Logika zawężania

Fragmenty książki "Bramy grzechu. Siedem grzechów głównych"

Logika zawężania


abp Gianfranco Ravasi

Bramy grzechu.
Siedem grzechów głównych

ISBN: 978-83-7580-181-1
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2011

Wybrane fragmenty
Nieczystość
Historia pięknej Tamar
Słownictwo nieczystości
Piekło grzechu czy raj erosa?
Wada nie ciał, lecz występnej duszy
Seks, eros, miłość
Logika wyzwolenia i posiadania
Logika nieumiarkowania i bezwstydu
Logika zawężania
„Na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”
„Wyuzdani i nieokiełznani niby konie”
„Niewstrzemięźliwość, złość oraz szalona zwierzęcość”
Burza i ogień rozwiązłości
Don Juan i jego dusza z brązu
Taniec erotyczny Salome
Estetyzm zmysłowy Gabriele d'Annunzio
„Boski markiz”, piewca deprawacji

Nieczystość

Logika zawężania

Cała ta sekwencja różnych logik, o które zabiega współczesna rozwiązłość, zawsze ma u korzeni amoralność lub niemoralność, przemycane jako wyzwolenie. Kiedy Dante wprowadza do kręgu lubieżników Semiramidę, definiuje jej rozwiązłość za pomocą słynnej formuły: „z żądzy własnej prawo wnet uczyni” (Piekło V, 55), to znaczy miała ona z natychmiastowego popędu i braku jakichkolwiek zahamowań stworzyć normę zachowania. W ten sposób nie było już możliwości dostrzeżenia w sobie jakiegoś immanentnego lub transcendentnego planu, lecz odkrywano jedynie brak jakiegokolwiek planu. Ostateczny „sens” został zastąpiony „sensem instynktowym”. Do tego ogołocenia z dalszych znaczeń moralnych można dojść również poprzez piątą formę, polegającą na obaleniu początkowego paradygmatu złożonego z harmonii między seksem, erosem i miłością: jest to logika zawężania.

Silna jest w naszych czasach — w imię słusznej skądinąd autonomii nauki — pokusa potraktowania tematu jedynie segmentowo, stosownie do ustalonych i zdefiniowanych norm. Wynika stąd jednak dwojakie ryzyko. Z jednej strony radykalizuje się i czyni wyłącznym swoje włas­ne podejście lub własny punkt widzenia, traktując je domyślnie jako wszechogarniające i wszechwiedzące. Z drugiej strony jesteśmy poddawani subtelnej pokusie ingerowania w inne sposoby widzenia, oceniając je, manipulując nimi, obalając je. Na polu seksualności ważnym wydarzeniem było wprowadzenie psychoanalizy. Jej wkład jest w tej kwestii bardzo istotny i z pewnością nie można go marginalizować. Wystarczy przywołać nazwisko Zygmunta Freuda, by zrozumieć, że od czasów tego wiedeńskiego uczonego żaden filozof ani teolog moralista nie może analizować płciowości bez uwzględnienia jego interpretacji i obserwacji.

To powiedziawszy, nie można jednak podzielać pewnego rodzaju integralizmu psychoanalitycznego, jaki w końcu Freud narzucił w swojej koncepcji seksualności i samej osoby ludzkiej. Inne podejścia mają pełne prawo bytu, a nawet jest konieczne, by kryteria weryfikacji i oceny tak złożonej rzeczywistości, jaką są mężczyzna i kobieta, pozostały wciąż aktualne. Naszym zdaniem, dusza ludzka, psyche, jakkolwiek by się ją rozumiało, jest znacznie szersza niż „psyche” freudowska, i ujawnia inne poziomy manifestacji. Podobnie cenny może się okazać podręcznik Psychopatia sexualis (1886), pierwszy przykład psychiatrii odchyleń seksualnych, opracowany przez niemieckiego neurologa i psychiatrę Richarda von Krafft-Ebinga, oparty na podwójnej typologii: odchylenia od celu seksualności (sadyzm, masochizm, fetyszyzm i ekshibicjonizm) oraz aberracji związanych z przedmiotem (homoseksualizm, pedofilia, zoofilia, gerontofilia, autoerotyzm).

Jednakże to i późniejsze, wyłącznie psychiatryczne lub neurologiczne podejścia do seksualności, choć konieczne, nie są w stanie wyczerpać bogactwa i wielkości tego zjawiska ludzkiego oraz jego metafizycznej i egzystencjalnej istoty. Logika zawężania uniemożliwia całościową analizę, respektującą różnorodność i wielość. Nigdy nie zdołałaby ona wyjaśnić na przykład sensu czystości, która nie polega na tym, że „wszyscy chodzą ubrani w żelazo”, jak mawiał John Milton, wielki skądinąd poeta angielski. Salvatore Natoli, „laicki” filozof, ale potrafiący unikać jakiegokolwiek redukcjonizmu, w cytowanym już Słowniku wad i cnót trafnie pisał: „Zdarzają się ludzie Kościoła, którzy jako pierwsi kierują uwagę w złą stronę: proponując etyczno-moralistyczną wersję czystości, zubożają jej wartość symboliczną, uniemożliwiają powstanie tego zagubienia, które każe nawet obcym zapytać się: (...) A może tu chodzi o coś innego? Są ludzie, którzy to poświadczają w swoim ciele, zgodnie ze starożytnymi słowami: Bo Ty już wziąłeś w posiadanie moje wnętrzności. I nie są to szaleńcy, lecz ludzie kochający. Kochający Boga”.

Słowa porażające, które wzbudzają wątpliwość nawet w rozczarowanym erotomanie i które zatykają zupełnie inną flagę wolności niż ta trzymana w ręku przez tego, kto łudzi się, że powiewa ona jedynie w nieumiarkowaniu, a nie w ascezie. A propos tej ostatniej, zawężające jest jej rozumienie jako „wyrzeczenia”, ponieważ po grecku askesis oznacza „ćwiczenie”, a więc jest ona pewną umiejętnością, kreatywnością, panowaniem nad sobą. Ciało akrobaty i tancerki klasycznej rzuca wyzwanie sile ciężkości, staje się lekkie, dominuje, ponieważ jest zdominowane, unosi się w przestrzeni wolności absolutnej, ponieważ jest kontrolowane. Wszystko to wyrasta nie z ulegania zachciankom, ale z ćwiczenia, z wysiłku, który staje się pięknem, z rezygnacji z jednej przyjemności, by mieć znacznie bardziej emocjonującą i wzniosłą rozkosz.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama