Dar radości

Fragment książki "Pragnę! Od Małej Teresy do Matki Teresy" (Wydawnictwo Księży Marianów 2005)

Dar radości

Jacques Gauthier

Pragnę! Od Małej Teresy do Matki Teresy

Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, Kwiecień 2005

ISBN 83-7119-477-3



Dar radości

Jan od Krzyża pokazał za pomocą wymownych symboli, że chrześcijańska noc mistyczna jest nocą miłości i radości. Tę noc przeżywa się w towarzystwie umarłego i zmartwychwstałego Chrystusa, obecnego w nieobecności. Często odczuwamy Jego miłość jako nieobecność. Jeżeli jednak chcemy się cieszyć Jego obecnością, mamy wiarę. Kiedy odczuwamy nieobecność kogoś bliskiego, to dlatego, że jest on obecny w naszym sercu. Ten brak pogłębia pragnienie. Odległość sprzyja bliskości. A gdyby Bóg był obecny tylko w postaci nieobecności, zapytuje się filozof Simone Weil w ”Sile ciążenia i łasce”.

Pasterka z wiersza nie żyje tą obecnością w nieobecności. Zapomina o swoim Pasterzu i już nie chce cieszyć się Jego obecnością. Jej serce jest gdzie indziej; już nie jest mieszkaniem przyjaciela. Serce Pasterza jest bez reszty oddane pasterce. Pasterz chce ją przyciągnąć do siebie „ludzkimi więzami, więzami miłości” (por. Oz 11,4). Cierpi, jak każde ludzkie serce, że jego miłość nie znajduje wzajemności i że przyjaciółkę, która wybiera inną drogę, czeka nieszczęście. Gdyby wiedziała, co znaczy być kochaną przez takiego przyjaciela. Co zrobi więc Pasterz, aby dać świadectwo swojej miłości?

Wstępuje na drzewo, rozpościera ramiona, i wisi martwy, przywiązany, „z sercem rozdartym miłością” w tłoczni człowieczeństwa. Wzniosły obraz Krzyża! Umiłowawszy do końca, Dobry Pasterz umiera z miłości do nas, oddając swoje życie; umiera także dla nas, którzy odrzucamy Jego miłość. „Nie przyszedłem powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników” (Łk 5,32). Umiera przebaczając, bo nie wiemy, co czynimy. Umiera z sercem przebitym włócznią, aby Jego otwarte serce zawsze nas uzdrawiało i objawiało nam imię Ojca. Jest boskim lekarzem, który przyszedł do chorych. Za sprawą Jego Krzyża na ziemi zapłonął ogień, a my dotykamy nieba. To drzewo życia otwiera nam raj. Wszystko zostaje dane u stóp Krzyża: Matka, przebaczenie, pragnienie, serce. Rozwarta rana udręczonej miłości. Śmiertelna rana, która wyraża inną ranę miłości, nieśmiertelną, skrytą w sercu samej Trójcy. Zwycięska rana poranka wielkanocnego. Radość Boga wszystko zabliźniła. Z dobrowolnie przyjętej śmierci płynie życie wieczne: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).

Głębia Serca Jezusa, która objawia się w sekrecie rany. Jego otwarty bok już się nie zamknie; otwiera na nieskończoność miłości, przekraczającej to, co mogłoby pokazać cierpienie. Wymowne jest tutaj świadectwo innego Doktora Kościoła, Katarzyny ze Sieny. Pyta ona Jezusa, dlaczego chciał mieć serce otwarte, skoro już umarł. Jezus odpowiada:

Pragnienie moje dotyczące rodzaju ludzkiego było nieskończone, a obecny akt cierpienia i udręczeń był skończony. Przez cierpienie więc, rzecz skończoną, nie mogłem wam pokazać, jak bardzo was kocham, ponieważ miłość moja była nieskończona. Oto dlaczego postanowiłem objawić wam tajemnicę serca, otwierając je przed wami, abyście ujrzeli, że kochało was więcej, niż to można okazać przez cierpienie skończone.

Rodzimy się z tej rany Baranka, z której wypłynęła krew i woda na wieczne gody. To miłosierne Serce zostało objawione także w okresie międzywojennym innej młodej kobiecie, siostrze Faustynie Kowalskiej, pierwszej kobiecie, którą Jan Paweł II kanonizował w Roku Jubileuszowym 2000. Ogłosił, że pierwsza niedziela po Wielkanocy będzie odtąd nazywana „Niedzielą Miłosierdzia Bożego”, w odpowiedzi na pragnienie, które 22 lutego 1931 roku wyjawił sam Jezus tej prostej, dwudziestopięcioletniej polskiej zakonnicy. Miłość nigdy nie przestaje dawać siebie.

Jak mówi Jan od Krzyża, kiedy zbliżamy się do miłości Serca Jezusa, wyzbywamy się wszystkiego, aby całe miejsce zostawić Jemu. Z nada, z ”nic” naszej ludzkiej skończoności wypływa todo — „wszystko” Boga, który czeka tylko na nasze dobrowolnie ofiarowane nada. W ten sposób może pozyskać nas pełniej dla swojej miłości. To Serce pierwsze nas szuka, żebrze o nasze „tak”, nie chce popaść w zapomnienie, rani nas miłoś- cią, abyśmy pozwolili się znaleźć. Wzbudza obiecany dzień swojego zmartwychwstania, pozwala nam dzisiaj żyć swoją przyszłością, w zawierzeniu i ufności.

To właśnie wyraziła Mała Teresa w wierszu do Najświętszego Serca, w którym wyraża miłość samemu zmartwychwstałemu Jezusowi. Nie dorównywała talentem swojemu starszemu bratu, Janowi od Krzyża, ale płonął w niej ten sam wewnętrzny ogień. Ważne jest czynić miłość. Oto trzy zwrotki tego wiersza:

Pragnę Twego Serca, pełnego tkliwości,

Ono moim wsparciem będzie dziś i zawsze,

Kocha mnie pomimo mojej ułomności,

Ukoi cierpienia małe i... najkrwawsze.

Tutaj nie ma serca Twemu podobnego;

Miłość Twa, zrodzona nad znikomym światem,

Jej źródłem ognisko jest Nieśmiertelnego!

Ach, Tyś Bogiem moim, przez nią bądź mi Bratem!

Tyś prośbę uprzedził — Ukochanie moje,

Tajemnico Boża — śmiertelnym się stałeś;

Dla mnie Krwi Najświętszej wytoczyłeś zdroje

I dla mnie — w ołtarzach mieszkanie obrałeś.

Cóż, że są ukryte Twarzy Ukochanej

Blaski i że głos Twój do mnie nie dochodzi —

Gdy czerpię w skarbnicy Serca nieprzebranej

I żyję szczęśliwa w łask Twoich powodzi!

O Serce Jezusa, promieniu mój złoty,

Tyś szczęściem i w Tobie nadzieja jedynie!

Tyś już dziecku niosło miłości klejnoty,

— Bądź tuż przy mnie, blisko, w ostatniej godzinie.

Tobie wszystkie moje pragnienia są znane;

Ja chcę życie oddać, dla Ciebie, o Panie,

I tam, gdzie dobroci skarby nieprzebrane,

— W Sercu daj mi Twoim na wieki mieszkanie!

(wiersz W Najświętszym Sercu, Pisma, 2, s. 25-26).

 

Zakończenie

 

Kiedy kończę pisać tę książkę, wojsko amerykańskie wkracza do Bagdadu. Przez cały grudzień 2002 roku relikwiarz Małej Teresy znajdował się w Iraku; napływały do niego wielkie tłumy, by modlić się o pokój. Po 11 września 2001 roku rząd USA został tak głęboko zraniony w swojej pysze, że przywódcami Ameryki wydaje się rządzić strach. Nic jednak nie uzasadniało inwazji na Irak. Atak prewencyjny nigdy nie będzie wojną sprawiedliwą. Do ciał zwęglonych po zawaleniu się wież World Trade Center dołączą kolejne ciała. Kołyszę je w mojej modlitwie razem z moim bezbronnym Bogiem, tak bardzo szanującym ludzką wolność. Słyszę Jego wołanie: „Pragnę!”. Słyszę wielkie wezwanie Pawła VI i Jana Pawła II do budowania cywilizacji miłości, tej miłości, która jest czymś więcej niż samą miłością, bo jest Bogiem.

Wykorzystywanie imienia Boga do celów wojennych rani mnie do żywego. Ben Laden i Saddam Husein mają swojego Boga sprawiedliwego, Bush także. Który jest silniejszy i zapewni zwycięstwo? To wyobrażenie boskiej dominującej potęgi samo w sobie jest bożkiem. Jan Paweł II powtarzał to wielokrotnie: imienia Boga nie wolno wykorzystywać do uzasadnienia przemocy. Każdy odwołuje się do woli Bożej, żeby usprawiedliwić swoją wojnę, Bóg zaś jest po stronie pokoju, pojednania, jedności. Żebrze o naszą miłość — powtarzają obie Teresy. Ileż zbrodni popełniono pod hasłem „Bóg tak chce!” W przeszłości Kościół też nie był wolny od tych zbrodni, pomyślmy o wyprawach krzyżowych i o Inkwizycji. W sercu niewinnych ofiar wciąż staje ten sam krzyż. Raniąc człowieka i odmawiając mu miłości, nieustannie krzyżujemy Boga. Bóg jest niewinny i bezbronny. Przestańmy robić z Niego karykatury, przypisując Mu własne dążenie do posiadania władzy i mocy!

W poczuciu całkowitej bezsilności wobec tej eskalacji przemocy, zstępuję w głębię mojego serca, aby tam w milczeniu modlić się i płakać. Cóż innego mogę robić, jeśli nie pocieszać Boga, wydanego na pastwę fanatyków? W czasie wojen i hekatomb niosę płomień nadziei, gdyż zmartwychwstanie Chrystusa wciąż rozpala we mnie radość. Chrystus dyskretnie stoi u drzwi każdego z nas, czekając, że zaczniemy z Nim dzielić Jego pragnienie — przedsmak wieczystych godów: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20).

Ojciec Joseph Langford, Misjonarz Miłości, zainspirowany tym słowem Apokalipsy, proponuje rozważanie zatytułowane „Pragnę ciebie”. Oto jego fragment:

Pragnę cię kochać i pragnę, abyś ty Mnie kochał. Tak bardzo cię cenię. Pragnę ciebie. Nigdy nie powinieneś wątpić w moje Miłosierdzie, w to, że akceptuję ciebie, że pragnę ci przebaczać, błogosławić cię i żyć moim życiem w tobie. Pragnę ciebie. Otwórz Mi, przyjdź do Mnie, pragnij Mnie, oddaj Mi swoje życie — a Ja ci udowodnię, jak bardzo jesteś ważny dla mojego Serca (opublikowane w miesięczniku poświęconym życiu duchowemu „Feu et Lumire”).

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama