Ikona człowieczeństwa

Jezus z obrazu "Ecce Homo"

Ikona człowieczeństwa

Obraz sprawiający wrażenie niedokończonego, rzuconego w pośpiechu na płótno. Ślady szkicu jak ślady bicza na purpurowej płaszczyźnie płaszcza, z którego jak ze skorupy wynurza się pokaleczone ciało i milcząca twarz z opuszczonymi powiekami. Za głową widać złote refleksy sprawiające wrażenie, że spomiędzy kolumn portyku przebija się ostre, jerozolimskie słońce. A może to tylko szkic do ikony, porzucone po chwili fascynacji złote tło? Wrażenie inspiracji wschodnim malarstwem pogłębia statyczność przedstawienia (śladem bólu są jedynie nieznacznie ściągnięte brwi) i ciemna kolorystyka twarzy, która więcej ukrywa niż odsłania. W polskiej tradycji mamy przedstawienie, które operuje podobnymi kolorami i także odwołuje się do Męki: Matkę Boską Częstochowską. Dwa wyraźne cięcia na twarzy Maryi są (pomijając tradycję ich powstania) znakiem Jej współudziału w cierpieniu Syna. Tym, co jeszcze łączy te obrazy, jest fakt, że pomimo widocznych na obu śladów bólu wizerunki te nie oskarżają. Widzę z nich raczej wołanie o przyjęcie złożonej ofiary.

Bóg na nowo wyznacza pewien dzień -— dzisiaj -— poo upływie dłuższego czasu, mówiąc przez Dawida, jak to przedtem zostało powiedziane: „Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych.” (...) Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek. Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla (uzyskania) pomocy w stosownej chwili (Hbr 4,7.13-—16).

Piłat, stawiając przed tłumem Jezusa, mówi: „Ecce homo” — „Oto człowiek”. Ubiczowany, wyszydzony, z okaleczoną twarzą, zupełnie do siebie niepodobny, ale będący doskonałym obrazem człowieczeństwa po grzechu w pełni doświadczonego swoimi słabościami. Rzymianin, sam nie zdając sobie z tego sprawy, wyznaje wiarę, rozpoznając w więźniu pełnię człowieczeństwa. Porusza się w zakresie pojęć i skojarzeń dostępnych jego racjonalnej logice i przestrzeń ta poprzez zwykłe, ludzkie współczucie staje się capax Dei, otwarta na Boga.

Zdolność do współodczuwania jest pogłębiana przez doświadczenie własnej słabości i bezradności. Nikt nie potrafi w pełni zrozumieć innej osoby, jeśli sam nie doświadczy podobnego bólu. Adam Chmielowski współczuł bezdomnym i nędzarzom, ale w pełni był w stanie ich zrozumieć i im pomóc dopiero wtedy, kiedy stał się jednym z nich. Krąży historia, jak podczas codziennego żebraczego obchodu miasta wszedł do kawiarni, w której siedzieli jego dawni znajomi z artystycznej bohemy. Zwrócił się do nich z prośbą o datek, ale zamiast tego dostał od jednego z nich w twarz. Wziął głęboki oddech, po czym powiedział: „To było dla mnie. A teraz proszę o coś dla moich biednych”. Jego reakcja zaszokowała siedzących przy kawiarnianym stoliku — znali Adama jako osobę wręcz nadwrażliwą na punkcie swojej godności. Ale jaśnie panicz zniknął pod łachmanami zakonnego brata, który w upokorzeniu dostrzegł wartość: doświadczenie bycia na ostatnim, pogardzanym miejscu podobnie jak ludzie, dla których pracował.

Jezus z obrazu „Ecce homo” jest podobny do malarza: kiedy zestawimy autoportret Chmielowskiego z tym wizerunkiem, zobaczymy to samo szerokie czoło, blisko osadzone oczy i niewielkie usta. Różnicę stanowią oczy, które na autoportrecie spoglądają z otwartością na widza, a na obrazie Ubiczowanego znikły pod powiekami. Być może malarz próbował powiedzieć: „Ecce ego” — „Oto ja. Oto cała prawda o moim wciąż niedokończonym, a już zniszczonym projekcie na samego siebie.”

Jednak rany i ból to jedynie część opowieści, którąa można wyczytać z obrazu przyszłego św. Brata Alberta tak, jak grzeszność i zdolność do zadawania cierpienia jest zaledwie częścią opowieści o człowieku. Migoczące za plecami Jezusa złoto to także zapowiedź poranka zmartwychwstania, które co prawda nie usunie z ciała Zmartwychwstałego ran, ale zmieni ich znaczenie — staną się powodem Jego chwały. Stanowią przecież namacalny dowód na to, że przyjął On na siebie konsekwencje grzechu -— bycie w oczach innych ludzi kimś poniżej swojego pochodzenia i zasługującym na skazanie — i tak wykupił nas od śmierci.

Widzimy natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci. Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, z jednego (są) wszyscy (Hbr 1.9-—11).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama