Trójca niebieska - dwójca ziemska

Stworzenie człowieka jako kobiety i mężczyzny ujawnia Bożą doskonałość, a genderystyczne próby eliminacji tej dwoistości są wymierzone tyleż przeciw człowiekowi, co i przeciw Bogu

Trójca niebieska - dwójca ziemska

Stworzenie Ewy,
Suczawica (Sucevita), monastyr, fragment fresku
źródło: Wikimedia Commons

Na obraz Boga w Trójcy jedynego maluje się „dwoista jedność”: mężczyzna jako pełny człowiek, kobieta równie zupełna w człowieczeństwie, a razem tworzą człowieka.

„Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26) — powiedział Bóg do wszystkich inteligentnych, czyli wtedy do siebie, a w przyszłości — również do tych, do których dotarł stenogram dialogu odbywającego się wewnątrz Trójcy. A ponieważ Bóg nie wypowiada słów na wiatr, ale w Duchu Świętym, powstało dzieło sztuki, i to dwie sztuki: po jednej na płeć.

Modelem mężczyzny i jego żony, którzy byli nadzy, a nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,25), bo też nie mieli nic przed sobą do ukrycia, był oczywiście Chrystus, co zostanie odkryte w przyszłości, gdy Syn Boży stanie się potomkiem Adama. Bóg nie ma nic do ukrycia przed człowiekiem, skoro pozuje przed samym sobą tworząc artystyczne dzieło; nagość Ewy i jej męża odsłania jego duchową „nagość” — całkowite otwarcie, życie dla kogoś.

Zarzucają niewierzący wierzącym, że ci ostatni stwarzają sobie Boga na swoje podobieństwo. Zarzut chybiony, nawet jeśli trafia w dziesiątkę pobożności wielu chrześcijan, którzy ulegają pokusie lepienia sobie cielca, by nie ulec Bogu prawdziwemu. Jeśli człowiek jest obrazem Boga, to „Bóg — powiada Katechizm Kościoła Katolickiego — w żadnym wypadku nie jest obrazem człowieka” (nr 370), co oczywiście nie znaczy, że z twórczości nie da się uzyskać obrazu Twórcy.

W Trójcy Świętej udaje się godzić to, co wydaje się nie do pogodzenia, na przykład poufałość z celebrą, a troistość z jednością. Ojciec zwraca się do Jednorodzonego „Boże”, a jednocześnie „Synku”, tamten odpowiada „Tatusiu” i zarazem „Boże”; a jest jeszcze Trzeci, też Bóg — ten sam — przecież. Na obraz Boga Trójjedynego maluje się „dwoista jedność” (Hans Urs von Balthasar) — mężczyzna jako pełny człowiek, kobieta równie zupełna w człowieczeństwie, a razem tworzą człowieka: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, (...) stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).

Na kompost więc z romantycznym mitem „dwóch połówek”, które dopiero złączone razem pozwalają spożyć owoc szczęścia. Nawet kościelny dywanik nie zamieni się w rajski kobierzec, gdy stanie na nim ten, u którego Mendelssohn nie gra bez małżeństwa. Boskim paradoksem, gdy wszystko u męża już jest „bardzo dobre” (Rdz 1,31), dopiero wtedy „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Rdz 2,18). Pomoc w żonie znajduje mąż, który bez pomocy może żyć.

Mężczyźnie, który jest obrazem Boga, musi wystarczać Bóg, żeby wolno mu było odkryć brak obrazu Bożego i swojego w obliczu kobiety. W przeciwnym razie zasypałby dziurę w sercu pracoholizmem czy ubóstwieniem lub jakimś rodzajem „uniewieścienia” stworzenia. A tak z tej tęsknej rany Bóg wywiedzie Oblubieńcowi oblubienicę. Jak w przyszłości z boku Chrystusowego zrodzi się Kościół uosobiony-uniewieściony w Maryi. Bo i Pan nie musiał, a chciał, pomocy.

Chrystus, w którym, przez którego i dla którego wszystko zostało stworzone (por. Kol 1,16-17), „był bardzo człowiekiem i bardzo Bogiem” (Gilbert Keith Chesterton), i analogicznie człowiek jest „bardzo duchem” i „bardzo ciałem”. Tajemnicy wcielenia Boga odpowiada tajemnica „wduchowienia” człowieka. Tajemnicy Boga dorównuje tajemnica człowieka, skoro wyjaśnia się (przy czym zawsze tajemniczo, jak na tajemnicę przystało) ona „naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego” (Gaudium et spes, 22).

Uśmiechnięta pomoc Adama prasuje mu koszule do pracy i szykuje kanapki, do których wkłada liściki z wyrazami szacunku. Jeśli ona mu podporą, to wtórnie, ale nie mniej — również on jest jej oparciem. Z pracy, do której nie ucieka, wraca z radością i nierzadko przynosi kwiaty z Edenu udekorowane miłosnymi bilecikami. Wzajemna gotowość oddania się małżonków nie odbywa się nigdy jedynie w duchu czy ciele, ale zawsze w „ucieleśnionym duchu” czy „uduchowionym ciele”. To ich różni od zwierząt, na obraz których nie zostali stworzeni.

Od zasady tej nie obowiązują żadne wyjątki, nawet w alkowie małżeńskiej. Mąż świadczy powinności żonie (pełni obowiązki małżeńskie, jak to się będzie mówiło już po upadku pierwszych rodziców), a żona mężowi. Ani Adam nie rozporządza własnym ciałem, ani Adamowa swoim (por. 1Kor 7,3-4), a zatem żadne z nich nie ma władzy nad współżyciem, które w takim razie staje się wzajemną służbą, a nie uprawianiem „egoizmu we dwoje”. Duch nie tyle panuje nad ciałem, co wyraża się w nim.

Znamienne, że w raju udało się zachować harmonię między życiem zawodowym a rodzinnym. Ten, który panował nad całym ówczesnym światem, dopiero w kobiecie, która jawiła mu się „kością z jego kości i ciałem z jego ciała” (por. Rdz 2,23), a zatem również „duchem z jego ducha”, ujrzał świat, nad którym jego władza się nie rozciąga. Tylko wymarzona Ona jest tak bardzo podobna jemu, że aż różna od niego; tylko do niej będzie chciał się zbliżyć, ale nigdy nie będzie mu wolno jej posiąść, przy czym próby takie podejmie dopiero w konsekwencji grzechu (por. Rdz 3,16).

Jak Lenin wiecznie żywi marksiści, korzeni zła upatrują w wyzysku jednej klasy nad drugą, przy czym nie widzą, że sadzą w ten sposób drzewo koroną do ziemi. Zasadzone prawidłowo szumi zasadę odwrotną: z grzechu wynika uzurpowanie sobie władzy. Dziś walka klas przebiega między płciami. Genderyści jako duchowi synowie materialistycznego Marksa chcieliby być „jedynie duchem i wolą” (Benedykt XVI), by tak zapanować nad własnym ciałem (płcią), by móc się poddać jego pożądaniom. Za podział na płciowe „klasy” odpowiada jednak Stwórca, który od początku stworzył mężczyznę i kobietę (por. Rdz 1,27); nie obędzie się więc bez wojny z Nim.

Na mocy Boskiego paradoksu to właśnie męskość i kobiecość odzwierciedlają doskonałość Boga, który jest przecież czystym duchem, a zatem nie ma w nim podziału na płci; Bóg nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, choć biblijnie antropomorfizując można w Nim widzieć profesjonalną Matkę, Ojca i małżonka. Magnetyczność płciowości sprawia, że może wydarzyć się męsko-damska wspólnota. Jeśli jest możliwa ucieczka od natury męskiej czy kobiecej, to jedynie za cenę „rozwodu” między Adamem i Adamową; współczesne wygnanie z raju skończy się samotnością nad samotnościami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama