Słowo Boże a ekumenizm

Co wynika z fragmentu niedawno ogłoszonej adhortacji dotyczącego relacji Słowa Bożego i ekumenizmu?

Niewiele, bo tylko jeden artykuł poświęcono w niedawno ogłoszonej adhortacji apostolskiej Verbum Domini sprawie relacji Słowo Boże — ekumenizm. Nie należy się jednak dać zwieść pozorowi małej objętości tekstu, a raczej sięgnąć głębiej i wyciągnąć wnioski z tego, co zostało napisane.

Lakoniczność adhortacji

Zwraca się w adhortacji przede wszystkim uwagę na rolę studiów biblijnych w dialogu ekumenicznym. Samo dążenie do ekumenizmu uzasadnia się żarliwą modlitwą Jezusa zapisaną właśnie w Piśmie Świętym (por. J 17). Sformułowanie „wspólne słuchanie i rozważanie Pism pozwala nam żyć w rzeczywistej komunii, choć jeszcze nie jest ona pełna” bazuje na katolickim rozumieniu ekumenizmu: uważa się, że brak jedności wśród chrześcijan jest raną dla Kościoła, ale nie w tym sensie, jakoby Kościół był pozbawiony jedności, lecz w takim rozumieniu, że podział przeszkadza w pełnym urzeczywistnieniu się powszechności Kościoła w historii.

Według Verbum Domini drogą do osiągnięcia jedności wiary stanowią „przezwyciężenie naszej głuchoty na te słowa, które nie zgadzają się z naszymi opiniami lub uprzedzeniami” oraz „studiowanie we wspólnocie wierzących wszystkich czasów” (w tym ostatnim zdaniu czytać można sugestię zwrócenia uwagi na Tradycję i jej rozumienie Słowa). Zachęca się do poświęcania czasu na studium, wymianę opinii i ekumeniczne nabożeństwa słowa Bożego — taka modlitwa stanowić może przestrzeń dla zanoszenia Bogu naszych pragnień doczekania się „dnia, w którym wszyscy będziemy mogli przystąpić do tego samego stołu i pić z jednego kielicha” (kolejna sugestia, w jaki sposób Kościół katolicki rozumie urzeczywistnienie się jedności).

Papież zwraca uwagę na te aspekty, które należy pogłębić i jako przykład podaje „zrozumienie autorytatywnego podmiotu interpretacji w Kościele” oraz „decydującą rolę Urzędu Nauczycielskiego”. Tutaj odbiorca adhortacji musi zachować szczególną czujność, bowiem w tym króciutkim akapicie można zauważyć zwrócenie uwagi na przyczynę cierpienia podziałów (o czym niżej). Papież przypomina również słowa swojego poprzednika dotyczące roli wspólnych przekładów Biblii na różne języki — zaangażowanie w to dzieło również służy sprawie ekumenizmu, co wydaje się oczywiste, jeśli pamięta się, że dysputy wokół rozumienia Pisma świętego stały się przyczyną podziałów zachodniego chrześcijaństwa.

Wnioski z lektury

Adhortacja O Słowie Bożym w życiu i misji Kościoła niewiele nowego wnosi do sprawy ekumenizmu — to pierwsza refleksja z lektury. Właściwie dokument ten powtarza znane stanowisko Kościoła, przywołując wcześniejsze wypowiedzi, na przykład wyrażone prawie pół wieku temu w czasie Soboru Watykańskiego: „Pismo święte jest w owym dialogu [ekumenicznym] w potężnym ręku Boga znakomitym narzędziem do osiągnięcia tej jedności, którą Zbawca ukazuje wszystkim ludziom” (Dekret o ekumenizmie „Unitatis redintegratio”, 21).

Z tej refleksji należy wyciągnąć jednak dalsze wnioski. W kwestii dążenia do jedności zrobiono maksymalnie dużo i na razie niewiele więcej można by chyba dokonać (co nie znaczy, że wszystko zostało zinterioryzowane przez masy wierzących, a nawet odpowiedzialnych Kościoła). Doszedłszy do jakiegoś poziomu zrozumienia, nie ucieknie się z kolei od świadomości różnic; zamiast je przeskakiwać magicznym powtarzaniem gestów, należy się nad nimi zatrzymać. Wydaje mi się, że na taką właśnie dziś-wciąż-nie-do-przeskoczenia-różnicę chciał zwrócić uwagę Benedykt XVI w tym krótkim wtrąceniu o relacji między Pismem a Kościołem-interpretatorem Pisma.

Można więc domyślać się — to moja kolejna refleksja — co papieżowi sprawia największy ból podziału. Wyraził to przed pięciu laty w przemówieniu w czasie spotkania ekumenicznego z przedstawicielami różnych Kościołów i Wspólnot kościelnych Niemiec w Kolonii: „Niektórzy twierdzą, że teraz, gdy zostały wyjaśnione sprawy związane z kwestią usprawiedliwienia, należy zająć się kwestiami eklezjologicznymi, a zwłaszcza sprawą urzędu, które nadal pozostają głównymi przeszkodami na drodze do jedności. W sumie jest to prawda, choć muszę powiedzieć, że nie lubię tej terminologii i tego swoistego zawężania problemu. Odnosi się bowiem wrażenie, że teraz mamy dyskutować na temat instytucji, a nie Słowa Bożego, tak jakby głównym problemem były stworzone przez nas instytucje i o nie należałoby się spierać. Myślę, że nie jest to całkiem prawidłowe określenie kwestii eklezjologicznej, jak również problemu kościelnej posługi. Właściwe pytanie dotyczy bowiem tego, w jaki sposób Słowo Boże jest obecne w świecie”.

Próba oceny

Można byłoby się pokusić o próbę oceny sytuacji ekumenizmu. Wydaje się, że doświadczenie cierpienia podziału przebiega dziś na linii rozumienia-nierozumienia Kościoła w Bożym planie. Dotychczasowe sukcesy w dążeniu do jedności stawiają przed stronami ekumenicznego dialogu nie lada wyzwanie. Zmierzono się już z kwestią usprawiedliwienia, katolicka odnowa biblijna ustanowiła dobry fundament do rozmów z wyznawcami Sola Scriptura, a Vaticanum II utworzył wizję otwartą na wszelkie eklezjofanie obecne wśród innych chrześcijan. Ale w końcu trzeba odpowiedzieć na to pytanie, którego nikt poza Kościołem katolickim nie może postawić: pytanie o sam Kościół.

W każdym razie Kościół katolicki ze swoimi pretensjami do bycia prawdziwym i widzialnym Kościołem Chrystusowym stanowi wyzwanie, obok którego protestanci, twierdzący, że jedność Kościoła jest tylko natury duchowej i nie potrzebuje tej widzialnej, nie mogą przejść obojętnie. Tym bardziej, że ekumeniczna praktyka pokazuje, że w dialogu katolicko-protestanckim prędzej czy później zawsze dochodzi się, choćby nawet bardzo biblijni katolicy rozmawiali z bardzo otwartymi protestantami, do punktu, w którym Sola Scriptura stanie na drodze do porozumienia. O, ironio! Pismo, które miało łączyć, stanowi o ranie Kościoła...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama