Grzechy przeciw Duchowi Świętemu

Z cyklu "Szukającym drogi"

Co to są grzechy przeciwko Duchowi Świętemu? Zimny pot człowieka oblewa, kiedy sobie pomyśli, że można popełnić taki grzech, który nie będzie odpuszczony ani w tym, ani w przyszłym życiu. Jak to pogodzić z prawdą, że Bóg jest nieskończenie miłosierny?

 

Takich groźnych tekstów, które nas ostrzegają, że już na tej ziemi można się definitywnie odwrócić od Boga, jest w Nowym Testamencie więcej. Proszę wczytać się uważnie w takie na przykład sformułowania z Listu do Hebrajczyków: „Nie podobna bowiem, aby ci, którzy raz zostali oświeceni, zakosztowali daru niebiańskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowawszy słodyczy słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, kiedy odpadną, dali się odnowić znowu przez pokutę, oni, którzy po raz wtóry krzyżują w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na urągowisko” (6,4—6). Albo: „Bo dla rozmyślnie grzeszących, kiedy mają znajomość prawdy, już nie ma ofiary za grzechy, ale straszne oczekiwanie sądu i potęga ognia, który pożre wrogów” (10,26n).

W Pierwszym Liście św. Jana (Apostoła miłości!) znajdziemy nawet dziwne słowa, wyrażające jakby zwątpienie w sens modlitwy za jawnie zatwardziałych grzeszników: „Kto widzi, że jego brat dopuszcza się grzechu nie wiodącego do śmierci, niech prosi, a On da mu żywot — chodzi o tych, którzy nie grzeszą śmiertelnie. Istnieje grzech wiodący do śmierci i nie mówię, aby w takim wypadku się modlić” (5,16).

Co znaczą wszystkie te teksty? Co znaczy słowo Pana Jezusa o grzechach przeciw Duchowi Świętemu? Czyżby miłosierdzie Boże nie było nieskończone? Ten trop porzućmy od razu, jest on zupełnie fałszywy, zbyt wyraźnie sprzeciwia się temu, co w nauce o miłosierdziu Bożym najistotniejsze.

Cytowane tu teksty wyrażają zupełnie co innego. Przypominają mianowicie, że choć miłosierdzie Boże jest nieskończone, nie jest przecież absurdalne. Bóg pragnie nawrócenia nawet największych grzeszników. Może się jednak zdarzyć, że człowiek prosi Go o pojednanie, ale zarazem pojednać się nie chce. Albo w ogóle nie zależy mu na pojednaniu. Albo w możliwość pojednania nie wierzy. Słowem, z miłosierdzia Bożego nie można się naigrawać; ani nie można go sobie lekceważyć, ani nie można się na nie zamykać.

Spróbujmy opisać jeszcze inaczej trzy wymienione sytuacje. Kto jest owym szydercą, który udaje, że zależy mu na pojednaniu z Bogiem, ale jednocześnie nie chce się pojednać? Mogę być nim ja, jeśli wyznaję wzniosłe zasady, a zarazem je depczę: jeśli moje życie jest zakłamane, jeśli znaczę swoją drogę cudzą krzywdą, jeśli hańbię swą ludzką godność. A może jestem nie tyle faryzeuszem, co cynikiem? To jest sytuacja druga. Albo może jestem takim wielbłądem, który nawet i chciałby, żeby dobro, braterstwo, bezinteresowność, wierność prawdzie miały sens. Ale jestem tak przygnieciony różnymi ciężarami tego świata, że nie wierzę, aby na tym świecie było to możliwe.

W każdej z tych sytuacji łatwo się zadomowić. Faryzeusz, cynik oraz człowiek bez wyższych nadziei, choć tak od siebie różni, jedną cechę mają wspólną: nie tęsknią za prawdziwym dobrem, a czyniąc zło, nie mają poczucia, że czynią zło. Jakże więc mogą być zbawieni? Jest to stan dużo bardziej niebezpieczny niż u największego nawet grzesznika, jeśli ten zdaje sobie sprawę z istnienia wartości wyższych i tęskni za nimi. Taki bowiem jest na drodze do przebaczenia i zapewne dostąpi w końcu daru przyjaźni z Bogiem. Ale jeśli ktoś starannie w sobie pozamykał wszystkie wyjścia ponad doczesność, zagłuszył w sobie poczucie grzechu i potrzebę otwarcia się na Boga?

Tradycyjnie katechizm katolicki wymienia sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu:

l. o łasce Bożej rozpaczać;

2. przeciwko miłosierdziu Bożemu grzeszyć zuchwałością;

3. uznanej prawdzie chrześcijańskiej się sprzeciwiać;

4. bliźniemu łaski Bożej zazdrościć;

5. na zbawienne napomnienia być zatwardziałym;

6. rozmyślnie trwać w niepokucie.

Kardynał Piotr Gasparri, ostatni wielki autor katechizmu, opatrzył ten katalog krótkim, lecz bardzo trafnym wyjaśnieniem: „Trzeci grzech popełnia ten, kto przeczy uznanej prawdzie wiary, aby móc swobodniej folgować grzechom. Czwarty — kto nie tylko zazdrości bratu osobiście, lecz zazdrości także łaski Bożej rosnącej w świecie. Piąty — kto sobie postanowił trwać w grzechu. Szósty — kto sobie postanowił nie czynić pokuty”.

Zwróćmy jeszcze uwagę na niezmiernie ważny aspekt naszego tematu. Mianowicie Pan Jezus uczy nas o grzechach przeciw Duchowi Świętemu, żeby wzbudzić w nas czujność i niepokój o swoje zbawienie. Zdarza się jednak czasem, że w związku z tą nauką ludzie popadają w niepokój szkodliwy, który niczego nie daje, a rodzi tylko zamęt w duszy i smutek. Taki niepokój należy odrzucić, bo świadczy on o wypaczonym rozumieniu nauki Chrystusa.

Proponuję tu następujące rozróżnienie. Grzechu przeciw Duchowi Świętemu należy się szczerze obawiać wówczas, kiedy człowiekowi przychodzi ochota do złego czynu lub kiedy trwa w grzechu. Należy sobie również od czasu do czasu stawiać z niepokojem pytanie, czy ja przypadkiem nie trwam w grzechu, a tak już do tego przywykłem, że już nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Biada bowiem człowiekowi, który naigrawa się z Bożego miłosierdzia i zapomina o tym, że zbawienie winniśmy sprawować z bojaźnią i drżeniem. Jeśli jednak grzech już mi się zdarzył — choćby wielki i choćby nawet miał jakieś zewnętrzne znamiona grzechu przeciw Duchowi Świętemu — ale ja pragnę się z niego wyzwolić i tęsknię za pojednaniem z Bogiem, należy po prostu z Bogiem się pojednać, odrzucić niepotrzebne niepokoje i cieszyć się otrzymaną od Boga radością, bo świat takiej dać nam nie może.

Na koniec jeszcze parę zdań na temat przytoczonego wyżej tekstu św. Jana. Czyżby naprawdę modlitwa za wielkich grzeszników nie miała sensu? Zamiast filozofować na ten temat, zwróćmy uwagę, że w Starym Testamencie parokrotnie zdarzyło się, iż Bóg zakazywał modlitwy za grzeszników, a przecież święci Go nie słuchali, lecz mimo wszystko modlili się za przestępców. Okazywało się wówczas, że Bogu podobała się taka modlitwa i jej wysłuchiwał. Jest to jedyny wypadek, kiedy „nieposłuszeństwo” Bogu jest nie tylko dozwolone, ale jest czymś wręcz chwalebnym. Zakaz modlitwy jest tu bowiem szczególnie dramatycznym sposobem pokazania, jak straszliwe zniszczenie niesie z sobą grzech i że nasza wiara w Boże miłosierdzie nie powinna osłabiać naszej czujności. Wysłuchanie zaś takiej modlitwy jest jeszcze jednym potwierdzeniem prawdy, że u Boga nie ma nic niemożliwego i że Jego miłosierdzie jest naprawdę nieskończone.

Sięgnijmy jednak do samych tekstów: „Powiedział Pan do Mojżesza: Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem. Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Boga swego, Pana, i mówić: Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką siłą i przemożnym ramieniem?... Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. Pamiętaj na Abrahama, Izaaka i Izraela... Wówczas Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud” (Wj 32,9—14).

Jeszcze wyraźniej wątek ten wystąpi u proroka Jeremiasza. Bóg powiada do proroka: „Nie wstawiaj się za tym ludem, nie zanoś w ich sprawie błagania ni prośby i nie nastawaj na Mnie, bo cię nie wysłucham” (7,16). Prorok przecież się modli: „Choć grzechy nasze przeciwko nam świadczą, działaj, o Panie, przez wzgląd na Twe imię. Przeliczne bowiem są nasze występki, którymi zgrzeszyliśmy przeciw Tobie” (14,7). Na to Bóg jeszcze raz odpowiada: „Nie proś o łaskę dla tego ludu! Gdy będą pościć, nie wysłucham ich błagania, gdy składać będą całopalenie i ofiarę z pokarmów, nie będę w nich miał upodobania, lecz mieczem, głodem i zarazą ich wytępię... Choćby Mojżesz i Aaron stanęli przede Mną, nie mam upodobania w tym narodzie. Wypędź ich ode Mnie, niech sobie idą!” (14,11n; 15,1)

Są to słowa straszne, ale przecież wbrew pozorom nie są to słowa odrzucenia, lecz miłości. Bóg bowiem chce w ten sposób skłonić swój lud do prawdziwego nawrócenia, chce go zniechęcić do fałszywych proroków, którzy głosili nawrócenie zbyt łatwe, czysto uczuciowe, dlatego tylko pozorne. Toteż nie jest bynajmniej brakiem logiki, że niemal zaraz po tych strasznych słowach Bóg zwróci się do swojego ludu ze słowami pociechy: „Dlatego nadchodzą dni — wyrocznia Pana — gdy nie będzie się więcej mówiło: Na życie Pana, który wyprowadził synów Izraela z Egiptu; lecz: Na życie Pana, który wyprowadził synów Izraela z kraju północnego i z wszystkich krajów, do których ich wypędził. I przywrócę ich do kraju, który dałem ich ojcom” (16,14n).

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama