Misjonarze i krew męczenników

O historii misji chrześcjańskich w Chinach

- Każdy kawałek mego ciała, każda kropla mojej krwi będą wam powtarzać, że jestem chrześcijaninem. - Tak wołał osiemnastoletni Chi Zuzi do tych, którzy właśnie odcięli mu prawe ramię i przygotowywali się do odarcia go ze skóry. Choć ta scena kojarzy się ze starożytnym Rzymem, naprawdę wydarzyła się w dziewiętnastowiecznych Chinach. Wtedy Europa zachwycała się rewolucją przemysłową i coraz bardziej doceniała prawa człowieka.

Ricci i jego metoda

Na przełomie XVI i XVII wieku do Chin przybywają jezuici. Zaskakuje ich oryginalność tamtejszego społeczeństwa oraz wysoki poziom rozwiniętej kultury. Misjonarze nie mają do czynienia z ”dzikusami”, ale ze społeczeństwem, na którego czele stoi cesarz, o rozbudowanej hierarchii, gdzie każdy członek narodu wie, co do niego należy.

Na czele grupki misjonarzy stoi Matteo Ricci. W głowach jezuitów rodzi się pomysł na nową metodę chrystianizacji. Ricci dostosowuje pewne tradycje i zwyczaje chińskich gospodarzy, a nawet wykorzystuje terminy zaczerpnięte z ich języka w chrześcijańskich obrzędach. System ten nazwano akomodacją albo rytem chińskim.

Wykształceni jezuici wzbudzają szacunek wśród Chińczyków swoją rozległą wiedzą. Umiejętności techniczne, znajomość matematyki, kartografii i astronomii oraz rozprawy teologiczne w języku chińskim otwierają przed Matteo Riccim i jego współbraćmi podwoje domów arystokracji oraz bramy pałacu cesarskiego. Misjonarze sporządzają zegary, mapy, kalendarze, instrumenty geograficzne i astronomiczne.

Ubierają się na sposób chińskich uczonych - mandarynów, często przyjmując chińskie nazwiska. To przynosi rezultaty. W atmosferze duchowej otwartości jezuici propagują chrześcijaństwo wśród oświeconej klasy społecznej. To pozwala im stanąć przed cesarzem. Po jednej z audiencji chrzest przyjmuje nawet kilku członków rodziny władcy. Udaje się uzyskać również zgodę na budowę kościoła w Pekinie.

W chwili śmierci Ricciego w 1610 roku w Chinach jest już dwa tysiące chrześcijan w arystokratycznych kręgach. Czterdzieści lat później ich liczba sięga 150 tysięcy. Niebawem, dzięki wyleczeniu z choroby kolejnego cesarza przez medyków zakonu, liczba chrześcijan rośnie do miliona. W tej grupie pojawiają się pierwsi chińscy duchowni.

Czy to prawdziwie Chrystusowa droga?

Przybywający w kolejnych falach do Chin misjonarze hiszpańscy z zakonów żebraczych (franciszkanie i dominikanie) preferują jednak tradycyjne metody chrystianizacji. Z krzyżem w ręku nawołują do nawrócenia. Odrzucają metody ”oswajania” tradycji i kultury cesarstwa, jako sprzeczne z wiarą w Chrystusa.

Zwolennicy różnych metod prowadzenia działalności misyjnej nie potrafią jednak spokojnie przedyskutować swoich racji. Dochodzi do konfliktu. Dominikanie wysyłają pismo do Rzymu ze skargą na jezuitów i na ich metody działania. Do awantury dołączają się franciszkanie, którzy z terenów Indii ślą pisma potępiające praktyki akomodacji. Na podstawie niepełnych wiadomości Kongregacja Rozkrzewiania Wiary w 1645 r. potępia ryty chińskie i zabrania jezuitom ich używania. Ci w odpowiedzi wysyłają do Stolicy Apostolskiej spóźnioną delegację, aby wyjaśnić papieżowi schemat działania jezuickich misji. Uspokojony Klemens IX w 1669 r. uchyla częściowo zakaz stosowania akomodacji.

Jednak spór nie wygasa, więc kolejni papieże zmuszeni są posyłać legatów do Chin, aby na miejscu zbadali owoce pracy misjonarzy. W końcu Klemens XI deleguje do cesarza chińskiego Maillarda de Tournon. Na wieść o tym, że niebiański władca osobiście popiera akomodacyjną metodę jezuitów, krewki legat zgłasza zdecydowany protest. Takiej zniewagi dumni Chińczycy nie tolerują. Po deportacji do Makau Tournon zostaje uwięziony. Niestety, to także koniec sympatii cesarza dla chrześcijan. Urażony Klemens XI w 1714 r. zakazuje stosowania rytów chińskich. W odpowiedzi chiński cesarz wydala misjonarzy z Państwa Środka, zabraniając propagowania chrześcijaństwa. Rozpoczyna się okres krwawych prześladowań chrześcijan.

Krew na chińskiej ziemi

Wśród chińskich męczenników szczególne miejsce zajmuje Augustyn Zhao Rong. Jako dwudziestoletni żołnierz cesarskiej armii wielokrotnie eskortował chrześcijan do Pekinu. W czasie jednej z takich ekspedycji poznał uwięzionego ojca Marcina Moye. Postawa tego kapłana oraz przeprowadzone z nim rozmowy doprowadziły do chrztu, który przyjął z jego rąk w trzydziestym roku życia. Zafascynowany chrześcijaństwem żołnierz pięć lat później zostaje kapłanem. Jego długoletnia posługa duszpasterska wypada w okresie, kiedy akomodacja jest już zakazana.

W okresie prześladowań, za panowania cesarza Jianqinga, jako 69-letni kapłan zostaje aresztowany. Za głoszenie zakazanej wiary zostaje skazany na karę 60 uderzeń bambusowym kijem w kostki i 80 policzków zadanych skórzaną podeszwą. Umiera w więzieniu kilka dni później, 27 stycznia 1815 roku.

Jan Paweł II ogłosił świętym Augustyna Zhao Rong 1 października 2000 roku wraz ze 119 towarzyszami. Reprezentują oni niezliczoną grupę tych, którzy oddali swoje życie za wiarę w Chinach. Papież wyznaczył 9 lipca dniem ich wspomnienia w kalendarzu liturgicznym.

Czas sporów o formę prowadzenia działalności misyjnej nadaje szczególnego kolorytu historii Chin i ich męczenników. Musieli nie tylko ciągle wybierać Chrystusa, ale również stawić czoło wyzwaniom czasów, w których przyszło im żyć. W homilii w dniu kanonizacji Jan Paweł II zauważył: ”Obecna uroczystość nie jest odpowiednim momentem do wypowiadania sądów na temat tych okresów historii: można będzie, i trzeba będzie to uczynić kiedy indziej. Dzisiaj, ogłaszając ich uroczyście świętymi, Kościół pragnie jedynie uznać, że ci Męczennicy są wzorem odwagi i konsekwencji dla nas wszystkich i przynoszą zaszczyt szlachetnemu narodowi chińskiemu”.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama