Sobór Watykański II, pomyłka czy opatrznościowy krok Kościoła?

Lepsze zrozumienie roli Soboru Watykańskiego II daje wytłumaczenie samej idei soboru

Z historii można się dowiedzieć, że wiele przeprowadzanych w Kościele koniecznych reform spotykało się z problemami ich prawidłowej recepcji. Wielu chrześcijan, ba! nawet biskupów i księży, nie rozumiejących ich natury i mających swój punkt widzenia, popadało w dwie skrajności. Z jednej strony, wykazywano przesadną wiarę w możliwości i postęp ludzki w świecie, który bezkrytycznie próbowano wprowadzać do Kościoła; z drugiej, pojawiały się panika i paraliżujący strach przed nowościami reform. Obydwie skrajne postawy, kiedy dochodziły do głosu, powodowały wiele zamieszania, nadużyć i błędów. I tak, papież Benedykt XVI podaje przykład z historii Kościoła, jaki zaistniał po Soborze Nicejskim (325), powołując się na relację św. Bazylego Wielkiego (†379). Porównuje on ją do bitwy morskiej pośród mrocznej nawałnicy: „Ochrypłe wrzaski tych, którzy skłóceni występują przeciw sobie; niezrozumiała gadanina, bezładny zgiełk krzyczących bez ustanku wypełnił już cały Kościół, zniekształcając — przez nadgorliwość lub uchybienia — prawdziwą naukę wiary”. Coś podobnego miało również miejsce po Soborze Watykańskim II (1962-1965), czego zgubne efekty zauważamy po dziś dzień. Niektórzy zachęceni niepomiernym dotychczas otwarciem Kościoła na świat zdawali się zapominać, że ten Kościół ma swoją tożsamość i historię wyrażoną w bogatej tradycji, z którą nie można zrywać, jeśli chce się być jeszcze tym Kościołem; inni z kolei, w obliczu nowych reform Kościoła mówili o działalności w Nim diabła i antychrysta. Wobec nieporozumień związanych z prawidłową recepcją Soboru może warto się zastanowić czego Watykan wtedy nie powiedział, a jak później został zrozumiany? To pozwoli ciągle prostować nasze i innych rozumienie Soboru poszukując w nim autentycznego ducha odnowy Kościoła.

Zbytni strach przed światem

Pierwszym błędnym odczytaniem intencji Soboru przez niektórych był nadmierny strach przed światem, na który otworzył się Kościół w swej misji ewangelizacyjnej, a w związku z tym same reformy zaczęły jawić się jako dzieło szatana wyrażone w postępowych ideach modernizmu, liberalizmu i sekularyzmu. Takie było stanowisko tzw. ultrakonserwatywnej części hierarchów Kościoła pod przewodnictwem M. Lefebvre'a, która doprowadziła do powstania schizmy w Kościele i założenia w 1969 roku tzw. Bractwa św. Piusa X. Strach przed światem jest poniekąd uzasadniony, gdy weźmie się pod uwagę nieokiełznaną naturę ludzką, która nie zawsze potrafi prawidłowo korzystać z wolnej woli prowadząc w konsekwencji do wypaczeń modernizmu i liberalizmu. Jednakże ten strach winien przyjąć postawę odpowiedzialności przed Bogiem, tzn. wierności tradycji Kościoła patrzącej z nadzieją w Jego przyszłość w obliczu dzieła ewangelizacji świata. Jest prawdą, że dawniej świat był rozumiany jako profanum, w przeciwieństwie do sacrum, jakie reprezentował i chronił Kościół głównie w postaci tradycji, ale nie można zapominać, że to właśnie ten Kościół został posłany do grzesznego świata z ewangelią Chrystusa, dlatego nie może się na niego zamykać, lecz winien wyjść mu na przeciw. Stąd jest potrzebna postawa roztropnej otwartości Kościoła na świat, przy zachowaniu kryterium wierności tradycji.

Bezkrytyczne otwarcie ma świat

Papież Benedykt XVI, w swoim przemówieniu z 2005 roku do Kurii Rzymskiej o poprawnej interpretacji Soboru, zwraca uwagę, że wielu widziało ideę reformy w oderwaniu od tradycji Kościoła i zerwaniu z przeszłością wykazując nadmierną i zadufaną wiarę w postęp człowieka, który szedł w kierunku skrajnego liberalizmu i permisywizmu. Tym bardziej to niepokoiło, że świat rzeczywiście był wówczas opanowany przez swoistą rewolucję seksualną głoszącą wolność obyczajów i niezależność od wszelkich instytucji społecznych. Niebezpieczeństwo postawy otwarcia się Kościoła na świat polegało również na tym, że dowartościowani w nim wreszcie ludzie świeccy nie mieli odpowiedniego przygotowania teologicznego oraz formacji duchowej, które mogłyby się oprzeć krzewionym powszechnie obcym doktrynom i demoralizacji. Zarządzani przez tzw. postępowych biskupów i księży w oderwaniu od tradycji Kościoła, ich wysiłki i zaangażowanie szły na marne, albo wręcz w odwrotnym zgubnym kierunku. W tej perspektywie nieopatrznie były rozumiane idee soborowego dialogu z innymi religiami, szczególnie z pokrewnym protestantyzmem, na który otwierano się bezkrytycznie wobec braku dotychczasowej tradycji. Podobnie było w praktyce życia chrześcijańskiego, wobec nowych soborowych wyzwań w dziedzinie moralności, teologii, liturgii i duchowości. Sprawę pogarszał fakt, że słabo zorientowane co do reform kościelnych media, nie tyle interesowały się nauką Soboru wyrażoną w dokumentach, ile raczej tzw. „postępowym duchem Soboru” obecnym w liberalnych zmianach.

Nadużycia i uchybienia

Skutki takiej postawy nie kazały długo na siebie czekać. W dziedzinie moralności zaczęto szerzyć liberalizm jako formę współczesnego i postępowego otwarcia Kościoła na świat. Poluźniły się uwolnione „z więzów tradycji” dotychczasowe „zakazy” związane z wiernością i czystością (poza)małżeńską, której tamy nie mogły postawić nawet późniejsze orzeczenia Magisterium Kościoła. Widać to wyraźnie na przykładzie wzrostu rozwodów, legalizacji i praktyce aborcji, czy wielkiego oburzenia niektórych hierarchów Kościoła na tzw. Zachodzie Europy wobec encykliki Pawła VI, Humanea vita, podającego chrześcijańskie normy przekazywania życia ludzkiego. W dziedzinie teologii, z racji nieopatrznego zrozumienia nauki o Kościele, sytuacja zdawała się być wręcz katastrofalna, kiedy zaczęły pustoszeć zakony i seminaria duchowne, ponieważ panowało przekonanie, że księża i siostry zakonne są już niepotrzebni wobec równego prawa świeckich w Kościele. Jednocześnie, wobec nowych reform liturgicznych oraz otwarcia ekumenicznego, zaczęła wkradać się do mentalności i liturgii katolickiej protestancka i obca duchowość. W kościołach likwidowano konfesjonały i wprowadzano tzw. spowiedź powszechną w ramach Mszy św., przenoszono tabernakulum z miejsca centralnego na ustronne, rezygnowano z adoracji Najświętszego Sakramentu, nabożeństw maryjnych i kultu świętych, zakazywano odprawiania Mszy łacińskich, wprowadzano nową muzykę i śpiewy liturgiczne nie licujące z dotychczasową atmosferą sacrum wymieniając organy na inne instrumenty, zniesiono posty w piątki i inne dni nakazane, itd., itp. Jak widać, brak zrozumienia prawdziwej nauki soborowej przyniosło ogromne szkody dla całego Kościoła, szkody, która odbija się na każdym z nas. Stąd obchodząc 50. rocznicę zwołania Soboru może warto powrócić do jego źródeł, tj. do lektury dokumentów soborowych.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama