Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było?

1050. rocznica Chrztu Polski

Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było?

Gall Anonim, benedyktyn niepolskiego pochodzenia, najstarszy kronikarz polski piszący swoją kronikę najpewniej w latach 1112-1118, opowiada, że książę Mieszko urodził się ślepy i że jego ślepota trwała do chwili, kiedy w siódmą rocznicę jego urodzin ojciec Mieszka, Siemomysł, wedle zwyczaju urządził obfitą i uroczystą ucztę. To w czasie tej uczty niespodziewanie jak grom z jasnego nieba uderzyła w Siemomysła wieść, że jego świętujący siódme urodziny syn niespodziewanie odzyskał wzrok.

I nie to jest ważne, że Siemomysł nie chciał w to uwierzyć, bo jak miał w to uwierzyć tak od razu? Nie jest ważne także to, czy owa ślepota Mieszka była faktem, czy ktoś ją później wymyślił. Ważny jest wniosek wyprowadzony przez naszego pierwszego kronikarza: Zaiste ślepa była przedtem Polska, nie znając ani czci prawdziwego Boga, ani zasad wiary, lecz przez oświeconego [cudownie] Mieszka i ona także została oświecona, bo gdy on przyjął wiarę, naród polski uratowany został od śmierci w pogaństwie. A nieco wcześniej powiada Gall, że nagłe przywrócenie wzroku Mieszkowi oznaczało, że Polska przedtem była jakby ślepa, lecz odtąd ma być oświecona i wywyższona ponad sąsiednie narody.

Nie mnie się zajmować opowiadaniem o tym, jak się toczyły chwalebne dzieje Polski od chwili przyjęcia wiary chrześcijańskiej w Kościele rzymskokatolickim, bo przecież o wiele lepiej już to zrobili i zapewne jeszcze zrobią historycy zajmujący się losami naszej Ojczyzny, a były to losy różne — od bardzo wzniosłych po bardzo tragiczne. Jedno jest jednak oczywiste: do czasu formalnego upadku komunizmu niemal wszyscy Polacy mieli oczy otwarte na światło, które otrzymali za czasów Mieszka I — 1050 lat temu.

***

Tak sobie to wspominam... Było to dokładnie pięćdziesiąt lat temu... To było niezwykle uroczyste Millenium Chrztu mojej Ojczyzny, tak bardzo umęczonej II wojną światową i tak bardzo utrudzonej zniewoleniem komunistycznym. Nawet władze komunistyczne jednak w tym roku 1966 trochę jakby ustąpiły i nie sprzeciwiały się oficjalnie kościelnym obchodom religijno-historycznym, chociaż jakby udawały, że ich to nic a nic nie obchodzi. To prawda, że nie było wtedy katolickiej telewizji ani radia katolickiego, a prasa katolicka właściwie się ograniczała tylko do kierowanego przez Jerzego Turowicza naprawdę katolickiego wtedy „Tygodnika Powszechnego”. Był jednak wtedy prawdziwy entuzjazm. Trochę przygnieciony trudnym ciężarem komunistycznego zniewolenia, ale jednak prawdziwy.

Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było? Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było?

A ja sam? Wtedy byłem młodym wciąż kapłanem z siedmioletnim zaledwie stażem kapłańskim i w tym właśnie roku milenijnym dumnie, chwalebnie i szczęśliwie dobiegałem do końca moich studiów filologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim... A teraz? Nie da się ukryć, że od chwili moich święceń kapłańskich mija już szczęśliwie pięćdziesiąt siedem lat i mój dzień już się tak bardzo nachylił, że słońce mojego życia niemal dotyka horyzontu, a może się już nawet za nim kryje...

***

Teraz jest nieco inaczej, bo uroczystości będą wielkie i całkiem oficjalne, weźmie w nich bowiem udział także strona rządowa. W Krakowie odbędą się rozpoczęte przez św. Jana Pawła II Światowe Dni Młodzieży, w czasie których przyjedzie do naszej Ojczyzny papież Franciszek i spędzi w Krakowie dzień lub dwa. Przyjedzie do nas bardzo wielu młodych ludzi ze wszystkich stron świata i będzie tak pięknie, że aż żal bierze, że nie mogło tak być pięćdziesiąt lat temu.

I owoc duchowy będzie zapewne piękny i obfity dla nas samych i dla wielu przybyłych z innych krajów. Chociaż...

Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było? Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było?

Jest jedno nie tyle ale, ile chociaż...

Dziesięć i pół wieku temu... Jak to było?

Bo gwałtowna i uparta laicyzacja zrobiła swoje w Europie Zachodniej i jej skutki odczuwalne są także w naszej Ojczyźnie. Podobnie jak bardzo wielu Europejczyków zachodnich, tak wielu Polaków ma już oczy mniej lub bardziej chore. Trudno odróżnić, czy to tylko chore duchowo spojówki, czy zaćma stosunkowo łatwa do usunięcia, czy już naprawdę bardzo zaawansowana jaskra duchowa, a może nawet — w niektórych przynajmniej przypadkach — już pełna duchowa ślepota. Zapewne naszemu narodowi potrzeba, by się z nim na nowo stało to, co się zdaniem Galla Anonima stało z Mieszkiem I przed przyjęciem Chrztu i w chwili jego przyjęcia: W stosownym bowiem porządku Bóg wszechmogący najpierw przywrócił Mieszkowi wzrok cielesny, a następnie udzielił mu [wzroku] duchowego, aby przez poznanie rzeczy widzialnych doszedł do uznania niewidzialnych i by przez znajomość rzeczy [stworzonych] sięgnął wzrokiem do wszechmocy ich Stwórcy.

I jestem przekonany, że tu jest zadanie dla wszystkich członków Apostolstwa Modlitwy w naszej Ojczyźnie i dla Wszystkich łaskawych Czytelników Posłańca Serca Jezusowego. To proste zadanie: serdeczna modlitwa o to, by się także z nami stało dokładnie to samo, co się stało z naszymi przodkami w chwili, kiedy Polska przyjmowała Chrzest i wchodziła w krąg zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej. Modlitwa o to zatem, aby własnymi uzdrowionymi oczyma dojrzeli światło, które spływa na nas od tamtej historycznej chwili, i byśmy żyli tym światłem i w tym świetle.


opr. ab/ab


« 1 »
Załączone: |
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama