwagi, by słuchać tego, co jest w sercach innych ludzi. Na sam koniec słyszymy: „Módl się zawsze. Ja będę twoim odpoczynkiem”. To nie znaczy, że na tej drodze będziesz odpoczywać bez żadnych problemów, trudów, ale że sam Jezus będzie Twoim odpoczynkiem.

     Ten ewangeliczny ideał zawarty w Małym Przykazaniu staracie się nieść do środowisk, do społeczeństw, które zapominają o swoich chrześcijańskich korzeniach. Jaka jest reakcja ludzi, wśród których żyjecie?

     P.: Czasem w naszym domu w Belgii mówimy, że żyjemy na duchowej pustyni. Mało wokół nas praktykujących chrześcijan, nikt nie chodzi do kościoła — z wyjątkiem okazji Pierwszej Komunii czy Bożego Narodzenia. Dlatego w sensie duchowym często czujemy się samotni. Nasz styl życia rzeczywiście nieco odbiega od stylu życia ludzi, którzy nas otaczają. Wspólnota jest międzynarodowa, wielu z nas to obcokrajowcy. Rzadko korzystamy z telefonów komórkowych, nie oglądamy telewizji, ale mamy czas na rozmowy ze sobą, na wspólny spacer. Wiele osób przychodzących do naszego domu to nie ludzie, do których można mówić słowami zaczerpniętymi z teologii, dlatego staramy się stworzyć taki klimat gościnności, by to miłość do nich przemówiła.

     N.: Wielu w Belgii szokuje to, że żyjemy z żebrania, nie otrzymujemy żadnego wynagrodzenia ani żadnych subwencji państwowych. Liczymy na Bożą Opatrzność działającą przez naszych sąsiadów i tych, którzy zechcą coś nam ofiarować. Dla ludzi to skandal! Dla nas to wezwanie do większej wiary i walka z bożkiem-pieniądzem czczonym w wielu społeczeństwach. Poprzez nasz styl życia chcemy wzbudzić wiarę w opatrznościową miłość Boga Ojca do nas wszystkich. Staramy się żyć w królestwie Bożym, nie w królestwie Belgii.

     Na koniec pytanie o proces beatyfikacyjny Waszej założycielki. Na jakim etapie obecnie się znajduje?

     Ks. R.: Proces beatyfikacyjny Catherine Doherty otwarto w roku 1990. Obecnie zbieranie materiałów odbywa się na poziomie diecezjalnym. Dziś Catherine można nazywać służebnicą Bożą. Przeżyła wiele lat — urodziła się w 1896 roku — i napisała bardzo wiele. Prawdopodobnie istnieje około 60 tys. napisanych przez nią listów, żyją też świadkowie, którzy ją znali, a zatem potrzeba wiele pracy, by to wszystko zgromadzić i zbadać. Trudno mówić o konkretnej dacie beatyfikacji; to, co dla nas najistotniejsze, to starać się żyć jej przesłaniem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

o. Piotr Hensel OCD

tłum: Katarzyna Dudek

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama