Testament życia - co na to Kościół?

Kontrowersyjne pomysły w dziedzinie bioetyki - czy jest jakaś granica?

Z godną podziwu regularnością rządząca koalicja występuje z kolejnymi propozycjami prawnych rozwiązań dotyczących niezwykle złożonych - medycznie i moralnie - zagadnień.

Przypomnę, że w ubiegłym roku pojawiła się inicjatywa prawnej regulacji i refundacji zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego, zwanego w skrócie in vitro. Wywołało to polityczną i medialną dyskusję, której jedynym rezultatem było powołanie komisji pod kierunkiem posła Jarosława Gowina. Jej zadaniem miało być przygotowanie propozycji odpowiedniej ustawy. Po roku premier Donald Tusk powrócił do tej sprawy. Z rozmowy z dziennikarzami wynika, że komisja nie zrobiła wiele - nie ma projektu ustawy, nie ma nawet symulacji kosztów, jakie musiałby ponieść budżet państwa w związku z refundacją in vitro.

Ustawy a moralność

O problemach moralnych związanych z tą techniką pisałem w „Przewodniku Katolickim” w grudniu ubiegłego roku. Przypomnieć więc wystarczy tylko, że są dwa podstawowe moralne zastrzeżenia wobec tej techniki: zanegowanie godności przekazywania życia - w technice in vitro prokreacja jest oderwana od aktu miłości, a nowe życie jest wynikiem laboratoryjnych manipulacji oraz zagrożenie poczętego życia - technika in vitro wiąże się z ogromnym ryzykiem czy wręcz nieuniknionym uśmiercaniem ludzkich embrionów.

Trzeba jednocześnie podkreślić, że przywołanie powyższych zastrzeżeń nie oznacza wrogości wobec rozwiązań ustawowych „jako takich”. Wręcz przeciwnie, trzeba dążyć do uchwalenie jak najlepszej z możliwych ustawy, gdyż w obecnym stanie rzeczy mamy praktykę medyczną prowadzoną w tzw. klinikach leczenia bezpłodności, która nie podlega żadnemu unormowaniu prawnemu i w związku z tym cała procedura, życie embrionów, zasady finansowania są ustawiane na zasadzie „wolnej amerykanki”.

Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae stwierdza, że należy dążyć do uchwalania jak najlepszego prawa, ale jeżeli nie jest możliwe uchwalenie ustawy w pełni satysfakcjonującej, to można przyjąć ustawę „niedoskonałą”, ale w sposób najlepszy z możliwych w danej chwili chroniącą życie i ograniczająca szkodliwe działania ustawy jeszcze gorszej (por. EV 73). Pisał to w odniesieniu do prawnej regulacji przerywania ciąży, ale można ten sposób myślenia przenieść na każdy inny problem moralno-prawny.

Nowe pomysły

Nie rozwiązano jeszcze problemu prawnej regulacji in vitro, a tu pojawia się kolejna propozycja ustawowego rozwiązania, za którą stoi także poseł Jarosław Gowin. Chodzi o tzw. testament życia. Nie wiadomo, jakie szczegółowe rozwiązania miałyby być zaproponowane, ale ogólnie - na ile można wnioskować z doniesień medialnych - chodzi o prawne usankcjonowanie możliwości wypowiedzenia się pacjenta i wyrażenia prawnie obowiązującej decyzji o zaprzestaniu terapii w sytuacji ciężkiej choroby.

Powstaje w tym momencie pytanie: czy mamy do czynienia z uchyleniem furtki na ścieżce prowadzącej ku eutanazji? W klasycznych ujęciach eutanazji można bowiem spotkać określenie tzw. eutanazji biernej, która polega na zaprzestaniu terapii, co powoduje śmierć pacjenta.

Wydaje się jednak, że takie wnioski mogą być zbyt daleko idące i zbyt uproszczone, a przez to krzywdzące dla tej inicjatywy ustawodawczej i dla ludzi za nią stojących. Nie mamy szczegółowych danych, więc trudno tę inicjatywę oceniać. Dlatego trzeba dzisiaj ograniczyć się do podania i wyjaśnienia kilku kwestii znaczących dla poruszonego tematu.

Testament życia - jak to ocenić?

Pierwszą sprawą, na którą trzeba zwrócić uwagę, jest zgoda pacjenta na wszelkie działania medyczne. Zagadnienie to reguluje Ustawa o zawodzie lekarza, która stwierdza: „Lekarz może przeprowadzić badanie lub udzielić innych świadczeń zdrowotnych, z zastrzeżeniem wyjątków przewidzianych w ustawie, po wyrażeniu zgody przez pacjenta” (Art. 32.1). Podobną regulację zawiera Kodeks Etyki Lekarskiej, który mówi, że „Postępowanie diagnostyczne, lecznicze i zapobiegawcze wymaga zgody pacjenta” (Art. 15.1). Te rozwiązania prawne i kodeksowe są potwierdzeniem podmiotowości i godności pacjenta, który nie może być traktowany jak przedmiot biernie poddany zabiegom medycznym.

Podobne, w swej merytorycznej wymowie, rozwiązania zawiera opracowana przez Papieską Komisję ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia, Karta Pracowników Służby Zdrowia, która stwierdza, że lekarz „może dokonywać zabiegów medycznych jedynie w wypadku wyraźnego (wprost) lub domniemanego (nie wprost) upoważnienia pacjenta. Bez tego upoważnienia przypisuje sobie arbitralną władzę” (KPSZ 72). Powyższe rozwiązania sprawiają, że lekarz nie powinien (poza wypadkami szczególnymi, np. brak możliwości uzyskania zgody i jednoczesna konieczność ratowania zagrożonego życia) podejmować żadnych działań wbrew woli pacjenta. Dotyczy to także stanów terminalnych, o których będzie prawdopodobnie mowa w zapowiadanej ustawie.

Kolejna rzecz, którą trzeba podkreślić, to rozróżnienie zabiegów proporcjonalnych i nieproporcjonalnych. Cytowana wyżej Karta Pracowników Służby Zdrowia mówi, że w „przypadku choroby nieuleczalnej pracownik służby zdrowia nie może nigdy odmówić pacjentowi należnej mu opieki. Winien odwołać się w tym względzie do środków «proporcjonalnych». Nie ma natomiast obowiązku stosowania środków «nieproporcjonalnych»”(KPSZ 64).

Tę samą zasadę należałoby zastosować do pacjenta i powiedzieć, że pacjent ma obowiązek - wynikający z powinności szacunku wobec własnego życia - zgodzić się na zastosowanie środków proporcjonalnych, a nie ma obowiązku zgody wobec środków nieproporcjonalnych.

Kryteria oceny środków proporcjonalnych i nieproporcjonalnych mogą być więc zarówno „obiektywne” - lekarz odwołując się do swej wiedzy medycznej i doświadczenia ocenia kolejny, możliwy środek, jak i mogą to być kryteria bardziej „subiektywne” - pacjent dokonuje oceny własnej zdolności i gotowości poddania się proponowanej metodzie terapeutycznej.

Z powyższym zagadnieniem wiąże się także pojęcie uporczywości terapeutycznej. Zwięźle i jasno przedstawia to zagadnienie Jan Paweł II, stwierdzając, że chory ma prawo do decyzji, a lekarz nie powinien narzucać „pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny. W takich sytuacjach, gdy śmierć jest bliska i nieuchronna, można w zgodzie z sumieniem zrezygnować z zabiegów, które spowodowałyby jedynie nietrwałe i bolesne przedłużenie życia, nie należy jednak przerywać normalnych terapii, jakich wymaga chory w takich przypadkach” (EV 65). Czyż w tym momencie nie można przypomnieć wielokrotnie przywoływanych słów umierającego Ojca Świętego, który miał powiedzieć: „pozwólcie mi odejść do Domu Ojca”...?

Granica eutanazji

Może powstać wątpliwość, czy nie jest to jakaś zakamuflowana eutanazja? Rzeczywiście granica, za którą jest już eutanazja, jest niezwykle cienka i chyba trochę „nieostra”. Trzeba więc zdefiniować eutanazję, żeby - bojąc się jej - nie zwrócić się swoim działaniem przeciwko pacjentowi i nie naruszyć jego dóbr i praw. Jan Paweł II precyzuje to pojęcie: „Przez eutanazję w ścisłym i właściwym sensie należy rozumieć czyn lub zaniedbanie, które ze swej natury lub w intencji działającego powoduje śmierć w celu usunięcia wszelkiego cierpienia. Eutanazję należy zatem rozpatrywać w kontekście intencji oraz zastosowanych metod” (EV 65). W świetle tego stwierdzenia odmowa przyjęcia środków „nieproporcjonalnych” czy odrzucenie „uporczywej terapii” z pewnością nie jest eutanazją. Nie ma w tej odmowie pogardy wobec życia, chęci uśmiercenia. Jest akceptacja śmierci jako - jakkolwiek może to brzmieć szokująco - integralnego elementu życia człowieka.

Oczekiwanie na ustawę

W świetle powyższych zasad trudno ocenić zapowiedzianą ustawę, bo przecież nie znamy jej treści. Musimy mieć ciągle świadomość, że poruszamy się po bardzo kruchym lodzie, że mamy do czynienia z niezwykle delikatną materią, w której spotykają się problemy medyczne, etyczne, psychiczne, prawne, religijne. Trzeba mieć odwagę o nich spokojnie i rzeczowo dyskutować, bo tylko wtedy można zrobić coś dobrego dla tych, którzy chorują, cierpią, którzy stoją u bram wieczności. A my wszyscy zobowiązani jesteśmy do spełnienia wobec nich posługi miłości.

Środki proporcjonalne i nieproporcjonalne

Pojęcia te wyjaśnia Kongregacja Nauki Wiary w Deklaracji o eutanazji „Iura et bona”.

Środki proporcjonalne to takie, które przynoszą spodziewane efekty terapeutyczne „proporcjonalne” do stopnia trudności, uciążliwości, ryzyka powikłań. Środki nieproporcjonalne to te, których rezultaty terapeutyczne nie są pewne, a jednocześnie niosą ze sobą ogromną uciążliwość dla pacjenta, mają bardzo przykre działania uboczne, wymagają ogromnego wysiłku psychofizycznego.

Pacjent nie ma obowiązku, ale ma prawo stosować takie środki (por. IeB 4). Na przykład ma prawo wyrazić zgodę na zastosowania metod leczenia nie do końca sprawdzonych, będących metodami eksperymentalnymi, jeżeli metody standardowe nie przyniosły spodziewanych rezultatów.

Nawiązując do powyższych rozstrzygnięć, Jan Paweł II stwierdza: „Istnieje oczywiście powinność moralna leczenia się i poddania się leczeniu, ale taką powinność trzeba określać w konkretnych sytuacjach: należy mianowicie ocenić, czy stosowane środki lecznicze są obiektywnie proporcjonalne do przewidywanej poprawy zdrowia. Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją; wyraża raczej akceptację ludzkiej kondycji w obliczu śmierci”(EV 65).

Należy zwrócić uwagę, że jednym z kryteriów oceny środka jako „proporcjonalnego” i „nieproporcjonalnego” może być psychiczna zdolność do zaakceptowania tego środka. Jeżeli np. pacjent nie byłby w stanie żyć ze świadomością, że żyje dzięki temu, iż ktoś inny umarł i od tego zmarłego pobrano dla niego serce, to potraktuje on tę metodę jako „nieproporcjonalną”, której nie potrafi i nie musi się poddać. Nie gardzi on własnym życiem, ale akceptuje prawdopodobną śmierć. Podobną sytuację mieliśmy kilka miesięcy temu, kiedy prof. Religa - po zdiagnozowaniu u niego nowotworu płuca - oświadczył publicznie, że nie podda się chemioterapii, gdyż jej skuteczność, w jego przypadku, jest bardzo wątpliwa, a jednocześnie jest to metoda niezwykle obciążająca pacjenta. Nikt nie oskarżył prof. Religę od postawę proeutanatyczną.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama