Znaczenie Zmartwychwstania dla wierzących

Zmartwychwstanie Jezusa jest podstawą naszej wiary, jednak w kościelnej codzienności chyba zbyt rzadko wracamy do tej podstawy!

Powstanie Jezusa z martwych bywa używane jako apologetyczny argument za prawdziwością naszej wiary, ale już w przepowiadaniu Słowa rzadko wyjaśnia się znaczenie Zmartwychwstania dla samych wierzących. Próby wniknięcia w istotę tej podstawowej prawdy wiary podjął się obecny papież.

Prawda kulminacyjna, a marginalizowana

Zmartwychwstały ukazuje się niewątpliwie w ciele (i to poranionym Męką!), pozwala się nawet dotykać. Z drugiej strony zamknięte drzwi nie stanowią dla Niego przeszkody. Z opowiadań Ewangelistów wiemy, że nie zawsze uczniowie łatwo rozpoznawali w tym Ukazującym się tamtego Jezusa, niektórym dopiero łamanie chleba otwierało oczy. Uczniowie okazują się bezradni, bo było to doświadczenie „przekraczające horyzonty zwykłych doświadczeń, a jednak dla uczniów — niezaprzeczalne. To tłumaczy specyficzny charakter świadectw Zmartwychwstania: mówią one o czymś paradoksalnym, o czymś, co wykracza poza granice doświadczenia, a mimo to jest obecne, w pełni realne”.

My jesteśmy nie mniej bezradni wobec tej nowej rzeczywistości. Może dlatego tak rzadko słyszy się dobre kazanie dotyczące Zmartwychwstałego? A przecież sprawa jest niebagatelna dla naszej wiary, ba! autorzy Katechizmu nie wahają się Zmartwychwstania nazwać „kulminacyjną prawdą naszej wiary w Chrystusa”. Benedykt XVI w zgodzie z przekazem Pisma (por. 1Kor 15,14n) oraz Tradycją twierdzi: „prawdziwość świadectwa, że Chrystus powstał z martwych, decyduje o istnieniu lub nieistnieniu wiary chrześcijańskiej”. Od tego zależy, czy Jezus tylko był, czy wciąż jest; chodzi więc o być albo nie być naszej wiary (zarówno osobistej, jak i całego Kościoła). Dlatego trzeba wnikać w tę tajemnicę.

Nie wskrzeszenie, ale życie wieczne

Na początku trzeba rozprawić się z tym czającym się zwykle, a czasem ujawniającym się (kazania!) wśród wierzących przekonaniem, jakoby Zmartwychwstanie oznaczało po prostu przywrócenie życia. Owszem cud reanimacji zwłok mógłby zdumiewać, jak powiedzmy wskrzeszenie Łazarza (por. J 11,1-44), ale przecież rozumiemy, że w przypadku tego ostatniego i tak trzeba było umrzeć, a o Tym jest powiedziane, że już nigdy nie umiera (por. Dz 13,34). „W świecie jako takim i w naszej egzystencji nic by się nie zmieniło”, gdyby Jezus został po prostu wskrzeszony do poprzedniego stanu życia. Byłby to tylko — jak ironicznie powiedział jeden z niemieckich teologów — „cud ożywionego trupa”.

Czytelnik Ewangelii bez trudu dostrzeże, że w przypadku Zmartwychwstania chodzi o coś więcej, a raczej: o coś całkiem innego. Jezus zostaje przywrócony do życia nie poprzedniego, ale wiecznego, nie podlegającego śmierci; a Jego ciało, mimo że bez wątpienia pozostaje ciałem sprzed śmierci (ślady Męki!), jest już jednak ciałem nie podlegającym ograniczeniom czasowo-przestrzennym; i nie jest powstanie Jezusa z martwych jedynie faktem z przeszłości, ale zachowuje znaczenie powszechne, co dobrze rozumiał Paweł, który w Zmartwychwstałym widział pierwociny tych, co pomarli (por. 1 Kor 15,20). Tak o tym pisze papież:

Zmartwychwstanie Jezusa nie jest pojedynczym wydarzeniem, nad którym moglibyśmy przejść do porządku dziennego i które należałoby wyłącznie do przeszłości, lecz jest „mutacją” (żeby posłużyć się, w sensie analogicznym, tym z pewnością niejednoznacznym terminem). W Zmartwychwstaniu Jezusa zostały zrealizowane nowe możliwości bycia człowiekiem, które mają znaczenie dla wszystkich i otwierają przed ludźmi przyszłość, nowy rodzaj przyszłości.

Nie taki sam, choć ten sam

Zauważmy, że zarówno samo Zmartwychwstanie, jak i późniejsze chrystofanie (ukazywanie się Jezusa uczniom) spowija całun tajemnicy. „Żaden ewangelista nie opisuje samego Zmartwychwstania; jest ono procesem, który dokonał się w tajemnicy Boga między Jezusem i Ojcem; nie możemy go sobie zobrazować, z samem swej natury wykracza on poza sferę ludzkiego doświadczenia”. Podobnie jest również, jeśli chodzi o spotkania Jezusa z uczniami, które również przekraczają li tylko zmysłowe doświadczenie: bo przecież mimo że uczniowie widzą Pana, nie rozpoznają Go, a jeśli już — to nie na podstawie wyglądu, ale słów czy czynów, a może raczej jest to — jak chciałby Ojciec Święty — „rozpoznawanie od wewnątrz”.

Nie jest to jednak doświadczenie subiektywne, wewnętrzne w znaczeniu przeżycia mistycznego; owszem chodzi o obiektywne spotkanie z kimś, kto ma ciało. Nieporadnie próbują przekazać ewangeliści dialektykę należącą do istoty Zmartwychwstałego, który pozostaje przecież Człowiekiem z jego cielesnością, ale jest zarazem kimś Nowym, bytującym już inaczej; mimo że w ciele, przychodzi przez drzwi zamknięte, ukazuje się niespodziewanie i nagle znika; jakby sobie robił żarty, a przecież zachowuje się całkiem poważnie. To współistnienie odmienności i tożsamości świadczy pośrednio o prawdziwości narracji Ewangelii — atoli trudno podejrzewać, że ci, którym zależało na charakterze apologetycznym przekazu, umieściliby takie relacje, gdyby nie twarde fakty stojące u ich podstaw.

Nie tylko On, ale i my w Nim

Benedykt XVI przyrównuje fakt Zmartwychwstania do stworzenia nowego wymiaru rzeczywistości, który umożliwi w końcu spełnienie pragnienia człowieka, by pokonać śmierć i móc zjednoczyć się z Bogiem. Można na Zmartwychwstanie patrzeć — raz jeszcze odwołuje się Ojciec Święty do wcześniejszej analogii — „jak na swoistą radykalną mutację, w której otwiera się nowy wymiar życia i człowieczeństwa. Tak, sama materia zostaje tu przetworzona na nowy rodzaj rzeczywistości. Człowiek Jezus, teraz właśnie także ze swym ciałem, należy odtąd całkowicie do sfery rzeczywistości Boskiej i wiecznej”.

Autor Jezusa z Nazaretu odwołuje się do Tertulianowego powiedzenia, że „ciało i krew” mają odtąd miejsce w Bogu, w tym sensie, że Ciało Zmartwychwstałego jest tą cielesnością, „w której nieśmiertelność nabiera sensu jako komunia z Bogiem i całą pojednaną ludzkością”. Papież powołuje się na listy więzienne św. Pawła (por.: Kol 1,12-23; Ef 1,3-23) mówiące o kosmicznym Ciele Chrystusa, które „jest jednocześnie miejscem, w którym ludzie są wprowadzani we wspólnotę z Bogiem i wzajemną ze sobą i w ten sposób mogę definitywnie cieszyć się pełnią niezniszczalnego życia”. Zmartwychwstanie stało się „początkiem nowego wymiaru bycia i życia, w który została włączona również przemieniona materia i poprzez który powstaje nowy świat”.

Oczywiście wszystko to wykracza poza nasze wyobrażenia. Zbyt łatwo ulegamy pokusie „zmysłowego” patrzenia na tajemnicę kosmicznego Jezusa, jakby chodziło o jakiś monstrualny twór o nieskończonych gabarytach. Nie rozumiemy też, na czym miałyby polegać przemienione życie i materialność, nie doświadczamy przecież tego. Jednak ważne jest, żeby uświadomić sobie, że „w Zmartwychwstaniu dokonał się przeskok ontologiczny dotyczący bytu jako takiego, zainaugurowany został wymiar, który dotyczy nas wszystkich i który stworzył dla nas wszystkich nowy obszar życia — bycia razem z Bogiem”.

Eschatologia, a nie sama historia

W tej perspektywie rozumiemy głębiej, co znaczy, że tylko w Jezusie możemy stać się dziećmi Boga. Nie dziwi więc, że apostoł Paweł w wyznaniu Jezusa Panem i w wierze w Jego Zmartwychwstanie widzi zbawienie wierzącego (por. Rz 10,9). „Dzięki sakramentowi chrztu, który »wciela« nas w Niego, Jego zmartwychwstanie staje się naszym zmartwychwstaniem”. Przez chrzest człowiek zostaje włączony „w nową egzystencję Zmartwychwstałego. Wyznanie staje się życiem”. Życie wieczne rozpoczyna się już teraz i tutaj, na ziemi, gdzie przez wiarę żyjemy w Nim, i trwać będzie tam i wiecznie.

Jako istoty cielesne nie moglibyśmy zostać zjednoczeni z Bogiem, który jest Duchem, gdyby nie to, że Syn Boży stał się człowiekiem, a Jego uwielbione Ciało stanowi właśnie „miejsce”, które umożliwia włączenie się nas — przyszłych mieszkańców nieba (na co mamy przecież nadzieję) w życie Trójcy.

Zmartwychwstanie tworzy nowy obszar, który stawia historię ponad nią samą oraz inauguruje rzeczywistości ostateczne. (...) Jednocześnie jednak stwierdzić należy, że nie jest ono po prostu poza czy ponad historią. Będąc wyjściem z historii i wzniesieniem się ponad nią, ma jednak początek w samej historii i do pewnego momentu do niej należy. Można by to przypuszczalnie wyrazić w następujący sposób: Zmartwychwstanie wyprowadza poza historię, jednak pozostawiło w niej jakiś ślad.

Jest więc Jezusowe powstanie z martwych jakby przeniknięciem się rzeczywistości eschatycznej z obecnym eonem, w którym pozostawiło znaki. Jest jakby odsłonięciem rąbka tajemnicy, ale nie dla zaspokojenia ciekawości, lecz po to, żebyśmy już teraz przez wiarę żyli przyszłą rzeczywistością.

Stać się nie tylko chrześcijaninem, ale i Chrystusem

Nie sposób w tym kontekście nie poruszyć zagadnienia karmienia się Ciałem Pana. Jest Eucharystia sakramentalną antycypacją tego, czym jest rzeczywistość pozmartwychwstaniowa. W jakimś sensie jest więc „śladem” przyszłości w historii. Opisany przez Pawła proces „zamieszkania” w Ciele kosmicznym rozpoczyna się już teraz, na ziemi, a w sposób wyjątkowy właśnie w czasie Eucharystii:

„Życie wieczne” rozpoczyna się w nas już teraz poprzez zmianę, jaką dar eucharystyczny w nas rodzi: „ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 57) (...) Przyjmując Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, stajemy się uczestnikami życia Bożego na sposób coraz bardziej dojrzały i świadomy.

W jaki jednak sposób dokonuje się włączenie człowieka w Chrystusa w czasie Eucharystii? Pisał kardynał Józef Ratzinger, że Eucharystyczna obecność:

nie jest czymś zamkniętym w sobie, lecz jest mocą, która sięga ku nam, chce nas przyjąć i wprowadzić w siebie (...) w przypadku zwykłego posiłku jest tak, że człowiek staje się po nim silniejszy. Przyjmuje pokarm, który staje się częścią jego własnej substancji. Pokarm przemienia się w człowieka i buduje jego cielesną egzystencję. Natomiast we wspólnocie z Chrystusem jest odwrotnie: On jest centrum, On jest istotą. Kiedy prawdziwie przyjmujemy Komunię św., oznacza to, że jesteśmy wyjęci z nas samych, wtopieni w Niego, stajemy się jednym z Nim i przez Niego oraz ze wspólnotą braci.

Obecny papież w swojej adhortacji odwołuje się do Augustyna, za którym nie waha się powiedzieć: „«Jeśli dobrze przyjęliście Ciało Pańskie, to staliście się tym, co do serc swoich przyjęliście, tzn. Chrystusem». A zatem, «nie tylko staliśmy się chrześcijanami, lecz Chrystusem»”. Chrystus więc włącza nas w siebie, a dzieje się to dzięki temu, że:

Substancjalne przekształcenie chleba i wina w Jego Ciało i Jego Krew wnosi do wnętrza stworzenia fundament radykalnej przemiany, coś w rodzaju „nuklearnego rozszczepienia”, by użyć znanego dziś obrazu, wnikającego w najskrytszy poziom bytu, przemiany mającej za cel wywołanie procesu przekształcenia rzeczywistości, którego kresem ostatecznym będzie przemienienie całego świata, aż do stanu, w którym Bóg stanie się wszystkim we wszystkich (por. 1Kor 15,26).

Zaprawdę, niebagatelna jest istota Zmartwychwstania. I oby kościelne przepowiadanie nie umniejszało tej tajemnicy, nawet jeśli nie jest w stanie jej zgłębić do końca.

Tekst ukazał się w Bibliotece Kaznodziejskiej nr 2(156)/2012

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama