Bóg w naszej mowie

Fragmenty książki "Siedem wtajemniczeń"

Bóg w naszej mowie

Ks. Mieczysław Maliński

SIEDEM TWOICH WTAJEMNICZEŃ

© Wydawnictwo WAM, 1997
Redakcja: Anna Piecuch
ISBN 83-7097-964-5



Bóg w naszej mowie

Powiedzieliśmy, że słowo niesie pełnię rzeczywistości, którą oznacza i którą symbolizuje. Jeżeli tak, to każde słowo niesie również wymiar Boży - Boga samego. Ponieważ rzeczywistość jest Boża. Bóg jest zasadą ostateczną, podstawą istnienia, jej aktualnym wymiarem. A więc mówiąc o naszej rzeczywistości, mówimy również o Bogu, który w niej tkwi, jest obecny. Ten fakt każdy człowiek czuje, jest go świadomy mniej lub więcej a przynajmniej tkwi on w jego podświadomości.

Tylko - jak wydobyć ten fakt, jak wyakcentować ten wymiar, jak uruchomić go w pełni w człowieku? To rzecz umiejętności, kunszt, dar. Takich ludzi nazywamy prorokami, świętymi czy kapłanami z powołania. Oni otwierają nam oczy na fakt, że Bóg jest prawdą, dobrem, wolnością, pokojem, miłością. Gdy ktoś pyta tych ludzi, dlaczego cieszą się, choć powinni rozpaczać, dlaczego są spokojni choć powinni się bać, dlaczego przebaczają choć powinni gotować zemstę, wtedy oni odpowiadają, że postępują jak Bóg, w którego wierzą, czyli z którym chcą być zjednoczeni. A gdy brakuje im słów, a gdy widzą, że są niezrozumiani, wtedy mówią przez przypowieści, bajki, parabole. A ludzie sprawdzają słowa z życiem i gdy stwierdzają, że nie ma rozziewu a jest zgodność, wtedy nazywają takiego człowieka słowem Bożym.

A takim naszym unikalnym świętym jest Jezus - Syn Boży. Znamy Jego nauki, przypowieści, alegorie, które opowiadał. Znamy Go z Ewangelii, które Go przedstawiają. Odczytujemy Jego przypowieści, nauki, stojąc w zwyczajnej izbie, w sali, w auli, w kościele na ambonie, przy pulpicie, w ubraniu zwyczajnym, odświętnym, w sutannie, w komży, w kapie, w ornacie. Można te teksty recytować, śpiewać ale można tekst Ewangelii również rozpisać na głosy, udramatyzować. Można go potraktować z jednego punktu widzenia, w jednym aspekcie, z dominantą w jednym celu, z dominantą wyszczególnioną. I tak mamy dramaty siedmiu sakramentów, mamy nabożeństwa paraliturgiczne z drogą krzyżową, ale i majowe, czerwcowe, październikowe.

Ale przede wszystkim mamy Mszę świętą. W każdym wypadku chodzi o to samo - o ten sam tekst Ewangelii. O Jezusa Chrystusa Słowo Boże, które nam przekazuje Boga swoją osobą i swoimi naukami, którego my odbieramy na zasadzie symbolu, identyfikując się z Nim.

To już nie jest tylko recytowanie, ale śpiew, muzyka, chór, ale wciąganie widzów - nawet nie widzów a uczestników - w akcję Mszy świętej, zmniejszenie granicy między estradą a widownią, między prezbiterium a nawą, między klerem a świeckimi, między celebransem a wiernymi. Uczestnicy nie tylko odpowiadają, ale są włączeni w akcję. Świecki uczestnik Eucharystii czyta Lekcję, śpiewa psalm, przynosi dary - prawie że staje się współcelebransem.

I są kongenialni chrześcijanie - ludzie, którzy potrafią zrozumieć naukę Jezusa: kongenialni myśliciele chrześcijańscy, pisarze, księża, którzy ukazują Jezusa w jakiejś ogromnej prawdzie. Jako tego, który swoimi naukami i swoim życiem powiedział o Bogu, że jest Miłością. I oni to mówią. Swoim pisarstwem, publicystyką, kazaniami. Mówią również sprawowanymi sakramentami. Zwłaszcza odprawianą Mszą świętą.

Ale bywa, że tym ludziom, którzy mądrze mówią, brakuje odwagi, by w pełni wejść na tę drogę, którą sami wskazują. Może zabraknie im zachwytu i radości, którego takie życie potrzebuje. Może zaciąży rutyna. I w życiu zaczną przypominać urzędników.

Bo są jeszcze i urzędnicy. Ludzie, którzy również sprawują sakramenty, odprawiają Mszę świętą, ale naprawdę nie wiedzą, o co chodzi. I mają sami niewielki pożytek z tego, co czynią i niewielki pożytek mają ludzie, dla których oni te sakramenty sprawują. Oczywiście, nie można powiedzieć, że ludzie nie mają żadnego pożytku. Bo uczestnik, nawet gdy widzi, że celebrans nie całkiem jest obecny w tym, co robi i w tym, co mówi, to przecież powinien koncentrować się na samym słowie Bożym, z którego sakrament jest zbudowany.

A wreszcie są tacy, którzy nie tylko kongenialnie rozumieją Jezusa, ale i kongenialnie wchodzą na tę drogę. I to są święci. Niekoniecznie zresztą beatyfikowani czy kanonizowani. Choć niewątpliwie święci. Którzy nie tylko rozumieją Ewangelię i nauczają jej, ale podobnie jak Jezus żyją Bogiem, który jest Miłością.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama