Wiek XX ma swoją wielką martyrologię

O prześladowaniu Kościoła w XX wieku i jego męczennikach

Chrześcijaństwo od początku szczyci się wielką liczbą męczenników. Jeżeli jednak po okresie krwawych prześladowań Kościoła, jakie miały miejsce aż do edyktu Konstantyna (313 r.), można mówić o zmniejszeniu się w następnych epokach liczby męczenników, to czasy współczesne stały się widownią nowego ich wzrostu.

Męczennik — świadek

Greckie słowo martyr oznacza świadek. Być męczennikiem, znaczy więc naśladować Chrystusa, uczestnicząc w sposób pełny w świadectwie, które On dawał, i w zbawczym dziele, którego dokonał. „Sługa nie jest większy od swego Pana. Jeżeli mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15,20). Całe chrześcijaństwo przepełniała myśl, że męczeństwo jest najdoskonalszym sposobem naśladowania Jezusa. Tak nauczano przez pierwsze wieki, a więc podczas największych prześladowań Kościoła. Także w późniejszym okresie nie przestaje się uważać męczeństwa za najpełniejsze naśladowanie Chrystusa.

Współczesna teologia mówi o możliwości rozszerzenia pojęcia męczeństwa, biorąc pod uwagę nowy kontekst historyczny i społeczny. Proponuje się dziś koncepcję męczennika królestwa Bożego, którą odnosimy także do tych, którzy oddali swoje życie w okresach przemian społecznych, prowadzących do budowania ładu społecznego na prawdzie i sprawiedliwości. Podkreśla się nie tylko motyw wiary, ale również miłości społecznej. Jan Paweł II w swoim nauczaniu zwraca uwagę na „męczenników sprawiedliwości i pośrednio wiary”. Męstwo męczenników odwołuje się do odwagi podejmowania nowych form i stylów życia zgodnego z Ewangelią, tak aby w każdych warunkach skutecznie głosić zwycięską moc zmartwychwstałego Chrystusa.

... i was prześladować będą

Św. Augustyn stwierdza: „Cała ziemia jest okryta krwią męczenników, niebo kwitnie dzięki ich koronom, groby ich przyozdabiają kościoły, ich zasługi przychodzą na ratunek ciała i duszy”. Pascal, nawiązując do przykładu męczenników, powie: „Przykład śmierci męczenników wzywa nas, jako że są oni naszymi członkami. Łączy nas więź z nimi; ich decyzja może kształtować naszą, nie tylko przykładem, ale dlatego, że może mieć wartość dla naszych decyzji”(Myśli, 481). Oczywistym jest, że błogosławieństwa dla prześladowanych (por. Mt 5,10; Łk 6,22) odnoszą się do chrześcijan wszystkich czasów. Przekształciły się one dość szybko w jedną z charakterystycznych cech chrześcijaństwa.

Świadectwo słowa związane jest ze świadectwem cierpienia nie tylko dzięki zwykłemu zbiegowi okoliczności, lecz stanowi rzeczywistość, której istnienie przepowiedział sam Chrystus. Słowa Jezusa: „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, żeby tak wejść do swej chwały?” (Łk 24,26) panują nad całą historią Kościoła. I będzie on miał tak długo męczenników, jak długo głoszona będzie światu Ewangelia. Męczeństwo należy organicznie do istoty Kościoła. Prześladowanie Kościoła, i w Kościele, nie jest wyłącznie czymś przypadkowym i okazyjnym, nie jest powodowane tylko zwykłymi nieporozumieniami lub pomyłkami, czyli nie można go przypisać jedynie przewrotności i złośliwości ludzkiej.

Żywa Ewangelia

Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy wielkie grupy męczenników: japońskich, francuskich, wietnamskich, hiszpańskich, meksykańskich. A iluż ich było w okresie drugiej wojny światowej i w czasie panowania totalitarnego systemu komunistycznego. Cierpieli i oddawali życie w hitlerowskich czy sowieckich obozach zagłady. W czerwcu ubiegłego roku w Warszawie miała miejsce beatyfikacja 108 Męczenników, którzy oddali życie za wiarę w okresie faszystowskiego terroru.

Martin Luther King, wytworny student Harvardu, poważny, zachowujący dystans, często zamyślony. Mobilizuje go świadomość tego, że „przed dwoma tysiącami lat pewien głos z Betlejem powiedział, że wszyscy ludzie są równi”.

Maksymilian Kolbe, polski franciszkanin, w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu idzie na śmierć za współwięźnia, ojca rodziny. „Życie upływa szybko — mówi do współbraci — starajmy się dać jak najwięcej dowodów miłości”.

Oscar Romero, inteligentny, stroniący od ludzi kapłan, jako arcybiskup San Salvador staje się rzecznikiem prześladowanych i wyzyskiwanych. W nich rozpoznaje naród, który, jak Jezus przybity do krzyża, jest „sakramentem cierpiącego Chrystusa”. Naucza wytrwale, że nikt nie ma prawa być szczęśliwy samotnie!

Ich chrześcijaństwo mogłoby pozostać „normalne”, co oznacza niejednokrotnie przeciętne. Wzięli jednak na serio Ewangelię i to, co w niej często nierozsądne, szaleńcze, realizują ze stuprocentową powagą. Chcieli być radykalnymi chrześcijanami, a przy tym nie odnaleźli bynajmniej Boga w płonącym krzaku, w wizjach i ekstazach. Czują po prostu, że On towarzyszy im w życiu codziennym, jak wyzwanie. Są przepełnieni miłością do ludzi i do ziemi. Ziemia nie jest już tylko poczekalnią do nieba, lecz świętym miejscem, które Bóg przenika. W tym świecie jest Bóg: jako Ukrzyżowany w twarzach ciemiężonych i torturowanych, jako Zmartwychwstały w tych, którzy ufają wbrew wszelkiej nadziei i walczą o sprawiedliwość.

Wspólnota w męczeństwie

Wśród pomordowanych za Chrystusa są i tacy, którzy w momencie śmierci znajdowali się poza Kościołem katolickim. Czy mogą być nazwani męczennikami w ścisłym znaczeniu tego słowa? Na tak sformułowane pytanie należy odpowiedzieć pozytywnie. Wiadomo bowiem, że Kościoły i społeczności chrześcijańskie — będące poza obrębem wspólnoty z Kościołem Jezusa Chrystusa — cieszą się także nierzadko posiadaniem wielu istotnych elementów objawionego depozytu wiary. Dla tej właśnie racji nie wolno z góry wykluczać możliwości autentycznego męczeństwa, zwłaszcza wtedy, kiedy wierzący oddają życie za prawdę Bożego Objawienia. Należą oni do Kościoła, bo złożyli świadectwo temu dziedzictwu wiary, które włącza ich w prawdziwy Kościół Chrystusa.

Fakt ten ma niewątpliwie wymowę ekumeniczną. Najbardziej przekonujący jest ekumenizm świętych męczenników. Wspólnota w męczeństwie mówi głośniej aniżeli podziały. To też będzie największym hołdem dla Chrystusa ze strony wszystkich Kościołów na progu trzeciego tysiąclecia, gdy ukaże się obecność Odkupiciela w owocach wiary, nadziei i miłości, złożonych przez ludzi tylu języków i ras, którzy poszli za Chrystusem różnymi drogami chrześcijańskiego powołania. Perspektywa ta może stanowić nowe i fascynujące wyzwanie w pogłębieniu znaczenia męczeństwa dzisiaj oraz jego wartości ekumenicznej.

Męczeństwo w codzienności

Kościół nie zapomina, że obok męczeństwa tych, którzy oddali swoje życie za wiarę, istnieje bezkrwawe męczeństwo wiernych, którzy spełniają rady Mistrza. Obok męczeństwa jednorazowego istnieje męczeństwo codzienne, trwające przez całe życie. Obok męczeństwa publicznego, które dokonuje się na oczach wielu, istnieje męczeństwo ukryte w tajnikach świadomości. Męczeństwo ciała i męczeństwo ducha.

Idea męczeństwa duchowego zawiera wiele elementów istotnych dla męczeństwa krwawego. Prawdziwa wartość męczeństwa polega na całkowitym oddaniu siebie w świadectwie. I właśnie ów całkowity dar z siebie ma bardzo często miejsce w życiu chrześcijańskim, które pragnie pozostawać w harmonii z duchem prawdziwej wiary.

To świadectwo nie może zostać zapomniane

Zadaniem dla uczniów Chrystusa jest przypomnienie wszystkich ofiar i oddanie im należnej czci. Męczennicy dali świadectwo wierności Chrystusowi pomimo przerażających swoim okrucieństwem cierpień. Krew ich spłynęła na ziemię i użyźniła ją na wzrost i na żniwo. Wydaje ona owoc stokrotny w całym świecie. Jan Paweł II w liście apostolskim „Tertio millennio adveniente” przynagla, „ażeby Kościoły lokalne uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo”, zbierając konieczną dokumentację.

Zebranie świadectw o ich męczeństwie jest również wyrazem naszego dziękczynienia za to, że zwycięsko przeszli przez to doświadczenie. Oni stanowią dla nas wzór do naśladowania, z ich krwi winniśmy czerpać moce do codziennej ofiary, jaką mamy składać Bogu z naszego życia. Są dla nas przykładem, byśmy tak jak oni odważnie dawali świadectwo wierności Krzyżowi Chrystusa. Pragniemy na łamach „Gościa Niedzielnego” przypominać męczenników naszego stulecia, aby ich świadectwo nie zostało zapomniane. Ci nasi bracia określają oblicze wiary w naszych czasach i wprowadzają chrześcijaństwo w XXI wiek. Współczesnemu człowiekowi mogą ukazać, co znaczy być chrześcijaninem i co Bóg może uczynić z życia ludzkiego, gdy Mu zaufamy. Brat Roger z Taizé często powtarza: „Moje »nie« zamieniasz dzień za dniem w »tak«. Nie pragniesz ode mnie jedynie paru ułomków, lecz mego całego istnienia”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama