Kard. Wyszyński wobec „Drugiej Polski” na Ziemiach Zachodnich i Północnych

Historyczny powrót w granice Polski Ziem Odzyskanych kard. Wyszyński wiązał z niezwykłym „działaniem Opatrzności Bożej”.

Ziemie Zachodnie i  Północne w  nauczaniu Prymasa Tysiąclecia zajmowały poczesne miejsce. Ich historyczny powrót w granice Polski po 1945 roku wiąże kard. Wyszyński z niezwykłym „działaniem Opatrzności Bożej”.

Kard. Wyszyński wobec „Drugiej Polski” na Ziemiach Zachodnich i Północnych

W swoim przemówieniu z 3 V 1970 r. wygłoszonym we Wrocławiu, z okazji 25. rocznicy organizacji kościelnej na Ziemiach Odzyskanych tak mówił: „Rok 1945 – również w Gnieźnie! Działa kto inny, ale także mocą Stolicy Apostolskiej. Podobnie jak w  roku 1000 mocą Sylwestra II, tak w roku 1945 mocą woli papieża Piusa XII ogłoszona zostaje organizacja kościelna na ziemiach polskich, po wiekach przywróconych macierzy. [, ..] Wołamy do żywych! Nie tylko do tych, którzy dziewięciomilionową rzeszą napełniają Ziemie Zachodnie i Północne, ale do wszystkich, którzy w trzydziestotrzymilionowej Polsce trudzą się dziś, aby stworzyć nową i lepszą przyszłość, w duchu żywej wiary, gorącej miłości Boga i ludzi, trzeźwości, oszczędności, pracowitości, współdziałania ze wszystkimi ludźmi dobrej woli”1. Dzieje tych ziem wplata Prymas w tysiącletni historyczny zapis Kościoła Polskiego oraz ciągłości ewangelizacyjnej pracy nad cnotami, które czerpiąc moc z wiary mają gwarantować pomyślność w rozwoju Ziem Odzyskanych i  całej Polski. W  tej materii wysiłki kardynała zmierzały do uregulowania właściwego statusu kościelnego Ziem Północnych i  Zachodnich. W  tym samym wrocławskim kazaniu wołał on bowiem: „Jako biskupi mamy obowiązek powiedzieć, czego potrzebujemy do normalnej pracy w narodzie, w duchu pokoju Bożego, zgodnie z prawem Kościoła i ludu Bożego. Mówiliśmy to słudze Bożemu Janowi XXIII. Mówiliśmy to słudze sług Bożych Pawłowi VI, do którego i teraz, świadomi naszej odpowiedzialności, zanieśliśmy nasz memoriał. Prosimy w  nim o  pełną realizację organizacji kościelnej na ziemiach przez Opatrzność nam przywróconych, na których orzemy bruzdy i  wsiewamy ziarno pszeniczne, aby żywiło dzieci Boże, a serca ich napełniało hymnem dziękczynnym: ‘Ciebie Boga wysławiamy’”2. Hierarcha ten doskonale zdawał sobie sprawą „[…] czego potrzebuje Kościół do normalnej pracy w narodzie” i to zarówno od strony statusu kanonicznej regulacji Ziem Odzyskanych, jak i od strony władz państwowych, które nie dostrzegały lub nie chciały dostrzegać potrzeb narodu i Kościoła w Polsce.

Warto przypomnieć, że pod koniec lat sześćdziesiątych sytuacja polityczna, społeczna i ekonomiczna w PRL uległa stopniowemu pogorszeniu. Władze zamierzały podjąć rozpaczliwą próbę łagodzenia sytuacji poprzez zreformowanie gospodarki. Środki na przedsięwzięcia miały pochodzić z zahamowania inwestycji w przemyśle ciężkim, zbrojeniowym i konsumpcyjnym oraz podwyżki cen towarów żywnościowych. Takim pomysłom sprzeciwiało się jednak lobby górniczo-hutnicze. Te jednak, nie bacząc jednak na nastroje społeczne zdecydowały się podwyższyć z  dniem 13 XIII 1970 r. ceny artykułów spożywczych o  13-38% (m.in. mięsa i jego przetworów o 17,6%)3. W tej sytuacji, dzień później przeciwko planowanym podwyżkom wystąpiła załoga Stoczni Gdańskiej. Podjęto wówczas strajk, który w następnych dniach rozszerzył się na część zakładów pracy w Gdyni, Elblągu, Pruszczu, Tczewie, Słupsku i  Szczecinie. W  miastach tych organizowano manifestacje, podczas których dochodziło do ataków na komitety partyjne i starć z milicją. Ówczesny I Sekretarz Komitetu Centralnego PZPR – Władysław Gomułka uznał strajki i demonstracje za przejaw antysocjalistycznej kontrrewolucji. Dlatego też przeciwko robotnikom skierowano kilka dywizji wojska. Użyto także broni palnej, w wyniku czego zginęły 44 osoby (9 – w Gdańsku, 16 – w Szczecinie, 18 – w Gdyni i 1 – w Elblągu), a dalsze 1 164 odniosły rany. Masakra robotników Wybrzeża wywołała nasilenie ataków personalnych na W. Gomułkę, który 20 grudnia złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Stanowiło to początek kolejnych zmian na szczytach władzy w  Polsce ludowej.

W tych tragicznych dniach grudniowych Prymas Tysiąclecia dzielił ból całego narodu: „Gdybym mógł, w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to co się ostatnio w Polsce stało, wziąłbym ją najchętniej! Bo w narodzie musi być ofiara, okupująca winy narodu. I  jeśli za ludzkość – ciężary jej win wziął na swoje ramiona Jezus Chrystus, Wieczny Kapłan, to w Polsce tę odpowiedzialność, gdyby zbawczą była, miałby obowiązek wziąć na swoje ramiona – Prymas Polski! Jakże bym chciał w  tej chwili – gdyby ta ofiara przyjęta była – osłonić wszystkich przed odpowiedzialnością, przed bólem i męką! Bo może nie dość wołałem, nie dość upominałem, nie dość ostrzegałem i  prosiłem! Chociaż wiadomo, że głos mój nie zawsze był wysłuchany, nie każde poruszył sumienie i wolę, nie każdą ożywił myśl. Ale tak widocznie być musi”4.

Wraz z  Władysławem Gomułką ze stanowiska w  Komitecie Centralnym 20 XII 1970 r. odwołani zostali m.in. Zenon Kliszko, Witold Jaszczuk i  Marian Spychalski. Funkcję I  sekretarza KC PZPR powierzono Edwardowi Gierkowi. Do zmian na stanowiskach administracyjnych w  państwie doszło podczas posiedzenia sejmu 23 XII 1970 r. Premierem został Piotr Jaroszewicz, a  przewodniczącym Rady Państwa Józef Cyrankiewicz (w 1972 r. jego miejsce zajął Henryk Jabłoński). Tylko przejściowo władzę zachował Mieczysław Moczar, odsunięty w 1971 r. od politycznych i społecznych stanowisk w państwie. Do połowy 1972 r. w  całym kraju dokonano przetasowań kadrowych. Nowa ekipa władzy starała się załagodzić sytuację polityczną w  kraju i  uzyskać społeczną afirmację własnych poczynań. Winą za trudną sytuację gospodarczą państwa i  grudniową masakrę obarczając byłego I  sekretarza i  jego dawnych współpracowników. Nowi liderzy Polski ludowej odbywali liczne spotkania z  załogami zakładów pracy i zapowiadali zmianę stylu administrowania krajem. W pierwszej jednak kolejności – do końca 1970 r. wygaszono strajki na Wybrzeżu Gdańskim, w  styczniu 1971 r. w Szczecinie, a w lutym w Łodzi. Równocześnie podjęto decyzję o przywróceniu z dniem 1 marca cen na towary spożywcze sprzed 13 XII 1970 r.

Owe zmiany dokonane po wydarzeniach grudniowych zostały powitane przez Episkopat Polski i Prymasa z ostrożnym optymizmem. Obradująca 29 grudnia Rada Główna Episkopatu Polski, omówiła 10. punktowy katalog postulatów. Postanowiono jednak poczekać z inicjatywą do czasu kolejnego posiedzenia plenarnego KC PZPR, które
– jak mniemano – wyraźnie zakreśli polistrategię nowej ekipy rządzącej. Tak też się stało. W marcu 1971 r. doszło do spotkania kard. Wyszyńskiego z premierem Jaroszewiczem, podczas którego hierarcha przedstawił swoje propozycje. Najważniejsze z nich dotyczyły uznania publicznoprawnego charakteru Kościoła katolickiego, zapewnienia mu swobody działania, ograniczenia kompetencji działania Urzędu ds. Wyznań, niestawiania przeszkód w rozwoju organizacji świeckich, dostępu do środków masowego przekazu oraz zaprzestania blokowania budownictwa sakralnego5. Kilka miesięcy później Episkopat ogłosił deklarację w której zapewniał, że „[…] nie chce tworzyć opozycji politycznej i nie mobilizuje sił społecznych do walki z ustrojem konstytucyjnie ustanowionym”, a także, „[…] nie kwestionuje ani też nie podważa zawartych przez rząd sojuszy”6.

Nowe kierownictwo nie zamierzało zaostrzać stosunków z Kościołem – nie myślało jednak także w pełni realizować postulatów Episkopatu. Wprawdzie częściej przyznawano zezwolenia na budowę nowych świątyń, ustała też większość publicznych szykan niemniej wszelkie te zabiegi miały charakter kosmetyczny. W tym czasie ekipa E. Gierka sformułowała nową politykę „dynamicznego” i „wszechstronnego” rozwoju państwa. Do końca 1975 r. zamierzano zrealizować szereg poważnych inwestycji (m.in. rozpoczęto budowę Huty „Katowice” oraz Dworca Centralnego i Trasy Łazienkowskiej w Warszawie), jak i zapewnić stały wzrost stopy życiowej społeczeństwa. Nakłady finansowe na inwestycje miały pochłaniać każdego roku średnio 24% dochodu narodowego, który sam w latach 1971–75 miał wzrosnąć o  38–39%. W  tym czasie płace realne miały zostać podwyższone o  17–18%, produkcja przemysłowa wzrosnąć o  50% a  rolnicza o  20%. Ponadto zamierzano stworzyć 1,8 mln nowych miejsc pracy. W 1973 r. wskaźniki te jeszcze podwyższono7.

Wielu ludziom wydawało się, że rzucone przez Edwarda Gierka hasło budowy „Drugiej Polski” może stać się realne, podobnie zresztą jak teza o  wejściu kraju w  etap budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego. Wykonanie planu we wszelki możliwy sposób, by móc zrealizować wyznaczone wskaźniki stało się priorytetem budowy „nowego ładu”. Znajdowało to wyraz również w wymiarze propagandowych piosenek: „Zbudujemy nową Polskę, budujemy nowy ład, w  którym wszystko będzie lepsze, w którym lepszy będzie świat. Najpiękniejsze miasta, najpiękniejsze wsie zbudujemy Polskę piękną jak we śnie”. Dlatego już 1 stycznia 1971 roku w  kazaniu w  bazylice gnieźnieńskiej Prymas wołał: „Rzecz znamienna, że współcześnie coraz mocniej podkreśla się konieczność zarówno postępu materialnego i gospodarczego, jak i postępu duchowego. Trzeba jednak z góry powiedzieć, że te dwa dążenia muszą iść w parze. Nie można zagwarantować postępu materialnego i gospodarczego, jeśli nie uszanuje się praw człowieka do postępu duchowego. Naprzód trzeba podjąć wielką pracę, aby uszanować wartości i  prawa duchowe człowieka, aby poprawić stosunek do niego i  zrozumieć go, bez względu na to, czy uznaje się istnienie Boga, czy też nie. Chociażby nie uznawano istnienia Boga, trzeba odnosić się z wielkim szacunkiem do człowieka, do jego zdrowych, rozumnych i szlachetnych aspiracji”8.

W latach 70. kard. Wyszyński coraz częściej występuje tak publicznie, jak i w listach poufnych do władz w obronie praw człowieka i obywatela – prawa narodu do edukacji, w tym do katechizacji, prawa do godnej pracy. „Jest przykazanie Boże: ‘Pamiętaj, abyś dzień święty święcił’. To przykazanie jest dla wszystkich […]. Dlatego też i ta sprawa musi być wzięta pod uwagę przez ludzi kierujących naszym państwem. Gdy mają ambicję przyjść z  pomocą warstwie robotniczej, przede wszystkim muszą ją uwolnić od kieratu nieustannej pracy. O tym wszyscy ludzie dobrej woli ci, co nami kierują, i my wszyscy – mamy obowiązek pamiętać i  nad tym czuwać. To nie są tylko sprawy polityczne, społeczne, ekonomiczne. To są sprawy moralne, sprawy godności osoby ludzkiej, sprawy biorące w opiekę dzieci Boże, braci Chrystusa To są sprawy również religijno-moralne”9. Prymas Tysiąclecia przykładał ogromną wagę do uregulowania kościelnego statusu Ziem Zachodnich i Północnych – nie był on łatwym partnerem dla Stolicy Apostolskiej. Kardynał w sposób dobitny stawiał wymagania swym rzymskim partnerom z Sekretariatu Stanu, potrafił też – przy jednoczesnej uległości wobec namiestnika Chrystusowego – twardo bronić polskiej racji stanu.

Podczas swych kolejnych wizyt w  Watykanie kard. Wyszyński podnosił kwestie ostatecznego uregulowania struktury organizacji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych Polski, traktując tę kwestię jako nadrzędną, czym narażał się na bolesną krytykę. Miał być bowiem nacjonalistą przedkładającym interesy polskie ponad kościelne, powodem konfliktu Episkopatu niemieckiego ze Stolicą Apostolską, równocześnie instrumentem realizującym postulaty komunistycznego państwa, rzeczywiście zainteresowanego utrzymywaniem się złych stosunków na linii Watykan – Polska ludowa. Jednocześnie kardynał był wielokrotnie atakowany w prasie peerelowskiej za rzekome zaniedbywanie kwestii polskości ziem zachodnich. W  świetle zarzutów, które spotykały intencje Prymasa odkrywa testament, który spisał odwołując się m.in. do zakończonego Roku Milenijnego: „Chciałem obronić Kościół przed zaprogramowaną ateizacją, […] przed nienawiścią społeczną doktrynalnie zachwalaną, przed rozwiązłością, której odgórnie patronowano. W stosunku do mojej Ojczyzny zachowuję pełną cześć i miłość. Uważałem sobie za obowiązek bronić jej kultury chrześcijańskiej przed złudzeniem internacjonalizmu, jej zdrowia moralnego i całości granic na ile leżało to w mojej mocy”10. Testament ów stanowi nie tylko swoiste memento, ale również stał się linią programową działań Prymasa w  okresie budowania domniemanej „Drugiej Polski”.

W czerwcu 1971 r. ustawa państwowa uregulowała prawo własności na Ziemiach Odzyskanych, a  rok później – po obustronnej ratyfikacji układu Gomułka–Brandt papież Paweł VI ogłosił bullę Episcoparum Poloniae coetus, ustanawiając siedem diecezji w  Polsce Zachodniej i  Północnej. Podczas uroczystości dziękczynnych we Wrocławiu 30 X 1972 r. tak mówił Prymas: „Od najdawniejszych bowiem czasów w ojczyźnie naszej istnieje związek między życiem narodu a  życiem Kościoła […] Rozważając więc sprawy Boże w Kościele świętym w naszej ojczyźnie lubimy odwoływać się także do motywów narodowych. Nie jest to żaden szowinizm, nacjonalizm, polskie ‘zacietrzewienie’. Jest to droga zwykła, naturalna, prosta, jasna i zrozumiała […]. Jest więc w życiu Bożym szczególna wrażliwość na wszystkie sprawy tej ziemi, bo wszystkie one wywodzą się z myśli i miłości Bożej. Nie można więc rozdzielać życia religijnego od życia obywatelskiego i  zawodowego. Nie mogą to być jakieś oddzielne domeny, odgrodzone murami granicznymi. Wszystko to łączy się i zespala w życiu każdego człowieka, a przez człowieka – w życiu każdego narodu”11.

Sprawy duszpasterstwa na Ziemiach Zachodnich i Północnych leżały Prymasowi Tysiąclecia szczególnie na sercu; wiedział on bowiem, że wszelkie poczucie tymczasowości nie służy zakorzenieniu religijnemu i  patriotycznemu ludności zamieszkującej te ziemie, a przez to staje się ona mniej odporna na działania propagandowe władz PRL-u. Wielokrotnie przypominał o  racjach Kościoła polskiego: „Stolica święta nie może zmienić stanowiska, dopóki traktaty pokojowe nie zatwierdzą granic” – słyszał w odpowiedzi. „Właśnie tego nie mogę zrozumieć […]. I  ja znam prawo publiczne Kościoła i prawo międzynarodowe i nie widzę żadnych przeszkód, by Głowa Kościoła w tych nominacjach miała zależeć od traktatów międzynarodowych. Czyż 6,5 miliona ludzi (polskich katolików mieszkających na ziemiach zachodnich) ma czekać całe lata na tę łaskę? Czym się to da usprawiedliwić?”12. Kardynał nie przestawał być mężem stanu. Widział prawa społeczeństwa tak na Ziemiach Zachodnich i Północnych, jak i w całej Polsce w  słynnych Kazaniach świętokrzyskich wzywał społeczeństwo, by stale podnosiło się z  moralnych upadków, wywołanych czy to pijaństwem, czy też lenistwem i brakiem odpowiedzialności za wspólne dobro. Szczególnie mocno zabrzmiało kazanie poświęcone władzy świeckiej wygłoszone przez prymasa Wyszyńskiego w warszawskiej katedrze 27 I 1974 r. Metropolita wskazał, iż boskie pochodzenie władzy nie oznacza jej nieograniczoności, a przeciwnie
– podporządkowana jest ona zarazem „władzy stwórcy”, jak i  „ładowi przyrodzonemu”. Podkreślił też – co było związane m.in. z  przeprowadzonym procesem unifikacji organizacji młodzieżowych – niezbywalność prawa do „wolności koalicji, czyli zrzeszania się dla swoich celów” oraz przypominał o prawie do „[…] wolności prasy, opinii publicznej, wydawnictw, dyskusji, rozważań i  badań naukowych”13.

Głos Prymasa był stanowczy i  rzeczowy. Arcybiskup i sekretarz stanu watykańskiej dyplomacji, od lat 60. wizytujący Warszawę mógł wyrobić sobie opinię o Prymasie Tysiąclecia. W swoich pamiętnikach wielokrotnie podnosił zasługi kardynała, podkreślając m.in. jego inteligencję, umiejętność analizowania rzeczywistości politycznej. Podziwiając metropolitę jednocześnie widział, z jakim – swoistym – szacunkiem odnosili się do niego kolejno przywódcy komunistyczni: „Zdążyłem się przekonać, że dla ludzi z polskiego rządu, kardynał uosabia kogoś w rodzaju monstro sacro (dosł. ‘świętego potwora’), którego można krytykować, obgadywać, atakować, ale który zawsze jest nieuchwytny […]”14. Aby zrozumieć postawę Prymasa Tysiąclecia wobec budowy „Drugiej Polski” na Ziemiach Zachodnich i Północnych warto zwrócić uwagę na specyfikę społeczną tych ziem. Stanowiły one tygiel, na który składali się przybysze z dawnych ziem wschodnich Rzeczpospolitej: Lwowszczyzny, Polesia, Wołynia, Wileńszczyzny oraz centralnej Polski. Niemała była także grupa ludności autochtonicznej – szczególnie na Wybrzeżu i Opolszczyźnie. Poczucie tymczasowości, alienacja i wyrwanie z dawnych środowisk, a także mocniejsze niż gdziekolwiek w PRL-u procesy kolektywizacyjne, stanowiły swoisty grunt dla realizacji przez PZPR idei „przewodniej siły partii” dążącej do budowy „Drugiej Polski”.

Riposta Prymasa zawarta jest w  tekście źródłowym przemówienia z  30 X 1972 r. – Wiara Kościoła – Mocą Jednoczącą Naród: „Badając dzieje pierwszego tysiąclecia Polski, możemy się przekonać, że mocą jednoczącą naród była pierwsza metropolia gnieźnieńska i  pierwsze stolice biskupie Kraków i  Wrocław, które jak latarnie morskie świeciły podczas powodzi niewoli. Wprawdzie skonał Kołobrzeg, pozostała po diecezji tysiąclecia tylko katedra, ale my wiemy, że ci, którzy w Boga wierzą, nie umierają. Życie ich tylko się odmienia, lecz nie ustaje. I oto po tysiącu lat nadszedł rok 1972 […]. Jeżeli brak było argumentów polskim biskupom, by przedstawić Ojcu św. potrzeby Kościoła w naszej ojczyźnie, to bodaj najpotężniejszym argumentem była i jest wasza żywa wiara, wasza wierność i głębokie pragnienie wspólnoty religijnej w Kościele Bożym, a także ufność, że Ojciec święty, głowa chrześcijaństwa, musi zrozumieć potrzeby narodu chrześcijańskiego. Z bogatego podłoża religijności polskiej wyrosły argumenty, przed którymi musiały ustąpić racje polityczne, jakimi tak często niepokoili Ojca św. ludzie, którym nie na rękę było jeszcze większe zespolenie i  zjednoczenie narodu polskiego poprzez nowe diecezje […]. Ziemie piastowskie rozbrzmiewają znowu Najświętszą Ofiarą. Zanoszą ją wraz z swoim prezbiterium biskupi nowych diecezji – w  Opolu i  Gorzowie. W chór modlitw włącza się ze swoimi kapłanami biskup diecezji szczecińsko-kamieńskiej, odnowionej na śladach dawnej diecezji w  Kamieniu, gdzie do dziś dnia stoi wspaniała katedra, i nawiązującej do tradycji diecezji w  Wolinie, która ogarniała kiedyś całe Pomorze. Modlą się tutaj dzisiaj biskupi Wrocławia, Gdańska i  Olsztyna, biskupi ziem polskich przywróconych po wiekach do macierzy.

Polska roku 1972 i Polska Bolesława Chrobrego mieści się w tych samych nieomal wymiarach geograficznych
– od dalekich Tatr aż po sine fale Bałtyku […]. Historia powtórzyła się […]. Dobrze jest pamiętać dzisiaj, jak wielkie znaczenie dla narodu ma powiązanie wszystkich części Polski w jednym organizmie religijnym, kościelnym. Jest to bardziej potrzebne narodowi niż Kościołowi, bo Kościół rozporządza innymi potężnymi siłami, które wiążą naród, naród poćwiartowany, jak to było za czasów rozbiorów. Ale naród czy państwo takich możliwości nie mają. Błogosławiona to strategia, jeżeli umieją znaleźć takiego sprzymierzeńca, jakim jest Kościół, który łączy sprawy ludzkie i Boże, który umie bez szkody dla narodu krzepić go mocami Bożymi, nie biorąc nikogo w niewolę – lecz przeciwnie – wyzwalając wszystkich”15.

Można śmiało powiedzieć, że w  kazaniu tym Prymas Tysiąclecia zawarł swój punkt widzenia na przeszłość, ale i przyszłość tych ziem. Odwołując się do źródeł państwowości polskiej wskazuje bowiem na cywilizacyjną i  kulturotwórczą rolę struktury kościelnej, która stanowiła fundamentalny element w  krzepnięciu młodego narodu i  państwa. W  swojej historiozofii kreśli szerszy wymiar rzeczywistości duchowej, która nadaje treść wszelkim strukturom tworzonym przez naród i  państwo. Żywotność wiary jest mocniejsza aniżeli wszelkich ideologii. To wiara ojców scalała naród i pozwoliła przetrwać państwu i narodowi trudne okresy dziejów. Prymas w kazaniu sugeruje, że słuchający żyjąc na ziemiach uświęconych przed tysiącem lat Najświętszą Ofiarą – piastowskich ziemiach są dziedzicami i następcami poprzez wniesienie i kontynuację tej Najświętszej Ofiary i modlitwy w mury starodawnych piastowskich świątyń. Jest tu mowa o  istocie dziedzictwa duchowego, omadlanego przez polskich biskupów i kapłanów. Kard. Wyszyński podkreśla fakt, iż Kościół na tej ziemi na przestrzeni tysiąca lat był pomocniczy w stosunku do państwa i narodu – wiązał, a nie dzielił. Tylko związek narodu i  Kościoła oraz właściwa i  zgodna koegzystencja Kościoła i  państwa, gwarantują pomyślność i  wolność. Hierarcha wyraźnie podkreślał uniwersalizm Kościoła i jego misji. Uważał on, że Kościół ma szczególną właściwość „wszczepiania się” w życie i dzieje narodu tak mocno, iż niemal w każdym narodzie katolickim myśli się o  tym Kościele jako o  swoim. Siły przeciwne współczesnemu wszczepianiu się Kościoła w życie narodu wysunęły przeciw prymasowi Polski pomówienie o nacjonalizm. Oskarżenie to było jednak całkiem bezpodstawne. Swoją koncepcję religijności i  swą metodę oporu przeciw ateistycznemu państwu oparł kardynał na tradycji i historii, wiedząc jak bardzo wiążą one naród polski i  utrudniają jego sowietyzację, odebranie mu własnego ducha, jego tożsamości kulturalnej. Na Ziemiach Zachodnich i Północnych miało to szczególny wymiar. Jego słowa kształtowały społeczność młodą, która dopiero krzepła.
Oczywiste jest, że kontekst polityczny i społeczny w jakim znajdował się PRL wyostrzał znaczenie słów Prymasa Tysiąclecia. Trwała przecież dynamiczna, a  potem intensywna budowa „Drugiej Polski”, odcinającej się ideowo od chrześcijańskich korzeni i historycznego dziedzictwa wieków. Dnia 5 III 1973 r. papież Paweł VI mianował arcybiskupa Bolesława Kominka kardynałem. Było to wydarzenie o wielkim znaczeniu. Nominacja ta była następstwem decyzji papieskich z czerwca 1972 roku, ustanawiających nowe diecezje na Ziemiach Zachodnich. Przynależność ich do Kościoła w  Polsce została niejako podkreślona przez powołanie do godności kardynalskiej arcybiskupa wrocławskiego16. Nietrudno domyślić się, że był to postulat Prymasa Polski. Kraj będąc we władaniu rządu komunistycznego otrzymywał właśnie trzeciego kardynała, co podkreślało jeszcze jego najściślejszy związek z Kościołem Powszechnym i Stolicą Apostolską. Związek ten nadawał Kościołowi w  Polsce znaczenie uniwersalne. Nigdy od 1945 roku nie był on wyłącznie zagadnieniem wewnątrzpolitycznym władz komunistycznych. Ich polityka wyznaniowa miała zawsze swój aspekt międzynarodowy, właśnie przez powszechność Kościoła i przez jego związek ze Stolicą Apostolską. Już zresztą w okresie porozbiorowym w XIX stuleciu, wiele osobistości polskich podkreślało, że nasz związek z Kościołem rzymskokatolickim, z Rzymem papieskim, uniemożliwił zaborcom czynienie ze sprawy polskiej swojego czysto wewnątrzpolitycznego problemu.

Stosunki między Kościołem a państwem w początkach lat 70. przypominały ostatnie lata okresu gomułkowskiego – nie tylko ze względu na przeforsowanie w  Sejmie przez rząd nowego systemu oświaty, mimo wielokrotnych zastrzeżeń zgłaszanych na posiedzeniach Konferencji Episkopatu. Drugim niepokojącym objawem było faktyczne zerwanie przez rząd rozmów z przedstawicielami Episkopatu. W rozmowach tych ze strony biskupów brali udział sekretarz Episkopatu bp B. Dąbrowski i abp B. Kominek, ze strony rządu zaś przejawiający umiarkowany kierunek wicepremier W. Kraśko, któremu towarzyszył A. Skarżyński. Rozmowy te nie tylko zerwano, ale wicepremier został odwołany ze swego stanowiska. Wydarzenie to opinia publiczna wiązała z wpływami „twardogłowego” gen. F. Szlachcica w kierownictwie politycznym kraju. Przedłużał się też okres oczekiwania na następną rundę rokowań watykańsko-polskich. Kard. Wyszyński, jak zwykle w  trudnych momentach, po prostu robił swoje, a więc wzmagał jeszcze, jeśli to było możliwe działalność Kościoła i swoją osobistą w dziedzinie duszpasterstwa. Znamienny jest fakt, że gdy Episkopat zorganizował ogólnopolskie, kościelne uroczystości 500-lecia urodzin kanonika z Fromborka, wielkiego astronoma Mikołaja Kopernika na które zaproszono m.in. kard. F. Königa, władze państwowe zorganizowały oddzielne uroczystości kopernikowskie i nadały im akcenty polemiczne wobec Kościoła. Zatem istota polityki wyznaniowej po grudniu 1970 r. nie uległa zmianie, to jednak dał się zauważyć jej nowy – bardziej „miękki” – styl.

Tymczasem rozwój kraju i wzrost poziomu życia ludności dokonywały się głównie dzięki kredytom zagranicznym i napływowi do Polski niedostępnych dotąd licencji i technologii. Zadłużenie państwa wzrosło prędko z  1 mld $ w 1971 r. do 8,4 mld $ w 1975 r., a w 1980 r. wyniosło już 24,1 mld $. Co prawda poziom konsumpcji zdecydowanie podwyższył się, w sumie jednak władze zafundowały społeczeństwu życie na kredyt, co w latach następnych przyczyniło się do degrengolady gospodarczej państwa. Nie ulegały zmianie jednak pryncypia ideologiczne, a przejawem tego był sztywny stosunek władz wobec Kościoła17. Już od wiosny 1971 r. trwały rozmowy przedstawicieli władz ze Stolicą Apostolską, których finałem była wizyta m.in. S. Olszowskiego w listopadzie 1973 r. w Watykanie i ustanowienie „stałych kontaktów roboczych”. W tej akcji dyplomatycznej starano się kontynuować próby, po raz pierwszy podjęte w latach 1946-1947, ustanowienia stosunków z Watykanem bez pośrednictwa Kościoła polskiego i jego biskupów, co jednak kolejny raz się nie powiodło. Od 4 do 6 lipca toczyły się w Rzymie rozmowy polsko-watykańskie, które doprowadziły do pewnego porozumienia, głównie w sprawach formalnych. Sekretariat Stanu zaprosił na ten czas do Rzymu bpa Dąbrowskiego. Rządowym rozmówcą abpa A. Casaroliego był wiceminister spraw zagranicznych Józef Czyrek. Podczas rokowań uzgodniono, że rząd PRL będzie miał stałego radcę w ambasadzie przy Kwirynale do spraw stosunków ze Stolicą Apostolską, a przedstawiciel Watykanu będzie co pewien czas przyjeżdżać do Warszawy w  charakterze szefa zespołu do spraw stałych kontaktów roboczych z PRL. Wyniki te świadczyły dobitnie, która ze stron była bardziej wstrzemięźliwa w dążeniu do porozumienia. Przeciwnikiem wznowienia pełnych kontaktów dyplomatycznych był zatem nie Prymas, lecz rząd Polski ludowej, który – w tej materii – kierował się polistrategią bloku wschodniego wobec Watykanu. 25 IX 1974 r. w Warszawie podano do wiadomości nominację Kazimierza Szablewskiego na kierownika zespołu do spraw stałych kontaktów roboczych ze Stolicą Apostolską. Ten skromny bilans rokowań polsko-watykańskich spowodował, że Konferencja Episkopatu obradująca w Szczecinie 7–8 IX 1974 r. po sprawozdaniu bpa Dąbrowskiego z rozmów w Sekretariacie Stanu w dniach 4–11 lipca i negocjacji z władzami państwowymi o normalizacji stosunków miedzy Kościołem a Państwem „[…] przyjmując sprawozdanie Sekretarza Episkopatu wyraziła zastrzeżenia w związku z powolnym tempem normalizacji”18. Nie trzeba dodawać, że słowa te oznaczały krytykę tych polityków, którzy za kulisami prowadzonych rozmów nie dopuszczali do normalizacji. Prymas Polski miał jednak wszelkie powody do zadowolenia ze swojej zasady uznawania narodu za głównego partnera. Państwo bowiem było i  tym razem częściowo nieobecne lub ograniczone w swobodzie działania. Równocześnie koordynacja działań, między Episkopatem Polski a  Stolicą Apostolską, funkcjonowała zadowalająco. Sekretarz Episkopatu Polski bp Bronisław Dąbrowski przebywał w Rzymie w dniach 25 stycznia do 11 lutego 1975 r. Został on wówczas przyjęty na audiencji przez Pawła VI oraz prowadził intensywne rozmowy w Sekretariacie Stanu, przygotowując misje abpa L. Poggi. W  dwa tygodnie po powrocie hierarchy do kraju do Warszawy przybył wysłannik papieża – abp Poggi, chociaż kard. Wyszyński zdawał sobie sprawę z niemożności porozumienia z władzą ludową, która stała na stanowisku „komunistycznej ortodoksji”.

Na Konferencji Episkopatu w dniu 11 III 1975 r. zajął on wobec tej wizyty stanowisko: „Zasadniczo według intencji Ojca św. arcybiskup Poggi jest naszym gościem, gościem Episkopatu a nadto jest również człowiekiem, który odbywa wypoczynkową podróż, podkreślam wypoczynkową podróż po kraju, żeby się z  nim zaznajomić. Z  góry było zamierzone, że nie będzie odwiedzał wszystkich diecezji, bo to przekracza jego czasowe i  zdrowotne możliwości. Dlatego też arcybiskup ogranicza się do diecezji zachodnio-północnych. W drugiej połowie marca będzie pielgrzymka na Jasną Górę i  wizyta u  kardynała metropolity krakowskiego. Po czym wróci do Warszawy, gdzie będą rozmowy konkludujące nasze naświetlenia. Prawdopodobnie będą jeszcze rozmowy i  spotkania z  rządem w połowie marca i przed wyjazdem. 25 marca jest przewidziany powrót do Rzymu Jakie są przedłożenia ze strony rządowej, to już słyszeliśmy. Okazuje się, że nic nowego. Owszem, z komunikatu, który ogłoszono w prasie wynika, że władze państwowe stoją na stanowisku, iż rozmawia państwo polskie z  państwem watykańskim, o  sprawach międzynarodowych, o  zagrożeniu głodowym, o  krajach zapóźnionych itp.”19. Z kolei jak to wynikało z komunikatu PAP-u „[…] poruszono też sprawy interesujące obie strony”, ale jakie o  tym się nie mówi, w  tym ma się zawrzeć sprawa stosunków na linii Kościół-Państwo w Polsce20. Prymasowi najbardziej zależało, by wysoki dostojnik watykański zapoznał się ze stanem Kościoła katolickiego na Ziemiach Zachodnich i  Północnych, a  także poprzez samą swoją obecność podniósł rangę i ich znaczenie w całym Kościele polskim jako okrzepłych i  prężnych ośrodków tej struktury. Kardynał swoim nauczaniem nawiązywał do idei christianitas. Rolę Kościoła widział jako spoiwa i tak w wymiarze lokalnym, jak i uniwersalnym. W czasie wizyty w Niemczech w 1978 r. mówił: „Wielokrotnie wypowiadaliśmy te nadzieje, że przyjdzie czas, kiedy jak ongiś, tak i dziś będziemy mogli wspólnie budować Europę Chrystusową, chrześcijańską. Tym bardziej, że przez wiele wieków w  tym duchu pracowaliśmy w  centralnej Europie, aby ugruntować tutaj królestwo Chrystusowe, które jest królestwem prawdy, sprawiedliwości i  miłości, królestwem pokoju i łaski”21.

Głos Prymasa Tysiąclecia stawał się coraz donioślejszy w sytuacji gdy koncepcja budowy „Drugiej Polski” przybierała charakter coraz bardziej utopijny. Nie ukrywał on co myśli o  stosunkach społecznych panujących w  kraju. I  tak w  liście na Tydzień Miłosierdzia, 6–13 X 1974 r., wzywając społeczeństwo do niesienia wszelkiej pomocy bliźnim, stwierdził zwięźle, ale jakże wymownie: „Przeszliśmy już przez różne sposoby uszczęśliwiania ludzi. Jedni czynili to przez upowszechniony dobrobyt, inni chcieli to czynić przez zwalczanie dostatnich, by nasycić łaknących aż wszystkim zgotowali postrach i lęk”22. W bardzo trudnym dla PZPR 1976 r. kard. Wyszyński, unikając zaogniania sytuacji wśród wiernych, stanął w obronie robotników – bitych, wyrzucanych z pracy i skazywanych za „działalność antysocjalistyczną”. Nie zamierzał on przy tym wykorzystywać niepowodzeń rządu oraz spadku autorytetu władzy. Wobec zorganizowanej już opozycji kardynał publicznie nie zabierał głosu. Dopiero w czerwcu 1978 r. w liście do Urzędu ds. Wyznań wystąpił on zdecydowanie w obronie IKN i „latającego uniwersytetu”. Widząc, że państwo nie zaspokajało naturalnej potrzeby młodzieży – dążenia do poznania prawdy, prawa do zrzeszania się – Prymas starał się wspierać młodzież katolicką, być z  nią na Jasnej Górze w  ramach corocznych Warszawskich Pielgrzymek Pieszych. Patronował on również różnorodnym inicjatywom duszpasterzy akademickich. Pomagał środowiskom opozycyjnym zagrożonym inwigilacją ze strony SB. Jego aktywność duszpasterska – w miarę narastania presji policyjnych wobec opozycji – nie ustawała, a wręcz przeciwnie w miarę zbliżających się niebezpieczeństw, stawała się coraz bardziej dynamiczna.

Niezwykłe wydarzenie jakim był wybór na Stolicę Piotrową papieża Polaka przyjął Prymas Tysiąclecia z wielkim wzruszeniem i nadziejami na przyszłość. W Instytucie Polskim w Rzymie dzielił się, już po konklawe, swymi uwagami: „Polsce to należało, dlatego, że dała przykład, jak bronić Boga i praw Chrystusa, jak bronić wiary, jak zachować twarz pomimo udręk i prześladowań, które spadły na naród”. Władze państwowe zaskoczone całkowicie wyborem kard. Karola Wojtyły, okazywały teraz Prymasowi niezwykłą atencję. Za każdym wyjazdem i powrotem do kraju żegnano lub witano go z całym protokołem dyplomatycznym. 12 listopada, w 30 rocznicę mianowania ówczesnego biskupa lubelskiego, arcybiskupem metropolitą Gniezna i Warszawy, minister K. Kąkol przesłał Jubilatowi życzenia w imieniu rządu PRL. Natomiast w Warszawie niemal natychmiast ruszyła wreszcie budowa kilku świątyń.

Kard. Wyszyński wobec „Drugiej Polski” na Ziemiach Zachodnich i Północnych
Fragment pochodzi z książki:
Zygmunt Kowalczuk
Polacy budujący bezpieczeństwo społeczne

ISBN: 978-83-7720-368-2
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2015

Stefan kard. Wyszyński przez całe życie pozostał wierny wartościom, które przyjął w młodości. Cechowało go ogromne umiłowanie wiary, ojczyzny i  narodu. Ziemie Zachodnie i  Północne zawsze traktował jako integralną część Polski i Kościoła, stąd też niezmordowanie dążył do normalizacji ich statusu kościelnego poprzez utworzenie na ich terenach diecezji. Jednakże wobec idei budowy „Drugiej Polski” zachował sceptycyzm. Wiedział bowiem, że dom budowany bez fundamentów nie ostoi się. W stosunku do marksistowskiego modelu państwa ideologicznego stosował dwojaką strategię. Uchodząc, jeszcze w okresie międzywojennym, za znawcę doktryny komunistycznej, uważał, że „demokracja ludowa” nie zniknie z  dnia na dzień, próbował zatem uznać je za normalnego „cesarza”, któremu oddaje się cześć cesarską. Układał się zatem z ekipami rządzącymi czasów Edwarda Gierka, lecz gdy zaczynały łamać prawa, które same stanowiły, zdecydowanie się im sprzeciwiał. Ten model koncyliacyjny wykluczał zatem prowokowanie konfliktów, lecz zarazem ich nie unikał, gdy w grę wchodziły pryncypia i potrzeby Kościoła i jego wiernych. Po doświadczeniach z  porozumienia z  1950 r. już nigdy nie oddawał całej inicjatywy stronie przeciwnej mając jasny program kościelny i spójną z nim wizję narodu. Mimo, iż nie dochodziło do ostrzejszych publicznych spięć stosunki państwo-Kościół w  najlepszym razie mogły być uznawane za poprawne. W istocie bowiem poza wyraźnymi ustępstwami w sprawie sytuacji na Ziemiach Zachodnich, żadne inne postulaty Episkopatu nie były realizowane. To właśnie we Wrocławiu wzywał Prymas Tysiąclecia w 1973 r. rządzących do realizacji praw osoby ludzkiej jako warunku pokoju społecznego. Mówił: „[...] Minister takiego czy innego resortu, czy nawet pierwszy minister – to sługa. A władza sprawowana po ludzku i po chrześcijańsku to nie jest władza panowania i rządzenia, lecz władza służenia”. Wierny był soli Deo, a  to było imperatywem do miłości ojczyzny narodu z całym jego tysiącletnim dziedzictwem. Z kolei idea budowy, „Drugiej Polski” była dlań projektem utopijnym a w perspektywie także zagrożeniem bytu i egzystencji narodu i państwowości.

1 S. Wyszyński, Nauczanie społeczne 1946–1981, Warszawa 1990, s. 406, 408.

2 Ibidem, s. 408–409.

3 A. Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Warszawa 1995, s. 234.

4 S. Wyszyński, op.cit., s. 424.

5 A. Paczkowski, op.cit., s. 235.

6 A. Micewski, Kardynał Wyszyński. Prymas i mąż stanu, Paryż 1982, s. 113.

7 A. Paczkowski, op.cit., s. 130.

8 S. Wyszyński, op.cit., s. 427.

9 Ibidem, s. 429.

10 A. Micewski, op.cit., s. 129.

11 S. Wyszyński, op.cit., s. 519–520.

12 A. Micewski, op.cit., s. 133

13 S. Wyszyński, op.cit., s. 589–595.

14 A. Micewski, op.cit., s. 141.

15 S. Wyszyński, op.cit., s. 520–521.

16 Komunikat ze 131. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski z 28 VI 1972 r., Warszawa 1972.

17 Komunikat ze 144. Konferencji Episkopatu Polski w dniach 7–8 IX 1974 r., Warszawa 1974.

18 Komunikat ze 147. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski w dniach 11–12 III 1975 r., Warszawa 1975.

19 Ibidem.

20 A. Micewski, op.cit., s. 166–167.

21 S. Wyszyński, op.cit., s. 574–580.

22 Idem, Przemówienie w kaplicy Instytutu Polskiego w Rzymie 17 X 1978 r.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama