Święty na czas pandemii

Dzisiaj, kiedy doświadczamy zagrożenia epidemią koronawirusa, warto zwrócić się do sprawdzonego patrona i opiekuna, jakim jest św. o. Stanisław Papczyński

Dzisiaj, kiedy doświadczamy zagrożenia nieprzewidywalną epidemią koronawirusa, warto zwrócić się do sprawdzonego patrona i opiekuna, jakim jest św. o. Stanisław Papczyński - mówi ks. Wojciech Skóra ze Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

W sanktuarium św. o. S. Papczyńskiego na Mariankach w Górze Kalwarii od wiosny br. odmawiany jest Akt powierzenia się św. o. S. Papczyńskiemu na czas epidemii. Intencje m.in. z prośbami o zdrowie spływające do sanktuarium z całej Polski są także powierzane w nieustannie odprawianej tutaj nowennie za przyczyną założyciela Zgromadzenia Księży Marianów. - Otrzymujemy wiele próśb listownie, drogą mailową, jak też zapisanych na karteczkach. Codziennie, po Mszy św. o 12.00, odczytujemy je przy sarkofagu z doczesnymi szczątkami świętego - potwierdza ks. Edmund Szaniawski MIC. Dodaje, że św. o. Stanisław uznawany jest za orędownika w szczególnie trudnych sprawach związanych z życiem. Do Góry Kalwarii pielgrzymują ludzie chorzy na ciele i duchu, borykający się z trudnymi życiowymi sprawami, jak również małżonkowie proszący o uzdrowienie i dar potomstwa oraz oczekujący na narodziny dziecka.

Ocalony w biedzie i chorobie

Pochodzący ze Skórca w diecezji siedleckiej marianin ks. W. Skóra, mówiąc o orędownictwie o. S. Papczyńskiego w czasach epidemii, zwraca uwagę, że żył on w czasach szerzących się zaraz, wojen i głodu, których tragicznych skutków wiele razy doświadczył. - Żyjąc w XVII w. w Rzeczypospolitej, obcował ze śmiercią właściwie bardzo blisko i każdego dnia. Wojny, choroby, zarazy pustoszyły kraj, miasta i wsie. Liczba ludności spadłą w tym czasie z 10 do 7 mln - zauważa. Jak mówi, św. Stanisław sam również doświadczył choroby, i to śmiertelnej. Ludzie, u których był guwernantem we Lwowie, wyrzucili go z domu. Znalazł się na ulicy. Wznosił modlitwy o ratunek i został ocalony. Zaopiekował się nim pewien nieznajomy człowiek, który go przyodział, nakarmił i opatrzył mu rany. - Św. Stanisław był przekonany, że jest to św. Rafał Archanioł. Do osoby tego świętego, którego imię brzmi: „Bóg uzdrawia”, powrócił w czasie posługi w Nowym Jeruzalem, obecnej Górze Kalwarii. Jeden z ołtarzy w kościele Wieczerzy Pańskiej dedykował św. Rafałowi. Przy tym ołtarzu sprawował Msze św. w intencji chorych, umierających, i ci odzyskiwali zdrowie. Dokonał się nawet cud wskrzeszenia przez wstawiennictwo św. Rafała Archanioła - zaznacza marianin.

Miłość i miłosierdzie

Do o. Papczyńskiego ciągnęły prawdziwe rzesze ludzi zmorzonych chorobą. - Gdy przyprowadzano do niego albo przynoszono chorych, św. Stanisław błogosławił im, czyniąc znak krzyża na czole, ustach i piersiach. I odmawiał modlitwę: „Krzyż i imię Pana mego Jezusa Chrystusa niech ci będzie zdrowiem duszy i ciała twego. Amen”. W sytuacji, gdy nie mógł mieć kontaktu bezpośrednio z chorym, prosił o przyniesienie lekarstwa albo napoju, który błogosławił, wypowiadając następujące słowa: „Bóg Ojciec jest życiem. Bóg Syn jest lekarstwem. Bóg Duch Święty jest zdrowiem. Ta jest najwyższa i nierozdzielna Trójca: Ojciec, Syn i Duch Święty. Amen” - mówi ks. W. Skóra. I dodaje, że współcześnie, po trzech wiekach, te formuły nieużywane przez lata ani przez żadnego świętego, ani kapłana powracają do nas jako narzędzie modlitwy wstawienniczej za chorych. - W dobie pandemii, kiedy nasze kontakty z chorymi powinny być ograniczone, być może błogosławieństwo napojów i lekarstw ma swoje głębokie uzasadnienie - zaznacza.

I wskazuje kolejne „narzędzia”, których chwytał się o. Papczyński. To odwoływanie się w chwilach choroby do Męki Pańskiej oraz do Maryi. - Św. Stanisław, doświadczając choroby, bardzo często pielgrzymował do sanktuariów maryjnych. Przede wszystkim na Jasną Górę. Ciężko chory, niemal umierający, był zawieziony do sanktuarium Matki Bożej w Studziannej, dzisiaj sanktuarium Świętej Rodziny. Kiedy zapadł na chorobę oczu spowodowaną przez wysoką gorączkę, prosił, żeby zawieźć go do Lewiczyna, gdzie w świątyni króluje obraz Matki Bożej wzorowany na obrazie z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore. Oczywiście odradzamy pielgrzymki, ale uciekanie się do Maryi, którą nazywamy Uzdrowieniem Chorych, do Jej miłości, jest kolejnym narzędziem, po które powinniśmy sięgnąć, wpatrując się w św. Stanisława - podkreśla. I uwrażliwia, by w czasie pandemii, kiedy każdy skupia uwagę na sobie, na swoim zdrowiu i bezpieczeństwie, ważne jest, by pamiętać, że chorzy są także wokół nas. - To nasi bracia, siostry, których nie możemy pozostawić samym sobie. Jeżeli nie możemy czuwać przy nich, bądźmy przy nich przez modlitwę, wstawiennictwo. Św. Stanisław wskazuje nam na rolę miłosierdzia, do którego jesteśmy powołani w każdym czasie, bez względu na okoliczności - dodaje.


AKT POWIERZENIA SIĘ
OPIECE ŚW. OJCA STANISŁAWA PAPCZYŃSKIEGO
na czas epidemii

Chwała Bogu Najwyższemu za to, że w swojej Opatrzności wybrał Ciebie, święty Ojcze Stanisławie, na swego sługę i posłał do pracy w winnicy Kościoła. Posłuszny Duchowi Świętemu szedłeś śladami Chrystusa i Jego Niepokalanej Matki.

Głosiłeś Ewangelię i pochylałeś się nad wszelką ludzką nędzą. Bóg uczynił Cię naszym patronem i opiekunem także na trudny czas trzeciego tysiąclecia i na obecną chwilę, gdy świat z powodu pandemii przepełniony jest lękiem i cierpieniem.

Przez cuda Boże uczynione za Twoją przyczyną stałeś się patronem zagrożonego życia. Dzisiaj, w obliczu epidemii, zdrowie i życie każdego z nas jest zagrożone. Dlatego stajemy przed Tobą, dziękujemy za Twoją dotychczasową opiekę nad naszą rodziną i błagamy, abyś nie przestawał ochraniać nas przed niebezpieczeństwem.

Twojemu orędownictwu przed majestatem Boga powierzamy dotkniętych chorobą w naszej ojczyźnie i na całym świecie. W trudnym czasie XVII w., kiedy przypadło Ci żyć, pochylałeś się nad dotkniętymi zarazą i ofiarami wojen.

Opiece Twojej powierzamy dziś samych siebie i nasze rodziny, dzieci i młodzież, rodziców i nauczycieli, pasterzy Kościoła i sprawujących władzę.

Powierzamy Twojej szczególnej opiece chorych, lekarzy, pielęgniarki i wszystkie służby zatroskane o dobro człowieka i dobro naszej ojczyzny.

Święty Ojcze Stanisławie, przez swoją więź miłości, jaka Cię łączy z Maryją Niepokalaną, uproś przed tronem Boga Najwyższego ustanie epidemii, uzdrowienie chorych i wieczny pokój zmarłym. A nam wszystkim i tym, którzy odwrócili się od Boga, uproś skruchę serca oraz nawrócenie. Dopomóż nam i wszystkim wierzącym podjąć ekspiację za grzechy, zwłaszcza przeciwko życiu, za wszelkie wynaturzenia, za profanacje Najświętszego Sakramentu i znieważanie wizerunków Matki Bożej, za prześladowanie Kościoła.

Święty Ojcze Stanisławie, otaczaj nieustanną opieką nasze wioski i miasta, całą naszą ojczyznę, abyśmy mogli żyć bezpiecznie, sprawiedliwie i pobożnie na chwałę Boga Ojca Wszechmogącego i na cześć Maryi, naszej Niepokalanej Matki. Amen +

OKIEM DUSZPASTERZA

Ks. Wojciech Skóra MIC

My też znaleźliśmy się na pustyni

Sytuacja, w której się wszyscy znaleźliśmy, doprowadziła nas wszystkich na pustynię. Na taką pustynię, na którą nie chcieliśmy iść. Takie doświadczenie towarzyszyło św. o. Stanisławowi Papczyńskiemu. Wstąpił on świadomie do zakonu apostolskiego oo. pijarów. Chciał głosić Ewangelię, być jej świadkiem, wychowywać młodzież. Być w centrum świata, aby tam głosić słowo Pana - słowo o zbawieniu. Kiedy wychodził z zakonu pijarów, chcąc założyć Instytut Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, myślał o zgromadzeniu apostolskim, ale ta idea się nie zrealizowała. Kiedy w końcu doszło do założenia wspólnoty, okazało się, że św. Stanisław stał się eremitą, pustelnikiem. Nie dlatego, że tego chciał, ale że taką decyzję podjął Kościół w odniesieniu do pierwszej wspólnoty, do której św. Stanisław należał. Stał się więc pustelnikiem żyjącym we wspólnocie. Był nim właściwie do końca życia i z tą ideą musiał się oswoić, zaprzyjaźnić - pustynię uczynić miejscem życia, rozwoju duchowego, wybrać pustynię jako dar Boga. Zresztą pierwszy klasztor oo. marianów w Puszczy Mariańskiej nazywany był pustelnią.

My też znaleźliśmy się na pustyni. Ta pustynia to nasze domy i opustoszałe miasta. Spotykamy mniej ludzi. Jesteśmy z tymi, którzy są nam najbliżsi. Kontakty się ograniczyły. Św. Stanisław w medytacji nad wyprowadzeniem Jezusa na pustynię przez Ducha Świętego zauważa, że wcześniej, dopóki był pośród ludzi, nie był tak kuszony przez demona. Kusiciel przyszedł wtedy, kiedy Pan Jezus poszedł na pustynię. To pierwsza sytuacja, która może dotknąć nas. Nagle zauważamy rzeczy, sprawy, osoby, tematy, których nie widzieliśmy. Możemy powiedzieć, że zły duch także ma powody, aby je burzyć, by nas kusić. Drugi powód, dla którego kusiciel przystępuje do Jezusa, to doświadczenie braku. Przychodzi i z tego braku, którego Jezus doświadcza, chce uczynić przedmiot pokusy: brakuje ci tego? Musisz to zdobyć.

Czego nam dzisiaj brakuje? Zapewne spotkań z ludźmi, życia towarzyskiego, możliwości wyjazdu, gdzie chcemy, patrzenia na to, co chcemy, robienia tego, co chcemy. Ci w społeczeństwie, którzy nie przyjmą zasad związanych z zaistnieniem koronawirusa prowadzącego do ciężkich stanów chorobowych, a nawet do śmierci, ci, którzy nie zaakceptują zasad pustyni, można powiedzieć - narzuconych nam z góry, cierpią. Trzeba - tak jak św. Stanisław - zaakceptować pustynię, przyjąć ją jako dar Boga, okazję, żeby inaczej popatrzeć na rzeczywistość, odkryć w tym zatrzymaniu, spowolnieniu życia szansę na zobaczenie innych ludzi, ale przede wszystkim usłyszenie Boga.

Echo Katolickie 45/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama