Jahwe źródłem prawdziwego szczęścia

Fragmenty książki "Niebo, czyściec, piekło"

Jahwe źródłem prawdziwego szczęścia

Zdzisław Józef Kijas OFMConv

NIEBO, CZYŚCIEC, PIEKŁO

W domu Ojca, dla kogo, w oddaleniu

ISBN: 978-83-7505-313-5

wyd.: WAM 2009



Jahwe źródłem prawdziwego szczęścia

Starotestamentowy monoteizm Izraela wystawiany był nierzadko na ciężkie próby, a ich powodów było wiele. Szczególne położenie geograficzne oraz sytuacja polityczna, w jakiej znalazł się Izrael, począwszy od VIII wieku przed Chr., stanowiły poważne zagrożenie dla wiary w Boga jedynego. W owym okresie naród izraelski bardzo odczuwał ucisk ze strony potężnego imperium asyryjskiego. Żyjący w dwóch małych królestwach: Północnym i Południowym, Żydzi zmuszani byli do płacenia wysokiej daniny obcej władzy. Podejmowane wysiłki zrzucenia z siebie niewygodnego ciężaru niewoli kończyły się nowymi, jeszcze ostrzejszymi niż dotąd prześladowaniami, deportacją i ograniczeniem posiadanej wolności. W zaistniałej sytuacji zewnętrznego ucisku i realnego niebezpieczeństwa pójścia za bogami asyryjskimi, pojawiła się figura proroka, strażnika czystości wiary i prawdziwego kultu. Natchnieni przez Boga, prorocy nawoływali do oddawania chwały jedynemu, prawdziwemu Bogu Jahwe, karcąc wszelkie przejawy przeciwnego zachowania.

Prorocy głosili, że tylko Jahwe jest Bogiem pełnym mocy i że tylko On może pomóc Izraelowi zrzucić uciążliwe jarzmo wrogiego imperium. Zakazywali nie tylko oddawania czci obcym bogom, ale odrzucali także kult zmarłych, powszechnie praktykowany w kulturach ościennych, widząc w nim coś bliskiego magii, podważającego prawdziwy kult, który należy się wyłącznie Jahwe.

Po upadku królestwa Północy, czyli po roku 722 przed Chr., prorocy jeszcze bardziej byli przekonani o słuszności swojego postępowania. Klęski spotkające naród wybrany były — głosili — konsekwencją odejścia od wiary w jedynego Boga i zwrócenia się ku bogom obcym, fałszywym, niezdolnym pomóc i obronić naród przed nieszczęściami i nieprzyjaciółmi. W okrojonym państwie, zawężonym do małego tylko południowego królestwa Judy, reformę kultu zaczął wprowadzać król Ezechiasz (716-687 przed Chr.). Zmierzała ona do scentralizowania całego kultu wyłącznie w świątyni jerozolimskiej. Jednocześnie usuwano wszystkie pozostałe sanktuaria, powstałe w międzyczasie18. Z rozkazu króla, także każdy nowo narodzony chłopiec żydowski miał zostać, w sposób symboliczny, ofiarowany Bogu, stając się odtąd Jego własnością. W ten sposób od pierwszych lat swojego życia miał się troszczyć wyłącznie o sprawy Jahwe i Jego chwałę. Tak więc nie pomnażanie dobrobytu swoich rodziców, ale pomnażanie chwały Najwyższego było pierwszym i najważniejszym zadaniem prawowiernego Żyda, ponieważ nie kto inny, jak Bóg, zdoła obdarzyć prawdziwym i trwałym dobrem jego samego, a także naród.

Zawołanie Boga — „Będziecie dla Mnie ludźmi świętymi” (Wj 22, 30) — charakteryzuje w sposób właściwy zamiary króla Ezechiasza. Historia uczy, że jego starania nie przyniosły oczekiwanego skutku i że trzeba było odczekać kolejne dziesięciolecia, aż do wstąpienia na tron nowego króla, Jozjasza. Dopiero w roku 623 ogłosił on Jahwe Bogiem jedynym, polecając, by oddawana Mu była jedyna i najwyższa cześć. Decyzją króla odrzucano kategorycznie wróżbitów, bałwochwalstwa i pogańskie przesądy. Autor Drugiej Księgi Królewskiej odnotował więc:

Co więcej, zaklinaczy, wieszczków, posążki domowe bóstw, bożki i wszystkie ohydy, które widziało się w kraju Judy i w Jerozolimie, Jozjasz usunął w tym celu, aby w czyn zamienić słowa Prawa, spisane w księdze (23, 24).

Reforma, zapoczątkowana przez króla Jozjasza, ograniczyła zdecydowanie kult prywatny. W sposób szczególny dotyczyło to kultu zmarłych przodków, którzy zostali zepchnięci na margines, jako niewiele lub wręcz nic nieznaczący dla życia ludzi na ziemi. Uważano odtąd, że ciała zmarłych mogły jedynie szkodzić żyjącym (w żadnym przypadku im pomagać), dlatego obowiązywał nakaz ich grzebania. Prorocy uczyli, że nic nie czyni człowieka bardziej nieczystym, jak właśnie kontakt z ciałami zmarłych19. Żyjący nie mogli oczekiwać od umarłych żadnej pomocy, przeciwnie, ci ostatni mogli co najwyżej szkodzić żyjącym. Właśnie dlatego prorocy niezmordowanie przypominali, aby się nimi nie zajmować i pozostawić ich Bogu. W tym właśnie kierunku idą słowa autora Księgi Kapłańskiej:

Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani wróżbitów. Nie będziecie zasięgać rady, by nie splugawić się przez nich. Ja jestem Jahwe, Bóg wasz! (Kpł 20, 31).

Na innym miejscu mówił podobnie:

Także przeciwko każdemu, kto zwróci się do wywołujących duchy albo do wróżbitów, aby uprawiać nierząd z nimi, zwrócę oblicze i wyłączę go spośród jego ludu. Jeżeli jaki mężczyzna albo jaka kobieta będą wywoływać duchy albo wróżyć, będą karani śmiercią. Kamieniami zabijecie ich. Sami ściągnęli śmierć na siebie (Kpł 20, 6.27).

Równie intensywnie zajmował się tym tematem autor Księgi Hioba, datowanej na V wiek przed Chr.20 Bardziej filozoficznie niż autorzy wcześniejsi, interesował się kwestią losu zmarłych, ich życia po śmierci i ewentualnego „miejsca” przebywania. Analogicznie do swoich poprzedników sądził, że śmierć nie posiada większej wartości dla tych, którzy pozostają przy życiu. Pisarz uczy, że umarli nie znają losu żyjących i że nie oddziałują w żaden sposób na dzieje świata. Szeol jest ich siedzibą. Jest krainą ciemności (10, 21 n.) „pod ziemią żyjących” (28, 13; por. Iz 14, 9; 38, 11) i pod wodami (26, 5), na samym dnie odmętu (38, 16), jako więzienie z zaryglowanymi bramami (17, 16; por. Jon 2, 7). Jest strzeżone przez odźwiernych (38, 17), jako „dom spotkania wszystkich żyjących” (30, 23), w którym nie mają oni żadnej wiedzy o tym, co się dzieje na ziemi, i tylko narzekają na swój marny los (14, 21 n.), jako miejsce, z którego nikt nie powraca (7, 9 n.; 10, 21; 14, 10-12; 16, 22)”21. Oto słowa Hioba:

Wody z morza znikną
i rzeki wprzód wyschną doszczętnie —
a człowiek umarły nie wstanie,
zbudzi się, gdy nieba nie stanie,
nie zdoła się ze snu ocucić (Hi 14, 11-12; por. w. 18).

Podobnie jak jego poprzednicy, Hiob uczy, że los zmarłych, którzy przebywają w Szeolu, jest godny politowania, gdyż nikt nie chciałby przebywać w świecie ciemności. Zwraca się więc z prośbą do Pana: „Odwróć Twój wzrok, niech trochę rozjaśnię oblicze, nim pójdę, by nigdy nie wrócić do kraju pełnego ciemności, do ziemi czarnej jak noc, do cienia chaosu i śmierci, gdzie świecą jedynie mroki” (Hi 10, 22). Czy zmarli zatem nie doznają żadnej, nawet najmniejszej radości?, czy ich życie przepełnione jest wyłącznie smutkiem, beznadzieją, samotnością? Odpowiedź nie jest negatywna. Pisarze biblijni uważają bowiem, że zmarli doznają jednak pewnej radości, odnoszą jakąś korzyść z bycia po drugiej stronie granicy życia: są wolni od ziemskich trosk i problemów. Nie rekompensuje to jednak w niczym radości przeżywanych przez żyjących, stąd też nikt, kto rozumny, nie powinien pragnąć znalezienia się w tej obcej, ciemnej krainie. Eklezjastyk odradzał więc udania się w owe ponure miejsca podziemi, twierdząc wręcz, że obce są one dla samego Boga. Uczył, że nikt z nich nie wraca i nikt, kto je zamieszkuje, nie jest w stanie uwielbiać Najwyższego. Któż w Szeolu wielbić będzie Najwyższego, zamiast żyjących, którzy mogą oddać Mu chwałę? Zmarły, jako ten, którego nie ma, nie może składać dziękczynienia, żyjący i zdrowy wychwala Pana (Syr 17, 27-28).

Podobnie sądzili autorzy Psalmów, prosząc jednocześnie Pana, aby wybawił ich od konieczności udania się w ciemne podziemia:

Zwróć się, o Jahwe, ocal moją duszę,
wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie,
bo nikt po śmierci nie wspomni o Tobie:
któż Cię wychwala w Szeolu? (Ps 6, 5; także 88, 12 n.; 137, 4).

Nie istniał więc, jak sądzili nasi autorzy, żaden autentyczny kontakt pomiędzy Bogiem Jahwe a zmarłymi, przebywającymi w Szeolu. Trwali oni w opuszczeniu, zdani na siebie, bezradni i pogrążeni w wielkim smutku. Jeżeli we wcześniejszym okresie historii Izraela pojawiały się jeszcze głosy (jednak dość sporadycznie), jakoby zmarli byli w stanie pomagać żyjącym, to po reformie religijnej dokonanej przez króla Jozjasza sytuacja uległa radykalnej zmianie. Uważano ich odtąd za bezradnych i skazanych na bezczynność. W chwili, kiedy Jahwe stał się Bogiem jedynym całego narodu izraelskiego, również zmarli mieli oddawać Mu cześć. Pobyt w Szeolu nie pozwalał im jednak na tę czynność, stąd też uznano ich za niewiele lub nic nieznaczących dla historii narodu. „Nieboskie” środowisko, w którym przebywali, czyniło ich bezsilnymi; ani oni, ani też im nie można było pomóc w żaden sposób. W ten sposób zostali pozostawieni „sobie samym”. W omawianym okresie historycznym nastąpiło więc wyraźne oddalenie świata żywych od świata zmarłych: nie było między nimi żadnego kontaktu, żadnych powiązań, relacji. Zarówno żyjący, jak i umarli zdani byli wyłącznie na pomoc Jahwe. Tylko Bóg mógł pomóc, wybawić, pocieszyć, nikt inny. Zwracanie się o pomoc do zmarłych było zatem daremne, nawiązywanie kontaktu z nimi chybione, a nade wszystko przeciwnie wierze. Kapłani mieli więc trzymać się z dala od ciał zmarłych, nawet najbliższych, aby uniknąć nieczystości. Wyłączną ich troską było przebywanie w bliskości Jahwe, uwielbianie Go i szukanie potrzebnej pomocy.

Reformy króla Jozjasza zamknęły przysłowiowe „okna”, które umożliwiały pewien wgląd w świat zmarłych. W następstwie tego Żydzi wykluczyli zmarłych ze swojego życia prywatnego i publicznego. Zmarli znaczyli odtąd bardzo niewiele, uznani za słabych, zamieszkiwali krainę cieni, która uniemożliwiała im wchodzenie w kontakt z żyjącymi i świadczenie im ewentualnej pomocy. Na dodatek nie mogli oddawać chwały jedynemu Bogu Jahwe. Religia izraelska zaczęła koncentrować się odtąd na życiu na tym świecie, niechętnie oddając się spekulacjom na temat życia po śmierci. Historia Hioba zdaje się oddawać bardzo dobrze ówczesną logikę żydowskiego myślenia. Nasz bohater oczekuje wyrównania doznanych krzywd jeszcze w obecnym życiu, co pozwala przypuszczać, że ewentualna pośmiertna nagroda wydawała mu się mało realna.

18 Por. J. St. Synowiec, Pięcioksiąg, s. 136.

20 Zakaz ten był tak mocny, że nawiązał do niego jeszcze Jezus Chrystus w Nowym Testamencie, kiedy nazywał faryzeuszów hipokrytami, grobami pobielanymi, pełnymi kości i wszelakiej nieczystości: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa” (Mt 23, 27).

20 Por. J. St. Synowiec, Mędrcy Izraela, s. 131 n.

21 Tamże, s. 150.

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama