Wychodząc z duchowego letargu - cz. I

Cykl wydawnictwa "Katecheta" - Formacja duchowa - "Ku pokrzepieniu serc"

FORMACJA  DUCHOWA
"...KU  POKRZEPIENIU  SERC"

Mariusz  Bigiel  SJ

WYCHODZĄC Z  DUCHOWEGO  LETARGU  cz. I

Wychodząc z duchowego letargu - cz. I

Na początku odpowiedzmy sobie samym. [ 1 ] Czy jako ludzkie istoty odczuwamy miłość? Czy dajemy wyraz miłości? Czy miłość jest naszym przyjacielem czy też budzącym przerażenie wrogiem? Czy pozwalamy sobie samym na doświadczanie odczuwanej przez nas miłości czy też wypieramy to doświadczenie? Czy posiadamy zespół zachowań doświadczenia miłości? Czy posiadamy coś na kształt dziesięciu kaset, spośród których możemy wybrać jedną, aby włożyć ją do odtwarzacza video naszych zewnętrznych zachowań, aby móc wyrazić w sposób właściwy nasze odczucia miłości? A może mamy dziesięć dyskietek, z których możemy włożyć jedną do "komputera naszych zachowań" celem wybrania i dopasowania jednej z nich do właściwych wyrazów naszych odczuć?

Miłość można okazać na wiele sposobów: zaoferować słowo pokrzepienia, podać pomocną dłoń, zrobić zakupy dla kogoś chorego, spędzić jakiś czas z więźniem w zakładzie karnym, wyjść na spacer z osobą w podeszłym wieku, wysłuchać kogoś, kto dzieli się radosnym doświadczeniem, odpowiedzieć na czyjeś pytanie, wyjąć komuś drzazgę, zanieść komuś posiłek na plażę, odnieść do sklepu zabraną przez pomyłkę rzecz, spędzić resztę życia ze współmałżonkiem - oto niektóre przykłady.

Czy jesteśmy wolni w doświadczaniu odczuwanej przez nas miłości wobec tych, którzy nas otaczają? Czy jesteśmy nieskrępowani w wyrażaniu jej? Co mówi do nas Bóg poprzez nasze doświadczenia miłości?

Spójrzmy na naszego Pana. Kiedy Jezus kochał? Czy Jezus kiedykolwiek odczuwał miłość i dawał temu wyraz? Odpowiedź znajdujemy, gdy w modlitewnej kontemplacji spoglądamy na Jezusa, przygarniającego małe dzieci i przytrzymującego je w swych ramionach, na Jezusa spoglądającego z wielką miłością na wdowę z Nain, Jezusa wskrzeszającego jej syna. Tak! Jezus odczuwał miłość i dawał temu wyraz. Oznacza to, że odczuwać miłość i dawać jej zewnętrzny wyraz to znaczy to samo, co być "świętym" na podobieństwo Boga.

"Ludzie przyprowadzali mu małe dzieci, aby je dotykał. Uczniowie ich odganiali. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je" (Mk 10,13-16).

Powróćmy teraz do Nain, gdzie przybył Jezus ze swoimi uczniami i towarzyszącym mu sporym tłumem. "Gdy był blisko bramy miasta, zdarzyło się, że wynoszono zmarłego człowieka: jedynego syna wdowy. Znaczna część mieszkańców miasta towarzyszyła jej. Kiedy Pan ujrzał ją, użalił się nad nią. «Nie płacz!» - powiedział. Potem przystąpił, dotknął się mar - a ci, którzy je nieśli, stanęli - i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię wstań». Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce" (Łk 7,11-16).

Czy jesteśmy wolni w odczuwaniu i wyrażaniu miłości, tak jak to czynił Jezus? Czy odczuwamy w sobie wezwanie, aby żyć tak, jak żył Jezus? O czym mówi do nas Bóg poprzez nasze codzienne doświadczenie miłości? Pozwólmy Bogu, aby nas poruszył! Pozwólmy Bogu, aby nas oświecił i zainspirował, abyśmy byli w stanie wybrać właściwe środki wyrazu dla naszych odczuć!

Gdy przyjrzymy się w naszych sercach i umysłach owym doświadczeniom miłości, gdy zbadamy nasze sumienia, napotkamy łaskę spotykającego nas Boga. Bóg objawia swoją obecność, łaskę postrzegania Jego samego we wszystkich rzeczach, objawia siebie samego. Bóg pokazuje, że znajduje się blisko nas, ukazuje nam, że osobiście troszczy się o każdego. Ujrzenie tego jest darem, jest łaską. Dana jest ona tym, którzy o nią proszą i którzy pozwalają Bogu, by jej im udzielił. I to jest właśnie to, czym rzeczywiście jest rachunek sumienia - daniem Bogu czasu oraz okazji aby udzielił nam swojej miłości i łaski, abyśmy mogli ujrzeć Boga we wszystkich rzeczach.

Gdy spoglądamy na samych siebie, badając nasze sumienie, bierzemy pod uwagę nasze doświadczenia miłości. Czyniąc to, wystawieni jesteśmy na wiele wymiarów tego doświadczenia. Istnieją pewne elementy egocentryzmu, czułe zainteresowanie Bogiem w naszym osobistym doświadczeniu. Odczuwamy pewną intymną obecność Boga w naszym doświadczeniu i czujemy głębokie zaproszenie ze strony Boga, abyśmy byli bardziej otwarci i szczerzy w kwestii tego, kim naprawdę jesteśmy. Otrzymaliśmy Boże słowo skierowane do nas poprzez nasze doświadczenia. To wszystko jest modlitwą. Jest to doświadczanie Boga w naszym codziennym życiu, nasze codzienne doświadczanie miłości, darów Ducha Świętego: mądrości, rady, świętości, poznania, wytrwałości, rozeznania i miłości. Naszą odpowiedzią jest otwarcie się na Boga, zwrócenie się do Boga z zaufaniem oraz poddaniem się prowadzącej dłoni Bożej. Wydajemy samych siebie łasce. Ofiarujemy siebie Bogu, wkraczając w codzienne doświadczenia miłości.

Pozwólmy naszemu Bogu być blisko nas i objawić Jego obecność w nas. Spójrzmy na nasze codzienne doświadczenia miłości Chrystusa, naszego Boga. Zastanówmy się nad tym wszystkim w modlitewnej refleksji.

Warto także przyjrzeć się naszym codziennym doświadczeniom radości. W miarę pogłębiania się nawyku refleksji, przypatrujmy się radości, jaką odczuwamy, oglądając wschód słońca, czy wykonując pracę, która może przynieść sukces. Dostrzegamy radość, jaką odczuwamy, gdy żwawo kroczymy po lesie, gdy pływamy w jeziorze czy też gotujemy wspaniałe posiłki, gdy gramy na pianinie, gdy słuchamy Słowa Bożego, gdy tańczymy, słuchamy wspaniałej muzyki, gdy dzielimy się przeżyciami na modlitwie z Bogiem... Naszą odpowiedzią jest RADOŚĆ! Odpowiadamy wdzięcznością.

Co jest twoim doświadczeniem radości? Czy odczuwasz radość? Czy jesteś radosny? Czy możesz cieszyć się z siebie samego? Czy możesz rozradować innych? Czy możesz rozradować się darami Bożymi, które cię otaczają? Co mówi Bóg do ciebie, poprzez twoje codzienne doświadczenia?

Czy Jezus radował się? Kiedy Jezus odczuwał emocjonalną reakcję radości i dawał jej wyraz? Niekiedy wydaje się to być "nieświętym" pytaniem czy też czymś niestosowanym, aby pytać o to Boga. Sądzę, że odnosimy takie wrażenie, wychodząc od modlitwy rozumianej jako coś eterycznego i spokojnego, w przeciwieństwie do radości, która jest czymś głośnym i hałaśliwym. Jeśli tak się sprawy mają to oczywiście, radość jest czymś niepodobnym do Boga i nieświętym.

Odpowiedź na nasze pytanie możemy odnaleźć, spoglądając i kontemplując w modlitewny sposób Jezusa obecnego na weselu w Kanie.

"Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie" (J 2,1-11).

Wiemy wszyscy, jak radosną uroczystością jest wesele. Wiemy także, dzięki Ewangelii św. Jana, że "(...) odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i Jezus z uczniami był na nie zaproszony". Wiemy dobrze, co znaczy zaprosić kogoś na przyjęcie. Zapraszamy na przyjęcia ludzi, którzy przebywając razem, będą się dobrze czuli. Często ludzie, którzy razem nie mogą dobrze bawić się, nie są zapraszani na to samo przyjęcie, by nie zepsuć uczty.

Wiemy również, że pierwszym cudem Jezusa była przemiana wody w wino w sześciu stągwiach kamiennych, z których każda zawierała 100 litrów. Sześćset litrów wina, aby podtrzymać dobrą zabawę na przyjęciu!!! Wystarczy nam kontemplować tę scenę, by udzielić sobie odpowiedzi na powyższe pytania.

Czy Jezus odczuwał radość? Odpowiedź brzmi: tak. Wynika z tego, że odczuwanie radości jest święte i przyjemne Bogu, ponieważ to właśnie czynił Jezus.

Zatem, badając nasze sumienie, przypatrzmy się sobie. Pozwólmy odkryć doświadczenia miłości w ostatnich godzinach, zobaczmy, że są one darem Bożym. Czy postrzegamy te doświadczenia radości jako dary pochodzące od Boga? Czy radujemy się, czy też przechodzimy obok nich obojętnie? Zobaczmy wezwanie, jakim jest zjednoczenie z Jezusem w Jego radości. Ta radość jest święta.

To właśnie, zastanawiając się nad naszymi doświadczeniami radości, badając nasze sumienie, dajemy Bogu czas i okazję do objawienia nam Jego obecności, Jego bliskości, Jego gorącej miłości do nas.

Zaakceptujmy Boże dary. Ofiarujmy siebie samych Bogu w ofierze wdzięczności, przyjmując Boga w tych darach. Zastanówmy się nad naszymi własnymi doświadczeniami radości oraz doświadczeniami radości Chrystusa, naszego Boga. Zastanówmy się nad tym w modlitewnej refleksji.


 1  Artykuł jest fragmentem książki Roberta Farbinga SJ, "Doświadczenie Boga w życiu codziennym" w tłumaczeniu Mariusza Bigiela SJ. Pozycja ta zostanie niebawem wydana przez Wydawnictwo: Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama