Niby dlaczego Królowa Apostołów?

W postawie Maryi widać doskonałą równowagę między jej własną relacją z Bogiem a działaniem na zewnątrz. Dlatego tytuł "Królowej Apostołów" ma głęboki - nie tylko kurtuazyjny - sens

Ćwiczenie z wyobraźni: jedyny wierzący w domu czy w mieście, albo — pójdźmy na całość — na całym świecie żyje jeden tylko chrześcijanin. Ma do przekazania Dobrą Nowinę, ale jednocześnie troszczy się o swoją relację z Panem. Pytanie: co jest większe, wyjście ku innym czy trwanie w Bogu? Zauważmy, że aby mówić a nie wymyślać, trzeba by najpierw wiedzieć, co mówić, a zatem najpierw poprzebywać z Bogiem i posłuchać Go; z kolei przepowiadanie Ewangelii a nie jej wymyślanie ma służyć temu, by inni usłyszeli zachętę do działania polegającego na daniu odpowiedzi objawiającemu się Bogu — a w konsekwencji, by rozpoczęli życie z i w Nim. W tym sensie oczywiście zarówno bycie jak i działanie są ważne, jednak właśnie bycie w Panu stanowi zarówno źródło jak i cel aktywności.

Ćwiczenie z wyobraźni oświeconej wiarą: jedno Ciało Chrystusa na całym świecie, czyli Kościół, świadomy swojego zjednoczenia z Panem — Głową Kościoła. Dylemat podobny do powyższego — co jest większe czy ważniejsze: kontemplacja Pana czy działalność ewangelizacyjna skierowana ku ludziom spoza Kościoła? Przy czym warto dostrzec różnicę i podobieństwo pomiędzy pierwszym a drugim przykładem: w przypadku złożonego z wielu członków Ciała Chrystusa pewne członki będą dbały przede wszystkim o bycie, a inne o działanie, jednak w życiu każdego z nich te dwa wymiary będą się jednak przenikały. Oczywiście zawsze — w życiu pojedynczego wierzącego i Kościoła jako całości — pierwsze będzie contemplatio, a dopiero potem actio. Z kolei to drugie ma służyć temu, aby inni otrzymali swój udział w życiu Bożym.

Niby dlaczego Królowa Apostołów?

Kościół jako rzeczywistość nadprzyrodzona przedstawiany jest w Biblii jako „wielka tajemnica” wyrażana różnymi symbolami, między innymi w obrazie Oblubienicy zjednoczonej ze swoim Oblubieńcem (por. Ef 5,25-32). W tej miłosnej perspektywie istotą Kościoła jest mistyczne złączenie się z Chrystusem, innymi słowy: miłosna odpowiedź na dar miłości Boskiego Oblubieńca. Oczywiście w udzieleniu takiej odpowiedzi przoduje Maryja, tajemnicę Jej wielkiego serca odsłania na moment Jan, kiedy widzi Ją w Kanie jako Tę, która wierzy Jezusowi przed uczniami, więcej: oni uwierzą dopiero wtedy, gdy na Jej prośbę Jezus uczyni pierwszy cud.

Maryja jest Oblubienicą w czasie jeszcze przed- czy bezapostolskim, kiedy dopiero zaczyna się „uwodzenie” uczniów przez Boskiego Oblubieńca. Dopiero później zrozumieją, że nie chcą żyć bez Niego, a jeszcze później — znacznie później, bo dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego — będą głosić wszystkim, że nie ma życia poza Nim! Tymczasem Matka Pana ewangelizuje już od chwili poczęcia Jezusa, bo tak należy czytać (już Orygenes, zm. w 254 roku tak czynił) scenę Nawiedzenia; Pełna Łaski o nogach pełnych wdzięku udająca się w góry (por. Iz 52,7) do Elżbiety jawi się jako poprzedniczka Apostołów w dziele ewangelizacji. Dzięki Niej — niesionej przez Ducha Świętego i niosącej Chrystusa — dochodzi do spotkania Jezusa z Janem i napełnienia Jana i jego matki Duchem. Nie musimy dociekać, czy takie „nawiedzenia” zdarzały się częściej w życiu Maryi, podobnie jak nie wolno nam przeoczyć, że w kluczowych momentach historii zbawienia Ona odegrała kluczową rolę.

Dzięki Jej zgodzie Bóg staje się człowiekiem, a Ona Matką Boga; dzięki Jej fiat Duch Święty zstępuje na zgromadzonych w Wieczerniku. Dzięki Jej wstawiennictwu Jezus objawia swoją chwałę, tak że uwierzyli w Niego uczniowie, z kolei dzięki Jej wierze Ukrzyżowany czyni Ją Matką Kościoła reprezentowanego przez Jana. Duch napełnia zacienioną już wcześniej przez Niego Maryję w dniu Pięćdziesiątnicy właśnie po to, aby odtąd w cieniu Apostołów mogła realizować swoją misję macierzyńską względem Kościoła, w tym także względem Dwunastu, stając się ich Matką i Królową (por. Ap 12,1 — Maryja jest tam przedstawiona z wieńcem z gwiazd dwunastu na głowie). I jest nią nawet jeśli oni nie do końca zdawali sobie za Jej ziemskiego życia z tego sprawę (bycie jest zawsze w cieniu, a działanie w świetle), choć podejrzewać należy, że nie tylko umiłowany uczeń Pana grzał się przy Jej sercu...

„Kościół jest — uważa Jan Paweł II — zarazem »maryjny« i apostolsko-Piotrowy”, przy czym ten „profil maryjny jest dla Kościoła równie, a może nawet bardziej istotny i charakterystyczny niż głęboko z nim związany profil apostolski i Piotrowy”. Wracając do powyższych ćwiczeń z wyobraźni: maryjny wymiar Kościoła jest związany z Piotrowym i komplementarny wobec niego, ale znajduje się przed nim — zarówno w sensie przeszłości (Maryja jako Matka Pasterza pasterzy) i teraźniejszości (Matka Kościoła, czyli wszystkich duchownych i świeckich powołanych do apostolstwa), jak i przyszłości: Kościół zmierza do tego, by stać się jak Ona. Maryja jest — wolno tak powiedzieć — wcieleniem czy uosobieniem Kościoła w pełni doskonałego w Jej Osobę. Przy czym jako ikona Kościoła łączy w sobie zarówno contemplatio, jak i actio, wyraźnie jednak wskazując — również apostołom — na pierwszeństwo tego pierwszego.

Dlatego jeśli nazywamy Ją „Królową Apostołów”, nie zamierzamy wykazywać Jej przewagi w zewnętrznym zaangażowaniu apostolskim. Owszem spoglądamy na tron Jej serca: jako Królowa całą sobą i całym swoim życiem przejęła się misją Chrystusa-Króla i przeżyła ją do głębi i do końca, w sposób doskonały, co nie pozostało bez wpływu na innych. Jej współudział w Chrystusowej misji był pełniejszy niż apostolstwo Dwunastu, w przeciwieństwie do Apostołów została też zapowiedziana (por.: Rdz 3,15; Iz 7,14). Przewyższa apostołów zarówno otrzymanym powołaniem, jak i jego wypełnieniem: upodobniła się jak nikt inny do Chrystusa — Apostoła Ojca. Pozostała wolna od grzechu w wypełnieniu misji; zaprawdę, nie brak w księgach natchnionych opisów upadków i grzechów Dwunastu, podobnie jak nie brakuje ich w naszym własnym apostolskim doświadczeniu.

Ostanie ćwiczenie z wyobraźni: w pewnym sensie można powiedzieć, że Maryja jest tą jedyną chrześcijanką na całym świecie, którą wyobrażaliśmy sobie w pierwszym ćwiczeniu.

Tekst ukazał się w „Rycerzu Niepokalanej” (2013) nr 11
Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama