Bosko-ludzka rzeczywistość Kościoła

Chalcedoński dogmat otwiera drzwi nie tylko do chrystologii, ale i do zrozumienia tajemnicy Kościoła: jak to, co święte może współistnieć z tym, co zwyczajne, ludzkie?

Wszystko przez Chrystusa i w Nim zostało stworzone (por. Kol 4,16-17), a misterium Wcielenia jest, jak zauważa ks. prof. Jerzy Szymik, „podstawowym kluczem hermeneutycznym rozumienia rzeczywistości” [1]. Bezprecedensowe wydarzenie Chrystusa — Boga, który stał się człowiekiem — wymagało refleksji, która zaowocowała w końcu definicją dogmatyczną przyjętą na Soborze w Chalcedonie a mówiącą o zjednoczeniu w jednej Osobie Syna Bożego dwóch natur: Boskiej i ludzkiej. W związku z tym zgodziliśmy się w poprzednich numerach „Biblioteki Kaznodziejskiej” z kardynałem Schönbornem, że chalcedońska „formuła chrystologiczna” jest swego rodzaju „formułą światową” wyrażającą tajemnicę rzeczywistości stworzonej na wzór Chrystusowy.

„Kościół, założony przez Bogoczłowieka Chrystusa, ma również strukturę bogoczłowieczą” [2] — pisał Włodzimierz Sołowjow. Klucz Chalcedonu otwiera więc dostęp nie tylko do misterium Chrystusa, ale i do tajemnicy Kościoła, który może być widziany jako rzeczywistość Bosko-ludzka, przy czym analogicznie jak w przypadku dwóch natur Chrystusa, dwa wymiary Kościoła jednoczyć się muszą „bez zmieszania i bez rozdzielania” [3], choć z rozróżnieniem obu. Taki punkt wyjścia wydaje się dobry dla celów duszpasterskich (przepowiadanie Słowa, katechizowanie, apologia), bowiem chalcedońska perspektywa nadaje się tak do wychwycenia niebezpiecznych tendencji w postrzeganiu Kościoła, jak do wprowadzania w tajemnicę Kościoła — w jego świętości oraz grzechu członków Kościoła.

Monofizytyzm i nestorianizm eklezjalny

W podejściu do Kościoła należy więc z jednej strony unikać „eklezjalnego nestorianizmu”, który polegałby na rozdzieleniu wymiarów Boskiego i ludzkiego, czego skrajnym przypadkiem byłoby widzenie w Kościele jedynie jednego z nich, na przykład ludzkiego. Jeśli niewierzący nie są w stanie dostrzec Boskiego wymiaru Kościoła, to z kolei wierzący ulegają często pokusie takiego rozdzielenia tego, co Boskie i ludzie, które powoduje, że to, co ludzkie jawi się im mniej istotne, jakby to, co Boskie, mogło działać bez elementu ludzkiego. Kościół staje się niekonkretny, „niewcielony” w realia, bliżej mu do abstrakcyjnej idei niż rzeczywistego Ciała Chrystusa, widzialnego i historycznego; nie pozostaje to bez wpływu na samych wierzących, którzy zostają w takiej sytuacji wystawieni na „bujanie w chmurach” prywatnej pobożności.

Z drugiej strony nie wolno popaść w swego rodzaju „herezję” mieszania dwóch wymiarów — byłby to „eklezjalny monofizytyzm” prowadzący albo do tego, że wszystko w Kościele jawiłoby się jako święte (włącznie z odrapanymi drzwiami przyparafialnej poradni rodzinnej czy nadużywającym władzy lub alkoholu proboszczem), albo Kościół wydawałby się rzeczywistością Bosko-ludzką; ani nie w pełni ludzką, ani nie prawdziwie Boską; byłby wtedy może czymś więcej niż rzeczywistością ludzką, ale mniej niż tajemnicą Boską; „półświęty”, w przeciwieństwie do świętego Założyciela.

Kościół nie mniejszą tajemnicą od Chrystusa

Św. Joanna d'Arc skierowała do swoich sędziów słowa: „Uważam, że Jezus Chrystus i Kościół stanowią jedno, i nie należy robić z tego trudności” (cyt. za: KKK 795). Cóż, dzisiaj właśnie jedność Chrystusa-Głowy i Kościoła-Ciała okazuje się dla wielu trudnością nie do pokonania, czego wymownym świadectwem niech będzie mało oryginalny, ale zawsze z miną odkrywcy powtarzany slogan: „Chrystus tak, Kościół nie”. Współcześnie sędziowie Kościoła nieopacznie stają się jednak sędziami założyciela Kościoła, który swoją tajemnicę rozciągnął również na Kościół. Zatem jak bez wiary nie można zrozumieć Chrystusa, tak i misterium Kościoła odkrywa się jedynie przez wiarę.

Święty Paweł określa „wielką tajemnicą” zjednoczenie Chrystusa-Oblubieńca z Kościołem-Oblubienicą (por. Ef 5,25-32); jeśli On jest mężem, Kościół jest żoną, która wszystko otrzymuje od Niego, tak że w konsekwencji Kościół staje się nie mniejszą tajemnicą niż Chrystus; a można by nawet powiedzieć, że staje się „tajemnicą do potęgi”: jak bowiem sposób zjednoczenia natury Boskiej i ludzkiej w Osobie Chrystusa przekracza ludzkie pojęcie, tym bardziej tajemnicze jawi się zjednoczenie Kościoła złożonego z osób ludzkich z Osobą Syna Bożego — zjednoczenie, które sprawia, że Kościół-Ciało Chrystusa stanowi jeden „organizm” z Chrystusem-Głową ciała.

Przyczyną jedności zarówno członków Ciała jak i Ciała i Głowy jest Duch Święty — Ten sam i cały w poszczególnych członkach, całym Ciele i Głowie, „jest jakby duszą Ciała Mistycznego” (KKK 809). Kościół utworzony zostaje z elementu ludzkiego i Boskiego, jest jednocześnie widzialny i duchowy. To czyni go tajemnicą, na którą można patrzeć jedynie oczami wiary (por.: KKK 770 i 779). A zatem nie tyle potrzeba dziś apologii Kościoła, ile budzenia wiary w Chrystusa — Boga i człowieka — bez której drzwi do niewidzialnej tajemnicy Kościoła pozostają zamknięte, nawet jeśli widzialne bramy Kościoła otwierają się dla wszystkich.

Analogia do misterium Słowa Wcielonego

Bóg, który stał się człowiekiem, nie pozostawił ludzi sierotami (por. J 14,18), gdy wstąpił do Ojca po zmartwychwstaniu. Bóg nie stał się naszym bratem „na chwilę”, ale na zawsze (por. Mt 28,20), a Jego zamieszkanie wśród nas nie skończyło się z chwilą powrotu do Ojca, ale trwa właśnie dzięki temu, że pozostał On obecny w swoim Kościele (innymi słowy: nie ma Go bez Kościoła), z którym tworzy jeden organizm złożony z Głowy i Ciała, których nie wolno rozdzielać, gdzie bowiem Głowa, tam Ciało, a Chrystus i Kościół razem tworzą „całego Chrystusa” (por. KKK 795). Z drugiej strony nie wolno mieszać Chrystusa i Kościoła, Głowy i członków Ciała, lecz dokonać rozróżnienia między nimi; jedność Chrystusa i Kościoła zawiera więc „także różnicę między Chrystusem i Kościołem w relacji osobowej. Ten aspekt jest często wyrażany w obrazie oblubieńca i oblubienicy” (KKK 796). Jak mąż i żona tworzą związek „jednego ciała”, choć nie zanika różnica osobowa między nimi, tak zjednoczenie Chrystusa z Kościołem nie niweluje różnicy, choć nie pozwala już na ich rozdzielanie.

Głowa jest w Trójcy, a zatem cały Kościół jest już w Bogu; ale Ciało jest jeszcze na ziemi, a zatem Kościół wciąż pielgrzymuje — w łączności z Głową. W takim razie Kościół jest jednocześnie tu i tam, na ziemi i w niebie, w historii i ponad nią; jest, jak powiada Katechizm, równocześnie „społecznością wyposażoną w strukturę hierarchiczną i Mistycznym Ciałem Chrystusa; zgromadzeniem widzialnym i wspólnotą duchową; Kościołem ziemskim i Kościołem obdarowanym już dobrami niebieskimi” (KKK 771). Należy zawsze widzieć Kościół i taki, i taki; jest on rzeczywistością złożoną, w której zrastają się pierwiastki Boski i ludzki, przy czym element ludzki służy oczywiście Boskiemu. Dlatego rzeczywista natura prawdziwego Kościoła w ujęciu Soboru Watykańskiego II:

„...na zasadzie bliskiej analogii upodabnia się (...) do misterium Słowa Wcielonego. Jak bowiem przybrana natura ludzka służy Słowu Bożemu jako żywe narzędzie zbawienia nierozerwalnie z nim zjednoczone, podobnie społeczny organizm Kościoła służy ożywiającemu go Duchowi Chrystusa ku wzrastaniu tego ciała (por. Ef 4,16)” [4].

Jeśli Kościół jest rzeczywistością Bosko-ludzką, należy pamiętać, by z jednej strony nie mieszać, a z drugiej nie rozdzielać elementów Boskich i ludzkich. Prawdziwy Kościół jest według autorów soborowej konstytucji „widzialny i wyposażony w dobra niewidzialne, żarliwy w działaniu i oddany kontemplacji, obecny w świecie, a zarazem pielgrzymujący”, przy czym to, „co w Kościele jest ludzkie, nastawione jest na to, co Boskie, i temu podporządkowane; to, co widzialne, prowadzi do rzeczywistości niewidzialnej; życie czynne wiedzie do kontemplacji...” [5], z kolei kontemplacja uprzedza życie czynne i warunkuje jego skuteczność.

Dwa wymiary Kościoła: Maryjny i Piotrowy

Podobnie trzeba też starać się — a nie jest to łatwe w praktyce — o zjednoczenie wymiarów charyzmatycznego (nazwijmy go „maryjnym”) i hierarchicznego (określmy go mianem „piotrowego”) Kościoła; musi się to dokonywać „bez zmieszania i bez rozdzielania”, to znaczy z poszanowaniem autonomii obu, ale i z naciskiem na ich wzajemne powiązanie. Nie przypadkiem w relacji Łukasza (por. Dz 1,12-14) obok apostołów jedynie Maryja została wymieniona z imienia, co można zinterpretować za Jeanem Guittonem tak: „Maryja była obecna wśród pierwszych apostołów stanowiąc sama jedna jak gdyby osobny zespół, osobną kategorię” [6], przy czym pomiędzy Jej rolą a apostolską posługą widać zarówno rozróżnienie, jak i konieczne uzupełnianie się — „Kościół jest zarazem »maryjny« i apostolsko-Piotrowy” [7].

Jeśli Kościół jest „wielką tajemnicą”, która odsłania się w obrazie-fotografii ślubnej Oblubieńca i zjednoczonej z Nim Oblubienicy, to oczywiście w sposób doskonały na dar miłości Boskiego Oblubieńca odpowiedziała jedynie Maryja; jest Ona — jeśli tak można rzec — „wcieleniem” Kościoła w pełni doskonałego w Jej Osobę. Co godne zauważenia, jest Ona Oblubienicą jeszcze w czasie przed- czy bezapostolskim, kiedy dopiero zaczyna się „uwodzenie” uczniów przez Boskiego Oblubieńca. Dlatego Jan Paweł II uważał, że maryjny profil Kościoła jest „może nawet bardziej istotny i charakterystyczny niż głęboko z nim związany profil apostolski i Piotrowy”, tym bardziej że jedynym celem tego drugiego „jest budowanie Kościoła według tego ideału świętości, którego modelem i pierwowzorem jest Maryja” [8]. W Niej Kościół już jest, a w nas dopiero się staje, nad którą to tajemnicą medytował Hans Urs von Balthasar:

„Zrealizowana idea Kościoła istnieje na samym początku; w zestawieniu z nim wszystko późniejsze, nie wyłączając urzędu z jego zbawczymi funkcjami, jest drugorzędne, co nie znaczy że jest peryferyjne, bo w Kościele chodzi przecież o spotkanie z grzesznym światem i zbawienie go. Zanim jeszcze w Piotrze otrzymał swe struktury, w Maryi Kościół jest już obecny jako Ciało. Jest najpierw — a to najpierw ma charakter trwały — żeński i dopiero potem, w urzędzie kościelnym, otrzyma uzupełniającą męską stronę” [9].

Kościół zarazem święty i grzeszny

Rosyjski myśliciel Sołowjow wskazywał prócz podobieństwa również różnice między Kościołem a jego Założycielem: „Chrystus jest doskonałym Bogoczłowiekiem, a Kościół jeszcze nie jest bogoczłowieczeństwem doskonałym, lecz dopiero doskonalącym się” [10]. W Chrystusie wola ludzka poddaje się w pełni woli Boskiej, dzięki czemu natura ludzka zostaje zjednoczona z Boską, i dlatego w Chrystusie mieszka cała Pełnia, Bóstwo na sposób ciała (por. Kol 2,9), tak że ten, kto widzi wcielonego Syna, widzi również niewidzialnego Ojca (por. J 14,9). Również w Kościele pierwiastek Boski jest już „widzialny”, stał się „ciałem” (hierarchiczną strukturą, wiarą głoszoną przez Kościół, sakramentami), ale „obok tego pierwiastka boskiego mamy tu nie odpowiadającą mu rzeczywistość ludzką” [11], i cała rzecz w tym, aby stronę ludzką dostosować do Boskiej, pozwalając tej ostatniej niejako „wcielić” się do końca, tak aby Boski zaczyn przeniknął całe ludzkie ciasto.

Bóg stał się człowiekiem dopiero wtedy, gdy człowiek wyraził na to swoją zgodę; ta zasada obowiązuje również w Kościele, który idzie drogą przebytą już przez Maryję; jak Ona poddała swoją wolę woli Boskiej, co zaowocowało wydarzeniem wcielenia, tak teraz trzeba, by Kościół wypowiadał swoje fiat pozwalające Bogu przenikać pierwiastkiem Boskim wszystko, co ludzkie. W Maryi Kościół jest już cały święty, nieskalany i bez zmazy, a wierzący starają się o to, by przezwyciężać grzech i wzrastać w świętości (por.: KKK 827 i 829). Kościół jest więc zarówno święty, bo jego twórcą jest Święty Bóg, ofiara Chrystusa go uświęca i ożywia go Duch świętości; zarazem jest jednak złożony z grzeszników, czym nie ma się co gorszyć, lecz w czym należy dostrzec potrzebę przyjęcia zbawczego dzieła Chrystusa.


Przypisy:

[1] J. Szymik, Rozum na drodze do nieskończoności, czyli o teologii na uniwersytecie według J. Ratzingera/Benedykta XVI, w: O naturze teologii (Studia theologiae fundamentalis, 5), red. B. Kochaniewicz, Poznań 2013, s. 12.

[2] W. Sołowjow, Duchowe podstawy życia, w: Wybór pism, t. 1, tłum. J. Zychowicz, Poznań 1998, s. 92.

[3] Por. Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, opr.: S. Głowa, I. Bieda, Poznań 1998, s. 226: „...jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania”. Por. również: Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 2002, nr 467 [dalej cyt. KKK].

[4] Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”, nr 8. Korzystam z wydania: Sobór Watykański II, Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst polski. Nowe tłumaczenie, Poznań 2002, s. 104-166.

[5] Sobór Watykański II, Konstytucja o Liturgii Świętej „Sacrosanctum Concilium”, nr 2. Korzystam z wydania: Sobór Watykański II, Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst polski. Nowe tłumaczenie, Poznań 2002, s. 48-78.

[6] J. Guitton, Maryja, tłum. T. Dmochowska, Warszawa 1956, s. 73.

[7] Jan Paweł II, list apost. Mulieris dignitatem, nr 27. Korzystam z wydania: Jan Paweł II, List apostolski „Mulieris dignitatem” (O godności i powołaniu kobiety), Wrocław 2004.

[8] Jan Paweł II, Mulieris dignitatem, nr 27, przypis nr 55.

[9] J. Ratzinger (Benedykt XVI), H. Urs von Balthasar, Maryja w tajemnicy Kościoła, tłum. W. Szymona, Kraków 2007, s. 124.

[10] W. Sołowjow, dz. cyt., s. 92.

[11] Tamże, s. 93.

Tekst ukazał się w „Bibliotece Kaznodziejskiej” (2014) nr 4 (158)
Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama