Wszystko tutaj mówi o Mariam!

Rozmowa z karmelitanką z Ziemi Świętej - co robią polskie karmelitanki w Betlejem?

Droga Siostro, wielu czytelników zapewne zadaje sobie pytanie, jak Siostra z Polski znalazła się w klasztorze założonym przez bł. Marię od Jezusa Ukrzyżowanego? Czy na samym początku naszego spotkania może nam Siostra przybliżyć tę swoistą pielgrzymkę do Ziemi Świętej, która ciągle trwa?

To oczywiste, że jako karmelitanka, zanurzona w naszej duchowości, wyraźnie odwołującej się do tajemnic dziecięctwa Bożego i prostoty, mogłam na co dzień, bez opuszczania ojczyzny, bez tego realnego kontaktu z Ziemią Świętą, żyć słowami Ewangelii: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!” (Mi 5, 1), „nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16, 7), „Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (Łk 2, 16). Dlaczego stało się inaczej? Mogę tylko odpowiedzieć: jeszcze jedno obdarowanie, jeszcze jedno wezwanie... Im dłużej jestem w Betlejem, tym większa jest moja wdzięczność wobec Bożej opatrzności!

A konkretnie, było to tak... W 2000 roku ówczesny patriarcha jerozolimski Michel Sabbah, nasz późniejszy wielki przyjaciel i orędownik, zwrócił się do Karmelu NMP Królowej Polski w Dysie koło Lublina z prośbą o refundację Karmelu w Betlejem. Ponieważ nie znałyśmy sytuacji tego klasztoru i stawiałyśmy sobie sporo pytań, posługujący wówczas o. prowincjał Szczepan Praśkiewicz zaproponował nam dwom krótki rekonesans w Izraelu. Nigdy wcześniej nie byłam w Ziemi Świętej... Oczywiście pytałam Jezusa: jaki ma być mój udział w tej refundacji? „Teraz zapraszam cię do siebie!” — brzmiała odpowiedź. Przyjęłam to słowo bardzo konkretnie. Po pozytywnej decyzji kapituły Karmelu w Dysie 18 września 2000 roku w dziewiątkę wyruszyłyśmy do Palestyny. I tak rozpoczęła się przygoda wędrowania w znane nieznane. Wiele realiów sytuacji betlejemskiego Karmelu było przed nami ukryte, wiele realiów zwyczajnego, codziennego życia tutaj również. Pierwsze sześć miesięcy przeżyłyśmy w Karmelu w Nazarecie. Rozpoczynałyśmy więc niejako od początku, od kontemplowania tajemnicy Wcielenia, Fiat, „Bądź pozdrowiona łaski pełna...”. To przecież w Nazarecie „wszystko się zaczęło”; dziecięctwo Boże w największym ukryciu, pod sercem Matki... A tak zwyczajnie był to czas przeznaczony na naukę języka francuskiego, na adaptację do nowych warunków: upałów, rytmu dnia, jedzenia i na wyklarowanie się sytuacji w Karmelu w Betlejem, dokąd dotarłyśmy 18 marca 2001 roku, w wigilię uroczystości św. Józefa.

W ciągu tych 10 lat niemało tu przeżyłyśmy. Zaraz po naszym przybyciu rozpoczęła się intifada. Pamiętajmy, że Betlejem leży w Autonomii Palestyńskiej, a nasz klasztor został zaprojektowany i zbudowany — na wezwanie Jezusa, niejako według Jego projektu — przez Arabkę, bł. Marię od Jezusa Ukrzyżowanego i że dla chrześcijan palestyńskich jest to jedno z ważnych miejsc ich wiary i samoświadomości narodowej. Wokół nas było sporo strzelaniny, rozruchów... Później rozpoczęto budowę muru oddzielającego Betlejem od Jerozolimy. Można sądzić, że nas żyjące w klauzurze ta sytuacja zewnętrzna nie dotyczy... Ale przecież przybyłyśmy tutaj, aby być i modlić się z betlejemitami i za betlejemitów. Kiedy w 2002 roku Bazylika Bożego Narodzenia została oblężona, w mieście wprowadzono godzinę policyjną, nie wolno było wychodzić nawet na taras domu... Odcięto dopływ wody, elektryczności, nie miałyśmy zapasów żywności. Czasami bombardowanie było tak silne, że wypadały szyby w domu, który ma półtorametrowe, solidne mury (dodam, że później muzułmańscy pracownicy z Urzędu Miasta bezpłatnie wstawili nam wszystkie szyby). Doświadczyłyśmy wtedy ogromnej opieki Bożej i solidarności betlejemitów. Kiedy co parę dni na kilka godzin zawieszano godzinę policyjną, mieszkańcy miasta, nie tylko zresztą chrześcijanie, troszczyli się o nas, dzieląc się tym, co sami mogli w tych trudnych warunkach zdobyć. W żadnym momencie nie zabrakło nam wtedy tego, co niezbędne.

Później jeszcze przez dłuższy czas trwały najazdy wojska izraelskiego na poszczególne domy, strzały, głośne nawoływanie przez megafony, by prawdziwy lub rzekomy terrorysta się poddał... Nieraz byli to nasi sąsiedzi (a niemal wszyscy nasi sąsiedzi to muzułmanie!). Obserwowałyśmy wtedy, jak kilkanaście samochodów wojskowych i dwa czołgi okrążają dom, wysiadają żołnierze, wszystko dokładnie przeszukują... Taka akcja trwała nieraz od godziny 11 wieczorem do godziny 6 nad ranem... Po domu pozostawał mały wzgórek, splantowany gąsienicami czołgów. Do tej pory wojsko izraelskie ma prawo „czuwania” nad Betlejem od godziny dziewiętnastej do godziny siódmej rano (w ciągu dnia porządku strzeże policja palestyńska). Nocą brama check pointu jest zamknięta jak brama średniowiecznego miasta, tyle że zamknięcie jest kontrolowane przez wojsko izraelskie. Pielgrzymi, wjeżdżając do Betlejem autokarem bez konieczności przechodzenia przez kontrolę — kontrolę naprawdę upokarzającą, nie zdają sobie sprawy z tych realiów.

Od kilku lat jest w miarę spokojnie i w naszym sanktuarium Bł. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego codziennie dwie—trzy grupy z Polski, a także z innych krajów świata. Mariam jest znana w wielu krajach świata (Włochy, Francja, Polska, Niemcy, Słowacja, Hiszpania, Meksyk, Argentyna, Brazylia, Mauritius). Bywają dni, kiedy przybywa naraz kilka autokarów i nasz kościół nie może pomieścić wszystkich pielgrzymów.

Popularność Małej Arabki w Polsce jest zdumiewająca. Co sprawia, że osoba z innego kręgu kulturowego, z innego wieku ujęła tyle polskich serc?

Dlatego, sądzę, że Mariam i to miejsce jest niejako uosobieniem historii, geografii, naturalnej prostoty i mocy wiary katolickiej. Mariam była prostą, arabską dziewczyną. A potrafiła niezwykle głęboko się modlić, „czuła” i przeżywała działanie Ducha Świętego, w naturalny sposób łączyła codzienną, ciężką pracę z modlitwą, a Pan potwierdzał jej życie: ekstazami i stygmatami, przed którymi zresztą ona sama w swej pokorze uciekała... Betlejemski Karmel Dzieciątka Jezus został przez nią i jej współtowarzyszki ufundowany na wzgórzu betlejemskim od wieków noszącym nazwę Wzgórza Dawida. Dlaczego? Otóż pod ołtarzem naszego kościoła znajduje się grota, gdzie według tradycji (także mieszkających tu Arabów) Dawid został namaszczony przez Samuela na króla. To tutaj miał miejsce ów znamienny epizod opisany w 1 Sm 16, 1—13, kończący się słowami: „Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida”.

Po wielu, wielu wiekach Jezus zwróci się do Małej Arabki w Karmelu w Pau, niedaleko Lourdes: „Na kolebce ojca mojego Dawida zbudujesz mi klasztor”. Siostra, posłuszna temu wezwaniu, przybywa do Betlejem w 1875 roku w grupie 9 sióstr. Modlą się w Grocie Bożego Narodzenia, następnie w pobliżu bazyliki wynajmują dom na tymczasowe zatrzymanie. I pytają Mariam: gdzie w Betlejem zbudujemy klasztor? A ona z biblijną wręcz prostotą odpowiada: „Bóg wskaże”. Wieczorem modli się na tarasie tamtego prowizorycznego domu i widzi stadko gołębi siadające na przeciwległym wzgórzu, woła siostry i mówi: to tam zbudujemy nasz klasztor. Nie wiedziała wtedy jeszcze o „grocie Dawida”, ale w nadzwyczajny sposób otrzymuje dar poznania tego miejsca. Sama powie później: „W tym miejscu, w którym miał zostać zbudowany klasztor, znajdował się dom, który był kolebką Dawida i gdzie później Samuel namaścił króla, jest to także miejsce, gdzie Święta Dziewica odpoczywała przed wejściem do Betlejem, gdzie to porodziła Zbawiciela świata. Nasz Pan tam się modlił i spędził tam jakiś czas, zanim poszedł rozpocząć 40 dni swego postu na Pustyni” (Zeszyt zarezerwowany nr 9). Nasz Karmel wyraziście potwierdza ciągłość historii zbawienia, spełnienie mesjańskiej zapowiedzi z 2 Sm 7, 5—14. Dawid wyraża więc pragnienie, by zbudować Bogu dom, mieszkanie. A Pan przez proroka Natana mu odpowiada: „Czy ty zbudujesz Mi dom na mieszkanie? Zabrałem cię z pastwiska spośród owiec, abyś był władcą nad ludem moim, nad Izraelem. I byłem z tobą wszędzie, dokąd się udałeś, wytraciłem przed tobą wszystkich twoich nieprzyjaciół. Dam ci sławę największych ludzi na ziemi... Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem”.

Przejdźmy do samej Błogosławionej. Bóg powierzył jej określone orędzie, misję. Na czym ta misja polega?

Mam wrażenie, że świat współczesny żyje albo całkowicie zanurzony jest na poziomie potrzeb egzystencjalnych, tak jakby Bóg nie istniał, a wszystko było kierowane i formowane przez komputery, telefony komórkowe i mass media; albo popada w drugą skrajność — negowania tego, co ziemskie, zanurzania się już tutaj w świat jakiejś nirwany, narkotycznej ułudy, iluzji bezosobowej boskości. Dla takiego świata dzisiaj Mariam stanowi realny przykład osoby, która żyje Bogiem z całkowitą wyłącznością dla Niego; radykalizmem oddania się Jemu, a zarazem żyje niezwykle trzeźwo, realnie na ziemi. Jest całkowicie oddana swemu Umiłowanemu, pozwalając przemieniać się w Niego samego w Jego bóstwie i człowieczeństwie. Dla mnie Mała Arabka jest żywą ikoną Przemienienia. Tym samym realizuje się w niej w pełni chrześcijańskie powołanie każdego z nas stawania się coraz bardziej dzieckiem Bożym na wzór i podobieństwo Syna.

W tym dziele nieodzowna jest obecność i pomoc Ducha Świętego. Św. Paweł napisał w Liście do Rzymian: „Ci, którzy pozwolą się prowadzić Duchowi Świętemu, są dziećmi Bożymi”. Mariam, żyjąca w XIX wieku karmelitanka, analfabetka, kilkakrotnie dyktuje listy do papieża, prosząc go, by odnowił w Kościele nabożeństwo do Ducha Świętego; by wprowadził nowennę przed uroczystością Zesłania Ducha św.; by każdy kapłan raz w miesiącu celebrował Mszę o Duchu Świętym. Jezus mówił do niej: „Żarliwie pragnę, byś powiedziała, że wszyscy kapłani, którzy odprawią raz w miesiącu Mszę Świętą o Duchu Świętym, uczczą mnie. A ktokolwiek mnie uczci i będzie uczestniczył w tej Mszy Świętej, będzie uczczony przez samego Ducha Świętego; i będzie miał w sobie światło; w głębi jego duszy będzie pokój. To On przyjdzie uleczyć chorych i obudzić tych, którzy śpią...” (Myśli, s. 43). W odpowiedzi na petycje Małej Arabki papież Leon XIII 9 maja 1897 roku wyda encyklikę Divinum illud manus poświęconą Duchowi Świętemu.

Wiele razy spotykałem się z lękiem osób, które słysząc czy czytając o obfitości fenomenów mistycznych, mówili: to nie dla mnie. Gdy czyta się fragmenty jej listów, ma się jednak wrażenie, że Błogosławiona była osobą bardzo otwartą, niestwarzającą dystansu, wręcz przeciwnie, obdarzoną poczuciem humoru.

Mam wrażenie, że nawet w Karmelach, zwłaszcza żeńskich, biografie Mariam bywały ukryte w bibliotekach, właśnie ze względu na tę jej „nadzwyczajność”. Tyle łask: ekstazy, stygmaty, przebicie serca, lewitacje, dar proroctwa, dar poezji, czytanie w ludzkich sercach, opanowanie anielskie, objawienia, bilokacje! Czy to potrzebne? Co Bóg chciał przez to wszystko powiedzieć? Sama Mariam zresztą, jak powiedziałam, niekiedy ukrywała te dary, niekiedy nie była ich świadoma. Przeżywając ekstazy, myślała, że zasypia i później nic nie pamiętała, a stygmaty uważała za trąd! Jeśli została beatyfikowana, to nie z powodu tych nadzwyczajnych łask! Powodem jej beatyfikacji były: pokora, posłuszeństwo i miłość w stopniu heroicznym! A przy tym — rzeczywiście — ludzie, współsiostry widziały w niej kobietę pełną ludzkiej prostoty, poczucia humoru, żartów czynionych z siebie samej. Oto dwa przykłady z Listów:

„(...) S. Emanuela mówi wobec wszystkich na rekreacji i nikt jej nie upomina, gdy to mówi, że ja [jestem] bardzo gruba, że drewno jest tutaj bardzo drogie i że moja trumna będzie ją drogo kosztowała. A ja jej odpowiedziałam. Nie będzie Cię nic kosztowało moje drzewo, nie chcę go od Ciebie. Poproszę Siostrzyczkę [Bertę] i ona mi przyśle z Francji” (L 77, Do Berty Dartigaux, Karmel w Betlejem 17 października 1875 r.).

„Patriarcha przybył, aby się z nami zobaczyć w klauzurze. Pytał, czy czegoś nie potrzebujemy (...). Jeśli chodzi o mnie, powiedziałam mu, że mam mu jedno słowo do powiedzenia (...). Najpierw mu powiedziałam, że jestem zagniewana i kuszona przeciw niemu. „A dlaczego, moje dziecko?” „Bo wchodząc, powiedziałeś mi wobec wszystkich, że byłam przesadna w poście i że teraz jestem chora” — „Ach, moje dziecko, to prawda, masz rację, wybaczysz mi?” „Tak, ale niech się to nie powtórzy” (L 88, Do Ojca Estrate'a, Pau; Karmel w Betlejem, 30 grudnia 1875 r.).

Wspomniała Siostra o beatyfikacji Mariam. Będąc „u źródeł” dostępu do archiwum, do dokumentów dotyczących Małej Arabki, czy może nam Siostra opowiedzieć, jaki był cud do beatyfikacji Mariam, bo w Polsce mało o nim wiemy?

Uzdrowioną była Khasneh Abdoud, która urodziła się 22 kwietnia 1926 roku w Schefamar (oddalonego o kilka kilometrów od Abellin, miejsca narodzin Mariam). Pochodziła z ubogiej rodziny wieśniaczej. Jej rodzice nie byli krewnymi Mariam, ale słyszeli o „Świętej” , ponieważ często pielgrzymi przechodzili przez ich wioskę, udając się do Abellin. Dziecko od urodzenia było bardzo słabe, nie rozwijało się dobrze. Dwa pierwsze lata życia spoczywało albo w ramionach matki, albo na posłaniu w kącie izby, często kaszląc. W wieku trzech lat dziewczynka nie mogła nawet usiąść, natychmiast traciła równowagę. Całe jej ciało było sparaliżowane, miała trudności z oddychaniem. Biedni, zniechęceni rodzice wstydzili się nawet udać się z nią do lekarza. Na Wielkanoc 1929 roku, jej ciotka, siostra mamy Mariam Saliba udała się do Karmelu w Betlejem, by modlić się na grobie służebnicy Bożej, skąd przyniosła kilka relikwii i obrazek s. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego. Obrazek został powieszony na ścianie jedynego pomieszczenia, które stanowiło cały ich dom i rodzina zaczęła modlić się do Mariam o zdrowie Khasneh. Od Wielkanocy do grudnia 1929 roku rodzice wołali kilka razy dziennie: „Święta z Abellin, uzdrów nasze dziecko”. Ciocia natomiast, która sama uzyskała od Służebnicy Bożej łaskę polepszenia wzroku, rozpoczęła w piątek 13 grudnia nowennę, upraszając o uzdrowienie siostrzenicy. Nowenna polegała na ofiarowaniu w intencji dziecka Mszy Świętej i Komunii, drogi krzyżowej oraz kilku innych umartwień. Ósmego dnia nowenny, przed południem, dziewczynka zerwała się bez żadnej pomocy i zaczęła chodzić. Zadowolona zawołała: „Babciu, zobacz, moje nogi chodzą!”.

Czy żyjąc w murach klasztoru ufundowanego przez Mariam ciągle czuje się jej obecność?

Do mnie najbardziej przemawia to, że możemy współtworzyć tę samą historię i geografię wiary co ona... W naszym chórze zakonnym na ołtarzu stoi relikwiarz — urna z jej szczątkami doczesnymi. Zamieszkujemy Wzgórze Dawida, okrągły klasztor — turris Davidica, Wieżę Dawidową, którą wybudowała Mariam. W tych miesiącach remontowałyśmy infirmerię, w której zmarła. Trzeba było odbić tynki. Współpracował z nami młody architekt palestyński z kilkuosobową ekipą, wszyscy muzułmanie. Trzeba było widzieć ich zachwyt w chwili, gdy dojrzeli ułożenie kamieni, składających się na łukowe sklepienia. Architekt podziwiał, jak to pomieszczenie zostało zaprojektowane, skonstruowane! Dodam, że jeden z nich był tak zaintrygowany tym, że to Palestynka rysowała plan i nadzorowała budowę, że poprosił nas o książkę o niej i po przeczytaniu tej książki opowiadał historię Mariam pozostałym. Wszystko tutaj mówi o Mariam! Dom, jego kształt, cele, refektarz, korytarze, taras, z którego doskonale widać Bazylikę Bożego Narodzenia, całe Betlejem, Góry Moabu, Herodium... W ogrodzie mamy starą, rozłożystą oliwkę, która pierwotnie rosła na miejscu, które Mała Arabka wyznaczyła jako środek domu, a oliwkę kazała przesadzić do ogrodu. To nad nią później miała wizję Pana Jezusa, który jej powiedział, że Karmel betlejemski będzie domem radości i pokoju... Ta oliwka przetrwała do dzisiaj i pięknie co drugi rok owocuje. Jest jeszcze sporo drzewek zasadzonych przez Mariam... Winnice, migdałowce, figi, granaty, pomarańcze, cytryny... Całość jest otoczona sześciometrowym murem z kamienia wzniesionym pod jej czujnym okiem.

To wszystko stanowi pewne dziedzictwo zewnętrzne, natomiast „najważniejsze jest niewidzialne dla oczu”... Każda z nas wie, że jest tutaj niejako z jej wyboru i że najważniejsza jest wierność Duchowi Świętemu. Pamiętam, jak podczas naszego rekonesansu w Ziemi Świętej i pierwszego spotkania z patriarchą M. Sabbahem pytałyśmy, czy możemy tu tworzyć polski Karmel, skoro wszystkie jesteśmy z Polski i w tej tradycji wyrosłyśmy. Patriarcha stanowczo odpowiedział: nie! To miejsce jest miejscem uniwersalnym i dlatego Bóg powołuje na nie osoby z całego świata. Dzisiaj jest nas w betlejemskim Karmelu osiemnaście: dwie Francuzki, dwie Filipinki, dwie Malgaszki, dwie Palestynki, Chilijka, Brazylijka, Japonka, Amerykanka i sześć Polek!

W naszej pobożności mamy tendencje do retuszowania Świętych, ustawiania na piedestale i czynienia z nich pięknych, acz chłodnych posągów. Błogosławiony Jan Paweł II starał się nam przybliżać świętość, przekonując, że jest dla każdego, a święci są z krwi i kości. Czy Siostra może nam przybliżyć ludzki obraz bł. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego?

Dwa nieznane fragmenty z listów Mariam potwierdzają doskonale jej nieretuszowaną prostotę: „Chciałam zrobić dla Ciebie — pisze do Berty Dartigaux, belgijki, która finansowała budowę klasztoru — trochę konfitur (...), ale niemożliwym jest znalezienie słoików ani w Jerozolimie, ani w Betlejem. Są tylko słoiki czarne, cienkie, które ciekną (...) i które zbiłyby się w drodze; trzeba mi się poświęcić i zrezygnować z tej wysyłki. Ale kazałam dla Ciebie ususzyć figi z naszego wzgórza i będziesz je miała. Co do konfitur, jeślibym mogła fruwać i zanieść je Tobie, ale jestem taka ciężka! Jeśli będę mogła tego roku zrobić trochę więcej soku z granatów, by Ci go wysłać (...), uczynię to albo będziesz go piła tutaj, kiedy przybędziesz; to bardzo delikatne i bardzo drogie, ale cóż to znaczy, by ulżyć w niestrawności. Nie robię tego dla nas, to za drogo” (L 155, Do Berty Dartigaux, Pau; Karmel ze Wzgórza, 8 września 1877 r.).

„Droga Siostrzyczko, sądzę, że otrzymałaś wszystkie nasze listy. Jedna rzecz, pierwsza: jedzcie szybko konfiturę, którą wam wysłałyśmy, to z pigwy, obawiam się, że się zepsuje, że przemarzła na morzu. Chciałam ją zrobić tak, jak mi radziła s. Eliasza, ale tutejsze wino nie nadaje się; nie chciano, bym wam wysłała konfiturę z fig, sądząc, że tamta jest lepsza, a [jest] akurat odwrotnie” (L 166, Do Berty Dartigaux, Pau; Karmel ze Wzgórza, 2 do 5 listopada 1877 r.).

Tu, w Betlejem Mariam była jedyną siostrą, która posługiwała się językiem arabskim. Ona więc prowadziła rozmowy z robotnikami, doglądała ich. Pracami przy budowie klasztoru kierował Polak o. Mateusz Lisiecki, franciszkanin i proboszcz w Betlejem. Niekiedy dochodziło do różnicy zdań między franciszkaninem a karmelitanką konwerską. To jednak nie wpływało na jej postawę. Wiedziała na przykład, że po ciężkim dniu pracy na budowie proboszcz późno wracał do klasztoru i może nie znaleźć już nic do jedzenia w klasztornym refektarzu. Szybko więc przygotowuje dla niego kolacje i posyłała mu, aby mógł się posilić.

22 sierpnia niesie wodę dla pracowników... Upada na schodach, łamie sobie przedramię. Bardzo szybko wkrada się gangrena i 26 sierpnia 1878 r. Mariam umiera. Pochwycona jakby w biegu, na schodach w służbie spragnionym, z rozbitym dzbanem, pobiegła w wieczność. Dzban zostawiła jak owa kobieta przy studni, bo nareszcie ujrzała Tego, kto prosi: „Daj mi pić”... I już z wielką swobodą i bez końca podąża za umiłowanym Barankiem.

Siostra pracuje nad tłumaczeniem i redakcją listów bł. Marii. To chyba swoista rozmowa polsko-palestyńska?

Hm... Jest to przede wszystkim rozmowa z Mariam i bardzo delikatne zajęcie. Przecież ona z pewnością nie domyślała się, że kiedyś, po latach, ktoś będzie zaglądał do jej listów, adresowanych do konkretnych adresatów, a już na pewno nie spodziewała się, że będzie podejmować się próby przekładu jej korespondencji na język polski. Na pewno pomaga mi ono lepiej zrozumieć świat jej wiary, arabskiej kultury i języka (choć listy dyktowała po francusku); korzenie naszego Karmelu... To ciekawe doświadczenie.

Czym żyje Betlejem dzisiaj, czym żyją karmelitanki bose w tym miejscu Dawidowym?

Pragnę zaznaczyć, że w Ziemi Świętej mamy poniżej dwóch procent chrześcijan. W takich miejscach, jak Betlejem czy Nazaret, jest nas nieco więcej, ale migracja chrześcijan, którym trudno odnaleźć się pośród społeczności typowo muzułmańskiej, jest nieustanna. Odseparowane miasta, brak możliwości poruszania się nawet we własnym kraju, ograniczony dostęp do określonych kierunków studiów — to tylko niektóre motywy opuszczania tych ziem. Jesteśmy po to, by jedno z najważniejszych miejsc tej ziemi nie upodobniło się do muzeum, żeby dziedzictwo Dawida, Jezusa, Miriam z Nazaretu i Mariam z Abellin trwało w sercach, a nie w eksponatach. Do betlejemskiego Karmelu przez blisko pięćdziesiąt lat nie było lokalnych powołań. Teraz są już pierwsze lokalne powołania. Mieszkańcy Betlejem coraz częściej przybywają do Karmelu modlić się, powierzać tu Bogu swoje intencje. Coraz więcej młodych ludzi przychodzi do nas w ramach zajęć szkolnych i są dzieciaki ze szkół katolickich, protestanckich, muzułmańskich. 26 sierpnia 2006 roku, w Dzień Uroczystości Mariam, po raz pierwszy przedstawiciele młodzieży większości parafii w Ziemi Świętej zebrali się właśnie w tym miejscu, aby razem z nami modlić się o pokój dla Ziemi Świętej. Odtąd czynią to regularnie; niejako zwyczajem stało się, że młodzież spotyka się u nas. W tym roku zaproponowali czuwanie modlitewne w nocy przed Uroczystością Mariam, animowane przez grupę modlitewną i młodzieżowy zespół muzyczny z parafii św. Katarzyny przy Bazylice Bożego Narodzenia. Grupy pielgrzymów nieustannie rosną (katolicy, grekokatolicy, melchici i kopci). Przybywają z Abellin, z Nazaretu i okolic, z Haify, ale również z Egiptu. Grupa kobiet z Betlejem poprosiła nas, aby dać im możliwość przeżycia raz w miesiącu dnia skupienia u nas. Klerycy z Wyższego i Niższego Seminarium Patriarchatu Jerozolimskiego z Beit Jala również dość często odwiedzają to miejsce i modlą się tutaj.

Dziękuję i na zakończenie za pośrednictwem „Głosu Karmelu” serdecznie pozdrawiamy z modlitwą wszystkich czytelników, całą naszą rodzinę karmelitańską w Polsce, a także nasze rodziny i przyjaciół. Wszystkich, którym będzie dana łaska pielgrzymowania do Ziemi Świętej, serdecznie zapraszamy do odwiedzenia i modlitwy w naszym Karmelu Dzieciątka Jezus.

Rozmawiał: o. Piotr Hensel OCD

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama